Już nie walczę o modlitwę [FELIETON]
W kontekście modlitwy wiele mówi się o „walce o modlitwę”. W mojej głowie dokonała się pewna wolta i już nieco inaczej patrzę na tę rzeczywistość.
Katechizm Kościoła Katolickiego podaje, że „Modlitwa jest darem łaski oraz zdecydowaną odpowiedzią z naszej strony. Zawsze zakłada ona pewien wysiłek. Wielcy ludzie modlitwy Starego Przymierza przed Chrystusem, jak również Matka Boża i święci wraz z Chrystusem pouczają nas, że modlitwa jest walką. Przeciw komu? Przeciw nam samym i przeciw podstępom kusiciela, który robi wszystko, by odwrócić człowieka od modlitwy, od zjednoczenia z Bogiem. Modlimy się tak, jak żyjemy, ponieważ tak żyjemy, jak się modlimy. Jeśli nie chcemy stale postępować według Ducha Chrystusa, nie możemy także stale modlić się w Jego imię. «Duchowa walka» nowego życia chrześcijanina jest nieodłączna od walki modlitwy” (KKK nr 2725).
Przez długi czas miałam problem z takim militarystycznym podejściem i mówieniem o duchowości jako o walce. Być może dla wielu osób jest to pomocne i cenne, może jakoś mobilizujące, u mnie jednak budziło myśl: „Jestem kobietą, nie chcę walczyć, to nie moja bajka. Chcę się troszczyć”. I kiedy przestawiłam sobie w głowie myślenie z „walczę o modlitwę” na „troszczę się o modlitwę” – to dostałam naprawdę dużą dawkę wewnętrznej motywacji, odwagi i energii. Wydawać by się mogło, że walka zakłada większą determinację, ale przynajmniej u mnie okazało się, że to nie do końca w ten sposób działa.
>>> Będziesz kochał nadaremno [FELIETON]
Troszczę się więc o pogłębianie wiedzy, o wewnętrzne uporządkowywanie wszystkiego, co mogłoby być przeszkodą na modlitwie. To takie przygotowanie mniej bezpośrednie. I bardziej bezpośrednio troszczę się o czas na spotkanie z Bogiem, o miejsce i odpowiednie okoliczności, żebyśmy mogli mieć czas dla siebie, żebym mogła dawać Mu całą moją uwagę. Troszczę się o to, by Go słuchać, by zrozumieć to, co do mnie mówi.
Podobnie jak w relacji z drugim człowiekiem nie walczę, ale troszczę się, „kombinuję”, jak najlepiej ułożyć relacje, tak samo z Bogiem. Nie chciałabym popadać w stereotypy, ale być może jest tak, że pojęcie „walki o relację” jest jednak trochę bliższe mężczyznom i jakoś dla nich bardziej zrozumiałe. Dla mnie, ale też dla kobiet, z którymi o tym rozmawiałam, jakoś bliższa okazywała się ta zamiana na „troszczenie się”.
Ostatecznie chodzi o to samo: o to, by włożyć wysiłek, zaangażować się w relację. By uświadamiać sobie, co jest najważniejsze w tej relacji.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |