Kapelan stowarzyszenia wspierającego migrantów: mafia libijska ma powiązania ze służbami państwowymi
„Niestety mafia libijska przeniknęła bardzo mocno do służb państwowych. Ma bardzo duże wpływy. Utworzyła wręcz własne bojówki. W wielu przypadkach udało się jej dotrzeć bardzo wysoko w strukturach państwa” – powiedział w rozmowie z KAI ks. Mattia Flavio. Jest on kapelanem Mediterranea Saving Humans – stowarzyszenia pomocy społecznej.
Piotr Dziubak (KAI): Jak wiele jest na terenie Libii i Tunezji miejsc przetrzymywania uchodźców?
Ks. Mattia Flavio: – Obozy znajdują się przede wszystkim w Libii. W Tunezji niestety prawa człowieka też są łamane. To co się zaczęło dziać w tym kraju jest straszne. Papież w czasie modlitwy Anioł Pański w minioną niedzielę nawiązał do tego. Tunezja aresztuje imigrantów i przewozi ich na pustynię blisko granicy z Algierią i porzucają ich tam. Ludzie umierają przede wszystkim z pragnienia. To jest nieludzkie! W ostatnich dniach światowe media opublikowały zdjęcie dwójki imigrantów: matki z dzieckiem, którzy zmarli z pragnienia na tej pustyni. Ludzie wywiezieni w tamto miejsce próbują w rozpaczy kontaktować się z mediami, prosząc o pomoc, boimy się, że umrzemy na pustyni.
>>> Papież spotkał się z uchodźcą, który przeszedł przez piekło obozów libijskich
16 lipca Unia Europejska podpisała protokół ustaleń w Tunezji w kwestii blokowania imigrantów.
– Nasze europejskie pieniądze będą przekazane Tunezji w zamian za co ten kraj będzie blokował imigrantów. To jest nie do zaakceptowania. Trzeba wspierać Tunezję, ale nie można oferować pieniędzy za to, że ten kraj będzie wyrzucał imigrantów. Takie postępowanie nie jest godne naszej cywilizacji i naszego humanizmu. Nie możemy akceptować umów, w których dajemy pieniądze za wyganianie imigrantów.
Jak się odbywa to blokowanie imigrantów? Podawane są informacje, że zajmują się służby państwowe.
– Niestety mafia libijska przeniknęła bardzo mocno do służb państwowych. Ma bardzo duże wpływy. Utworzyła wręcz własne bojówki. To nie jest jedna grupa. Składają się na to różne klany. Dam przykład. Abdurahman al-Milad, znany jako Bija, super boss mafii libijskiej, jest jednocześnie majorem tzw. straży przybrzeżnej w Zawiyah w Libii. Natomiast druga znacząca postać Mohamed al-Khoja jest dyrektorem instytucji, która ma przeciwdziałać nielegalnej imigracji. Oni zarządzają 12 obozami, które są finansowane z pieniędzy Unii Europejskiej. W wielu przypadkach mafii libijskiej udało się dotrzeć bardzo wysoko w strukturach państwa. Oczywiście nie chcę twierdzić, że 100 proc. personelu libijskiej straży przybrzeżnej to mafiosi. Ale tak jak już powiedziałem, szefami mafii są osoby, które są na szczytach służb libijskich.
Osobną kwestią jest Frontex, jego działania budzą poważne wątpliwości.
Jest Ksiądz kapelanem stowarzyszenia Mediterranea Saving Humans. Pomagacie imigrantom, którzy znajdują się w niebezpieczeństwie na Morzu Śródziemnym.
– Nasze stowarzyszenie powstało jako platforma społeczeństwa obywatelskiego z Włoch i z Europy. Chce zaangażować wszystkich ludzi związanych z Kościołem, różnymi organizacjami społecznymi, którzy pragną zjednoczyć się we wspólnej misji: być blisko naszych sióstr i braci imigrantów, którzy znaleźli się na morzu, żeby ich uchronić przed utopieniem i przed odmową wjazdu. Powstaliśmy z taką intencją. To co jest najcenniejsze w życiu, to relacje z innymi ludźmi. Nie powstaliśmy jako platforma, żeby tylko prowadzić akcje humanitarne, ale żeby odbudowywać braterstwo. Dlatego też tak bardzo zależy nam na relacjach z imigrantami, których ratujemy na morzu, albo dzwonią do nas z Libii. Chociaż nie ma nas fizycznie w Libii to jednak tam pomagamy. Podobnie zresztą w Tunezji, dzięki współpracy z innymi ruchami.
Jak powinna wyglądać pomoc imigrantom, przecież ci ludzie nie uciekają z powodu dobrobytu w ich krajach?
– Myślę, że są trzy fundamentalne punkty, które trzeba mieć na uwadze. Jak najszybciej trzeba przywrócić misje ratunkowe na Morzu Śródziemnym. Teraz taką pomoc organizują tylko organizacje pozarządowe, a potrzebna jest pomoc struktur państwowych i Unii Europejskiej. Należy otworzyć oficjalne kanały możliwości dotarcia do Europy, żeby ludzie mogli emigrować w bezpieczny sposób. I w końcu, żeby migracja była dobrowolnym wyborem, a nie czymś wymuszonym. Teraz bardzo wielu imigrantów dobrowolnych jest wymieszanych z imigrantami, którzy praktycznie zostali do tego zmuszeni. Żeby znaleźć możliwość godnego życia, ludzie są zmuszani do wyjazdu. To jest wynikiem kapitalizmu w skali globalnej. Myślę, że dzisiaj nie mamy jakiegoś prawdziwego kryzysu imigracyjnego, ale na pewno przeżywamy kryzys sprawiedliwości globalnej. Kapitalizm opiera się dzisiaj na wyzysku biednych ludzi i ziemi południa świata przez bogatą północ. To sprawia, że wielu ludzi nie jest w stanie godnie żyć w swoich krajach. Jedynym rozwiązaniem jest prawdziwe braterstwo. Nie rodzi się ono abstrakcyjnie. Będzie to możliwe jeśli uznamy podmiotowość i znaczenie ruchów obywatelskich, które funkcjonują w Afryce, walczą o prawa ludzi, proponują nową ekonomię. Te ruchy są miażdżone przez międzynarodowe koncerny.
Europejscy politycy usprawiedliwiają dawanie pieniędzy krajom takim jak Libia, Tunezja czy Turcja, mówiąc, że to zablokuje działania przemytników imigrantów. Czy tak jest naprawdę?
– Niestety tak nie jest. Wokół kwestii przemytników jest bardzo dużo propagandy.
Z czyjej strony?
– Ze strony mediów i rządów państw. Na przykład władze w Libii mówią, że prowadzą działania przeciwko przemytnikom imigrantów. Ale trudno się z takim twierdzeniem zgodzić, jeśli jednym z największych bossów wśród mafii przemytniczych jest Bija, będący jednocześnie majorem libijskiej straży przybrzeżnej, która dostaje pieniądze z UE, żeby uniemożliwiać wjazd imigrantom. Tam funkcjonują bardzo potężne mafie. Jeśli naprawdę ktoś chciałby zablokować przemytników powinien przestać finansować libijską straż przybrzeżną.
Ale może wtedy wybrzeże libijskie, jak twierdzą niektórzy, stałoby się ziemią niczyją.
– Przemytnicy cały czas prowadzą swój biznes. Czy chcemy ich zablokować? Otwórzmy w takim razie oficjalne kanały imigracji do UE. Wtedy przemytnicy stracą możliwość zarobku.
Dość często można się spotkać z opinią, że najliczebniejszą zatrzymywaną grupą są muzułmanie. Na zdjęciach dostępnych w sieci można zobaczyć ogromne, zatłoczone cele. Na ścianie ktoś zrobił krzyż, ktoś namalował postać Jezusa i Maryi.
– Te zdjęcia rozpowszechniło nasze stowarzyszenie. Otrzymaliśmy je bezpośrednio z Libii. Spotkaliśmy bardzo wielu chrześcijan. Kraje Afryki Subsaharyjskiej, skąd pochodzi większość imigrantów, mam tu na myśli Gambię, Sierra Leone, Senegal – w tych państwach relacje chrześcijan i muzułmanów są braterskie. W Gambii 90 proc. mieszkańców wyznaje islam. Katolików jest ok. 5 proc., a mimo to Wielkanoc i Boże Narodzenie są świętami uznanymi przez państwo, jest to dzień wolny od pracy. Nie we wszystkich krajach afrykańskich tak jest, ale są państwa na tym kontynencie, w których chrześcijanie i muzułmanie żyją w duchu braterstwa. Dlatego też wielu imigrantów przeżywa swoją wiarę w taki sposób. To całe gadanie o hordach muzułmańskich to science fiction.
W Europie bardzo często i chyba łatwo używa się przymiotnika chrześcijański. Także w odniesieniu do instytucji. Patrząc na zdjęcie z celi z obozu w Libii przychodzi taka myśl, że chrześcijanie z UE przygotowali coś tak strasznego dla innych chrześcijan. Dali na to pieniądze.
– Niestety to prawda. Partie polityczne, które chętnie wplatają w swoje nazwy słowo „chrześcijański” albo, że inspirują się wartościami chrześcijańskimi są naprawdę dużym problemem. Kto jest przekonany do Ewangelii łatwo zauważy, że chrześcijaństwo to coś wielkiego. Cały czas muszę się nawracać. To jest ciągły proces i dotyczy każdego z nas. Dotyczy to jednostek, ale też i społeczeństw. Nie możemy określać się mianem chrześcijan i zaraz potem deptać Ewangelię. Jeśli jesteśmy chrześcijanami nie możemy zawierać umów z Turcją, z Libią czy z Tunezją. To jest przemoc wobec samej idei chrześcijaństwa. Jeśli boimy się Boga, to zastanówmy się, czy możemy w danej sytuacji mówić o inspiracji chrześcijaństwem albo dokonywać wyborów, które depczą Ewangelię.
Razem z Bentolo, imigrantem z Kamerunu, odwiedziliście papieża 21 lipca br.
– Franciszek znał jego historię i chciał go spotkać osobiście. Bentolo nie bardzo rozumiał dlaczego Papież, osobistość tak ważna, chce go poznać. Ja jestem tylko imigrantem – mówił. Franciszek nie powiedział mu tylko „dzień dobry” i „do widzenia”. Zadawał mu dużo pytań o jego życie, co myśli, co czuje. Papież potraktował tego imigranta jak brata. I to bez żadnej retoryki, ale bardzo konkretnie. Było widać, że Papież słuchał tego, co Bentolo mu mówił. Jeśli polityka i społeczeństwo zachowywaliby się tak z imigrantami, z ubogimi, jak to robi Franciszek, świat zmieniłby się bardzo. Mamy szczęście mieć Papieża, który codziennymi, konkretnymi gestami pokazuje nam jak zbudować cywilizację miłości. Bentolo nie jest głową państwa albo szefem jakiejś ważnej instytucji. Jest imigrantem, jak sam powiedział Papieżowi, a Franciszek poświęcił mu tyle uwagi.
Działalność Księdza jako kapelana stowarzyszenia Mediterranea Saving Humans przeszkadza libijskiej mafii. Włoskie władze przyznały Księdzu ochronę.
– Stałem się celem ataków z konta na Twitterze Rgowans, które zostało utworzone w 2017 roku równocześnie z umową pomiędzy Włochami a Libią. Prawie każdego dnia publikuje materiały w imieniu mafii libijskiej. Na tym koncie można znaleźć co jakiś czas tajne włoskie i europejskie dokumenty. Mówi się, że publikujący ma kontakty w służbach specjalnych różnych krajów. Prokuratura z Modeny we Włoszech prowadziła śledztwo w sprawie gróźb karalnych publikowanych pod moim adres na tym koncie na Twitterze. Prokuratura z Modeny chciała to najpierw zamknąć tę sprawę w grudniu 2022 roku twierdząc, że ksiądz musi być powściągliwy i cichy, w przeciwnym razie musi być gotowy na tego typu ataki. Moja adwokat złożyła zażalenie. Sędzia śledczy kazał ponownie otworzyć śledztwo, które jest kontynuowane. W międzyczasie udało się zidentyfikować osobę, która zarządza kontem Rgowans na Twitterze. Minister sprawiedliwości Włoch Roberto Nordio ujawnił imię i nazwisko tej osoby. To Robert B., obywatel Polski z podwójnym polsko-kanadyjskim paszportem. W Kanadzie był wiceszefem kanadyjskiej straży przybrzeżnej, pracował w Parlamencie Europejskim. Obecnie przebywa w Polsce. Imię i nazwisko tej osoby jest takie samo jak osoby, która zarządza usługami informatycznymi agencji Frontexu. Pytanie: czy ta sama osoba zarządza kontem na Twitterze, które należy do mafii libijskiej i jest dyrektorem IT agencji Frontexu? Półtora miesiąca temu postawiono to pytanie Frontexowi. Odpowiedzieli, że weryfikują. Frontex dostał zdjęcie osoby i wszystkie jej dane. Ciekawe, że przez półtora miesiąca nie są w stanie sprawdzić tych informacji. Jeśli to okazałoby się prawdą, że ta sama osoba zarządza informatyką Frontexu i działa na rzecz mafii libijskiej, mając dostęp do wrażliwych dokumentów Frontexu, byłoby to bardzo poważne. W mediach społecznościowych można łatwo zobaczyć, że Robert B. ma kontakty z szefami milicji libijskich.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |