Kard. Dziwisz: podczas ŚDM wydarzył się cud [wywiad]

Światowe Dni Młodzieży były efektem wysiłku wielu ludzi i rezultatem współpracy władz kościelnych, samorządowych i państwowych. W Krakowie wydarzył się cud jedności i pokoju: młodzi pokazali podzielonemu światu, że pojednanie między ludźmi i narodami jest możliwe – powiedział w wywiadzie dla KAI kard. Stanisław Dziwisz. Mówiąc o zakończonym Jubileuszu Miłosierdzia stwierdził, że liczby nie oddają pełnej prawdy o tym, co się dokonało, gdyż zapis wydarzeń „jest obecny przede wszystkim w ludzkich sercach”.

Publikujemy tekst wywiadu kard. Stanisława Dziwisza dla KAI:

KAI: Od Światowych Dni Młodzieży minęły 4 miesiące. Jakie jest najbardziej żywe wspomnienie Księdza Kardynała z tego wydarzenia?

Kard. Stanisław Dziwisz: Bardzo żywe jest we mnie doświadczenie jedności wspólnoty Kościoła w jej bogatej różnorodności. Młodzi, którzy w lipcu zgromadzili się najpierw na krakowskich Błoniach, a następnie na Polu Miłosierdzia, pochodzili z tak wielu krajów i zakątków świata, mówili różnymi językami, reprezentowali odmienne kultury i tradycje narodowe. A jednak w tej widocznej gołym okiem różnorodności wszyscy mieliśmy ogromne poczucie silnej i głębokiej jedności. Ta wspólnota była nie tyle skutkiem naszego wysiłku, ile owocem działania Ducha Świętego, który połączył nas poprzez wiarę w Jezusa Chrystusa oraz miłość do Ojca Świętego i Kościoła.

KAI: Często mówi się, że Światowe Dni Młodzieży były sukcesem. Jak należy to rozumieć?

– Jeśli do wydarzeń kościelnych zastosujemy terminologię świecką i spojrzymy na ŚDM tylko od strony ludzkiej, to rzeczywiście można mówić o ogromnym sukcesie. Bez wątpienia był on efektem ciężkiej pracy Komitetu Organizacyjnego, wysiłku wielu ludzi, różnych instytucji oraz środowisk, rezultatem współpracy władz kościelnych, samorządowych i państwowych. Ale myślę, że słowo „sukces” nie opisuje w pełni tego, co w lipcu wydarzyło się w Krakowie i w Polsce, bo nie oddaje nadprzyrodzonego charakteru ŚDM-u. W Krakowie, dzięki Bogu i orędownictwu świętych Jana Pawła II i siostry Faustyny, wydarzył się cud jedności i pokoju. Młodzi prowadzeni przez papieża Franciszka zbliżyli się do Boga Miłosiernego i w ten sposób pokazali podzielonemu i skonfliktowanemu światu, że pojednanie między ludźmi i narodami jest możliwe i że świat budowany z Jezusem jest bardziej solidarny i ludzki. To nie tylko i nie tyle owoc pracy ludzkich rąk, ile przede wszystkim łaska, którą Bóg daje ludziom, gdy się na Niego otwierają.

KAI: Co zdaniem Księdza Kardynała Polacy przekazali pielgrzymom z całego świata?

– Wielu młodych, którzy przebyli do Krakowa i Polski na Światowe Dni Młodzieży, zaskoczyła i poruszyła ogromna polska gościnność. Polacy stanęli na wysokości zadania. Myślę przede wszystkich o rodzinach i wszystkich tych, którzy przyjęli pielgrzymów do swoich mieszkań i domów. Szybko się okazało się, że barierę językową można łatwo pokonać używając języka gestów i miłości. To były piękne, autentyczne spotkania. Myślę również o otwartych parafiach, gościnnych domach zakonnych, użyczonych szkołach i internatach… Wyrazicielem polskiej gościnności byli również nasi wolontariusze oraz służby porządkowe i medyczne, policjanci i żołnierze, czyli wszyscy, którzy dbali o zdrowie i bezpieczeństwo pielgrzymów. Jestem przekonany, że w tej otwartości i życzliwości było coś więcej niż zwykła forma grzeczności. Idąc ze staropolskim przysłowiem „gość w dom, Bóg w dom”, można powiedzieć, że gościnność była i jest naszym świadectwem chrześcijańskiej wiary.

KAI: A czego nauczyliśmy się od przybyłych i co powinno być dla Polaków owocem ŚDM, który należy pielęgnować?

– Myślę, że każdy Polak, który w jakiś sposób uczestniczył w spotkaniu młodych w Krakowie, przeżył „lekcję”, z której wyniósł bardzo osobistą naukę dla siebie. Trudno je streścić czy podsumować w jednej odpowiedzi. Bez wątpienia wszystkie Światowe Dni Młodzieży są wielką „szkołą” powszechności Kościoła. Nie inaczej było w Krakowie. Spotkanie, w którym wzięli udział reprezentanci blisko 200 krajów świata, poszerzyło nasze horyzonty. Uświadomił nam na nowo, że Kościół ze swej katolickiej natury jest posłany do wszystkich ludzi i narodów, do wszystkich grup społecznych i wiekowych. I że w tej wielkiej powszechnej wspólnocie, nikt nie ma tak mało, aby nie mógł się podzielić z innymi, ale też nikt nie ma tak dużo, aby nie potrzebował pomocy i wsparcia innych.

KAI: Na jakie gesty czy słowa papieża Franciszka Ksiądz Kardynał zwrócił szczególną uwagę i dlaczego warto je nadal pamiętać?

– Bardzo wymowne były chwile ciszy, do których papież Franciszek konsekwentnie nas prowadził. Już pierwszego dnia, podczas przemówienia w papieskim oknie na Franciszkańskiej, wspominając zmarłego podczas przygotowań do ŚDM wolontariusza Maćka, zaprosił licznie zgromadzonych młodych do wejścia w siebie i modlitwy w ciszy. Podobnie uczynił podczas sobotniego czuwania na Campus Misericordiae, wzywając młodych, aby chwycili się za ręce i stanęli w ciszy przed Bogiem. Wiemy, że sam Papież modli się w ten sposób, co widzieliśmy podczas wizyty w obozie zagłady Auschwitz-Birkenau, szczególnie w celi śmierci św. Maksymiliana Marii Kolbego. Zaproszenie młodych do wejścia w ciszę i wypełnienia jej modlitwą to bez wątpienia odważny gest i w pewnym sensie proroczy znak.

KAI: Kraków nie zapomina o Światowych Dniach Młodzieży. Świadczą o tym inicjatywy podejmowane od końca października, w tym koncert „Are you ready? Yes!”? Dlaczego to ważne, by to lipcowe wydarzenie nie uznać już za zakończone?

– Gdybyśmy ŚDM w Krakowie uznali tylko za wielkie wydarzenie i piękne wspomnienie z przeszłości, znaczyłoby to, że nic nie zrozumieliśmy z tego, co wydarzyło się w nas i między nami. Przecież podczas Mszy św. rozesłania papież Franciszek powiedział, że Światowe Dni Młodzieży rozpoczynają się dziś i trwać będą jutro w naszych domach i parafiach, bo właśnie tam Jezus chce się z nami spotykać. Podczas niezapomnianych dni w Krakowie wszyscy otrzymaliśmy bardzo dużo. Papież hojnie zasiał w nas ziarna Dobrej Nowiny. Wzajemnie ubogaciliśmy się świadectwem wiary. To wszystko jest wielkim darem i ogromnym zobowiązaniem. Ponadto, przed nami Panama – kolejny ważny etap w tej międzynarodowej pielgrzymce młodego Kościoła z Papieżem. Nie zapominając o wielkich dziełach, których Bóg w nas dokonał, patrzymy do przodu i idziemy w przyszłość.

KAI: Co zdaniem Księdza Kardynała powoduje, że na wydarzenia upamiętniające ŚDM w Polsce przychodzi kilka tysięcy osób lub to, że młodzi zaangażowani w wolontariat lipcowego święta młodych nadal działają aktywnie w parafiach?

– Myślę, że sekret Światowych Dni Młodzieży jest prosty: to Jezus Chrystus obecny w żywej wspólnocie Kościoła. To dzięki Niemu, a nie jakiejś wyszukanej metodzie czy nowoczesnej formule, spotkanie przyciągają młodych jak magnez. Natomiast w tym, co archidiecezja krakowska stara się robić po Światowych Dniach Młodzieży, nie tyle chodzi o upamiętnianie wydarzenia, ile o kontynuowanie drogi, która rozpoczęliśmy. Lipcowe spotkanie w Krakowie było niezwykle ważnym etapem na tej drodze, ale w żadnym wypadku nie było jej punktem docelowym. Spotkania i koncerty w Tauron Arenie oraz rekolekcje „Ogień dla nas i całego świata” w Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach nie mają być tylko spoglądaniem w przeszłość. Pamięć jest ważna, o czym przypomniał nam Papież, ale nie możemy się zatrzymać na wspominaniu wydarzeń. Tym bardziej na wspominaniu nie mogą zatrzymać się młodzi, którzy – jak mówił o nich św. Jan Paweł II – należą do przyszłości i do których przyszłość należy.

KAI: Można śmiało powiedzieć, że Światowe Dni Młodzieży w Polsce były punktem kulminacyjnym Roku Miłosierdzia. Czy rzeczywiście udało się przekazać za ich pośrednictwem tę iskrę miłosierdzia na cały świat?

– Mam wielką nadzieję, że tak się stało. Wiem, że wielu uczestników ŚDM w Krakowie przystąpiło do spowiedzi, a sakrament pokuty i pojednania to najlepszy sposób doświadczenia miłosiernej miłości Ojca. Innych poruszyły bardzo świadectwa ludzi oraz wspólnot, które poprzedzały rozważania drogi krzyżowej. Dla jeszcze innych ważnym przeżyciem duchowym była pielgrzymka do grobu apostołki Bożego Miłosierdzia św. Siostry Faustyny oraz do Sanktuarium św. Jana Pawła II. Wszyscy z wielkim entuzjazmem przyjęli słowa papieża Franciszka, proroka miłosierdzia, choć są one bardzo wymagające. Może jeszcze za wcześnie mówić o owocach, ale z pewnością młodzi, którzy przeżyli spotkanie w Krakowie, wrócili do domów odmienieni i rozpaleni ogniem Ducha Świętego. Ufam i modlę się o to, aby nie schowali tego światła pod korcem, ale poprzez świadectwo podzielą się nim z rówieśnikami. Tylko wtedy ten płomień miłosierdzia w ich sercach nie zgaśnie.

KAI: Zakończył się Nadzwyczajny Jubileusz Miłosierdzia. Według Księdza Kardynała widać jego owoce, czy też niestety wielu nie skorzystało z tej szansy ustanowionej przez papieża Franciszka?

– W ciągu tego jubileuszowego roku odbyły się różne spotkania. Patrząc chociażby na naszą archidiecezję: od uroczystego otwarcia drzwi w jubileuszowych świątyniach i licznych spotkań dla różnych grup np. bezdomnych, więźniów, młodzieży, kapłanów i mężczyzn, poprzez głoszone katechezy i organizowane konferencje naukowe, aż po budowę domu dla osób starszych i magazynu żywności na Campus Misericordiae w Brzegach koło Wieliczki.

Można próbować podsumowywać ten czas, licząc wydarzenia, dzieła lub uczestników, ale liczby nie oddają pełnej prawdy o tym, co się wydarzyło. Zapis wydarzeń Jubileuszu Miłosierdzia jest obecny przede wszystkim w ludzkich sercach. To tam człowiek spotyka Boga i doświadcza przemieniającej mocy Jego miłosiernej miłości. W tym czasie łaski wielu odkryło na nowo, że są odwiecznie i na zawsze kochani przez Stwórcę i Odkupiciela. Bez wątpienia wciąż jednak nie brakuje ludzi, do których ta życiowa prawda z różnych powodów nie dociera. Na szczęście, choć Rok Miłosierdzia się skończył i papież Franciszek zamknął już bramę jubileuszową, Bóg nie przestał być bogaty w miłosierdzie. Jego łaskawa, wierna i przebaczająca miłość jest dla nas wciąż otwarta na oścież.

KAI: Co poradziłby Ksiądz Kardynał tym wszystkim, którzy nie odkryli łaski Jubileuszu Miłosierdzia?

– Bardziej niż radą, otaczam ich moją ufną modlitwą. Bóg nie przestał i nie przestanie ich szukać. On jest wierny w swojej miłości do człowieka i robi wszystko, aby człowieka ocalić. On ma swoje sposoby, aby swoją miłością podbić ludzkie serce, bo nie chce śmierci grzesznika, ale pragnie by się nawrócił i żył.

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze