Fot. Facebook/Archidiecezja Łódzka

Kard. Konrad Krajewski o wizycie w Ukrainie: pierwszy raz w życiu nie wiedziałem, gdzie mam uciekać

O swojej wizycie na linii frontu wojny rosyjsko – ukraińskiej, o spotkaniu z żołnierzami i ludnością cywilną walczącą o wolność Ukrainy, różańcach od papieża Franciszka oraz ekumenicznej modlitwie na linii frontu opowiada pochodzący z Łodzi kard. Konrad Krajewski, jałmużnik papieski, wysłannik Franciszka na Ukrainę. To już czwarta wizyta kard. Krajewskiego w Ukrainie od rozpoczęcia konfliktu zbrojnego.

>>> Synteza synodalna żeńskich zgromadzeń zakonnych: dobrze uformowana wspólnota jest właśnie synodalna

Papieski jałmużnik odwiedza tereny, na których trwają działania wojenne. W imieniu papieża przywozi nie tylko pomoc humanitarną, ale również modlitwę i duchowe wsparcie zarówno dla tych, którzy walczą na froncie broniąc Ukrainy, jak i tych, którzy starają się – pomimo wojny – jakoś żyć.

– Pojechaliśmy na granicę z biskupem Janem z Zaporoża i biskupem Andrzejem z Kościoła protestanckiego – opowiada kard. Krajewski o swojej sobotniej wizycie na linii frontu. – Załadowaliśmy samochód żywnością i pojechaliśmy, przekraczając wszystkie strefy, aż do samej granicy, gdzie trwa wojna, gdzie są tereny okupowane. Przestrzegano nas, że trzeba tam działać bardzo szybko – zostawić żywność ludziom, którzy są poinformowani, w którym miejscu mają stać i czekać – dodaje.

>>> Prezydent Zełenski o obronie powietrznej Charkowa: to nie kwestia pieniędzy, ale czasu

Kard. Krajewski relacjonuje, że dwukrotnie udało się zostawić ludziom żywność, za trzecim razem jednak doszło do ostrzału. – Mówiono nam, że na tamtych terenach jest bardzo dużo ludzi, którzy zdradzają i przesyłają komórką namiary, że coś takiego ma miejsce. Niestety ostrzelano nas. Pierwszy raz w życiu nie wiedziałem, gdzie mam uciekać. Dobrze, że był z nami żołnierz ukraiński, bo oprócz uciekania trzeba wiedzieć też, gdzie uciekać. On nam pokazał, gdzie uciekać i schroniliśmy się, kiedy obok nas leciały rakiety – tłumaczy.

Jak dodaje, w wielkim strachu udało się dostarczyć żywność w trzy miejsca, rozdać różańce od papieża i udzielić błogosławieństwa ludziom. – Różańce dawaliśmy też napotkanym żołnierzom, którzy natychmiast je wyjmowali i – nieważne jakiego wyznania byli – wszyscy zakładali je sobie na szyję – dodaje.

– Trochę zawstydził mnie biskup protestancki, który na początku nie tyle zajmował się rozdawaniem żywności – choć w tym celu przyjechaliśmy – ale zbierał wszystkich i mówił im: „Słuchajcie jutro dzień jest niepewny, dzisiaj też. Możemy za chwilę zginąć. Powierzmy się Bogu!”. Prosił wszystkich o powtarzanie modlitwy. Wszyscy powtarzaliśmy jego słowa zawierzenia Bogu, wypraszania modlitwy za wstawiennictwem naszych świętych. Biskup protestancki uczył mnie jak należy zaufać Bogu. Ta jego modlitwa była naszą modlitwą – dzieli się kard. Krajewski.

Jak dodaje, po powrocie do Zaporoża okazało się, że w czasie pobytu biskupów na linii frontu miasto było bombardowane.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze