fot. unsplash

Jestem dzieckiem Boga. Czyli kim? [SONDA] 

Dziś Dzień Dziecka, czyli święto wszystkich dzieci. W tym roku podeszliśmy do tematu trochę nietypowo i zapytaliśmy ludzi, co dla nich oznacza to, że są dziećmi Boga. Bo przecież jesteśmy nimi przez całe życie.  

Jestem dzieckiem Boga – to stwierdzenie wielu osobom kojarzy się z czymś infantylnym czy sloganem, który od czasu do czasu słyszy w Kościele, przy okazji rekolekcji albo ewangelizacji ulicznych. Jednak na wielu osobach nie robi to wrażenia, wydaje się, że trochę ich to zaskakuje, trochę zawstydza, a innym razem jest po prostu pustosłowiem. Dlatego zapytaliśmy kilka osób o to, co to konkretnie znaczy dla ich życia. 

Bez sloganu 

– To wszystko tak ładnie brzmi. Nieraz słyszałem historie, że ktoś się nawrócił po tym, jak usłyszał zdanie: „Jesteś umiłowanym synem/córką Boga!”. Dla wielu jednak tego typu zdanie to durny frazes. Wielokrotnie słysząc słowa: „Bóg Cię kocha!”, robiło mi się jakoś dziwnie niezręcznie. Jednakże ta niezręczność wynika chyba z tego, że te słowa są punktem wyjścia. Banalnie proste zdanie, a leży na pograniczu mistyki. Drzemie w nim jakaś ukryta moc i kiedy jest kontemplowane, potrafi oczyścić serce, a oczyszcza je przez łzy i radość. Nieraz to zdanie mnie uratowało i pomogło odczuć w duchu (lub dzięki Duchowi), że ta Miłość mnie przede wszystkim zbawiła i stworzyła. Dzięki temu zauważam, że ta Miłość cały czas pokazuje mi innych i mówi: „Kochaj, przecież wszyscy jesteście moimi dziećmi”. Trudno to wyjaśnić, ale ostatnio przeżywam taki czas, że biorę na serio słowa, że On mnie stworzył. Że naprawdę jestem taki jaki jestem, bo takim chciał mnie Bóg i że odbijam w unikalny sposób Jego obraz, bo nie ma drugiego takiego jak ja. Mam wrażenie, że myślenie o sobie, jak o Jego dziecku, niesamowicie zbliża mnie do Ojca, który wcześniej wydawał się jakiś taki daleki – absolutnie transcendentny (zresztą, jak to Absolut!). Tak naprawdę chyba dopiero ostatnio odkrywam Go jako Tatusia. I rozumiem znaczenie słów: „Ojcze nasz”. Niesamowicie otwiera mnie to na innych, w których zaczynam widzieć brata i siostrę – tak na serio, a nie jedynie tytularnie, jakbym głosił z ambony coś do ludzi, których nie znam. I dziękuję Mu za ich piękno, bo dzięki niemu odkrywam już nie tylko ich, ale Jego – mówi Marcin Porożyński, student. 

>>> Papież spotka się z dziećmi z Ukrainy

fot. unsplash

Jestem dzieckiem Króla 

– Jestem dzieckiem Ojca, który nigdy się ode mnie nie odwróci. Kiedy brakuje mi sił w codzienności, próbuję posłuchać jak bije Jego serce, niczym Jan spoczywający na piersi Jezusa. To serce bije jednostajnie i równomiernie i zawsze jest dla mnie otwarte. Jestem dzieckiem Króla, który nie siedzi na tronie i nie czeka dumnie na moje hołdy. Wciąż uczę się chodzić, a On schodzi ze swojego tronu, wybiega do mnie i czuwa nad moimi krokami. Jest zawsze – mówi Mateusz, nauczyciel. 

– Bycie Bożym Dzieckiem? Dla mnie to odczucie bliskości, zaufania i pewności, że zawsze mogę wskoczyć w ramiona kochanego Ojca! Czuję dumę z bycia córką Króla, który obdarzył mnie przyrodzoną i niezbywalną godnością! Jest taki obrazek, na który bardzo często się powołuje. Widać na nim małą dziewczynkę, która trzyma w ramionach misia. Kuca przed nią Jezus i patrzy na nią z największą miłością oraz czułością… Jezus wyciąga rękę w jej kierunku, aby oddała tego pluszaka. Ona mówi: „Ale Panie Jezu to mój ulubiony!”. A Jezus mówi: „Zaufaj mi!”. Za plecami trzyma bowiem… dwa razy większego misia! I to właśnie jest definicja bycia Bożym dzieckiem. Nie wiem, co Bóg dla mnie planuje, może niekiedy trzymam się czegoś kurczowo, bo myślę, że nic lepszego mnie nie spotka… A wystarczy jak dziecko przytulić się do Niego i zaufać, bo na pewno ma coś dla nas w prezencie! Bo jest kochającym Ojcem – mówi Ewa, studentka. 

Fot. pixabay

Zaufanie 

– Bycie dzieckiem Bożym to gwarancja tego, że ktoś nade mną czuwa, opiekuje się mną, chce mojego dobra. To też godność, a równocześnie zadanie – bycie córką Króla zobowiązuje. Świadomość bycia Bożym dzieckiem pomaga też utrzymywać wewnętrzny pokój i pogodę ducha, bo nie wszystko zależy od nas, jest Ktoś, kto czuwa nad nami. To także stała nauka zaufania, przyjmowania nawet trudności z wiarą w to, że z tego, co się dzieje, może dla nas wyniknąć dobro (nawet jeśli w danym momencie wcale na to się nie zapowiada), bo przecież Tata w niebie chce naszego dobra. Tożsamość dziecka Bożego to równocześnie także bycie dzieckiem Maryi – Mamy i Królowej. Ona pomaga „ogarniać” codzienność, wychowuje – czasem klepie po główce. Ale gdy trzeba, ostrzega i w porę nas przyhamowuje, gdy stawiamy kroki na trasie, która robi się niebezpieczna i prowadzi w złym kierunku. Jako dorośli często mamy tendencję do komplikowania sobie życia. A może wystarczy z dziecięcym entuzjazmem, prostotą i radością spojrzeć w górę i zawołać do Taty? W Dniu Dziecka życzmy wszystkim, by odkryli i pielęgnowali w sobie tożsamość Bożego dziecka i doświadczyli Jego miłości. Wierzmy w to, że On naprawdę cieszy się (z) nami i uśmiecha do nas – mówi Krysia, pracowniczka branży reklamowej. 

Fot. pixabay

W Jego rękach 

– Dla mnie być dzieckiem Bożym to znaczy należeć do Niego. Powierzać się w Jego ręce, wiedząc, że On wie najlepiej, co dla mnie najlepsze. To dać się Jemu prowadzić po najlepszych drogach. Bycie dzieckiem Bożym to też przychodzenie do Niego z pustymi rękoma, prosząc, aby wypełniał je swoją miłością. Dziecko czuje, że jest kochane przez Ojca od początku swojego istnienia – Ania, psycholog. 

– Bycie dzieckiem Boga oznacza dla mnie to, że do Niego należę, oddaję swoje życie z ufnością i nadzieją w Jego ręce. Mam wspaniałego tatę tu na ziemi i dziękuję za to każdego dnia, bo dzięki temu rozumiem, jak bardzo kocha mnie Bóg Ojciec, jak cenna jest ta miłość. Miłość, która przychodzi do każdego osobiście i widzi najczulszą rzecz w moim sercu – Agata, farmaceutka. 

Nikt mi tego nie jest w stanie odebrać 

– Bycie dzieckiem Bożym to dla mnie przede wszystkim spokojna głowa. Wiem, że jest Ktoś, kto nade mną czuwa i obserwuje, jak sobie radzę każdego dnia. Tata zawsze jest przy mnie i poda mi dłoń, gdy się przewrócę. Wiem, że zależy Mu na moim szczęściu, choć często nie ogarniam Jego wizji! – Ewa, studentka. 

– Bycie dzieckiem Bożym rozumiem jako bycie w intymnej relacji z Bogiem, którego nieustannie odkrywam jako mojego Ojca, Przyjaciela i prawdziwego Miłośnika mojej osoby. To On mnie wymyślił, stworzył i powiedział do mnie: „Żyj!”. To Ojciec, który mi ufa, wierzy we mnie, chce mojego dobra, samodzielności i nieustannego rozwoju. Dał mi wolną wolę, nie steruje mną, a kiedy popełniam błędy uczy – jak również dzięki nim – wzrastać w mądrości. Cierpi ze mną i wspólnie ze mną przeżywa porażki, bo takie jest życie. Dziecko Boże czuje na sobie uzdrawiające, afirmujące i pełne miłości spojrzenie swojego Ojca. Tak naprawdę dogłębnie poczuć się dzieckiem Bożym to zrozumieć, że jest się wartością samą w sobie, ponieważ nadał mi ją Ojciec. Tej wartości nikt i nic nie jest w stanie mi odebrać. To ona daje siłę, by istnieć, żyć pełnią i być darem dla innych – mówi Paula, dziewica konsekrowana, analityk medialny. 

fot. unsplash.com

Tu i teraz, bez masek 

– Czy jak byliście dziećmi, to Wam też czas płynął wolniej? Rok kalendarzowy był dłuuugi, a ciepłe wakacyjne miesiące trwały w nieskończoność? Mi tak. I wiem skąd się to we mnie brało. Bo jako dziecko nie myślałem o tym, co będzie albo co było, ale tylko o tym, co jest. Pełne skupienie na danej chwili, bez wspominania przeszłości lub marzenia o przyszłości. Po prostu tu i teraz chłonąłem całym sobą: klocki lego, zabawa w chowanego czy gra w Heroes 2. Bycie dzieckiem Bożym to właśnie dla mnie życie tym, co jest tu i teraz, bo mój Ojciec przecież nazywa się Jestem… – mówi ks. Piotr „DzikiPrezbiter”. 

– Bycie dzieckiem Bożym to bycie sobą, bycie przy Bogu, pełne zaufania i autentyczności przebywanie w Jego obecności. Bez masek – mówi Ania, nauczycielka. 

– Być Dzieckiem Bożym, to mieć świadomość swojej prawdziwej tożsamości, która pozwala patrzeć na życie, otaczający świat, ludzi i wszelkie zdarzenia z właściwej perspektywy. To poczucie bycia bezwarunkowo kochanym, pomimo swoich słabości i niedoskonałości. To poczucie bycia przyjętym takim jakim się jest, chcianym, wyczekiwanym, upragnionym. To poznawanie Boga i Jego miłości więcej i bardziej, aby przez to lepiej poznać siebie samego, swoją naturę, aby być naprawdę sobą. Takim, jakim zamyślił mnie Bóg Ojciec. To również poczucie bliskości, zaufania, a przez to pokoju serca i otwartości na świat, drugiego człowieka i na to, co Bóg w swoim odwiecznych planach przygotował. To bezpieczeństwo i nadzieja, że jestem, istnieję, bo On troszczy się o mnie i z czułością prowadzi do Domu. „Jak niemowlę u swej matki, jak niemowlę – tak we mnie jest moja dusza” jak czytamy w Psalmie 131 – mówi  Asia, nauczycielka. 

Z tych opinii wynika, że bycie dzieckiem Boga to przede wszystkim doświadczenie zaufania Bogu, doświadczenie opieki z Jego strony. Ludzie dostrzegają także, że to określenie pozornie może wydawać się banalne, ale tak naprawdę oznacza głęboką więź opartą na miłości, czułości i autentyczności, gdzie przez Bogiem można być sobą, bez udawania kogoś innego. 

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze