EPA/LUKAS BARTH-TUTTAS

Hubert Piechocki: bagatelizujesz wirusa? Chyba pora pójść do konfesjonału [KOMENTARZ]

W ostatnich tygodniach drastycznie przybywa liczba wykrywanych w Polsce zakażeń koronawirusem. Specjaliści nie ukrywają też, że liczby będą nadal wzrastać. To dobry moment, by zastanowić się nad naszym podejściem do trwającej epidemii. 

Na początku kilka liczb: 

29 września – 1326 nowych przypadków 

28 września – 1306 nowych przypadków 

27 września – 1350 nowych przypadków 

26 września – 1584 nowe przypadki 

25 września – 1587 nowych przypadków 

24 września – 1136 nowych przypadków.  

>>> Nowe obostrzenia w strefach żółtych i czerwonych

Od podobnego przywołania liczb zacząłem tekst w połowie czerwca. Wówczas padały tam takie liczby: 407, 396, 374, 440, 376, 359 i 282. Wtedy sytuacja zaczynała być niepokojąca – i te liczby miały o tym świadczyć. Jak porównamy je z tymi z minionych kilku dni – to teraz mogą wydawać się mrzonką. Ostatni tydzień jest rekordowy pod względem wykrywania zakażeń SARS-CoV-2 w Polsce i nic nie wskazuje na to, że sytuacja nagle miałaby się unormować – a liczba zakażeń miałaby zacząć spadać. Więcej, i od epidemiologów, i nawet od polityków słyszymy już, że do takich liczb mamy się przyzwyczaić. A nawet do większych liczb. Spojrzenie na inne kraje europejskie tylko to potwierdza – bo w wielu państwach ostatnie tygodnie przyniosły drastyczny wzrost zakażeń. Już w czerwcu pełen niepokoju pisałem, że nic sobie nie robimy z tym wzrostem zachorowań. Żyjemy, jakby żadnego wirusa nie było. Niestety, obserwacje z ostatnich tygodni pokazują, że wciąż nie pamiętamy o wirusie. Ba, odnoszę wrażenie, że wzięliśmy go już w wielki nawias.

koronawirus szpital

fot. EPA/Juan Ignacio Roncoroni

Spowiedź z ust i nosa

Owszem, trzeba jakoś normalnie żyć. Nie kwestionuję tego. Sam chodzę do pracy i wielu innych miejsc. Po prostu żyję. Ale to nie znaczy, że mam od razu bagatelizować koronawirusa. A wiele osób tak właśnie postępuje – jakby zupełnie zignorowali zagrożenie, które wśród nas wciąż jest. Co więcej, jak podają władze, jest to teraz zagrożenie mocno rozproszone – więc miejsc/szans, w których możemy się zarazić – jest teraz naprawdę wiele. Podstawowa rzecz, z którą mamy najwięcej problemów, to zasłanianie ust i nosa. To obostrzenie, które w wielu miejscach wciąż obowiązuje. Kościoły, sklepy, pojazdy komunikacji miejskiej… Większość z nas rzeczywiście ma na sobie w tych przestrzeniach maseczki – za co powinniśmy być ogromnie wdzięczni. Ale wciąż nie brakuje chojraków, którzy chcą wykazać się odwagą (zapewne powiązaną z niewiarą w obecność jakiegokolwiek wirusa) i np. przychodzą do kościoła bez maseczki. Powiedzmy wprost: narażają w ten sposób na zakażenie siostry i braci, którzy przyszli na liturgię. To egoizm, i to skrajny. To łamanie piątego przykazania dekalogu, a zarazem też przykazania miłości. Dlatego – sadzę, że z nienoszenia maseczki i z nieprzestrzegania innych wytycznych sanitarnych trzeba się spowiadać. W czasie pandemii rachunek sumienia trzeba rozszerzyć o dodatkowe, bardzo konkretne pytania. Przykazanie nie zabijaj trzeba skonfrontować z naszym podejściem do epidemii! Zasłonięcie ust i nosa nic nas nie kosztuje (to tylko lekki dyskomfort), a może uratować drugiemu zdrowie, a nawet życie. Chyba stać na takie poświęcenie? W ten sposób objawia się nasze człowieczeństwo i troska o drugiego. A w kontekście maseczek nie zapominajmy też o jednym: ust i nosa. A nie: ust albo nosa. Tam jest „i”, które nakazuje nam zasłaniać obie części ciała. Niestety, niektórzy dla wygody osłaniają np. tylko usta. W walce z wirusem nie chodzi o naszą wygodę, a o skuteczność. Nigdy w 100% nie zlikwidujemy zagrożenia zakażeniem, ale musimy zrobić wszystko, by je zminimalizować.

>>> Kard. Tagle: dialog – jedyne narzędzie do wyjścia z pandemii 

fot. EPA/Luis Eduardo Noriega A.

Nie będzie kolędy

Myślę, że warto też spojrzeć na dobre działania, które dzieją się w związku z pandemią SARS-CoV-2. Tutaj na pewno zwraca uwagę decyzja katowickiej kurii. W tamtejszej archidiecezji nie będzie w tym roku typowej wizyty kolędowej. Księża odwiedzą tylko nowe mieszkania i ewentualnie rodziny, które ich zaproszą. To bardzo pozytywny sygnał. Chodząc od mieszkania do mieszkania jednego dnia ksiądz miałby dłuższy kontakt z kilkudziesięcioma rodzinami, których członkowie w ostatnich dniach mogli być wszędzie. Łatwo sobie wyobrazić, jak bardzo mogłoby to wpłynąć na rozchodzenie się wirusa wszędzie. I owszem, w kościele podczas liturgii ksiądz też ma kontakt z wieloma ludźmi. Tyle że zwyczajnie dzieli go wówczas większy dystans fizyczny, niż miałoby to miejsce podczas kolędy. Kilkanaście, czasem i kilkadziesiąt minut w jednym pokoju, i takich wizyt w ciągu dnia wiele… Katowicką, pionierską decyzję trzeba uznać za trafioną i mieć nadzieję, że podobnym tropem podążą inne polskie diecezje. Wizyta duszpasterska nie jest najważniejszym przejawem działania Kościoła. Owszem, wzajemna znajomość księdza i wiernych jest kluczowa dla dobrego funkcjonowania parafii. Ale sposobów na wzajemne poznanie jest, zwłaszcza teraz, bardzo dużo i nie trzeba organizować kolędy „od drzwi do drzwi”. Znaleziono też ciekawą alternatywę – księża będą odprawiali msze święte w intencji mieszkańców poszczególnych ulic.

koronawirus szkoła

fot. EPA/PANTELIS SAITAS

Potrzeba komunikatów

Warto docenić też, że w wielu kościołach pojawiają się bardzo wyraźne i konkretne komunikaty przestrzegające nas przed zagrożeniem. Można je zignorować, ale ja uważam, że są bardzo ważne. Prosty przekaz, np. u poznańskich dominikanów w minioną niedzielę: „Dziękujemy za wspólny trud przestrzegania zasad bezpieczeństwa epidemicznego. W związku ze znacznym wzrostem liczby zakażeń koronawirusem, bardzo prosimy by pamiętać o obowiązku zasłaniania ust i nosa w kościele (maseczką lub przyłbicą), dystansie na dziedzińcu kościoła, dezynfekcji rąk i bezpiecznym sposobie przyjmowania Komunii”. Myślę, że takie ogłoszenie ma bardzo mobilizujący charakter. Tych, którzy przyszli w maseczkach i trzymają się wytycznych – utwierdza w przekonaniu, że robią dobrze i zachęca do dalszego dbania o innych. Tych, którzy z przestrzeganiem zaleceń są na bakier – taki komunikat na pewno trochę zawstydza, a może i zmusza do refleksji nad swoim postępowaniem. Kluczowe są też komunikaty przed rozdawaniem Komunii. Pandemia pokazuje nam, jak ważna jest edukacja na każdym poziomie. Uczymy się całe życie. I uświadamia nam, że nie ma miejsc wolnych od profilaktyki – o zdrowie trzeba dbać wszędzie.

>>> WHO: biedniejsze kraje dostaną 120 mln szybkich testów na koronawirusa

fot. PAP/Grzegorz Michałowski

Zaszczep się

Co możemy jeszcze zrobić? Zaczynająca się jesień to okazja do kolejnego, prostego działania, którym ochronimy siebie i innych. Mowa o… szczepieniu na sezonową grypę. Szczepienie, zwłaszcza w tym roku, to bardzo konkretny przejaw miłości do bliźnich. Zaszczepieni jesteśmy mniej narażeni na zachorowanie na sezonową grypę. A co za tym idzie – rzadziej będziemy musieli kierować się do przychodni, w której mogą znajdować się chorzy, także zarażeni koronawirusem. Szczepionka to niewielki koszt – a możemy dzięki niej naprawdę wiele zdziałać. Jak rzadko kiedy – robiąc coś dla siebie, robimy tak wiele dla innych! Dbajmy o siebie wzajemnie, warto! Choćby po to, żeby przy rachunku sumienia z piątego przykazania nie czuć dziwnego dyskomfortu – nazywanego przez nas wyrzutami sumienia.

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze