kard. Krajewski w Borodziance, fot. EPA/VATICAN MEDIA/AI

Jałmużnik papieski kard. Konrad Krajewski po raz szósty jedzie na Ukrainę

Jałmużnik papieski kard. Konrad Krajewski po raz szósty jedzie na Ukrainę, wysłany tam przez papieża Franciszka. Poinformowała o tym Dykasteria ds. Posługi Miłosierdzia, którą kieruje polski purpurat.

Tym razem pojedzie on w okolice Chersonia, „gdzie po zniszczeniu tamy niewinna ludność znalazła się w trudnej sytuacji, a wiele osób straciło życie”. Jego misją „jest być z ludźmi, modlić się z nimi oraz nieść serdeczność i konkretne wsparcie od papieża”.

>>> Watykan: kard. Krajewski przygotował transport pomocy dla zalanych terenów na Ukrainie

Kardynał „pojedzie na Ukrainę samochodem, z ładunkiem najbardziej potrzebnych lekarstw”, odwiedzając po drodze parafie katolickie obrządku bizantyjskiego i łacińskiego oraz prawosławne.

W tych dniach pojedzie na Ukrainę również tir z żywnością, podarowaną w większości przez Koreańczyków, lekarstwami i środkami medycznymi, które zostaną dostarczone na tereny najbardziej dotknięte wybuchem tamy.

>>> Kard. Krajewski: papieskie ambulatorium pomaga na peryferiach Rzymu

Misja kard. Krajewskiego „jest ewangeliczna i podkreśla bliskość papieża Franciszka z udręczoną Ukrainą”, zaznacza komunikat Dykasterii.

Na początku czerwca Rosjanie wysadzili tamę spiętrzającą Dniepr w okolicach miejscowości Nowa Kachowka. Kilka miejscowości i część Chersonia zostały zalane wodą.

Chersoń

Kard. Konrad Krajewski już po raz szósty udaje się na Ukrainę. Tym razem papież posyła go Chersonia, do ludzi, którzy ponoszą konsekwencje rosyjskiego ataku na tamę w Nowej Kachowce. Oni nieludzko cierpią, Rosjanie do nich strzelają. Franciszek chce być blisko nich, by wiedzieli, że on o nich pamięta i jest dla nich ojcem – powiedział przed wyjazdem papieski jałmużnik.

Rozmawiając z Radiem Watykańskim, kard. Krajewski podkreślił, że jego misja ma charakter czysto ewangeliczny, jest znakiem pasterskiej miłości Ojca Świętego.

„Tym razem Ojciec Święty chce, bym pojechał do Chersonia, tam, gdzie Rosjanie wysadzili tamę i ludzie nieludzko cierpią. Są pozbawieni wody. Większość jeszcze znajduje się na dachach, a jednocześnie są ostrzeliwani, kiedy chcą wrócić do swego miejsca zamieszkania. Ojciec Święty zdecydował, bym pojechał dość dużym samochodem z lekami pierwszej potrzeby. Będzie mi towarzyszył TIR, który oczywiście ma swój rytm jazdy. Dojedzie bezpośrednio do Chersonia z dwudniowym opóźnieniem. Jest on wypełniony żywnością. Jest to ponad sto tysięcy koreańskich porcji obiadowych, które Ojciec Święty otrzymał. Ojciec Święty także pragnął, bym jadąc już od Lwowa do Chersonia, to jest, jak sądzę, gdzieś około tysiąca kilometrów, odwiedzał poszczególne wspólnoty religijne: katolickie obu obrządków czy prawosławne. Szczególnie uchodźców, którzy cierpią. Być z nimi, modlić się z nimi i zostawić im także bardzo konkretną pomoc, która przynajmniej może być znakiem jedności i tego, że Papież jest ojcem i pamięta także o nich, chce być blisko nich. Jest to więc kolejna podróż typowo duszpasterska, bycie pośród tych, którzy cierpią, bo to robił każdego dnia Chrystus. Wiemy, że wychodził jak taka fabryka dobra i przez cały dzień, od samego rana do wieczora szukał ludzi, którym mógłby pomóc. Wiec włączając logikę Ewangelii, jadąc tam, będąc pośród ludzi, jest się w środku Ewangelii” – powiedział jałmużnik papieski.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze