fot. Autor nieznany / santuarioeucaristico.blogspot.hu/2010/08/sao-maximiliano-kolbe-14-de-agosto.html, commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=42823235

Historia bez katolików 

Profesor Paweł Machcewicz, dyrektor Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku, nie kryje, że usunięcie z wystawy takich postaci jak Maksymilian Maria Kolbe, Rodzina Ulmów czy częściowo Rotmistrza Witolda Pileckiego było decyzją polityczną. Zrobił to, ponieważ zostali dodani do wystawy przez rząd PiS-u. Jak zaznacza Krzysztof Stanowski (Kanał Zero), w Ameryce postać pokroju Pileckiego byłaby bohaterem narodowym, o którym kręcono by filmy, a o odgrywanie tej roli walczyliby najlepsi światowi aktorzy. W Polsce uznaje się, że jego zdjęcie jest za duże, a postać jest zbyt eksponowana.

Machcewicz jeszcze w gorszy sposób odniósł się do obecności rodziny Ulmów. Stwierdził, że umieszczenie jej na ekspozycji jest przekłamaniem historycznym. Zostali osadzeni pod hasłem „Polacy wobec Zagłady”, co według profesora jest manipulacją. W wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” dyrektor wskazuje, że tylko garstka Polaków pomagała Żydom, a przearanżowana przez ludzi mianowanych przez PiS wystawa wskazuje, jakby większość narodu tak się zachowała.  

Mamy jeszcze postać świętego Maksymiliana Marii Kolbego. Paweł Machcewicz stwierdził, że jego obecność na wystawie to „na siłę dodawanie wątków religijnych” i „konfesjonalizacja wystawy”. Dyrektor Muzeum stwierdza, że „jak wiadomo, Maksymilian Kolbe był w latach 20. i 30. gorliwym antysemitą”, a pełniący jego obowiązki, Rafał Wnuk porównał, obecność świętego i błogosławionej rodziny do „Myszki Miki domalowanej do np. Hołdu Pruskiego”. Ludzie, którzy zostali bestialsko zamordowani, bo ratowali bliźnich, są kreskówkowymi śmiesznymi postaciami domalowanymi na siłę tam, gdzie nie powinno ich być. Trudno jest zrozumieć tak kuriozalne stwierdzenia. 

Piotr Machcewicz, fot. PAP/Marcin Gadomski

Skupmy się jednak na Maksymilianie Marii Kolbem. Czy to antysemita, który tylko pod koniec życia poświęcił się za drugiego człowieka? Czy jest to śmieszna, kreskówkowa postać pokroju Myszki Miki? 

Kim był Maksymilian Maria Kolbe? 

Urodził się 8 stycznia 1894 r. w Zduńskiej Woli w mało zamożnej rodzinie. Na chrzcie otrzymał imię Rajmund. Podczas nowicjatu we franciszkańskim seminarium duchownym we Lwowie otrzymał imię Maksymilian. Po uzyskaniu tytułu doktora na Gregorianum i Seraphicum w Rzymie i po złożeniu uroczystej profesji przybrał imię Maria. Święcenia kapłańskie otrzymał w 1918 r. Jednym z największych dzieł jego życia było założenie Milicji Niepokalanej, stowarzyszenia ludzi oddanych Maryi. Od 1922 r. wydawał pismo „Rycerz Niepokalanej”. Zainicjował Małe Seminarium Misyjne „Niepokalanów”. W 1930 r. wyjechał na misję do Japonii. Tam powstają miejscowe odpowiedniki „Rycerza Niepokalanej” i „Niepokalanowa”. Dalsze plany rozwoju ośrodków i planowane otwarcie nowych w Indiach, Belgii i na Łotwie zostają zakłócone przez wybuch wojny. Już w 1939 r. Maksymilian i inni zakonnicy zostają aresztowani. Niemcy wywożą ich do Ostrzeszowa. Na szczęście w tym samym roku zostają zwolnieni. Jednak już dwa lata później zostaje znowu aresztowany i wywieziony do Oświęcimia. Pod koniec lipca więźniowie zostają ukarani za ucieczkę innego więźnia. Dziesiątkowanie nie obejmuje kapłana. Franciszek Gajowniczek jest jednym ze skazanych na męczarnie. Wybrani mieli trafić do celi głodowej i umierać przez wiele dni. Franciszkowi trudno było pogodzić się z utratą żony i osieroceniem dzieci. W tym momencie Maksymilian Maria Kolbe wykazał się ogromnym heroizmem i zgłosił się w zastępstwie za współwięźnia. Po dwóch tygodniach męki dobity został zastrzykiem fenolu. Uratowany Franciszek przeżył wojnę i zmarł w 1995 r.  

fot. wikimedia commons

Kolbe w niemieckim obozie śmierci 

– Czego chce ta polska świnia? – kierownik Auschwitz. 

– Chcę umrzeć za niego – Kolbe. 

– Kim jesteś? 

– Jestem polskim księdzem katolickim. 

Tak wyglądało zgłoszenie się świętego na śmierć. 

O tym, jaki był święty Maksymilian można przeczytać w wywiadzie, który Richard Cowden  przeprowadził z Zygmuntem Gorsonem – Żydem, który przeżył potworności niemieckich obozów i który poznał w tym bestialstwie Kolbego. Zmarły już Zygmunt w czasie wywiadu opisuje to, co przeżył. „W samym Oświęcimiu kopanie, bicie, psy atakujące… były codziennością. Dzieci, mężowie lub ojcowie, którzy próbowali powstrzymać bicie swoich matek, córek lub żon, byli… natychmiast zabijani, rozstrzeliwani lub rozrywani przez psy. Odór ludzkich ciał, spalonych i zgazowanych, czuło się nieustanne, a te dzikusy mordowali wszelkimi możliwymi metodami” – opowiada Gerson.  

To tylko fragment opisu, jednak trudno jest bez łez czytać tę rozmowę. W takich warunkach Zygmunt poznaje współwięźnia, Maksymiliana Kolbego, i tak opisuje tego wielkiego człowieka: „Trzymałem go w ramionach. Był… wszystkim dla mnie. Był pokornym polskim zwyczajnym księdzem, dla mnie azylem, był ucieczką od szaleństwa. Wziął na siebie szczególną troskę o mnie, bo moi rodzice nie żyli. Wielokrotnie głaskał mnie po głowie, bo byliśmy całkowicie ogoleni. Był schronieniem przed szaleństwem. Pamiętam, że kiedyś zaryzykowałem życie. Z kuchennego wózka ukradłem obierki ziemniaczane. I choć o. Kolbe był bardzo, bardzo głodny, nie prosił o jedzenie. Oddawał swoje jedzenie, małe jedzenie, które otrzymywaliśmy, dwa razy dziennie. Przeciętny Amerykanin nie zdaje sobie sprawy, nawet katolicy nie zdają sobie sprawy z jego istnienia, jego wielkości. Oddał swoje jedzenie. Nauczył mnie tak wielu rzeczy. Jego usta spuchły z głodu, ale zawsze się uśmiechał, zawsze był wesoły, jako jedyny. Bóg przemawiał przez niego. Zawsze, kiedy w Oświęcimiu padało, o. Kolbe mówił, że to Bóg płacze z nami”. 

W rozmowie Zygmunt wspomina, że szczególnie takich jak on, samotnych, bez rodziny, Kolbe brał pod opiekę. Robił, co mógł, by pomóc. Aż do śmierci.  

Franciszek Gajowniczek tak opisuje zaś swoje ostatnie spotkanie ze świętym: „Taka była praktyka, że za jednego zbiega, zabijano dziesięciu więźniów. Wskazali ręką, że mnie też wyprowadzić do tych skazańców (po tym jak Kolbe zgłosił się za Franciszka). Ja nie mogłem nic powiedzieć, tylko żeśmy się obydwaj patrzyli na siebie. On na mnie, ja na niego i tak on odszedł. Został odprowadzony, a ja wróciłem na blok”.  

Maksymilian antysemita? 

Omawiany święty, na to wygląda, jest bardziej doceniany poza naszym krajem. W opactwie westminsterskim, w którym od setek lat koronowani są królowie Anglii, znajduje się figura Maksymiliana Marii Kolbego – jako jednego z największych męczenników XX wieku. Jednak wg polskiego profesora, dyrektora muzeum, ta postać gloryfikowana jest na siłę. Jak komentuje Krzysztof Stanowski: „Może my Polacy byśmy tam pojechali i tę skałę jednak rozwalili, żeby tam nie stał (Maksymilian Maria Kolbe)? Dobrze, że Anglicy nie mają takich pomysłów… Jak będziemy opowiadać o naszej historii za 20, 50 czy 80 lat, jeśli my dzisiaj  robimy sobie takie rzeczy? Czasami mam wrażenie, że naszym celem jest takie żonglowanie prawdami, półprawdami i kłamstwami, żeby na sam koniec Polacy nie czuli do swojej ojczyzny niczego więcej niż pogardy. Żeby myśleli, że tutaj było jakieś epicentrum zła”. 

>>> Apel o nadanie ojcu Kolbemu i Rodzinie Ulmów Orderu Orła Białego

Siedziba Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku, fot. PAP/Andrzej Jackowski

To również angielski profesor Norman Davis lata temu napisał: „Obalono wysuwane swego czasu przeciw niemu oskarżenie o ksenofobię i antysemityzm” („Europa walczy 1939-1945”, Kraków 2008). Jednak Machcewicz podaje w świat informację, że katolicki święty był zajadłym antysemitą, którego trzeba wymazać z wystawy. 

Jak w rzeczywistości było z tym antysemityzmem? 

To kolejna aberracja. Przecież to pod pretekstem pomocy (oskarżenie było jak najbardziej słuszne z perspektywy niemieckich okupantów) Żydom Maksymilian Maria Kolbe został aresztowany. W Niepokalanowie na początku wojny schronienie znalazło 1500 Żydów. Przed trafieniem do Oświęcimi, Kolbe również pomaga i ukrywa, między innymi rodzinę Waizentalów. 

Świadectwo przewodniczącej grupy w dniu opuszczenia klasztoru: „W dniu jutrzejszym mamy opuścić Niepokalanów. Było nam tutaj dobrze, bo doznaliśmy dużo serca od mieszkańców klasztoru (…). W Niepokalanowie byliśmy otoczeni dobrocią. I właśnie za tę dobroć, w imieniu wszystkich Żydów, pragniemy dzisiaj złożyć księdzu Maksymilianowi i wszystkim jego zakonnikom szczególnie gorące podziękowanie. Ale największe słowa nie są zdolne wypowiedzieć tego, co nasze serca chciałyby wyrazić” (za amerykańską historyczką Patrycją Treece w „Encyclopedia Britannica”). 

Jednak oskarżenia dotyczą głównie tekstów, które ukazywały się w czasopismach autorstwa katolickiego świętego. Teksty Kolbego osadzone były w realiach historycznych, w których nie stanowiły czegoś nadzwyczajnego. To nie kwestie rasowe, a społeczne i gospodarcze przemawiały w wypowiedziach. Przed wojną wiele osób krytykowało kwestie społeczne związane z gospodarką i biznesami społeczności żydowskich. Nie miało to jednak nic wspólnego z antysemityzmem. Inaczej tego typu sprawy wyglądały, gdy w historii nie zapisał się jeszcze Holokaust. 

W publikacjach można wielokrotnie przeczytać teksty stojące w obronie Żydów i ich chwalące, np. za wkład w walkę przeciwko uciskom narodowym, za działanie na rzecz swobody wyznania, religijne wychowanie młodzieży czy za pomoc głodującym.  

Jednak najwięcej zarzutów dotyczy publikacji z „Małego Dziennika”, w którym w rzeczywistości teksty Maksymiliana Kolbego prawie nie występują. Pismo publikowano głównie, gdy duchowny był na misji w Japonii. Teksty miały luźny, społeczno-polityczny charakter. Nie promowały przemocy, ale znajdowały się tam pozytywne odniesienia np. do ekonomicznego bojkotu. Wiemy też, jakie do tych tekstów nastawienie miał sam święty. Mamy dostępne jego listy: 

„Trzeba wymagać, by redaktorzy współpracownicy rzeczywiście pisali w duchu MI, tj. podbicia świata dla Niepokalanej, zbawiania i uświęcenia dusz przez Niepokalaną, a unikali niepotrzebnych piętnowań ludzi czy partii, czy innych narodów… 
Mówiąc o Żydach, bardzo bym uważał na to, żeby czasem nie wzbudzić albo nie pogłębić nienawiści do nich w czytelnikach i tak już nastrojonych do nich czasem nawet wrogo. Na ogół więcej bym się starał o rozwój polskiego handlu i przemysłu, niż piętnował Żydów”. 

Maksymilian Maria Kolbe zaznaczał więc, że powinno się pisać propolsko, ale nie tak, by być nastawionym „anty” na kogokolwiek. Namawiać i reklamować, ale nie poprzez zniechęcanie do innych. Święty rozumiał, że to nie nienawiścią powinno się budować, bo na takim fundamencie nic dobrego nie powstanie. 

Nie jest też tak oczywiście, że Kolbe nie miał wpływu na kształt czasopisma. Jednak, z drugiej strony, eliminował publikacje osób nastawionych skrajnie: „Ks. prałat jest takim antysemitą aż do szowinizmu, że MD nie może pójść po jego linii i stąd nie wszystkie jego prace dostają się na łamy MD”. 

Ojciec Kolbe został kanonizowany. Zdaje się, że wiele osób nie ma pojęcia, na czym ten proces polega. W czasie kanonizacji, między innymi, przebadano aż 785 prac Maksymiliana. Jedynie cztery krótkie teksty wzbudzały pewne kontrowersje w kwestii żydowskiej. Jednym z takich tekstów może być wypowiedź świętego w sprawie treści Talmudu. Kolbe krytycznie podchodzi do nienawiści, jaka jest tam zawarta wobec chrześcijan. Zwraca on uwagę, że trudno, by Żydzi mieli do chrześcijan dobre nastawienie, skoro od dziecięcych lat uczeni są np. że chrześcijanie to „bałwochwalcy, gorsi od Turków, mężobójcy, rozpustnicy nieczyści, gnój, zwierzęta w ludzkiej postaci, gorsi od zwierząt, synowie diabła itd.”. 

Warto wspomnieć, jakie środki zaradcze propagował Kolbe względem Żydów: 

„1. Niechaj każdy z członków i każda z członkiń Milicji uważnie, na gorąco co dzień odmawia nasz akt strzelisty (…) 
2. Gdy ktoś z nas napotka żyda, niechaj westchnie o jego nawrócenie do Niepokalanej, chociażby tylko myślą (…) 
3. Pamiętajmy, że za każdego, bez względu na różnice narodowości, umarł Pan Jezus i że każdy, a więc i każdy Żyd, jest niewdzięcznym, ale jednak dzieckiem naszej Matki wspólnej w niebie. Modlitwą (a zwłaszcza odmawianiem różańca św.), umartwieniem (wzroku, słuchu, smaku, woli), dobrym przykładem, a jeżeli roztropność na to pozwala, to i zbawiennymi rozmowami, a przede wszystkim roztropnym szerzeniem Medalika Cudownego, nawet wśród zbłąkanych synów Izraela, starajmy się doprowadzić ich do poznania prawdy i osiągnięcia prawdziwego pokoju i szczęścia przez oddanie się bezgranicznie naszej wspólnej Pani i Królowej, a przez nią Przenajświętszemu, miłością dla każdej duszy pałającemu, Sercu Boga Zbawcy” (Rycerz Niepokalanej 5 (1926) 2–7). 

Czy to pasuje do określenia ojca Kolbe jako „zajadłego antysemity”? Modlitwa, umartwianie się lub rozdawanie medalika to te straszne, antysemickie represje, za które został usunięty z wystawy? Faktycznie, same potworności. 

Fakt, Kolbe wspierał gospodarcze akcje „uderzające” w społeczność żydowską. Pisał: „Kwestię żydowską w Polsce chcemy rozwiązać w sposób kulturalny i bez uprzedzeń. (…) Dalecy jesteśmy od metod hitlerowskich. Nie kijem i petardą, ale planową i zorganizowaną akcją oraz samoobroną gospodarczą. Po co Żydów nienawidzić, po co ich bić kijem lub nożem? Trzeba ich «uderzyć» (mówiąc w przenośni) po kieszeni! To jest walka najskuteczniejsza i tej żydzi najbardziej obawiają się”. 

Jednak trzeba pamiętać, że mówimy tutaj o konkretnym kontekście historycznym, który bez późniejszego Holokaustu nie byłby w żadnej mierze rozumiany antyżydowsko. W tamtym czasie krytyka gospodarcza dotyczyła nieuczciwych praktyk handlowych i pewnego monopolu. Nie jest to nic dziwnego i odbywa się również współcześnie.  

Widać więc wyraźnie, że czym innym był temat polityczny i opowiedzenie się świętego po stronie gospodarczych interesów Polski, za czasów jeszcze dalekich od Holokaustu, i czym inny zachowanie w godzinie próby, gdzie, bez przerwy narażając swoje życie, Kolbe pomagał każdemu. 

Na koniec znowu wspomnijmy wywiad z Zygmuntem Gorsonem. Zapytany o oskarżenia Maksymiliana o antysemityzm tak odpowiedział i zdaje się, że teraz tak Żyd odpowiada Polakom, którzy znowu stawiają te same zarzuty swojemu bohaterowi: 

„Och, nie żyłbym dzisiaj, gdyby nie Ojciec Kolbe. To ohydne oskarżenie. Nie chcę wszczynać nawet na ten temat dyskusji, jednak coś ci powiem. Wymyślili najbardziej haniebne ataki na Kościół katolicki. Niesławna sztuka była ostatnio na Broadwayu, zatytułowana «Deputowany», oskarżająca Kościół katolicki o pomoc i podżeganie w zabijaniu Żydów. To nieprawda i pojechałem do Nowego Jorku, żeby powiedzieć to autorowi tej brzydkiej sztuki. Ludzie w Ameryce nie mogą tego zrozumieć. Dwukrotnie uciekłem z obozów koncentracyjnych, kiedy nas przenoszono, i ukrywałem się z innymi żydowskimi dziećmi w klasztorach i seminariach. A zakonnice, które nam pomogły, zostały brutalnie zgwałcone i zabite. Jak ktokolwiek może mówić takie rzeczy? Kościół katolicki w Polsce pomagał nam nieustannie, a Ojciec Kolbe uratował mnie osobiście. Nie rozumiem, jak ludzie mogą mówić takie rzeczy”. 

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze