Relikty archeologiczne w kościele w Kanie Galilejskiej , fot. Hubert Piechocki

Kana Galilejska. To tutaj miało miejsce… objawienie Pańskie?

W uroczystość Objawienia Pańskiego odwiedzamy Kanę, miejscowość w Galilei. To tutaj miało miejsce objawienie Pańskie. Czy to znaczy, że mędrcy właśnie w Kanie odwiedzili Świętą Rodzinę? 

Czujnym Czytelnikom już coś się na pewno nie zgadza. Przecież mędrcy ze Wschodu (nazywani też magami, królami itd.) przybyli do groty, w której narodził się Jezus. Odwiedzili małe Dzieciątko, Jego Matkę i Józefa – przybranego ojca. Przybyli więc do Betlejem, bo tam – w mieście Dawida – narodził się Jezus. To dlaczego ja piszę o Kanie? 

To nie pokłon mędrców 

Jeśli ktoś był w Ziemi Świętej to tym bardziej musi być zaskoczony. Betlejem znajduje się w Judei, na południu Ziemi Świętej. Kana to miejscowość w Galilei – żyznej krainie na północy. Gdzie Betlejem, a gdzie Kana?! Ale mi się nic nie pomyliło – w Kanie Galilejskiej rzeczywiście miało miejsce objawienie Pańskie. Tylko, że nie chodzi mi o pokłon mędrców ze Wschodu, a o zupełnie inne wydarzenie.

>>> Kim właściwie byli Trzej Królowie? [ODKRYJ PRAWDĘ]

Tablica przy wejściu do sanktuarium w Kanie Galilejskiej Fot. Hubert Piechocki

Trzy wydarzenia 

Objawienie Pańskie kojarzymy rzeczywiście głównie z pokłonem mędrców. Tymczasem uroczystość ta ma znacznie głębszy wymiar i dotyka nie jednego, a trzech wydarzeń. Trzech wydarzeń ewangelicznych, które opowiadają o Bogu – o Jezusie Chrystusie – który objawia się ludziom. Największą wskazówkę co do treści tego dnia przynoszą nam brewiarzowe nieszpory, a konkretnie antyfona poprzedzająca Pieśń Maryi. Czytamy w niej:  

W tym dniu tak świętym trzy cuda wysławiamy: dziś gwiazda przywiodła mędrców do żłóbka; dziś podczas godów woda stała się winem; dziś Chrystus dla naszego zbawienia przyjął od Jana chrzest w Jordanie. 

Jak zatem widzimy – objawienie to żłóbek i pokłon mędrców. To moment, w którym Jezus zostaje objawiony narodom, zwłaszcza pogańskim (w ówczesnym mniemaniu). To więc moment, w którym Bóg objawia się także nam! I to wydarzenie wspominamy w zwyczajowej nazwie uroczystości – święto Trzech Króli. I objawienie to też Jordan i „chrzest” z rąk Jana (biorę nazwę chrzest w cudzysłów, ponieważ nie jest to „nasz” chrzest w znaczeniu sakramentalnym; to starotestamentowy chrzest nawrócenia – a więc pewna deklaracja braku przywiązania do grzechu). I to jest objawienie narodowi wybranemu – Żydom. Jeszcze przyjdzie czas, żeby opowiedzieć trochę o Jordanie. Tymczasem, pomiędzy Jordanem i żłóbkiem antyfona wspomina o Kanie Galilejskiej i dobrze nam znanej opowieści o przemianie wody w wino. Zatrzymajmy się więc na chwilę w tej galilejskiej miejscowości. 

Kościół Pierwszego Cudu Jezusa w Kanie Galilejskiej Fot. Hubert Piechocki

Jezus mieszkał blisko Kany 

Nie ma wprawdzie pewności, czy obecna Kana to ta właściwa Kana. Różne miejscowości chciałyby „przywłaszczyć” sobie bowiem tytuł tej właściwej Kany. Niemniej, współcześnie miejscowość Kefar Kanna w północnym Izraelu uchodzi za tę właściwą i tam właśnie kierują się pielgrzymki. Tam i ja na początku ubiegłego roku miałem okazję być. Co ciekawe, całkiem blisko znajduje się Nazaret – miejscowość zwiastowania Maryi, ale też miasteczko, w którym dorastał Jezus. Może właśnie dlatego pojawił się w Kanie, razem ze swoją Matką, na weselu? Musieli tu mieć krewnych, znajomych, pewnie się razem z nimi cieszyli (choć egzegeci mają różne interpretacje przyczyn obecności Jezusa i Maryi na tym weselu). Kana to dziś niewielka miejscowość. Mieszkają w niej głównie chrześcijanie (katolicy i prawosławni), a także trochę muzułmanów. 

Wnętrze kościoła franciszkanów w Kanie Galilejskiej Fot. Hubert Piechocki

Komu w Kanie objawia się Jezus? 

Zacznijmy od samego objawienia. Komu Jezus objawia się w Kanie? Dokonuje tu specyficznego cudu. Specyficznego, bo cuda raczej kojarzymy z „wielkimi” dziełami – uzdrowieniami, wskrzeszeniami. Z działaniem ratującym życie lub zdrowie. Specyficzność cudu w Kanie polega na „zwyczajności” tego działania. Jezus „tylko” zmienia wodę w wino. Można pomyśleć: po co? Po to, żeby uchronić nowożeńców od kompromitacji – jak na weselu mogło zabraknąć wina? To moment, w którym Jezus pokazuje, że chce wchodzić w różne sytuacje naszego życia i je ratować. Także w te bardzo zwykłe, codzienne sytuacje. On chce z naszej codzienności zrobić święto. On nie chce naszej krzywdy – nawet w tak „błahych” sprawach. Cudzysłów – bo to wcale nie była wtedy błaha sprawa… I tę sytuację obserwowali uczniowie Jezusa, którzy byli razem z Nim i Maryją (która zresztą odegrała kluczową rolę w tej historii) na tym weselu. „Taki to początek znaków uczynił Jezus w Kanie Galilejskiej. Objawił swoją chwałę i uwierzyli w Niego Jego uczniowie” – czytamy u św. Jana. I otrzymujemy odpowiedź – Jezus w Kanie objawia się swoim uczniom.

Kamienna stągiew w Kanie Galilejskiej Fot. Hubert Piechocki

Sześć stągwi 

W Kanie najważniejszym miejscem jest sanktuarium Pierwszego Cudu Jezusa – kościół katolicki, którym opiekują się franciszkanie z Kustodii Ziemi Świętej. Franciszkanie pojawili się tam w XVII w. Wkrótce rozpoczęli starania o zakup terenu pod budowę kościoła. Kościół Cudu udało się wybudować ostatecznie pod koniec XIX w. na ruinach wcześniejszego, starożytnego sanktuarium. W kościele warto zwrócić uwagę na podziemia. Widać tam pozostałości dawnego obiektu – być może był to dom weselny. Ale jest też kamienna stągiew – czyli naczynie, w którym trzymano ciecz. Jezus przemienił sześć stągwi wody w wino. Gdy staniemy obok takiej stągwi, to uświadomimy sobie, jak bardzo wielki był to cud… Bo taka jedna stągiew jest właściwie wielkości człowieka. Wina, które powstało podczas tego cudu musiało być mnóstwo (co prawda, ówczesne wino nie było tak mocne, jak to dzisiejsze, był to raczej napój powszedni).

Wnętrze kościoła franciszkanów w Kanie Galilejskiej Fot. Hubert Piechocki

Miejsce dla małżonków i nie tylko 

Ja w Kanie byłem trochę „obok”. Ten dzień pielgrzymki był bowiem najważniejszym świętem dla małżonków. Podczas mszy świętych celebrowanych w sanktuarium lub w którejś z kaplic odnawia się przyrzeczenia małżeńskie. Także nasza grupa miała w tym miejscu mszę, w jednej z małych kaplic wokół sanktuarium. Jestem singlem, więc byłem „obok”, sam niczego nie odnawiałem. Ale mogłem zobaczyć, jak robią to moje współsiostry i moi współbracia z pielgrzymki. Mieliśmy bardzo różnorodną grupę, więc były młode małżeństwa, takie ze średnim stażem i ludzie żyjący ze sobą od kilkudziesięciu lat. Jedni państwo świętowali nawet poprzez tę pielgrzymkę 50-lecie ślubu. Pielgrzymka była prezentem od dzieci dla rodziców. Było to wzruszające doświadczenie. Mogłem zobaczyć ludzi, którzy potwierdzali, że nadal chcą być ze sobą, obdarzać się miłością. Że ważne są dla nich śluby, które złożyli kilka, kilkanaście czy kilkadziesiąt lat temu. Pewnie nie wykorzystałem odpowiednio tej okazji, ale jeśli jakiś singiel czy singielka czyta to i wybiera się do Kany – to może warto to miejsce potraktować jak okazję do modlitwy o znalezienie dobrej żony, dobrego męża; o zbudowanie szczęśliwej rodziny. Trochę żałuję, że w Kanie byłem bardziej obserwatorem, stałem obok – a przecież mogłem trochę aktywniej przeżyć to miejsce.

fot. unsplash

Na koniec: wino 

Kana to też wino. To właśnie ten alkohol kupuje się jako pamiątkę pobytu w Kanie. Odwiedziliśmy jeden ze sklepów z winami. Byliśmy częstowani lokalnymi trunkami – bardzo różnymi, a także słodyczami izraelskimi. Mieliśmy okazję poznać trochę sekretów tutejszych win. Mi osobiście najbardziej zasmakowało słodkie, młode wino z Kany Galilejskiej. Przywiozłem zresztą do Polski dwie butelki takiego wina. Co ciekawe, w odróżnieniu od reszty świata – w Izraelu nie obowiązują ograniczenia związane z objętością płynów w bagażu lotniczym. Dlatego nawet w bagażu podręcznym, takim do 10 kg, nierejestrowanym, można przewieźć do Polski właśnie wino, nie trzeba przejmować się jego objętością. Ważne tylko, żeby nie przekroczyć wagi bagażu. Dzięki temu można potem obdarować swoich bliskich czy przyjaciół właśnie winem. Może akurat takim, jakie powstało podczas cudu? Nie ukrywam, że jedna butelka młodego wina z Kany Galilejskiej wciąż jeszcze jest w moim domu i czeka na jakąś specjalną okazję. A sklep z winami był dla mnie atrakcyjny jeszcze z innego powodu. Kupującym towarzyszyły… koty! W sklepie mieszka kilka futrzaków i mam niecne podejrzenia, że ich zadaniem jest urabianie klientów. Mnie kupiły!

Degustacja win i izraelskich przekąsek w Kanie Galilejskiej Fot. Hubert Piechocki

Objawienie w Kanie Galilejskiej. Objawienie uczniom. Warto, czytając tę ewangeliczną historię, pamiętać o znaczeniu Kany. O tym, jak nawiązuje do Betlejem i do Jordanu. Odwiedźcie to miejsce, nie tylko dla dobrego wina! 

 

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze