fot. unsplash/Tomas Malik

Japonia: po rocznej przerwie góra Fudżi znów „oczyszcza serca” pielgrzymów

Po rocznej przerwie, spowodowanej pandemią koronawirusa, otwarto ponownie szlaki wiodące na szczyt góry Fudżi (3776 m). Jak się okazuje, miejsce to nie przestaje inspirować i „oczyszczać serca” tych, którzy postanowią wspiąć się na górę.

Góra Fudżi, czyli ciągle jeszcze czynny wulkan (choć po raz ostatni, jak dotychczas, wybuchł on w 1707 r.), jest „otwarta” od lipca do września. Późnej chodzenie tam jest zbyt niebezpieczne. Ponieważ nadal trwa pandemia, wszyscy turyści muszą obecnie przed wejściem na szczyt wypełniać kwestionariusze dotyczące stanu ich zdrowia oraz mieć zmierzoną temperaturę.

>>> Grace McCallum – gimnastyczka, która na igrzyska w Tokio weźmie swój różaniec

Większość pielgrzymów zaczyna wspinaczkę wieczorem, aby dojść na szczyt i zobaczyć tam przepiękny wschód słońca, który np. chrześcijan może zachęcać do modlitwy do Zmartwychwstałego Chrystusa – Światłości Świata. Przed pandemią każdej nocy widać było nawet z daleka „procesje świateł” – pnących się w górę ludzi, z których wielu przyjeżdżało z zagranicy.

fot. EPA/DAI KUROKAWAA.

Przebywający w Japonii od ponad 40 lat polski dominikanin o. Paweł Janociński powiedział KAI, że na Fudżi wchodził dwa razy. „Za pierwszym razem bolała mnie głowa. Dlatego też nie polecam żadnego forsowania, należy często po drodze odpoczywać i przyzwyczajać się do zmian wysokości. Widok wschodu słońca naprawdę zapiera dech w piersiach i pozostaje w pamięci na całe życie, bo rzadko w życiu się zdarza widzieć świat z takiej wysokości” – zaznaczył zakonnik.

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze