Jak nawrócić mężczyznę?
Metroseksulany, księcioseksulany, menel, drwal – to słowa, które w ostatnim czasie pojawiały się na określenie męskości. Tyle że pod warstwą słowną w zasadzie kryje się pustka, ponieważ odnoszą się wyłącznie do pewnych cech fizycznych. Czy więc została tylko fasada, a męskie wnętrze wyparowało? Gdzie pochowali się prawdziwi mężczyźni?
Kilka dni temu wpadła mi w ręce bardzo pesymistyczna diagnoza dotycząca relacji i związków międzyludzkich, a przy okazji męskości. Zdaniem jej autorki, socjolog Evy Illouz z Uniwersytetu Hebrajskiego w Jerozolimie, brakuje mężczyzn, którzy chcieliby budować trwałe relacje:
„Dzisiejszy modelowy mężczyzna to typ playboya, który potrafi się pochwalić akumulacją licznych partnerek. O jego statusie nie decyduje już to, czy jest głową rodziny, tak jak to było w gospodarce przedwojennej. Współcześni mężczyźni pracują w korporacjach, w organizacjach, w firmach i ich przetrwanie zależy od tego, jak sobie tam poradzą, a nie od tego, czy mają żonę, czy dzieci”.
Rodzina bywa więc zbędnym balastem. I dalej pisze badaczka: „Dziś mężczyzna ma być autonomiczny, niezależny, sprawczy. Rodzinę stawia się w opozycji do tej autonomii”. Czy więc my, współczesne kobiety, skazane jesteśmy na samotność? Czy jest jeszcze szansa, byśmy odzyskały mężczyznę? A może ten mężczyzna sam pogubił się w tym zwariowanym świecie, odciął się od fundamentów, od korzeni, bo myślał, że szczęście i spełnienie znajdzie gdzie indziej?
Czy dla mężczyzn istnieje jakiś ratunek? Tak, ale wymaga sporo pracy i zaangażowania, a czasem nawet porzucenia stylu życia, który koncentrował się w zdecydowanej większości przypadków na karierze czy pieniądzach. Nie czarujmy się: to takie bożki, które mężczyźni bardzo lubią sobie tworzyć. One dają im poczucie sensu, spełnienia, tyle że na krótką metę. I my, kobiety, to widzimy, potrafimy te bożki doskonale wskazać i szukamy pomocy, koła ratunkowego dla naszych mężów, synów, ojców. Takie koło ratunkowe próbują dać mężczyznom, ale także i kobietom, ks. Michał Olszewski SCJ i Piotr Zworski. W swojej książce „Męski dekalog, czyli jak powstać z gleby” pokazują pewne rozwiązanie sprawdzone i przetestowane przez samych autorów. Bo choć jeden jest zakonnikiem, drugi mężem, ojcem i dziennikarzem, niejedno w swoim życiu przeżyli. Dlatego ich świadectwo jest tym bardziej autentyczne. „My mężczyźni jesteśmy dziś wystawieni na bardzo dużą próbę. Pan Bóg daje nam błogosławieństwo w postaci dziesięciu przykazań, tej poręczy, której warto się trzymać (…) jest to po prostu Boże słowo o tym, jak nie robić krzywdy drugiemu człowiekowi. Jeżeli będę zachowywał wszystkie przykazania, to poprowadzi mnie do miłości, czyli do tego, czym jest chrześcijaństwo, czym jest Pan Bóg” – mówi Piotr Zworski. Dziesięć przykazań. Tylko tyle i aż tyle, po to by ten zagubiony w swej męskości mężczyzna zrozumiał, że w swoim życiu nie może zatrzymać się na miłości przez małe „m”, tylko powinien szukać tej prawdziwej Miłości pisanej wielką literą i tą miłością winien kochać i żonę, i dzieci, i Pana Boga.
Poręcz już jest, ale ks. Michał Olszewski nie ma złudzeń. Nie ma takiej siły, która przekona mężczyznę do przestrzegania Dekalogu. Sama lista nakazów i zakazów dla faceta nic nie znaczy. Jeśli faktycznie pragnie zmienić swoje życie, to najpierw musi się przekonać do Pana Boga i na tym fundamencie zacząć wszystko budować od nowa: „dopiero wtedy czymś naturalnym będzie dla nas zachowywanie przekazań, jak również i to, że po upadku, kiedy te przykazania złamiemy – a nie czarujmy się, będziemy to robili do końca życia – ochoczo będziemy wstawali”.
Autorzy analizują więc współczesnego mężczyznę przez pryzmat Dekalogu. Tego gdzieś zagubionego, często stojącego pod chórem na końcu kościoła (o ile w ogóle do niego pójdzie), wypełniającego swoje życie wspomnianymi już bożkami. Bynajmniej nie załamują rąk nad kondycją mężczyzny, tylko próbują pokazać, jaką drogą winien on kroczyć, by nie ranić, a budować. Największym więc wyzwaniem, przed jakim stoi Kościół – nie ma wątpliwości ks. Michał Olszewski – jest ewangelizacja mężczyzn. „Jak się mężczyzna nawróci, to się cały dom nawróci”. Bo mężczyzna, ojciec – to ten, który uczy o wierze, który w świat wiary swoje dzieci wprowadza, który odpowiada za dojrzałość emocjonalną swoich synów. Cieszę się, że autorzy wspominają o niezwykle ważnym geście, trochę już dziś zapomnianym, czyli rodzicielskim błogosławieństwie, tym krzyżyku na czole, który ojciec robi każdego wieczoru swoim dzieciom. Mnie ta książka otworzyła oczy na jeszcze jedną rzecz. Tak jak bardzo potrzebujemy pracy i zarabianych przez mężczyznę pieniędzy, tak też potrzebujemy jego modlitwy. Czasem miałam za złe mojemu mężowi, że ucieka w modlitwę, kiedy w domu jest tyle rzeczy do zrobienia. Piotr Zworski uświadomił mi jednak, że ta modlitwa mężczyzny to także siła dla nas: „Moja rodzina potrzebuje mojej modlitwy. Oni na co dzień walczą ze swoimi wyzwaniami, a Bóg dzięki mojej modlitwie daje im siłę. I wygrywają”.
W kontekście Dekalogu i łamania przykazań pada pod adresem mężczyzn także sporo gorzkich słów. Autorzy nie mają wątpliwości, że to zazdrośnicy, plociuchy nie mniejsze niż kobiety, nastawieni na samorealizację; że manipulują, kłamią. Sami nie są wcale lepsi, także upadają. Robią to wszystko na swój, męski sposób, którego my, kobiety, często nie jesteśmy w stanie zrozumieć. I choć ani Piotr, ani ks. Michał nie podają na tacy instrukcji obsługi mężczyzny (w sumie to szkoda), jednak sporo kwestii wyjaśniają – ot choćby tę związaną z potrzebą bliskości, która dla mężczyzn często zawężona jest do sfery seksualnej: „My, mężczyźni, zapominamy przytulić, powiedzieć, że kochamy. Zapominamy o wielu rzeczach, o tym, że kobieta potrzebuje też relacji psychicznej, duchowej. Myślę, że każdy z nas, małżonków, często powinien sobie zadawać pytanie o to, na ile traktuje swoją żonę podmiotowo. Na ile jestem otwarty na jej potrzeby – wszystkie potrzeby”.
Można więc zatrzymać ten pesymistyczny trend zarysowany przez cytowaną na początku izraelską badaczkę. Trzeba tylko chcieć spotkać Pana Boga i na nim budować swoje życie. Bo to On jest tą prawdziwą Miłością przez wielkie „M”, której od mężczyzn potrzebują żony, córki i synowie.
ks. Michał Olszewski SCJ. Piotr Zworski, Męski dekalog, czyli jak powstać z gleby, Wydawnictwo Esprit, Kraków 2016.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |