Jan Olszewski: dążył do prawdy w sprawie ks. Popiełuszki
Mecenas Jan Olszewski to lider polskiej adwokatury w czasach PRL-u, jeden z czołowych działaczy antykomunistycznej opozycji, później polityk i premier. Z upoważnienia prymasa Józefa Glempa w 1984 i 1985 r. występował jako oskarżyciel posiłkowy w procesie zabójców księdza Jerzego Popiełuszki. Był też pełnomocnikiem rodziny duchownego.
O tym, jaki to był proces i jaką rolę odegrał w nim Jan Olszewski rozmawiamy z historykiem, znawcą historii najnowszej, wykładowcą Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza dr. hab. Pawłem Stachowiakiem.
Gdy wchodził na salę, sąd malał…
Jan Olszewski był liderem palestry od lat sześćdziesiątych, najważniejszym obrońcą w procesach politycznych. Bronił wtedy Jacka Kuronia, Karola Modzelewskiego, Janusza Szpotańskiego i Melchiora Wańkowicza. Bronił ludzi związanych z protestami w Radomiu, Ursusie, ludzi KOR-u, Wałęsy, Bujaka, Frasyniuka. Jeśli był problem dużego politycznego kalibru, to rzeczą oczywistą było to, że zajmie się nią mecenas Jan Olszewski. Tak w radiu RMF wspominała go Zofia Romaszewska: „To był przede wszystkim nieprawdopodobnie mądry człowiek i po prostu doskonały adwokat. Jeżeli gdziekolwiek występował, to znaczyło, że sprawa jest sprawą poważną, a sąd jest niepoważny, że może w ogóle taką sprawą się zajmować” – wspomina Dama Orderu Orła Białego i dodaje: „Gdy Jan Olszewski wchodził na salę, to rzeczywiście sąd malał i się wstydził. To było bardzo charakterystyczne. Po prostu wstyd było osądzać ludzi, którzy zachowywali się przyzwoicie i których decydował się bronić Jan Olszewski”.
Talent adwokata
W procesie w sprawie zabójstwa księdza Popiełuszki, w mowie oskarżycielskiej, transmitowanej wówczas we fragmentach przez Polskie Radio, mecenas Jan Olszewski forsował swoją wersję wydarzeń. Twierdził, że morderstwo miało być polityczną prowokacją, której celem było rozpętanie zamieszek w kraju. Ta prowokacja nie miała mieć jednak źródła w Polsce. Swoje oskarżenia Jan Olszewski kierował w stronę Kremla. Jak to robił? Jak w ogóle mógł to zrobić w rzeczywistości komunistycznego reżimu?
„Nad tą salą ciąży żądanie urzędu prokuratorskiego orzeczenia najwyższej, wyjątkowej w naszym ustawodawstwie kary – kary śmierci. Jako oskarżyciel posiłkowy nie mam uprawnień do wypowiadania się w tej kwestii. Ale zdaję sobie sprawę, że ten, który był ofiarą tej zbrodni, byłby temu żądaniu przeciwny” (mec. Jan Olszewski)
„To była rzeczywistość cenzury, procesy nie były jawne tak jak dzisiaj. Mimo panującej cenzury proces był szeroko relacjonowany między innymi przez Głos Ameryki, Wolną Europę” – wspomina rozmówca misyjne.pl dr Paweł Stachowiak. Nie wszystko jednak można było wyrazić wprost, ale talent Olszewskiego potrafił sobie z tym poradzić. Pytając na sali rozpraw o to, kto mógłby stać za zabójstwem młodego księdza, nie mógł odpowiedzieć wprost: „komuniści” czy „sowieci”. Mógł jednak to wyraźnie zasugerować. Takie zabójstwo mogło doprowadzić w Polsce do starcia, nawet krwawego, a to nie było na rękę ówczesnemu obozowi władzy (Jaruzelskiemu i Kiszczakowi). Mecenas Olszewski zadał pytanie o to, komu na takim siłowym rozwiązaniu mogło zależeć. Słynne łacińskie: „cui bono?”. W tym pytaniu sugerował, że nikomu: ani PRL-owskiej władzy ani opozycji. Podejrzenie automatycznie więc spadło na Kreml. „W późniejszych wywiadach, już w wolnej Polsce, mówił, że na podstawie swojego doświadczenia i wiedzy mógł stwierdzić, że to był Kreml. Dlatego też dał temu wyraz w czasie procesu” – mówi dr Stachowiak.
„Nie można stawiać znaku równości między tym, dla którego narzędziem działania było słowo, a tymi, których narzędziem była pętla i pałka. Takiego zrównania nie przewiduje prawo żadnego współczesnego cywilizowanego kraju. Warto o tym pamiętać na tej sali, gdzie tak wiele się mówi o potrzebie przestrzegania prawa i praworządności” (mec. Olszewski odnosi się do słów prokuratora, że ks. Jerzy „nosił krzyż na piersiach, a nienawiść w sercu”)
Jak to było możliwe, że w swoich wypowiedziach w czasie procesu mecenas Olszewski w ogóle mógł wypowiadać na głos takie przypuszczenia? Jak mógł mówić o ewentualnych mocodawcach? „Główny sędzia ten wątek ucinał, tłumaczył, że nie tego dotyczy proces” – mówi dr Stachowiak bazując na protokołach z procesu. Nie było jednak tak, że mecenas przez swoją opozycją działalność przeszedł „suchą stopą”. Odcierpiał swoje – przez pewien czas był pozbawiony prawa wykonywania zawodu. Był tym, który opiekował się opozycją. W 1979 r. wydał broszurę „Obywatel a SB” – swoisty podręcznik, który był bardzo przydatny dla ludzi opozycji. Do końca lat siedemdziesiątych nie było bowiem jasnych kryteriów, jak powinien zachować się obywatel w starciu ze służbami komunistycznego reżimu. To było konkretnie i pomocnie: co robić, co mówić.
W poprzek politycznych podziałów
Przy okazji rozmowy o roli mecenasa Olszewskiego w tzw. procesie toruńskim dr Stachowiak zwraca uwagę na złożoną biografię i historię Jana Olszewskiego. „Droga może się wydawać pokrętna, ale tak naprawdę cały czas sprowadzała się do jednego, wspólnego mianownika: to był państwowiec”. Rodzinny dom Olszewskiego miał silny fundament socjalistyczny, wzrastał w środowisku inteligencji lewicowej, co po 1989 r. nie przeszkodziło mu pójść w kierunku prawicy. Ten zwrot nie był jednak zaprzeczeniem jego dotychczasowej drogi. Olszewski był przedstawicielem polskiej lewicowej inteligencji, która wyrosła z pnia Polskiej Partii Socjalistycznej. To byli międzywojenni społecznicy, którymi kierowała wizja inteligencji jako grupy, która w związku z wykształceniem ma szczególne obowiązki wobec społeczeństwa, m.in. na polu oświaty.
Nie wynikało to z poczucia wyższości, ale z poczucia służby, głębokiego patriotyzmu. „Niektórzy z nich po 1945 r., ulegali komunistycznemu ukąszeniu, nawracali się po 1956 r.” – przypomina dr Stachowiak i zwraca uwagę na państwowe podejście Jana Olszewskiego już po 1989 r.: „Bardzo negatywnie odnosił się do procesów gospodarczych: uwłaszczenia nomenklatury, zawłaszczania majątku narodowego. Wpisywał się w ideę inteligencji społecznej, był tradycyjnym patriotą”. Taki obraz Olszewskiego podsumowuje zdaniem: „To był patriotyzm bez cienia nacjonalizmu.”. Taka wizja patriotyzmu koresponduje z tym, co o patriotyzmie już w wolnej Polsce mówił Jan Paweł II czy niedawno polscy biskupi. „Olszewski był przesiąknięty społeczną wrażliwością. Miał poczucie misji” – dodaje rozmówca misyjne.pl.
„Wzdragam się przed myślą, że oskarżeni, ludzie, którzy się w tym kraju urodzili i tu wychowali, mogli działać z pełną świadomością szkody, którą ich czyn mógł przynieść Ojczyźnie. Cokolwiek złego o nich sądzę, nie jestem uprawniony do podniesienia przeciw nim takiego zarzutu. Oskarżeni tu przed sądem mówili, że czują się oszukani, bo gwarancje bezkarności, o jakich ich zapewniano, okazały się złudzeniem. Chciałbym, aby zrozumieli, że zostali oszukani po stokroć gorzej, bo własnymi rękami, w obcym interesie, mogli poprzez swój czyn zatruć nienawiścią swój rodzinny kraj” (mec. Olszewski w czasie procesu)
Zrobił to, co mógł. Najlepiej, jak mógł
Wracając do procesu, warto zauważyć, że mecenas Jan Olszewski starał się pokazać w nim sprzeczności w zeznaniach świadków i oskarżonych. „Cel? By udowodnić zewnętrzne źródła tej zbrodni” – wyjaśnia dr Stachowiak. „Umiejętnie obnażał słabości oficjalnej linii oskarżenia i obrony usiłujących raczej zaciemnić niż rozjaśnić prawdziwe przyczyny zbrodni. Dzięki temu uwidaczniał, że rozkazy szły z innego miejsca niż z Warszawy” – dodaje historyk.
Wydaje się, że mecenas Olszewski zrobił wówczas wszystko, co zrobić można było. Czy poznamy odpowiedzi na pytania, które wówczas stawiał? „Wątpliwe, czy są dokumenty, które mogą nam więcej powiedzieć. Są za to ludzie, którzy mogliby powiedzieć więcej. Jednak albo nie chcą mówić, albo ich pamięć już zawodzi” – doktor Paweł Stachowiak zwraca uwagę na dwie obszerne publikacje, które wskazują na nierozpoznane wątki. To biografia ks. Jerzego Popiełuszki autorstwa Mileny Kindziuk i druga – Ewy Czaczkowskiej. Żyją cały czas mordercy księdza Jerzego. „Czy to, co powiedzieli, to wszystko? Jestem sceptyczny, czy dojdziemy do odpowiedzi na najważniejsze pytanie, przede wszystkim dotyczące rzeczywistych mocodawców. Jeśli Kreml, jak mówił mecenas Olszewski, to nie ma najmniejszych szans. Tak samo działo się po zamachu na papieża” – ocenia doktor.
***
W tzw. procesie toruńskim, toczącym się od grudnia 1984 do lutego 1985 r. przed Sądem Wojewódzkim w Toruniu, trzej oficerowie MSW: kpt. Grzegorz Piotrowski, por. Leszek Pękala i por. Waldemar Chmielewski zostali oskarżeni i skazani za uprowadzenie, torturowanie i zabójstwo ks. Jerzego Popiełuszki, zaś ich przełożony płk Adam Pietruszka (zastępca dyrektora Departamentu IV MSW) – za sprawstwo kierownicze zbrodni. Prokurator Leszek Pietrasiński żądał kary śmierci dla Piotrowskiego oraz kar pozbawienia wolności dla pozostałych oskarżonych. Sąd wymierzył Grzegorzowi Piotrowskiemu karę 25 lat pozbawienia wolności, Adamowi Pietruszce – 25 lat, Leszkowi Pękali – 15 lat, Waldemarowi Chmielewskiemu – 14 lat.
W 1986 r. w wyniku interwencji Czesława Kiszczaka trzem sprawcom złagodzono karę: Adamowi Pietruszce karę 25 lat zamieniono na 15 lat, Leszkowi Pękali z 15 lat obniżono do 10 lat, Chmielewskiemu z 14 lat do 8. W grudniu 1987 r. sprawców objęła kolejna amnestia – Pietruszce złagodzono karę z 15 do 10 lat (wyszedł na wolność w 1995 r.); Pękali z 10 do 6 lat, Chmielewskiemu z 8 do 4 lat i 6 miesięcy. Piotrowskiemu zamieniono karę z 25 na 15 lat, wyszedł na wolność 16 sierpnia 2001 r.
***
Pogrzeb byłego premiera Jana Olszewskiego odbędzie się w sobotę, a żałoba najpewniej będzie trwała od czwartku do soboty – poinformował w poniedziałek marszałek Sejmu Marek Kuchciński. W ostatnich dniach byłego premiera wspominał m.in przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |