Widok z placu Żłóbka na bazylikę Narodzenia Pańskiego w Betlejem (początek 2020 r.) Fot. Fot. Hubert Piechocki/misyjne.pl

Betlejem. Tu narodził się Jezus

W Nazarecie Gabriel zwiastował Maryi, że urodzi Jezusa. Do samych narodzin doszło jednak gdzie indziej – w Betlejem. Zajrzyjmy dziś do tego judejskiego miasteczka.

>>> Nazaret. Tu Gabriel zwiastował Maryi

Maryja i Józef mieszkali w Nazarecie. Wyruszyli do Betlejem, bo Oktawian August, ówczesny cesarz, zarządził spis ludności. Józef pochodził z rodu Dawida (warto prześledzić genealogię Jezusa opisaną przez św. Mateusza i św. Łukasza), dlatego udał się do Betlejem. Choć miasto to najczęściej kojarzymy właśnie z Ewangeliami dzieciństwa, to w Piśmie Świętym pojawia się znacznie wcześniej. To miasto rodzinne króla Dawida (też pochodził z pokolenia Judy). To tu znajduje się grób Racheli, żony patriarchy Jakuba. Betlejem to też miejsce, w którym rozegrała się historia Rut – poganki, która stała się żydówką.

Widok na Betlejem Fot. Hubert Piechocki/misyjne.pl


Gdzie jesteśmy?

>>> W DNA tego miasta wpisana jest droga krzyżowa

Nazaret znajduje się w Galilei – żyznej krainie na północy Izraela. Betlejem leży za to na południu, w Judei. To pustynny, pagórkowaty region. Samo miasto położone jest na wysokości ok. 775 m n.p.m. Od wybrzeża Morza Śródziemnego Betlejem dzieli ok. 60 kilometrów, trochę bliżej w linii prostej jest położone Morze Martwe. Co ważne, miasteczko to (mieszka w nim ok. 30 tys. ludzi) znajduje się na terenie Palestyny – Autonomii Palestyńskiej. Nieopodal (ok. 8-10 kilometrów) znajduje się Jerozolima, która jest już na terenie Izraela.

Widok z Pola Pasterzy Fot. Hubert Piechocki/misyjne.pl


Region, w którym wciąż wrze

>>> Puste Betlejem, tydzień przed świętami Bożego Narodzenia [ZDJĘCIA]

Pielgrzymi w autokarach swobodnie mogą przemieszczać się między Palestyną a Izraelem – to miejscowi mają trudności z przekraczaniem granicy. Zanim powiemy o najważniejszych miejscach w samym Betlejem zatrzymajmy się na chwilę na granicy miasta. A właściwie na granicy Palestyny i Izraela. Mur graniczny, zasieki, żołnierze – to robi wrażenie. Autonomia jest znacznie tańsza niż sam Izrael, dlatego to właśnie w tej części Ziemi Świętej wiele grup nocuje. Tak było też i z moją grupą – byłem w Ziemi Świętej na początku roku, chwilę przed wybuchem pandemii. Popołudniami mieliśmy trochę wolnego czasu, więc w mniejszych czy większych grupach chodziliśmy po Betlejem. Z naszego hotelu do muru granicznego było jakieś 15 minut. Poszliśmy w tamtym kierunku. Im bliżej muru byliśmy – tym było groźniej. Młodzi Palestyńczycy krzyczeli, że „tu jest Palestyna, nie Izrael”. Nastolatkowie rzucali kamieniami i wprowadzali spore zamieszanie. My mogliśmy stać się przypadkowymi ofiarami zatargów między nimi. Postanowiliśmy więc w porę wycofać się i wrócić do hotelu. Jak się potem okazało, tak często wyglądają piątkowe popołudnia w Betlejem. Żydzi po zachodzie słońca zaczynają już szabat, a dla muzułmanów (czyli dla większości Palestyńczyków) piątek jest dniem świątecznym. Świąteczne obchody są przyczynkiem do wzrostu napięć między muzułmanami a żydami. Nasza katolicka grupa dobrze, że się wycofała – zwłaszcza, że na spacerze była z nami siostra zakonna, co mogłoby sprowokować którąś ze stron. To doświadczenie pokazało mi, że Bliski Wschód to naprawdę wciąż bardzo gorący politycznie i militarnie region. Tu wciąż wrze.

Wnętrze bazyliki Narodzenia Pańskiego w Betlejem Fot. Hubert Piechocki/misyjne.pl


Tu jest brzydko

>>> Polski Nazaret [ZDJĘCIA]

Miasto narodzenia Jezusa, więc pewnie musi być spektakularne i piękne. Nic z tego. Betlejem wizualnie nie zachwyca, a czasem i przeraża. Główna droga, przy której znajduje się nasz hotel i która prowadzi do bazyliki Narodzenia Pańskiego, jest właściwie niedostępna dla pieszych.  Chodniki, jeśli są, to są wąskie – a najczęściej ich nie ma. Stacja benzynowa w centrum Betlejem wygląda jakby miała sto lat. Zniszczone są też budynki, na ulicach jest mnóstwo śmieci, miasto jest zwyczajnie brudne. My oczywiście chodziliśmy po tych ulicach bez chodników – i mam wrażenie, że – przynajmniej na głównej drodze – byliśmy jedynymi pieszymi. Miejscowi tamtędy w ogóle nie chodzili. Nie dziwi więc, że kierowcy nie zwracali na nas uwagi i łamali wszelkie zasady ruchu drogowego – na czele z tą dotyczącą przekraczania prędkości. Oczywiście, nie całe Betlejem jest brzydkie (choć to słowo do końca nie pasuje – bo dzięki jednolitej kolorystyce budynków miasto w sumie wygląda schludnie). Żeby zobaczyć tę ładniejszą część miasta – warto pójść trochę do góry, pochodzić między wąskimi uliczkami. W ten sposób dojdziemy m.in. do Uniwersytetu w Betlejem – pięknego, zadbanego, czystego kompleksu akademickiego. I – co istotne – jest to uczelnia katolicka. W Ziemi Świętej miejsca czy obszary, którymi opiekują się katolicy są zawsze bardzo schludne, poukładane, można rzec – „porządne”. W Betlejem widać to bardzo mocno. Cała chrześcijańska dzielnica wyróżnia się właśnie wizualnie. Choć i w niej co chwilę mogły przestraszyć nas góry śmieci…

Drzwi Pokory – wejście do bazyliki Narodzenia Pańskiego w Betlejem Fot. Hubert Piechocki/misyjne.pl


Wejdźmy do bazyliki Narodzenia Pańskiego

>>> Co widać z góry Karmel?

Czas na miejsce najważniejsze – bazylikę Narodzenia Pańskiego. Kościół w tym miejscu zbudował w 326 r. cesarz Konstantyn i jego matka Helena. Świątynię zniszczono w VI w. W 540 r. cesarz Justynian odbudował kościół, który stoi w tym miejscu do dzisiaj. Za bazylikę w większości odpowiadają chrześcijanie wschodni, choć jest jedno miejsce, które należy do katolików. Najpierw jednak musimy wejść do samej świątyni. A wejście to jest bardzo nietypowe – prowadzi przez tzw. Drzwi Pokory. Musimy się schylić, żeby przez nie wejść – mają bowiem tylko 120 cm wysokości. Muszę powiedzieć, że sama bazylika… nie zrobiła na mnie najlepszego wrażenia. Kościół w środku jest zwyczajnie… brzydki. Brakuje w nim „ładu i składu”. Dla osoby przyzwyczajonej do katolickich, uporządkowanych kościołów wejście do tej bazyliki było szokiem. Ale jednocześnie było też spotkaniem z sacrum – bo czułem, że wchodzę w przestrzeń rzeczywiście świętą. Dla nas tym najważniejszym punktem całej bazyliki powinna być Grota Narodzenia. Żeby do niej dotrzeć, musimy zejść do podziemi. Grota Narodzenia jest wg tradycji miejscem, w którym miał narodzić się Jezus Chrystus. Znajduje się tutaj ołtarz prawosławny i czternastoramienna, srebrna gwiazda – tzw. Gwiazda Narodzenia. Nawiązuje do genealogii Jezusa – czyli czternastu pokoleń (razy trzy). W grocie jest też ołtarz katolicki, jedyne miejsce w bazylice należące do katolików (opiekują się nim oczywiście franciszkanie z Kustodii Ziemi Świętej). To symboliczny żłóbek (warto też wspomnieć, że plac przed bazyliką to właśnie plac Żłóbka). Grota Narodzenia to nie jedyna grota w tym miejscu, pielgrzymi mogą też zahaczyć m.in. o Grotę św. Hieronima i grób tego wybitnego tłumacza Pisma Świętego. Choć w samej bazylice przestrzeń katolicka jest niewielka, to tuż obok znajduje się piękny, zadbany i bardzo czysty kościół franciszkanów pw. św. Katarzyny Aleksandryjskiej. To właśnie w nim przechowywana jest figurka Dzieciątka Jezus, która w okresie bożonarodzeniowym pojawia się w żłóbku. I to właśnie w tym kościele, a nie w bazylice, celebrowana jest przez patriarchę Jerozolimy uroczysta pasterka, z której zdjęcia obiegają potem cały świat.

Gwiazda Narodzenia w Grocie Narodzenia w bazylice betlejemskiej Fot. Hubert Piechocki/misyjne.pl


Spotkanie z Chlebem

>>> Hubert Piechocki: Piąta Ewangelia. Czy już ją poznałeś? [ZDJĘCIA]

Bazylika Narodzenia i kompleks franciszkanów to nie jedyne miejsca, do których warto trafić, odwiedzając Betlejem. Nieopodal położona jest też Grota Mleczna, kościół, którym opiekują się franciszkanie. To miejsce, w którym kobiety szczególnie mocno modlą się o potomstwo. Co, ciekawe – nie tylko katoliczki, ale również muzułmanki (dla nich Maryja jest także bardzo ważną postacią). W tym miejscu Maryja miała karmić piersią Jezusa. Kropla mleka miała upaść na skały i zabarwić je na biało. Wróćmy jeszcze na chwilę też na plac Żłóbka. Odwróćmy się tyłem do bazyliki Narodzenia. Naszym oczom ukaże się minaret, po drugiej stronie placu jest bowiem meczet. Codziennie rana budził mnie zresztą dźwięk muezina nawołującego muzułmanów do pierwszej modlitwy. Warto też zapuścić się w okoliczne uliczki i poczuć klimat arabskiego Betlejem. Można coś dobrego zjeść, spotkać miejscowych i zobaczyć mnóstwo… kotów! Bo w Betlejem jest ich naprawdę dużo! I ochoczo łaszą się do pielgrzymów. W tej części Betlejem jest dużo małych sklepików – to okazja do zakupu pamiątek z Ziemi Świętej. Warto pamiętać, że w Autonomii, czyli też w Betlejem, jest taniej niż w Jerozolimie. Z placu Żłóbka i spod bazyliki Narodzenia jedziemy jeszcze na przedmieścia. Bajt Sahur – miasteczko położone w odległości 3 kilometrów od Betlejem. Tu znajduje się Pole Pasterzy, a więc miejsce, w którym pasterzom miał ukazać się anioł, który podzielił się wieścią o narodzinach Mesjasza. Są tu liczne groty, w kaplicy w jednej z nich miałem okazję uczestniczyć w Eucharystii. Z Pola Pasterzy jest też piękny widok na okolicę – tutaj zobaczyłem akurat bardzo biblijny znak – a więc tęczę, symbol pokoju i pojednania. Betlejem znaczy „dom chleba” (a nawet „dom mięsa”). To miejsce, w którym zrealizowały się proroctwa mesjańskie – to tutaj narodził się Zbawiciel. Ten, który stał się dla nas Chlebem – poprzez swoją mękę, śmierć i zmartwychwstanie. W Betlejem narodził się Chleb, który w położonej nieopodal Jerozolimie wypełnił swą misję. Ale to już inna opowieść…

>>> Wejdź na Tabor z Mojżeszem i Eliaszem

Galeria (15 zdjęć)
Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze