Halina Frąckowiak: we wszystkim wygrywa i broni się tylko serce [ROZMOWA]
O kwiatach z mrozu na szybach, o Wigilii, w czasie której z oczu płynęły łzy, o świątecznym karpiu i makiełkach i o ulubionej kolędzie opowiada – w świątecznej rozmowie z Maciejem Kluczką – Halina Frąckowiak.
– Czas pandemii nie jest fantastyczny, ale myślę, że on zbliży ludzi do siebie, ludzie będą bardziej siebie potrzebować, szanować, będą bardziej na siebie wrażliwi. Może będą bardziej się wspierać? – pyta artystka, piosenkarka, kompozytorka i autorka tekstów.
Maciej Kluczka (misyjne.pl): O rozmowie z Panią pomyślałem w kościele – gdy byłem u dominikanów na mszy zaduszkowej za zmarłych artystów. W tym roku to wydarzenie ograniczono do mszy świętej, koncertu, który zawsze Pani współorganizowała, nie było.
Halina Frąckowiak: Nie było koncertu. Słuchałam tej mszy, łączyłam się internetowo, modliłam się w swoim domu. Słowo Boże czytał aktor Dariusz Kowalski.
Pomyślałem wtedy, że to naprawdę trudny rok. Przez pandemię nie można spotkać się z drugim człowiekiem, tak jak do tej pory. Spotkania modlitewne są w okrojonej formie, tych artystycznych właściwie nie ma. Jakie uczucia towarzyszyły Pani przez ten rok?
Przeżywam to podobnie, jak większość ludzi, którzy mają świadomość, co oznacza pandemia, którzy starają się zachować reguły, stosować się do obostrzeń, którzy są roztropni. Nie chodzi tylko o maseczki, ale o to, by jak najrzadziej uczestniczyć w zgrupowaniach ludzi, by nie być dodatkiem do tego, co już się dzieje, żeby uniknąć sytuacji, gdy jeszcze my będziemy coś przenosić, roznosić lub sami „dostaniemy wirusa w prezencie”. Tak jak mama nauczyła mówić „dzień dobry”, „proszę” i „przepraszam”, tak samo, gdy ktoś mówi, że te zasady są ważne, to ja to traktuję – jak większość Polaków – poważnie. Widać, że gdy ludzie rzeczywiście przestrzegają tych zasad, to liczba zachorowań spada. Widzieliśmy, jak skoczyły statystyki zachorowań po wakacjach, wiadomo, co było na plażach, jaki tłok.
Odpowiedzialność jest cały czas potrzebna. Czy ten czas dla artystów to bardzo smutny okres? Czarny rok? Na początku pandemii bardzo nam pomagaliście, podnosiliście ludzi na duchu, organizowaliście koncerty online. Później, gdy kolejne branży próbowały jakoś funkcjonować, Wy zostaliście chyba sami… Bez koncertów, bez scen, bez festiwalów…
Nie chcę dołączać do chóru narzekających, bo to niczego dobrego nie przyniesie. Oczywiście, fakty mówią same za siebie, nie jesteśmy na pensji, nie mamy comiesięcznych dochodów. Świadomość tych ograniczeń jest ważna, ale ważne jest też to, byśmy myśleli z nadzieją, byśmy byli otwarci nie tylko na to, że kiedyś to się skończy, ale żebyśmy byli ufni w dobro, które może z tego wyniknąć. Nie lekceważę potęgi i znaczenia tego, co ten wirus nam tu robi, ale zastanawiam się nad tym, czemu ma to służyć, jaki ma być tego finał. Z tego wszystkiego, co nas spotyka, może wyjść jakieś dobro. Troszeczkę ludzie zapędzili się w świecie bytu, gonitwy za tym, co „koniecznie musimy mieć”. Pamiętam, że w życiu nie zawsze mieliśmy, nie zawsze było i wcale nie musieliśmy mieć. Nie mówię, że to jest lepsze, wcale nie. Proszę mnie dobrze zrozumieć, ale bardzo łatwo jest przejść tę granicę, za którą liczy się bardziej mieć niż być. Ten czas nie jest fantastyczny, ale myślę, że on zbliży ludzi do siebie, ludzie będą bardziej siebie potrzebować, szanować, będą bardziej na siebie wrażliwi. Może będą bardziej się wspierać?
„Mieć” nie będzie na pierwszym miejscu w rankingu potrzeb.
Zgadza się. To w ogóle nie chodzi o to, by się ścigać, by ciągle być na jakimś konkursie, na festiwalu, gdzie koniecznie mam wygrać. Bardziej chcę się zastanowić nad tym, kim jestem, jaka jestem, co – jak na festiwalu – mam do pokazania, co chcę zaprezentować. Ostatnio zrobiło się tak, że Boże Narodzenie stało się gwiazdką z Mikołajem i z dobrym jedzeniem, zatraciliśmy istotę tych świąt.
W swoich wspomnienia z niezwykłą czułością i ciepłem mówi Pani o swojej rodzinie, o mamie. Więzy rodzinne są dla Pani najważniejsze?
Jestem bardzo związana z rodziną. Także z tą, która już nie żyje; mama już nie żyje, tata nie żyje, stryjenka, stryjek, których bardzo kochałam nie żyją, ale zostały dzieci. Z nimi utrzymuję kontakt. Mam syna, wnuki, z nimi spędzam wigilię, śpiewamy kolędy, bo o to chodzi. Nie możemy myśleć o tym, że dzieci potrzebują tysiąca prezentów, bo są do tego przyzwyczajone, tak nie musi być! My, w prezencie, mieliśmy pomarańczkę, pierniczka i to wystarczało.
>>> Ojciec Maciej Zięba: czasami czuję się obity, samotny, lecz nadal staram się modlić
W dyskusjach o pandemii niektórzy mówią, że Bóg nas opuścił, inni z kolei, że to jest Boża kara. Rozumiem, że w Pani jest ufność Bogu, że ten czas jest po coś?
Tu nie chodzi o karę, ale o to, co sam człowiek sobie zrobił. Wirus nie wziął się znikąd, Pan Bóg nie stworzył go na górze, żeby nam go przysłać. Nie chcę wkraczać w naukę, nie jestem w tej specjalności wykształcona, ale człowiek jest odpowiedzialny za siebie. Musi pamiętać, że jeśli popełnia błąd, to sam za niego zapłaci. W tym trudnym czasie chodzi o to, czy mamy wiarę, ufność, nadzieję, czy bardziej mamy żale i wołamy: „Boże, dlaczego?”. Trzeba siebie kontrolować. Wiem, że porządek mogę zrobić sama ze sobą, innych ludzi nie zmienię, chyba że swoim przykładem, na który ktoś zwróci uwagę i powie: „Coś w tym jest, jest w tym jakaś racja”.
>>> Katoliccy artyści z całego świata nagrali cover znanego utworu [WIDEO]
Czy wiarę i wieloletnią obecność na scenie da się pogodzić? Czy były momenty, w których te dwie sfery się rozmijały i musiała Pani wybierać? Czy były momenty, że czegoś innego Pani chciała, a czego innego oczekiwała scena albo menadżerowie?
Jestem z tego pokolenia, w którym menadżerowie i producenci nie chcieli mnie zmieniać. Miałam to szczęście, że nie miałam tego problemu, który jest dziś, kiedy mówi się: „Taki jest trend, ty musisz być taka, powinnaś to śpiewać, tego od ciebie oczekuje rynek”. Co to jest ten rynek? To my tworzymy rynek: media, producenci, odbiorcy. To przecież my, artyści, powinniśmy ukierunkowywać to, co robimy, być w zgodzie ze sobą. Jeśli nie będziemy, to ludzie to wyczują, odkryją półprawdy. Mnie to o tyle ominęło, że zaczęłam śpiewać w innym czasie. Dziś młodzi mają pewne zobowiązania wobec firm, z którymi podpisali kontrakty. Czy oni się na to uskarżają? Nie wiem… Ale zastanawiam się, jak to jest, że żałują, że nie ma w tej chwili dobrych kompozycji, nie ma tekstów, muzyki, nie ma dobrych kompozytorów. Dlaczego tak się dzieje? Przecież o wiele więcej osób jest po studiach muzycznych niż w dawnych czasach. Ruch muzyczny, estradowy bardzo się rozwinął, a młodzi artyści mówią, że kompozycji jest mniej i sięgają po starszy repertuar…
Też przychodzą na Pani koncerty. Sam byłem na Pani koncercie w Teatrze WARSawy, wśród publiczności wielu młodych ludzi.
Dlaczego tak jest? Może dlatego, że młodzi artyści często oczekują splendoru od razu? A jest tak, że to, co dam z serca, co będzie najgłębszą prawdą, będzie odebrane i docenione przez ludzi. We wszystkim wygrywa i broni się tylko serce.
>>> Biblista KUL: Boże Narodzenie to radość przyjęcia nowego życia
Pani urodziła się w Poznaniu, czy święta w Wielkopolsce istotnie różniły się czymś od tych przeżywanych w innych regionach kraju?
Zawsze było 12 potraw, najważniejszy był karp, kapusta z grzybami, oczywiście także śledź w śmietanie, zupa rybna, makiełki i makowiec, gdy udało się, były też pomarańcze. Jednak nie przywiązywało się aż takiej wagi do potraw. Oczywiście, były przygotowane, ale to nie było clou tego wieczoru. Oczywiście był opłatek i pasterka. Gdy pojawiała się pierwsza gwiazdka, zasiadaliśmy do stołu. Było dużo śniegu, którego teraz nam niebo szczędzi. Pamiętam, że było dużo bieganiny po dworze… Wtedy w domach paliło się w piecach węglem, zsypywało się go przed kamienice i zrzucało do piwnicy. Gdy zostało go trochę na powierzchni, zostawała góreczka przyprószona śniegiem. Ile my się na niej naskakaliśmy! Budowaliśmy śnieżne domki, na szybach były kwiaty z mrozu, paliło się w piecach, więc nie było w domu tak ciepło, że szyby były przezroczyste. Gwiazdor przychodził do nas na szczudłach, ale w czasie jednej Wigilii zapaliła się choinka! Gwiazdor musiał zejść z tych szczudeł, by ją zgasić, bo przecież na choinkach były wtedy świeczki, a nie lampki. No i okazało się, że tym gwiazdorem był mój tato. Klimat świąt był na pewno inny. Dziś często ludzie spotykają się podczas dobrej kolacji, jeden lubi karpia, a drugi nie. Wtedy w ogóle nie było mowy o innych potrawach.
Gdyby po tym trudnym, często przepełnionym bólem i obawami roku miała Pani zaśpiewać piosenkę czy kolędę i ukoić nią czyjeś skołatane serce, to co by Pani zaśpiewała?
Wszystkie piosenki, które nagrywałam, po prostu lubiłam, więc trudno mi wybrać jedną… Moją ulubioną kolędą jest „Mizerna cicha”, ale też „Cicha noc”. Och, przecież są kolędy Ernesta Bryla… „Kołysanka Matki Brzemiennej”, która znalazła się na nagranej kilka lat temu płycie „Kolędy litanie”. Pamiętam też, że gdy w Teatrze Muzycznym w Gdyni brałam udział w spektaklu „Kolęda Nocka” (z muzyką Wojciecha Trzcińskiego, w reżyserii Krzysztofa Bukowskiego) wybuchł stan wojenny. Z Gdyni musiałam wrócić do domu, do Warszawy. Pamiętam tę Wigilię, stałam w oknie i łzy mi płynęły po polikach. Miałam niejedną dramatyczną Gwiazdkę, ale były i piękne. W tym roku… Mam dzieci, mam wnuki, więc jest rodzinnie, ciepło, ale jednocześnie mamy pandemię i wszyscy jesteśmy trochę smutni. Niedawno syn zapytał mnie: „Mamo, jak się czujesz?”. I ja zaczęłam opowiadać o wszystkim innym, ale nie o tym. I później napisałam w SMS-ie: „Wiesz, nie odpowiedziałam ci na pytanie”. Trudno nam powiedzieć, że jest nam smutno, nie chcemy smucić osoby, którą bardzo kochamy. Mówimy, najczęściej że „jest bardzo dobrze”. Tak samo ja robiłam, tak samo mówiłam mamie, gdy pytała mnie, jak się czuję, a mnie coś bolało albo miałam problem.
A lepiej powiedzieć, jak jest. Przede wszystkim bliskim, rodzinie.
Smutek nie jest niczym, przed czym trzeba się wzbraniać. On w życiu jest, ale w życiu przychodzą też chwile radości. Żyjmy z nadzieją, te chwile przyjdą.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |