Kard. Angelo Comastri: Jan Paweł II był odważnym człowiekiem w epoce wielkich lęków
Odważny, zdecydowany, konsekwentny, człowiek pokoju, obrońca rodziny, godności każdego ludzkiego życia, prawdziwy i szczery przyjaciel młodych oraz wielka pobożność Maryjna – tak scharakteryzował św. Jana Pawła II kard. Angelo Comastri. Emerytowany archiprezbiter bazyliki watykańskiej w homilii podczas Mszy św. w Bazylice św. Piotra z okazji obchodów 10. rocznicy kanonizacji papieża Polaka starał się odpowiedzieć na pytanie: Czego uczy nas świętość Jana Pawła II niezwykłego ucznia Jezusa w XX wieku?
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Tymi słowami Jan Paweł II rozpoczął swój pontyfikat, pozdrawiając tłum, którzy przybiegł na Plac Świętego Piotra, by powitać nowo wybranego papieża. Ci, którzy byli obecni pamiętają wzruszenie owej chwili.
Poproszono mnie o naszkicowanie (a jest to zadanie niełatwe) świętości Jana Pawła II.
Z pewnością Kardynał Dziekan mógłby to zrobić o wiele lepiej ode mnie. Ale zostałem poproszony, więc jestem posłuszny. Zaczynam od wspomnienia.
8 kwietnia 2005 roku bardzo wielu z nas było na Placu Świętego Piotra, aby pożegnać Jana Pawła II. Nasze oczy, wilgotne od łez, patrzyły ze zdumieniem – pamiętacie? – patrzyły na księgę Ewangelii umieszczoną na prostej dębowej trumnie pośrodku dziedzińca przed bazyliką. Gwałtowny wiatr, ku zdumieniu wszystkich, zaczął przewracać karty księgi.
W tym momencie wszyscy zadaliśmy sobie pytanie: „Kim był Jan Paweł II? Dlaczego tak bardzo go kochaliśmy?”.
Niewidzialna ręka przewracająca Ewangeliarz zdawała się mówić nam: „Odpowiedź jest w Ewangelii! Życie Jana Pawła II było nieustannym posłuszeństwem Ewangelii Jezusa, i z tego powodu – mówił nam wiatr! – z tego powodu go umiłowaliście! W jego życiu rozpoznaliście Ewangelię wszystkich czasów: Ewangelię, która dała światło i nadzieję kolejnym pokoleniom chrześcijan”. Dziś wiemy, że to przeczucie było inspiracją, ponieważ Kościół, poprzez papieża Franciszka, uznał świętość Jana Pawła II dziesięć lat temu: i dziś radujemy się i zgodnie dziękujemy Bogu, niestrudzonemu twórcy świętych.
Ale pamiętając słowa Jana Pawła II: „Święci nie proszą nas, abyśmy ich oklaskiwali, ale abyśmy ich naśladowali”, musimy postawić sobie pytanie: „Czego uczy nas świętość tego niezwykłego ucznia Jezusa w XX wieku?”.
Wydaje mi się, że Janowi Pawłowi II należy przyznać niemałą zasługę: był człowiekiem odważnym w epoce wielkich lęków; był człowiekiem zdecydowanym i konsekwentnym… w epoce kompromisów i programowego niezdecydowania. Następujące słowa Jezusa wspaniale się do niego odnoszą: „Co mówię wam w ciemności, powtarzajcie na świetle, a co słyszycie na ucho, rozgłaszajcie na dachach! Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą” (Mt 10, 27-28). Nie tylko to.
Jan Paweł II odważnie bronił pokoju, gdy wiały wichry wojny. Któż nie pamięta odwagi jego wielokrotnych i serdecznych apeli, nawet gdy nie zostały wysłuchane? Czasami wydawał się prorokiem przemawiającym na pustyni obojętności: jednak Jan Paweł II nie ulegał zniechęceniu, ale nieustannie mówił to, co Duch Jezusa sugerował mu w sanktuarium sumienia. Papież Franciszek kontynuuje dziś to serdeczne i niewysłuchane wołanie o pokój.
W Boże Narodzenie 1990 roku Jan Paweł II wyraził swoje zaniepokojenie i współczucie z powodu udziału tak wielu państw w „masowej koncentracji ludzi i broni” w Zatoce Perskiej.
W bożonarodzeniowym orędziu do świata powiedział: „Niech światło Chrystusa będzie z udręczonymi narodami Bliskiego Wschodu. W regionie Zatoki Perskiej z niepokojem czekamy na oddalenie groźby użycia broni. Niech odpowiedzialni będą przekonani: wojna jest drogą bez powrotu!”. A papież Franciszek niestrudzenie powtarza, że „wojna jest zawsze porażką”.
Jana Pawła II nie posłuchano, ale historia przyznaje mu rację: dziś bardziej niż wczoraj.
Któż nie wspomina ze wzruszeniem i podziwem jego okrzyku 16 marca 2003 r., na zakończenie rekolekcji, którymi zwykle rozpoczynał Wielki Post? Spoglądając przez okno swojego apartamentu, bez lęku wykrzyknął: „Wiem, wiem, czym jest wojna! Mam obowiązek powiedzieć im (=tym, którzy wierzą w wojnę!), że wojna pomnaża nienawiść i nie rozwiązuje problemów”.
Co za odwaga! W tamtym czasie ten język był absolutnie przeciwny dominującym nurtom, ale Jan Paweł II wielokrotnie nie lękał się niepopularności, by pozostać niezłomnie wiernym swojemu zadaniu jako sługa prawdy: tej prawdy, którą Jezus przekazał Kościołowi, a w szczególności temu, którego nazwał „opoką”.
Wiele razy, słuchając słów Jana Pawła II, przyszło mi na myśl to bardzo jasne stwierdzenie apostoła Pawła: „Nie możemy niczego dokonać przeciwko prawdzie, lecz [wszystko] dla prawdy” (2 Kor 13, 8). Nigdy nie wolno nam zapomnieć tych słów apostoła Pawła.
Jan Paweł II stawał mężnie w obronie rodziny w czasach, gdy świadomość niezbywalnego dualizmu mąż-żona i ojciec-matka została zatracona. Papież Wojtyła z proroczym spojrzeniem wyraźnie dostrzegał, że dziś zagrożone jest człowieczeństwo człowieka, czyli konstytutywny projekt człowieczeństwa jako rodziny, jako mężczyzny i kobiety, którzy poprzez wierną miłość stają się kolebką życia i niezbywalnym miejscem rozwoju i wychowania ludzkiego życia.
Jego nauczanie w obronie rodziny było stanowcze i pełne namiętności. W „Liście do Rodzin” pisał z jasnym przekonaniem: „Poprzez rodzinę toczą się dzieje człowieka, dzieje zbawienia ludzkości”. A w niezwykle aktualnej adhortacji apostolskiej Familiaris consortio oświadczył: „W obecnym momencie historycznym, gdy rodzina jest przedmiotem ataków ze strony licznych sił, które chciałyby ją zniszczyć lub przynajmniej zniekształcić, Kościół jest świadom tego, że dobro społeczeństwa, i jego własne, związane jest z dobrem rodziny, czuje silniej i w sposób bardziej wiążący swoje posłannictwo głoszenia wszystkim zamysłu Bożego dotyczącego małżeństwa i rodziny” (FC, 3).
Myślę, że Jan Paweł II poczuł bolesną ranę w sercu, gdy rozeszła się wiadomość, że Parlament Europejski nie może dojść do porozumienia w sprawie definicji rodziny: fakt ten był bardzo poważny i wskazywał na dezorientację europejskiego sumienia. Być może pod wpływem tego niepokojącego faktu Papież rzucił się, niczym sportowiec, do obrony rodziny. Światowe Dni Rodziny, Jubileusz Rodzin, nieustanne Orędzia do Małżonków i Rodzin są owocem wytrwałej miłości, a jednocześnie inteligentnym działaniem na rzecz reedukacji narodów i parlamentów do wartości, kształtujących autentyczną cywilizację. Jeśli rodzina upada, co pozostaje ze społeczeństwa? Jeśli rodzina zniknie, jakie znaki poprowadzą dzieci na drodze życia? Zagubienie młodych ludzi jest konsekwencją zagubienia rodziny.
>>> Dziś przypada 10. rocznica kanonizacji Jana Pawła II
Jan Paweł II rozumiał to wszystko i dlatego z jego serca wypłynęło stanowcze i kompetentne magisterium na temat wartości i znaczenia rodziny. Być może za kilka lat lub dziesięcioleci będziemy w stanie lepiej docenić pracę wykonaną przez Jana Pawła II, na rzecz odbudowania znaczenia rodziny w zaćmieniu rozumu naszych współczesnych. W miarę upływu czasu będziemy coraz lepiej rozumieć prawdę zawartą w stwierdzeniu Jana Pawła II: „Im bardziej rodzina jest święta i zjednoczona, tym bardziej zjednoczone jest społeczeństwo. Przeciwnie, rozpad społeczeństwa zaczyna się od rozpadu rodziny”. Jest to przekonanie wyrażone przez jednego z największych hiszpańskich pisarzy XX wieku, a które znał także Jana Paweł II, Miguela De Unamuno, który powiedział: „Agonia rodziny jest agonią chrześcijaństwa”. Jest to również agonia ludzkości.
Dlatego także papież Franciszek podczas swojej podróży do Gruzji w 2016 roku podkreślił, że „dziś toczy się światowa wojna przeciwko rodzinie”. Nie możemy pozostać obojętni, ponieważ rodzina jest dobrem wszystkich i jest dobrem dla wszystkich.
Jan Paweł II był odważnym obrońcą godności ludzkiego życia, każdego ludzkiego życia: białego, żółtego czy czarnego; zdrowego czy chorego; bogatego czy biednego; od poczęcia aż do śmierci. Encyklika Evangelium vitae jest niezwykłym dokumentem, który przemawia do rozumu i do serca.
Jan Paweł II stwierdza: „Na uznaniu tego prawa (=prawa do życia) opiera się ludzkie współistnienie”. Jednak niedawno francuski parlament uznał za konstytucyjne prawo do aborcji, czyli prawo do zabicia dziecka w łonie matki. Prawo do życia już nie istnieje.
Dlatego ważne jest, aby przypomnieć sobie dreszcz, który nagle ogarnął całą osobę Jana Pawła II w Dolinie Świątyń w pobliżu Agrigento 9 maja 1993 roku! Z manierą godną Amosa lub Ozeasza i językiem tak potężnym jak u Izajasza… zawołał ku zdumieniu wszystkich: „Ludzie mafii, nawróćcie się! Za to, co robicie dzisiaj, pewnego dnia będziecie musieli odpowiedzieć przed Bogiem!”. W tym momencie wszyscy ostrzegali, że papież naraża się na ryzyko zemsty, a może nawet na niebezpieczeństwo nowego zamachu. Ale Jan Paweł II był gotów oddać swoje życie: podczas swojego długiego pontyfikatu często stąpał po osach i żmijach, ufając wyłącznie w pomoc i ochronę Pana.
Był odważnym człowiekiem w poszukiwaniu młodych i przemawianiu do młodych. Na początku jego pontyfikatu wydawało się, że Kościół nie może już podjąć języka młodych i nie ma już wiarygodności wśród nowych pokoleń. Jan Paweł II nie akceptował ucieczki ani polityki strusia. Wiedział, że młodzi ludzie bez Chrystusa nigdy nie będą w stanie odnaleźć sensu życia i nigdy nie będą w stanie zasmakować fascynującej prawdy o miłości, która jest darem z siebie, a nie kaprysem, który nagina wszystko i wszystkich do siebie. Papież szukał młodych, a młodzi czuli, że jest przyjacielem: prawdziwym przyjacielem, szczerym przyjacielem, przyjacielem, który nie idzie na kompromis, by zyskać posłuch, przyjacielem, który nie rozwadnia ewangelicznej propozycji, by zyskać popularność, przyjacielem, który nie posługuje się demagogią, by zyskać poklask młodych.
A młodzi ludzie… oklaskiwali go gorąco, spontanicznie, okazując sympatię, które dezorientowały wszystkich tych, którzy już przewidzieli pogrzeb Kościoła.
Decydującym kamieniem milowym było spotkanie z młodzieżą w Parc des Princes w Paryżu 1 czerwca 1990 r. Czuwanie trwało trzy godziny, było wielkim świętem i bezpośrednim dialogiem, w którym chłopcy i dziewczęta zadawali pytania, a papież na nie odpowiadał. Między innymi młody człowiek podszedł do mikrofonu i z pełną spontanicznością powiedział: „Jestem ateistą. Odrzucam wszelkie wierzenia i dogmatyzm. Chcę również powiedzieć, że nie walczę z niczyją wiarą, ale nie rozumiem wiary. Ojcze Święty, w co wierzysz? Dlaczego wierzysz? Ile wart jest dar życia i czym jest Bóg, którego czcisz?”.
Jan Paweł powiedział swojemu przyjacielowi André Frossardowi, że natychmiast zdał sobie sprawę, iż pytania młodego człowieka „nie znajdowały się na liście”, którą otrzymał. Zapamiętał je i zaproponował, że odpowie na nie tak, jak potrafi, improwizując. Ale potem „dialog na wiele głosów” tego wieczoru rozproszył go i nie odpowiedział młodemu człowiekowi, który wypowiedział najtrudniejsze rzeczy.
Po powrocie do Rzymu, Jan Paweł „ubolewając nad tym zaniedbaniem” napisał do kardynała Marty’ego, „prosząc go o odnalezienie tego młodego człowieka i przeproszenie go”. Młodego człowieka odnaleziono, a przeprosiny zostały przyjęte, ku jego zdumieniu. Ale Papież nie zapominał o tym wyzwaniu i praktycznie każde jego spotkanie z młodymi ludźmi było próbą odpowiedzi na te fundamentalne pytania, ponieważ „dzisiaj nie można już mówić o wierze, nie biorąc pod uwagę niewiary”.
Młodzi ludzie kochali Jana Pawła II bardzo mocno i szukali go tak, jak szuka się ojca, który, kiedy trzeba, potrafi także napomnieć, ponieważ wie, jak kochać prawdziwie i wiernie.
Na zakończenie z obowiązku wspomnę o pobożności maryjnej Jana Pawła II. Lata 1965-1975 były latami maryjnej zimy: wydawało się, że nagle bardzo wielu (zbyt wielu!) rywalizowało w marginalizowaniu Matki Bożej, aby przywrócić (jak mówiono) centralne miejsce Jezusowi Chrystusowi. Argument ten był po prostu fałszywy, ponieważ Syn i Matka nie są alternatywni, ale współzależni. Jan Paweł II przywrócił Maryi miejsce w Kościele obok Jezusa! To właśnie wychodząc od Jezusa, odkrywa się Maryję; to właśnie wychodząc od Jezusa, odczuwa się obecność Matki i Jej niezbywalną misję, która nie polega na zastępowaniu Syna, lecz na prowadzeniu nas do Niego!
Jego herb biskupi i papieski był prawdziwym dowodem tożsamości: „M” wyróżniające się na niebieskim tle zostało skomentowane wołaniem Syna do Matki: „Totus tuus” = „Cały Twój!”.
W tym momencie gest Papieża staje się jasny i poruszający, gdy po dramatycznym zamachu 13 maja 1981 r. udaje się do Fatimy, aby podziękować Matce, wręczając Jej śmiertelną kulę, która jednak nie zdołała go zabić. Nieustanne pielgrzymowanie Papieża do sanktuariów maryjnych, gdzie „jest się jakby zarażonym wiarą Maryi” (List na siedemset lecie sanktuarium w Loreto), staje się jasne i świetliste; gest Papieża, który ściska w dłoniach paciorki różańca, aby poczuć, że przylgnął do solidności i czułości Matki, staje się jasny i świetlisty; wierność odmawiania modlitwy „Anioł Pański”, którą Papież zabrał na place, góry i rozdroża całego świata, staje się jasna.
Znaczenie trzeciej tajemnicy fatimskiej stało się jasne 13 maja 1981 r., w dniu zamachu na Placu Świętego Piotra. A przede wszystkim od 25 marca 1984 roku.
Odpowiadając na wezwanie Matki Bożej skierowane do trojga pastuszków z Fatimy 13 lipca 1917 r., Jan Paweł II istotnie poświęcił Rosję Niepokalanemu Sercu Maryi w święto Zwiastowania, to jest 25 marca 1984 r. Fakt ten, na pierwszy rzut oka, mógł wydawać się prostym gestem zawierzenia. Tymczasem… rok później doszedł do władzy w Rosji Michaił Gorbaczow i rozpoczął się pokojowy proces samolikwidacji imperium ateistycznego komunizmu: coś niesamowitego, nie do pomyślenia, nieprzewidywalnego!
A 9 grudnia 1991 r., w święto Niepokalanego Poczęcia Maryi, na spotkaniu przywódców najważniejszych republik ZSRR podjęto decyzję o demontażu Związku Sowieckiego: fakt ten zadziwił cały świat i pozostawił wszystkich z zapartym tchem. Jak to było możliwe?
Sam Michaił Gorbaczow, wspominając ten pamiętny 8 grudnia, wyznał: „Do dziś nie mogę zrozumieć, co przeszło przez umysły rosyjskich, ukraińskich i białoruskich deputowanych 8 grudnia 1991 r.” (tak donosił dziennik Corriere della Sera, 30 grudnia 2001 r.). Ale jeśli uważnie przyjrzymy się dacie (8 grudnia!), dostrzeżemy w tym dziele wydarzeń delikatną i decydującą rękę: matczyną rękę Maryi!
Chciałbym dodać jeszcze jedno spostrzeżenie. „Wydarzenia” fatimskie nie były powodem pobożności maryjnej Jana Pawła II: myśleie takie byłoby strasznym przekłamaniem, ponieważ jest wręcz przeciwnie. Pobożność maryjna Jana Pawła II jest w powodem i wyjaśnieniem „faktów” fatimskich, a nie odwrotnie. To znaczy: skoro papież kochał Maryję i mówił Jej „Totus tuus”, to Maryja sprawiła, że 13 maja 1981 r. poczuł całą prawdę i czułość Jej macierzyństwa.
Chciałbym dodać pewne wspomnienie: 27 grudnia 2014 roku tutaj w bazylice pojawił się Ali Ağca. Zadzwoniono do mnie, żebym przyszedł, bo jest w bazylice. Pobiegłem i zobaczyłem, że podszedł do grobu Jana Pawła II. W ręku trzymał wiązankę kwiatów. Położył ją przed grobem, a następnie wykrzyknął bardzo czytelnym głosem. Było to 27 grudnia. Początkowo nie rozumiałem. Później zasięgnąłem informacji: dwa lata po zamachu, 27 grudnia, Jan Paweł II odwiedził go w więzieniu w Rebibbii. Również to nieczule serce było pod wrażeniem dobroci Jana Pawła II.
Motyw pobożności maryjnej Jana Pawła II był zatem wcześniejszy niż Fatima i od niej niezależny. Pobożność maryjna papieża była całkowicie zakorzeniona w Ewangelii, oparta na Słowie Bożym. W liście apostolskim Tertio millennnio adveniente napisał: „Odpowiedź Maryi na anielskie przesłanie była jednoznaczna: «Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według twego słowa!» (Łk 1, 38). Jan Paweł II wykrzykuje: „Nigdy w dziejach człowieka od ludzkiego przyzwolenia nie zależało tak wiele, jak wówczas” (TMA,2).
Dlatego dziś nasza wdzięczność jest jeszcze silniejsza i bardziej przekonująca. I za każdym razem, gdy bierzemy do rąk różaniec i odmawiamy Zdrowaś Maryjo, niech z naszych serc wydobywa się spontaniczny okrzyk: „Totus tuus, Maryjo!”.
Jest to maryjne dziedzictwo, które pozostawił nam Jan Paweł II i jest ono zawsze aktualne.
I z ufnością to dziedzictwo każe nam modlić się dzisiaj:
Maryjo, Matko Kościoła, módl się za nami!
Maryjo, Wspomożycielko wiernych. Módl się za nami! Zwłaszcza w tym czasie.
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |