epa12559209 Pope Leo XIV (L) and Patriarch Bartholomew I (R) perform an ecumenical blessing from the balcony at the Patriarchal Church of Saint George after a Divine Liturgy in Istanbul, Turkey, 30 November 2025. Pope Leo XIV is on his first apostolic journey outside Italy since his election as pontiff, visiting Turkey and Lebanon from 27 November to 02 December. EPA/ALESSANDRO DI MEO Dostawca: PAP/EPA.

Jedność ołtarza jest odległa, a jednocześnie na wyciągnięcie ręki

O schizmie, jakiej doświadcza prawosławie, o echach pielgrzymki Leona XIV do Turcji i ekumenicznych nadziejach opowiada w rozmowie z KAI Patryk Panasiuk. „Jedność ołtarza jest odległa, a jednocześnie na wyciągnięcie ręki” – przekonuje prezes Fundacji Hagia Marina, doradca Egzarchy Patriarchy Konstantynopola w Kijowie i absolwent Narodowego Uniwersytetu w Atenach.

Dawid Gospodarek (KAI): Za nami wizyta papieża Leona XIV w Turcji. W jaki sposób upamiętnienie 1700. rocznicy Soboru nicejskiego w İznik podczas wizyty papieża Leona XIV może wpłynąć na prawosławną percepcję jedności chrześcijan? Jakie gesty czy słowa były tu najważniejsze? 

Patryk Panasiuk: Już sama obecność Papieża Leona XIV na tych uroczystościach była najważniejszym gestem. Jak sam zresztą powiedział, była to jego pierwsza zagraniczna pielgrzymka jako Papieża. Warto tu zaznaczyć, że pod względem protokolarnym wizyta miała podwójny charakter – podczas spotkania z prezydentem Turcji R. T. Erdoganem Ojciec Święty występował jako głowa Państwa Watykańskiego, zaś podczas spotkań z Patriarchą Konstantynopola i Katolikosem Ormian jako zwierzchnik Kościoła Rzymskokatolickiego.

Co do samej prawosławnej percepcji jedności chrześcijan, to znajduje się ona od kilkunastu lat w coraz głębszym kryzysie, ponieważ nastąpiły podziały polityczne i silna polaryzacja wewnątrz samego prawosławia. Stąd też można odnieść wrażenie, że świętowanie 1700. rocznicy Soboru Nicejskiego przebiegało trochę na marginesie świeckiej dynamiki geopolitycznej, a co za tym idzie, dalszych przepychanek o ukraińskie prawosławie.

Widziałem komentarze prawosławnych zarzucających, że spotkanie papieża Leona XIV z patriarchą Bartłomiejem I to zdrada ortodoksji – bo starożytne kanony zabraniają modlitw z odstępcami, że to utrata tożsamości, uleganie papieskiej dominacji, tylko krok od przejścia na katolicyzm… Jak duża jest skala takich oporów przed ekumenizmem w prawosławiu? Skąd się one biorą?

– Widziałem podobne komentarze z tym, że z drugiej strony – na niektórych grupach katolickich tradycjonalistów również zarzucano Papieżowi, że spotkał się ze „schizmatykami”, o burzliwej dyskusji na temat tiary Papieża-Patriarchy Aleksandrii nie wspominając. 

>>> Narody domagają się pokoju! – apel papieża w Libanie

Powoływanie się na starożytne Kanony ma często charakter wybiórczy, co często naraża osobę je przywołującą na hipokryzję i śmieszność. Gdyby faktycznie zastosować się do wszystkich Świętych Kanonów, które według różnych potrzeb są przywoływane w prawosławnej dyskusji, to obawiam się, że z Kościoła Prawosławnego „nie ostałby się kamień na kamieniu”. Niestety jednak nie ma szans na jakąkolwiek ich reformę czy nawet uporządkowanie, ponieważ mamy bardzo silną pozycję „tradycjonalistycznych” wiernych. Specjalnie mówię o tym zaznaczając cudzysłów, ponieważ te same Kanony zabraniają duchownym chodzenia do karczmy, teatru czy łaźni, a biskupowi zabraniają trzymania w domu psa. Tak więc temat Kanonów jest bardzo złożony, otoczony nieoficjalnym statusem dogmatów i podparty przepowiedniami „świętych Starców”. Według tychże, w czasach Antychrysta ma się zebrać VIII Sobór Powszechny, zmienić Kanony, znieść posty i wprowadzić kalendarz gregoriański. No i w tej sytuacji jedynym obrońcą świętego status quo jest… Rosja, która jest głównym eksporterem prawosławnego fanatyzmu na świecie.

Wspomniałeś o tiarze – widok patriarchy w mitrze z trzema koronami, podobnej do papieskiej tiary, wzbudził w mediach społecznościowych trochę emocji. Tradycjonaliści z sentymentem za tiarą, z której papieże zrezygnowali po ostatnim soborze, niektórzy doszukiwali się w tym nieekumenicznej prowokacji…  

– Rzeczywiście, widać w mediach ożywioną dyskusję na temat tiary Papieża-Patriarchy Aleksandryjskiego Teodora II, w której celebrował niektóre momenty Liturgii. Tiara, w formie bez diademów, jest pierwotnym nakryciem głowy patriarchów Aleksandrii, skąd potem powędrowała do Rzymu. W tamtych czasach nie było to nic szczególnego – popularne na Wschodzie organy, wynalezione zresztą w tejże Aleksandrii już w III wieku p.n.e. także zostały zaadaptowane przez Rzym. Z Zachodu zaś przyszły do nas dzwony i dzwonki, które dzisiaj funkcjonują często jako osobny instrument. Sama tradycyjna tiara aleksandryjska przypomina nieco połączenie zamkniętej rzymskiej mitry i nakrycia głowy faraonów, z jednym diademem u podstawy. Ta, którą nałożył Patriarcha Teodor II w obecności Papieża Leona XIV była inspirowana tiarami papieży Grzegorza XVI i Piusa IX. Na ile jednak znam Patriarchę, to gest ten był pełen sympatii, przez co chciał pokazać, że łączy nas jeszcze coś – w tym przypadku akurat element szat. Katoliccy tradycjonaliści mogą to odebrać jako mrugnięcie okiem, ale na pewno nie powinni się za to obrażać.

Możesz przybliżyć trochę znaczenie patriarchy Aleksandrii? 

– To trzeci w Pentarchii patriarcha, który przed powstaniem Konstantynopola zajmował jednak miejsce tuż za Rzymem. Rodziło to sporo konfliktów między tymi dwoma wschodnimi patriarchami, które często przybierały formę wręcz agresywnej walki politycznej. Patriarcha Aleksandryjski, w odróżnieniu od Konstantynopolitańskiego, ma bardzo bogaty tytuł – „Wielce Błogosławiony, Najbóstwiejszy i Wszechświątobliwy Papież i Patriarcha Wielkiego Miasta Aleksandrii, Libii, Pentapolis, Etiopii, całej ziemi Egiptu, i całej Afryki, Ojciec Ojców, Pasterz Pasterzy, Arcykapłan Arcykapłanów, Trzynasty z Apostołów i Sędzia Świata”. Jako jedyny biskup ma prawo noszenia dwóch epitrachelionów (odpowiednik stuły), a także, jako następca Apostoła i Ewangelisty Marka, ma prawo siedzenia na tronie podczas czytania Ewangelii. Niewątpliwie, jest to najbardziej utytułowany i najstrojniej ubrany biskup w prawosławiu, co widać zresztą po znanym z umiłowania do baroku Patriarsze Teodorze II.

Wizycie Leona towarzyszą nadzieje na otwarcie seminarium Chalki – czy może ona realnie wywrzeć presję na Turcję w sprawie prawosławnej edukacji teologicznej?

– Wydaje mi się, że Turcja jest dzisiaj na tyle poważnym i silnym państwem, że akurat w kwestii otwarcia szkoły teologicznej na wyspie Chalki podejmie decyzję całkowicie suwerennie. Spójrzmy choćby na drobne gesty – kilkanaście lat temu zmieniono nazwę ulicy, przy której znajduje się siedziba Patriarchatu Konstantynopola. Dzisiaj nosi ona nazwę doktora Sadyka Ahmeta, greckiego polityka tureckiego pochodzenia, który walczył o prawa tureckiej mniejszości w Grecji. Jego działalność publiczną charakteryzowało ciągłe oskarżanie Grecji i Greków, umniejszanie ich roli historyczno–kulturalnej w regionie oraz domaganie się szerokich praw dla społeczności tureckojęzycznej we wschodniej Grecji. Działał na Greków jak przysłowiowa czerwona płachta na byka, a mimo to został posłem, wybranym głosami tureckojęzycznych mieszkańców Tracji. W Polsce byśmy powiedzieli „mniejszości tureckiej”, ale Grecja, jako jedyny członek UE, nie uznaje mniejszości narodowych i etnicznych.

Czy były jakiekolwiek szanse na pojawienie się na uroczystych obchodach przedstawiciela Patriarchatu Moskiewskiego? Co ta nieobecność nam mówi?

– Raczej nie było takiej szansy, ponieważ zaproszeni zostali patriarchowie starożytnej Pentarchii, czyli Rzym, Aleksandria, Antiochia i Jerozolima. Zapewne, gdyby nie polityczny kryzys w światowym prawosławiu, to celebra odbyłaby się w formule Synaksy Zwierzchników, czyli Liturgia byłaby celebrowana przez zwierzchników wszystkich lokalnych Kościołów Prawosławnych. W „dobrych czasach” takie spotkania i celebry odbywały się dosyć często.

>>> Leon XIV opuszcza Liban: wyjazd jest trudniejszy od przyjazdu

Jak komentowana jest lokalnie pielgrzymka Leona i jego relacje z Bartłomiejem? 

– Wizyta Ojca Świętego w Turcji jest komentowana dość dobrze, zwłaszcza, że w tureckiej świadomości tli się jeszcze postać Papieża Jana XXIII, który w latach 1935 – 1944 był delegatem apostolskim w Stambule. Musimy przy tym pamiętać, że Biskup Rzymu jest dla Turków mniej kontrowersyjny społecznie i politycznie niż Grek – prawosławny Patriarcha Konstantynopola czy Katolikos Ormian, którzy są jednocześnie przedstawicielami narodów, z którymi łączy Turków, powiedzmy to baaardzo łagodnie, trudna historia.

Wymowny był brak wizyty w Hagia Sophia, wydaje się to próbą unikania kontrowersji – jak to jest komentowane w prawosławnym świecie?

– No cóż… Obserwując turecką dyplomację można odnieść wrażenie, że ponowna zamienienie kościoła Hagia Sophia na meczet w 2020 roku była efektem synergii rosyjsko – tureckich ustaleń, a była to kara dla Patriarchatu Konstantynopola za przyznanie autokefalii Cerkwi Ukrainy. Jednocześnie, w 1700. rocznicę Soboru Nicejskiego, władze tureckie postanowiły rozpocząć remont minaretów i elewacji świątyni. Ponadto podniesiono też drastycznie ceny biletów dla turystów – wejście kosztuje 30 euro, zaś do meczetu Sultanahmet (znanego jako „Błękitny”) wejście jest darmowe. Wielu odwiedzających rezygnuje więc z Hagii Sophii, ponieważ dla znacznej części, szczególnie studentów, jest to cena zaporowa.

Niedawno miałeś okazję rozmawiać z patriarchą Bartłomiejem. Czy on nie obawia się, że jego zaangażowanie ekumeniczne  może skutkować schizmą w prawosławiu?

– Jego Świątobliwość jest człowiekiem niezwykle odważnym i mądrym, co już niejednokrotnie udowodnił światu. Warto tutaj wspomnieć, że zaangażował się w ruch na rzecz ekologii zanim to stało się „modne” i nabrało formy często karykaturalnej . Można zatem śmiało powiedzieć, że Patriarcha Bartłomiej wyprzedza nasze czasy w wielu aspektach swojej działalności.

>>> Dziś zakończy się papieska wizyta w Libanie

Natomiast schizma w prawosławiu jest faktem, a jej podstawowym źródłem jest imperialna polityka Patriarchatu Moskwy, który próbuje zdominować lokalne Cerkwie. Na dzień dzisiejszy, z przykrością trzeba przyznać, że te działania są dość skuteczne, ponieważ wokół Moskwy orbitują prawosławne Kościoły Serbii, Jerozolimy, Antiochii i… niestety Polski. Ta postawa niewątpliwie martwi Patriarchę, ponieważ wszyscy doskonale wiemy, że nie ma ona żadnego uzasadnienia kanonicznego czy eklezjalnego, a jest jedynie wynikiem politycznych i ekonomicznych nacisków Rosji, często w formie szantażu. Silne są również tendencje prorosyjskie w Patriarchacie Gruzji czy Bułgarii. Ponadto, Patriarchat Moskiewski zaczął budować swoje struktury w Afryce, na terenie kanonicznym Patriarchatu Aleksandryjskiego. Natomiast miękkim podbrzuszem Rosji jest Ukraina, zarówno terytorialnie, gospodarczo i religijnie, dlatego tocząca się od prawie 4 lat wojna ma tak zacięty charakter.

Patrząc na to, co już w dialogu ekumenicznym się zadziało, na pracę komisji teologicznych – myślisz, że doczekamy wspólnoty ołtarza? Co stanowi aktualnie najtrudniejsze kwestie dla jedności? 

– Patriarcha Bartłomiej patrzy na dialog ekumeniczny bardzo świadomie i pragmatycznie, dlatego ma tak dobre kontakty z Rzymem. Oczywiście ma też świadomość, że jest to niezwykle trudny i wyboisty proces, ale nie jest niemożliwy. Dwa lata temu, podczas swojego kazania w II niedzielę Wielkiego Postu powiedział, iż „jest skandalem fakt, że chrześcijanie obchodzą Paschę w różnych datach”. Wtedy akurat Wielkanoc wypadała we wspólnej dacie, co nieprędko się powtórzy. Słowa te odbiły się szerokim echem i skłoniły wielu z nas do refleksji. Wiem, że rozmowy z Papieżem Franciszkiem na ten temat były zaawansowane, ale zdaje się, że Papież Leon XIV będzie kontynuować tę inicjatywę.

Powinniśmy zacząć właśnie od takich małych kroków, a przede wszystkim rozmawiać ze sobą, spotykać się i tworzyć wspólne inicjatywy. Jedność ołtarza jest odległa, a jednocześnie na wyciągnięcie ręki – wydaje mi się, mówię to jako prawosławny, że gdyby Rzym zrezygnował z chęci dominacji administracyjnej nad połączonym chrześcijaństwem w myśl „jeden pasterz – jedna owczarnia”, to ta jedność mogłaby nastąpić bardzo szybko. Z drugiej jednak strony, dla obydwu płuc chrześcijaństwa są to fundamentalne wręcz różnice. Z naszego punktu widzenia uznanie Biskupa Rzymu jako pierwszego spośród patriarchów kierującego Zachodem i łacińskim rytem, przy jednoczesnym zachowaniu naszych autokefalii nie stanowiłoby wielkiego problemu (oczywiście, wymagałoby czasu, dialogu i współpracy). Z drugiej strony, Kościoły narodowe podległe Papieżowi mogłyby „pozazdrościć” wschodniego systemu samodzielności i próbować się wybić na niezależność, oczywiście przy zachowaniu łączności z Rzymem. Na takiej samej zasadzie powstawały współczesne patriarchaty i Cerkwie autokefaliczne, choć w pierwotnym założeniu miała funkcjonować jedynie Pentarchia i arcybiskupstwo Cypru…

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze