Jaki sens miała śmierć krzyżowa Jezusa? [PROFESOR ODPOWIADA]

O tym, jaki sens miała krzyżowa śmierć Jezusa w ramach cyklu „Profesor teologii odpowiada” pisze o. prof. Adam Wojtczak OMI.

Czy Jezus musiał umrzeć, aby dokonać odkupienia? Jaki sens ma Jego śmierć na krzyżu? Te i podobne pytania są intrygujące. Powracają one ustawicznie. Stawiali je już apostołowie, szczególnie Piotr, który nie mógł się pogodzić z tym, że Jezus będzie wydany i ukrzyżowany. Sprzeciwiał się temu, za co został surowo upomniany przez samego Jezusa: „Zejdź mi z oczu, szatanie, bo nie myślisz o tym, co Boże, ale o tym, co ludzkie” (Mk 8,33). Słowa te uświadomiły mu, że opierać się drodze krzyża, to znaczy odrzucać plan samego Boga. Bolesna śmierć Jezusa nie była więc owocem przypadku w zbiegu nieszczęśliwych okoliczności, ale należała do tajemnicy zamysłu Bożego.

>>> Po co konsekracja skoro Bóg jest wszędzie? [PROFESOR ODPOWIADA]

Krzyż – chciana konieczność

Chrystus został wydany „z woli, postanowienia i przewidzenia Bożego” (Dz 2,23). Od czasu, kiedy rozpoczął On swą mesjańską działalność, dawał poznać swoim uczniom, że „musi wiele wycierpieć, że będzie odrzucony przez starszych, arcykapłanów i uczonych w Piśmie; że będzie zabity, lecz po trzech dniach zmartwychwstanie” (Mk 8, 31). Wszystko to jednak nie będzie pochodzić tylko od ludzi, od ich wrogości względem Jego osoby i nauki, ale stanowić będzie wypełnienie odwiecznych zamysłów samego Boga. Krzyż to chciana przez Niego konieczność. Dlatego teksty ewangeliczne mówią o pewnym „musi”, zgodnie z którym wszystko się dzieje. Naturalnie nie chodzi o historyczną ani zgodną z naturą konieczność, ale konieczność ustanowioną przez Boga, której nie sposób wyczerpująco wyjaśnić ludzkim rozumem. Pozostaje ona tajemnicą. W tym duchu św. Paweł mówi o paradoksie: „To, co jest głupstwem u Boga, przewyższa mądrością ludzi, a co jest słabe u Boga, przewyższa mocą ludzi” (1 Kor 1,25). Słowa apostoła wskazują, że chociaż trudno znaleźć po ludzku zadowalającą odpowiedź na pytanie „dlaczego krzyż Jezusa”, to jednak znajdujemy w słowie Bożym odpowiedź i na to pytanie.

Fot. cathopic.com

Dał swojego Syna

Odpowiedź daje – jak podkreśla Jan Paweł II w jednej z katechez – sam Chrystus: „Tak Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne” (J 3,16). Gdy Chrystus wypowiadał te słowa w nocnej rozmowie z Nikodemem, rozmówca nie mógł jeszcze przypuszczać, że wyrażenie „dał” znaczy: „wydał na krzyż”. Rozwój wydarzeń potwierdził, że takie jest właśnie znaczenie tej odpowiedzi: Bóg dał swojego Syna dla zbawienia świata, wydając Go z miłości na śmierć krzyżową za grzechy świata. A więc miłość pozostaje ostatecznym wyjaśnieniem dzieła odkupienia przez krzyż. W niej zawiera się jedyna odpowiedź na pytanie „dlaczego” krzyż Jezusa. Ewangelista Jan wraca do niej w Pierwszym Liście: „W tym przejawia się miłość, że nie my umiłowaliśmy Boga, ale że On sam nas umiłował i posłał Syna swojego jako ofiarę przebłagalną za grzechy (1 J 4,10).

Cierpiał jako niewinny

Chodzi tutaj o miłość, która przewyższa sprawiedliwość. Sprawiedliwość może dotyczyć i dosięgać tego, kto zawinił. Jezus cierpiał natomiast jako niewinny, wydał się dobrowolnie na śmierć krzyżową, wypełniając odwieczny zamysł Ojca. Oznacza to, że Bóg przeszedł niejako ponad porządkiem sprawiedliwości, aby objawić się w Synu jako „bogaty w miłosierdzie” (Ef 2,4) – wprowadził w dzieje ludzkich odniesień do Boga miłościwą miłość. Przez nią człowiek został wezwany do przezwyciężania zła w sobie i wobec drugich: „Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią” (Mt 5,7). W ten sposób Bóg pokazał, że nie zadowala się sprawiedliwością, która wymierza kary za popełnione zło, ale pragnie zatriumfować nad grzechem w inny sposób, a mianowicie pragnie dać grzesznikowi okazję do stania się sprawiedliwym przez przylgnięcie wiarą do Chrystusa Odkupiciela. Grzech i zło mogły zostać zgładzone jedynie miłością, która objawiła się w krzyżu Jezusa. „Bóg zaś okazuje nam swoją miłość [właśnie] przez to, że Chrystus umarł za nas, gdyśmy byli jeszcze grzesznikami” (Rz 5,8).

Okrutne narzędzie

Stąd wynika pewność Apostoła Narodów, że nikt i nic: „że ani śmierć, ani życie […] nie zdoła nas odłączyć od miłości Boga, która jest w Chrystusie Jezusie, Panu naszym” (Rz 8,37-38). Wraz ze św. Pawłem możemy być pewni tej „przewyższającej wszystko” miłości Boga. Oczywiście krzyż jest okrutnym narzędziem śmierci i jako taki jest wytworem ludzkiej diabelskości. Stanął on na przecięciu ludzkich działań historycznych z boskim planem zbawienia. Mimo to jest znakiem, który uroczyście czcimy, śpiewając: Ave crux spes unica („Bądź pozdrowiony, krzyżu, jedyna nadziejo!”). Wyciągnięte na nim boleśnie ręce stanowią przerażający widok, ale jednocześnie wyrażają to, co Jezus obiecał: „A Ja, gdy zostanę nad ziemię wywyższony, przyciągnę wszystkich do siebie” (J 12,32). I stąd całe przepowiadanie Ewangelii jest głoszeniem „Chrystusa ukrzyżowanego” (1 Kor 1,23).

Uwaga końcowa. Oczywiście Bóg mógł dokonać dzieła odkupienia w inny sposób, nawet cudowny. Dla Niego „bowiem nie ma nic niemożliwego” (Łk 1,37). Można przyjąć, że obrał drogę krzyża ze względu na nas, ludzi, żebyśmy potrafili dostrzec w męce i śmierci Chrystusa ogrom zbawczej miłości Boga, która wychodzi „na spotkanie tego, co stanowi sam korzeń zła w dziejach człowieka: na spotkanie grzechu i śmierci” (Dives in misericordia, 8).

***

Adam Wojtczak OMI – wykładowca dogmatyki w Wyższym Seminarium Duchownym Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej w Obrze, profesor w Zakładzie Teologii Systematycznej Wydziału Teologicznego Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, członek Towarzystwa Teologów Dogmatyków, Polskiego Towarzystwa Mariologicznego i Papieskiej Międzynarodowej Akademii Maryjnej.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze