fot. cathopic

Hubert Piechocki: możesz być jak Maryja! Bóg ma dla Ciebie taki plan

O wniebowzięciu Maryi nie przeczytamy w Piśmie Świętym. Kościół przez wieki jednak wierzył w to, że Maryja od razu po zakończeniu życia na ziemi trafiła do nieba. Z nami może nie pójdzie tak szybko – ale ostatecznie Bóg chce mieć nas w tym samym miejscu, w którym czeka na nas już Jego Matka.  

Ogłoszenie dogmatu o wniebowzięciu Maryi nastąpiło stosunkowo niedawno. Wydarzenie to miało miejsce 1 listopada 1950 r. Wówczas to papież Pius XII ogłosił konstytucję apostolską Munificentissimus Deus („Najszczodrobliwszy Bóg”). Było to jednak uznanie faktu, w który Kościół wierzył od dawna. W dokumencie tym czytamy: „Niepokalana Bogarodzica zawsze dziewica Maryja, po zakończeniu biegu życia ziemskiego, została z ciałem i duszą wzięta do niebieskiej chwały”.  

>>> Wniebowzięcie czy Zaśnięcie Matki Bożej?  

Od razu do nieba 

Co to właściwie znaczy? Oznacza to, że po zakończeniu życia na ziemi Maryja nie musiała już przechodzić przez żaden czyściec itd. Świadomość tego, że Maryja nie będzie przechodziła przez czyściec w świadomości Kościoła była zakorzeniona już znacznie wcześniej – dogmat prawdę te tylko „zakotwiczył”. Maryja do razu trafiła do nieba – i to z ciałem i duszą. Ale czy to znaczy, że Maryja fizycznie umarła? O tym już w dogmacie nie przeczytamy. Także teologowie są w tej sprawie podzieleni. Niektórzy, tzw. mortaliści,  uznają, że Maryja – jako że była człowiekiem – musiała po ludzku umrzeć. Ale zaraz po tej śmierci trafiła do nieba. Immortalisci są zaś przeciwnikami tezy o śmierci Maryi. Dla nich Matka Boża po prostu kończy ziemski żywot i zaczyna ten niebiański – bez fizycznej śmierci. Dla naszej wiary fakt śmierci lub nie-śmierci Maryi nie powinien mieć większego znaczenia. Liczy się to, że Maryja – matka naszego Pana – swoim życiem wypracowała sobie to, że bez czekania trafia do nieba. Warto w tym miejscu wspomnieć jeszcze, że Kościoły wschodnie zamiast o wniebowzięciu mówią o zaśnięciu Maryi. Jakoś szczególnie podoba mi się ten trop lingwistyczny. W pewien sposób sen jest pomiędzy śmiercią i nie-śmiercią. I to myślę, że też ciekawie wpisuje się w aspekt końca ziemskiego życia Maryi.  

Niepokalane poczęcie i wniebowzięcie 

Co ciekawe, Pius XII w swoim dogmacie nawiązuje do innego dogmatu maryjnego – ogłoszonego mniej więcej sto lat wcześniej dogmatu o niepokalanym poczęciu NMP. Papież stwierdza, że te dwie prawdy – niepokalane poczęcie i wniebowzięcie Maryi są ze sobą powiązane. Tekst dogmatu podkreśla naszą ludzką grzeszność, przez którą nasze ciała po śmierci rozpadają się, a my nie trafiamy od razu do nieba z ciałem i duszą. „Ale spod tego rodzaju ogólnego prawa zechciał Bóg wyjąć Najświętszą Maryję Pannę. Ona to, na mocy zupełnie szczególnego przywileju, swoim Niepokalanym Poczęciem zwyciężyła grzech, i dlatego nie podlega temu prawu trwania w rozkładzie grobowym, ani nie musiała aż do końca świata czekać na wybawienie swego ciała” – czytamy. Maryja jest od początku bez grzechu. Nie znaczy to, że ma jakąś supermoc. Jest – tak samo jak Ty i ja – człowiekiem. Potrafiła jednak przez swoją silną wolę oraz dzięki łasce Bożej nie ulec pokusom i przeżyć swoje ziemskie dni bez grzechu. Skoro więc taka się narodziła i taka była całe życie – to sensu nie miałoby jej pośmiertne czekanie na zbawienie i wejście do nieba. Tak, dwa dogmaty maryjne, które Kościół uznał dość późno wzajemnie się uzupełniają.  

fot. cathopic.com

Duch Święty działa! 

W konstytucji apostolskiej Munificentissimus Deus Pius XII opisał, że po ogłoszeniu dogmatu o niepokalanym poczęciu NMP bardzo żywa wśród wiernych stała się właśnie prawda o wniebowzięciu Maryi. I, co istotne, wypływała nie tylko od przedstawicieli hierarchicznego kościoła – ale też właśnie od „dołu” – od zwykłych wiernych. Ten wątek mariologii wcześniej bardzo mocno rozwinęli prawosławni. Tutaj niektórzy mówią o kwestii… zazdrości, która doprowadziła do postulowania o nowy dogmat. Swoją drogą Tradycja od setek lat mówiła o tej prawdzie. Prośby o ogłoszenie nowego dogmatu napływały do Watykanu z całego świata. „Dlatego też, zaniósłszy usilne modły do Boga, aby raczył udzielić Nam światła Ducha Świętego do rozstrzygnięcia w tej tak niezwykłej wagi sprawie, wydaliśmy specjalne przepisy. Nakazaliśmy w nich, by rozpoczęto wspólnymi siłami poważniejsze studia nad tą sprawą, oraz by zebrano tymczasem i dokładnie rozważono wszystkie petycje, które przesłano do Stolicy Apostolskiej od czasów śp. Poprzednika naszego Piusa IX aż do naszych dni w sprawie Wniebowzięcia cielesnego Najświętszej Panny Maryi” – czytamy w tekście Piusa XII. Co ważne, papież nie działał sam. Konsultował kwestię uznania nowego dogmatu maryjnego  z biskupami z całego świata. Ale przede wszystkim w „konsultacje” zaangażował Ducha Świętego. Bez współdziałania z Duchem niemożliwe byłoby uznanie prawdy o wniebowzięciu Maryi. Wniebowzięcie Maryi jest dogmatem. To znaczy, że wierni mają obowiązek wiary w tę tajemnicę. To zresztą też odnotowano w tekście dokumentu definiującego dogmat: „gdyby ktoś, nie daj Boże, dobrowolnie odważył się temu cośmy określili przeczyć, lub o tym powątpiewać, niech wie, że odstąpił zupełnie od wiary Boskiej i katolickiej”. 

>>> Jak zrobić idealny bukiet na 15 sierpnia? [NASZ PORADNIK]

Droga do nieba 

Zaraz. Napisałem w tytule, że możemy być jak Maryja, ale przecież spotyka nas inny los. Nasze ziemskie życie kończy się śmiercią. Jest konkretny, fizyczny moment końca. I potem zaczyna się nowa rzeczywistość, która do końca nie wiemy, jak wygląda – ale ma miejsce gdzieś w czyśćcu, a potem w niebie (oby nikogo z nas nie spotkało piekło!). A z naszymi ciałami – choć przemienionymi – „spotkamy” się na nowo dopiero po sądzie ostatecznym. My nie jesteśmy bowiem brani do nieba z ciałem i duszą, gdy kończy się nasze ziemskie bytowanie – jak to było z Maryją. To gdzie tu podobieństwo do Maryi? To podobieństwo tkwi w tym, że my też w końcu możemy znaleźć się w niebie. Nie tak szybko jak Maryja – ale też możemy. Ona utorowała nam drogę, a my możemy nią teraz pójść. Taki jest Boży plan dla każdego z nas. „W domu Ojca mego jest mieszkań wiele” – czytamy w Ewangelii Janowej. I warto się tego tekstu trzymać. Jedno z tych mieszkań czeka na ciebie, inne na mnie. Kto wie – może będziemy niebiańskimi sąsiadami? Tego Tobie i sobie życzę! 

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze