Kard. Pietro Parolin kończy wizytę w Ukrainie: musimy zrobić więcej dla pokoju
Nie możemy pozwolić, by wojna na Ukrainie stała się kolejnym zapomnianym konfliktem. Na zakończenie swej pięciodniowej wizyty w tym kraju, wskazuje na to kard. Pietro Parolin. Sekretarz stanu Stolicy Apostolskiej podkreśla, że uwaga społeczności międzynarodowej musi dalej być skupiona na tej wojnie w Europie, a Ukrainę trzeba nadal wspierać z humanitarnego punktu widzenia. Najbliższy współpracownik papieża zauważa jednocześnie, że działania na rzecz pokoju nie mogą być odkładane. – Już od teraz trzeba zrobić więcej dla pokoju – powiedział kard. Parolin podsumowując swą wizytę w rozmowie z włoskim dziennikiem Avvenire.
Szef papieskiej dyplomacji odwiedził Lwów, Odessę, Berdyczów i Kijów. W dniach od 19 do 24 lipca odbył serię spotkań duszpasterskich i przewodniczył uroczystościom maryjnym w sanktuarium Matki Bożej Szkaplerznej. Rozmawiał też ze zwierzchnikiem Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego i Wszechukraińską Radą Kościołów i Organizacji Religijnych. Odbył też serię rozmów politycznych, m.in. z prezydentem Wolodymirem Zełenskim i premierem ukraińskiego rządu Denysem Szmyhalem.
Avvenire: Eminencjo, co pokazuje wojenny barometr? W oficjalnych sprawozdaniach z odbytych przez Księdza Kardynała spotkań chwali się obecność Watykanu na szczycie pokojowym zorganizowanym w czerwcu przez Ukrainę w Szwajcarii.
Kard. Pietro Parolin: Wydaje mi się, że wciąż jesteśmy daleko od wynegocjowanego rozwiązania. Istnieje platforma pokojowa prezydenta Zełenskiego, którą jako Stolica Apostolska wspieraliśmy od samego początku, zwłaszcza w odniesieniu do aspektu humanitarnego. W tym sensie, że wydaje nam się, że jest to próba osiągnięcia pokoju, chociaż jesteśmy świadomi jej słabości, która polega na tym, że Rosja nie była w nią zaangażowana. Jest to plan, który może pomóc. Ale to nie wystarczy. Mam nadzieję, że uda się znaleźć inne formuły, które dadzą promyk nadziei.
Jednak sam prezydent Zełenski zapowiedział, że może zaprosić Moskwę na następną międzynarodową konferencję.
– To pozytywny sygnał ze strony ukraińskiej. Nie wiem jednak, czy Rosja pozwoli się zaangażować w tę formułę. Wydaje mi się, że niektóre reakcje były raczej negatywne. Ale Rosja nie może nie być obecna przy stole. Jednakże poza samą platformą, fakt, że prezydent Zełenski uznaje, iż udział Rosji jest konieczny uważam za krok naprzód.
Komunikaty z odbytych spotkań instytucjonalnych wskazują na nową harmonię ze Stolicą Apostolską. Przeszliśmy od szokującego zdania Zełenskiego po spotkaniu z papieżem w maju 2023 r. – „Nie interesują nas mediatorzy” – do wielokrotnych podziękowań dla papieża, dla Eminencji, dla kard. Matteo Zuppiego, dla Kościoła za „wsparcie” dla Ukrainy. Czy w ostatnich miesiącach nastąpiła zmiana w relacjach między państwem ukraińskim a Stolicą Apostolską?
– Również dostrzegam ten odmienny klimat. Uważam, że udało się zbudować relacje oparte na większym zaufaniu i zrozumieniu. Nie umniejsza to w niczym pozycji Stolicy Apostolskiej, która zawsze oferowała się jako przestrzeń mediacji i dialogu. Takie stanowisko wymaga bardzo wyważonego podejścia. To właśnie zawsze robił papież.
>>> Agregaty prądotwórcze i samochody w darze dla Ukrainy od hiszpańskiego klasztoru dominikanek
Dziś na Zachodzie rozmowa o Ukrainie oznacza głównie mówienie o broni, która ma zostać wysłana. Czy dyplomacja jest wielkim nieobecnym w tej perspektywie?
– Z pewnością dyplomacja wyznaczyła nieco kierunek. Nie przyniosła jednak rozwiązań. I niestety, po ponad dwóch latach, wojna nadal trwa. W każdym razie, przynajmniej ze strony Stolicy Apostolskiej, dyplomacja robi swoje. Nie mamy innej broni. Nasza dyplomacja zawsze była dyplomacją pokoju i nie ma innej racji istnienia niż pomoc w przywróceniu pokoju tam, gdzie został utracony i zapobieganiu konfliktom. Tak też należy odczytywać misję kard. Zuppiego, który był zarówno tutaj, w Kijowie, jak i w Moskwie, Waszyngtonie i Pekinie, aby zaangażować społeczność międzynarodową w zakończenie wojny. W międzyczasie są tacy, którzy czekają na pewne polityczne terminy. Ale w międzyczasie giną ludzie. Dlatego mówię, że należy zintensyfikować wysiłki. I już od teraz trzeba zrobić więcej.
Zarówno podczas spotkania z Zełenskim, jak i w innych rozmowach, powróciło kilka tematów…
– Po pierwsze, poszukiwanie sprawiedliwego i trwałego pokoju, w co jesteśmy zaangażowani: przy różnych stołach dyskutowaliśmy, w jaki sposób Stolica Apostolska może w tym pomóc. Następnie mechanizm repatriacji ukraińskich dzieci z Rosji, który został zainicjowany przez kard. Zuppiego. A ponadto wymiana jeńców wojennych, w której aktywnie współpracujemy.
Jeńcy wojenni i „skradzione” dzieci są w centrum działań Stolicy Apostolskiej. Czy są to dwa z niewielu kanałów otwartych między Kijowem a Moskwą?
– To prawda, że mechanizm zwrotu dzieci pozwala na dialog. Podobnie jak kwestia jeńców. Są to znaki nadziei. Właśnie dlatego Stolica Apostolska działa na froncie humanitarnym: z jednej strony jest to obszar właściwy dla jej misji, z drugiej strony ma nadzieję, że pozwoli to na dalszy postęp w rozwiązywaniu konfliktu. W każdym razie potrzebna jest dobra wola wszystkich. I każdy powinien czuć się odpowiedzialny za budowanie pokoju.
Co Eminencja zabierze ze sobą z tej wizyty na Ukrainie?
– Przede wszystkim uwaga społeczności międzynarodowej musi dalej być skupiona na tej wojnie w Europie. Nie możemy pozwolić, by stała się ona kolejnym zapomnianym konfliktem. Trzeba więc nadal wspierać Ukrainę z humanitarnego punktu widzenia. A następnie musimy być kreatywni, aby znaleźć formuły, które sprzyjają zainicjowaniu ścieżek pokoju.
Własnymi rękami dotknął Eminencja bólu Ukrainy. Jakie przesłanie przekaże stąd papieżowi?
– Największe wrażenie podczas tej wizyty zrobiło na nim spotkanie z matkami, które straciły swoich synów. To koszmar, prawdziwy koszmar, kiedy młoda jeszcze matka traci 25-, 30-letniego syna. Nie wiesz co powiedzieć, a wiemy, że jest tak wielu poległych i że w wielu wypadkach nie odnaleziono nawet ciała. Nad tym trzeba pracować, ponieważ godny pochówek jest ogólnoludzkim i chrześcijańskim obowiązkiem. Na Ukrainie jest też tak wielu rannych, okaleczonych, inwalidów. To rana, którą ten konflikt pozostawia w życiu i ciele społeczeństwa i której zagojenie zajmie dużo czasu. To świadczy o tym, że wojna jest zawsze porażką, powtarza nam papież Franciszek, i nigdy nie może być używana jako narzędzie do rozwiązywania problemów.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |