Język debaty

Od pewnego czasu przyglądam się publicznym dyskusjom w Polsce z oddali. Zaskakuje mnie to, jak mało przestrzeni pozostało w niej dla rzetelnej rozmowy, autentycznej wymiany poglądów, wysłuchania zdania innego niż własne.

Zastępują ją dyskusje, w których jedni rozmówcy wpadają drugim w słowo, dziennikarki i dziennikarze są tak przekonani do swoich racji, że trudno znaleźć powód, dla którego zapraszają do rozmów ekspertów. Przecież i tak – niezależnie od profesjonalnej wiedzy – oni, a może i odbiorcy wiedzą lepiej. Przynajmniej są o tym przekonani. Ocena sytuacji poprzedza jej dokładne poznanie i rozpoznanie. Co gorsza – bywa, że ocena ta oparta jest na nieświadomie przejętych stereotypach, przesądach, wyobrażeniach, bez odczuwanej potrzeby konfrontowania ich z rzeczywistością. A przecież przyjęcie człowieka rozpoczyna się od tego, by go wysłuchać, by poznać Jego drogę, tożsamość, potrzeby. To wszystko staje się możliwe dzięki zaufaniu, które zbudowane może być tylko w sytuacji słuchania, co druga strona ma do przekazania. Tylko tak zdarzyć się może cud spotkania, który przemieni życie obu stron. A wszyscy, którzy dziś załamują ręce nad niskim poziomem debaty publicznej w Polsce rozeznanie i pocieszenie znajdą u autora Księgi Przysłów, który wieki temu pisał: „Głupi uważa swą drogę za słuszną, ale rozważny posłucha rady. Głupi swój gniew objawia od razu, roztropny ukryje obelgę. (…) Nierozważnie mówić – to ranić jak mieczem, a język mądrych – lekarstwem” (Prz 12,15-16.18). To znaczy: można znaleźć drogę, by przekazać swoje przekonania, nie raniąc nikogo, a rozjaśniając mu świat. Z tym związana jest nadzieja, że wzajemne wyjaśnianie świata uleczy zadawane rany.

Elżbieta Adamiak

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze