fot. Justyna Nowicka/Misyjne Drogi

Karmel Ducha Świętego. Miejsce, w którym każdy będzie wysłuchany [REPORTAŻ] 

Zamieszkały w lesie w małym domku. W zaufaniu, że Duch Święty je prowadzi rozpoczęły nową drogę. Ich dom jest otwarty, każdy może przyjść, aby być wysłuchanym, przyjętym, by uczyć się przyjaźni z Bogiem. 

Droga ze stacji kolejowej Żarki-Letnisko prowadzi obok domków położonych w lesie. Drzewa rzucają przyjemny cień. Przy drodze rosną krzewy jeżyn, tuż za nimi widać jagody. Przed bramą wita mnie bura kotka. Miauknęła dwa razy, po czym niespiesznie oddaliła się, by dalej pójść swoimi kocimi drogami. Po przekroczeniu furtki natychmiast podbiega mały, puchaty, biały piesek bez jednej łapki – za to z ogromnym zaangażowaniem w swoje zadanie – obszczekał mnie dokładnie. Ale zaraz potem przyjął „jak swojego”. Dwie młode dziewczyny płukały jagody przy kranie na zewnątrz domu i zaraz zza zakrętu wyszła siostra. Tak wkroczyłam w świat Karmelu Ducha Świętego, wspólnoty sióstr, które zamieszkały w domu w lesie. 

fot. Justyna Nowicka/Misyjne Drogi

Karmelitańskie domki 

Na terenie zamieszkanym przez siostry jest kilka domków. W domu, w którym mieszkają siostry jest kaplica, kuchnia jadalnia. Poza tym jest także dom, w którym przyjmowani są ludzie, którzy chcą przyjechać na rekolekcje, mieszka w nim też część sióstr. Są też wolno stojące, małe i bardzo klimatyczne rozmównice, które swoje nazwy wzięły od ważnych dla karmelu wydarzeń. Pierwszy to Alba de Tormes, czyli miejsce śmierci Teresy z Avila, i Ubeda, czyli miejsce śmierci Jana od Krzyża – założycieli karmelu żeńskiego i męskiego.  

Jest także domek o nazwie Medina del Campo, który swoją nazwę wziął od miejsca pierwszego spotkania Teresy z Avila i Jana od Krzyża. Znajduje się w nim mała kawiarenka, w której można razem z siostrami wypić kawę i trochę porozmawiać.  

Dom wspólnoty jest domem otwartym, to znaczy takim, do którego mogą wejść również ludzie z zewnątrz. Nie ma tutaj hermetyczności i życia tylko we własnym gronie.  

>>> Będziesz kochał nadaremno [FELIETON]

fot. Justyna Nowicka/Misyjne Drogi

Słuchanie i towarzyszenie 

Domek, w którym jest kaplica, kuchnia, jadalnia i pokoje sióstr jest niewielki, ale wewnątrz bardzo przytulny. Na ścianach regały z książkami, na środku duży stół, a pod oknem mniejszy, obok fotele.  

– Karmel, bo duchowość karmelitańska, inspiruje nas życie Świętych Karmelu, a Duch Święty, bo jest On Budowniczym relacji, Budowniczym codzienności, jak nazywa Go Akatyst. A codzienność to przede wszystkim relacje. Wierzymy, że bez Niego nie możemy budować relacji. W zasadzie to On je buduje i dlatego jest najważniejszy. Zarówno w tej relacji między nami a Bogiem, jak też we wspólnocie między sobą, bo chcemy budować ze sobą głębokie relacje, gdzie będziemy znać też swoje słabości, będziemy widzieć potrzeby sióstr ze wspólnoty. I oczywiście z tym także łączy się nasza posługa w Kościele, czyli słuchanie i towarzyszenie wszystkim, którzy do nas przychodzą i dzielą się nierzadko jakimś swoim cierpieniem, trudnością. Powierzają to wszystko nam, naszemu współczuciu, empatii, zrozumieniu, żebyśmy mogły wysłuchać, przyjąć to wszystko i też modlić się w tych intencjach – opowiada siostra Augusta. 

Maja jest psychologiem i jest na formacji we wspólnocie. Mówi o tym, że w czasie słuchania i towarzyszenia dla sióstr ważne jest zintegrowane podejściu do człowieka. Zintegrowane – to znaczy takie, które uwzględnia wszystkie jego sfery. Na formacji jest także Patrycja, Karolina i Magdalena.

Siostry mają wykształcenie teologiczne, a oprócz tego ukończyły szkołę formatorów jezuitów w Krakowie, która jest filią takiej szkoły z Uniwersytetu Gregoriańskiego. Tam właśnie powstała szkoła w Instytucie Psychologii, która przygotowywała do towarzyszenia duchowego, przez uczestnictwo w zajęciach praktycznych, ale także oczywiście przez wiedzę teoretyczną, specjalistyczną. Poza tym dwie z sióstr są teraz na kursie kierowników duchowych. 

Każdy słucha inaczej 

Kiedy kobieta towarzyszy duchowo słucha inaczej. Nie zostawia przecież za drzwiami swojej kobiecości, wrażliwości, sposobu myślenia, kobiecej intuicji. Wtedy kobiety mogą być bardziej wysłuchane, w niektórych aspektach. Ale do Karmelu Ducha Świętego przyjeżdżają też księża i klerycy, którzy chcą rozmawiać, szukają prowadzenia do pogłębionej modlitwy. To także jest luka w naszej religijności, na którą w jakiś sposób siostry starają  się odpowiedzieć. 

Co więcej, każda z kobiet także odkrywa w sobie pewne predyspozycje do rozmowy z ludźmi z różnych grup wiekowych. W słuchaniu Ducha Świętego chodzi także o zobaczenie w sobie darów, które można rozwinąć.  

Ostatecznie jednak – jak mówi Maja – ludzie po prostu szukają domu, w którym znajdą miłość. A wszystkie papierki, certyfikaty i świadectwa są ważne, nie zastąpią jednak doświadczenia. – Ludzie, którzy tutaj przychodzą, nie chcą tak naprawdę nawet dobrych rad. Największym głodem, z którym przychodzą jest pragnienie bycia wysłuchanym, bycia przyjętym takim, jakim się jest. To doświadczenie często sprawia, że może rodzić się głębokie zaufanie. Zbyt pochopne rady niektórych mogłyby upokorzyć – dopowiada siostra Jonatana. 

I rzeczywiście, bez wielkich kampanii reklamowych ludzie odnajdują Karmel Ducha Świętego w środku lasu i kiedy doświadczą tutaj jakiegoś dobra, wówczas mówią o tym następnym i następnym ludziom. W ten sposób coraz więcej osób może tutaj trafić i skorzystać z ich wysłuchania, prowadzenia czy doświadczenia.  

fot. Justyna Nowicka/Misyjne Drogi

Od Hare Kriszna do świadka Jezusa 

Niektórzy zatrzymują się przy wspólnocie na dłużej. Młody mężczyzna przed ponad 20 lat był zaangażowany w ruch Hare Kryszna. W planach miał zakładanie nowego klasztoru w Indiach. Trafił jednak na Karmel Ducha Świętego. – Przyjeżdżał do nas co tydzień, czasami nawet dwa razy w tygodniu. Rozmawialiśmy, jednak ważne było to, że słuchał naszych podpowiedzi. Naprawdę chciał zmienić swoje życie – mówi siostra Augusta. – Tak, zaufał i był posłuszny. A w tym wypadku to bardzo ważne, żeby mógł wyjść z tego, w co był uwikłany – dodaje siostra Jonatana. 

Małe i większe „zbiegi okoliczności” 

Życie „z Opatrzności” oznacza, że żadna z sióstr nie pracuje zarobkowo – właśnie dlatego, by mieć czas dla tych, którzy potrzebują rozmowy, wysłuchania, towarzyszenia. Nie chcą, by ten czas był czymś wygospodarowanym pomiędzy innymi obowiązkami, na przykład zawodowymi, ale był czymś priorytetowym w ich życiu. Co nie oznacza, że nie pracują poza tym w ogrodzie, kuchni, przy sprzątaniu. Z czego żyją? Z tego, co ludzie chcą im ofiarować. Czasami jest to wyraz wdzięczności za towarzyszenie, a czasami wspierają nas ludzie, którzy pozostają dla nich anonimowi, nigdy nie spotkają się osobiście.  

– Jezus do św. Teresy z Avila mówił, że jeśli ona będzie się troszczyć o Jego sprawy, to On zatroszczy się o nią i jej sprawy. I wierzę, że tak długo jak będziemy oddane sprawie, jak długo będziemy budować przyjaźń z Jezusem – to On będzie współdziałał we wszystkim dla dobra innych ludzi – mówi siostra Jonatana. 

fot. Justyna Nowicka/Misyjne Drogi

Życie w zaufaniu, że Bóg przez innych ludzi się zatroszczy o wszystko, jeśli Jemu odda się życie oznacza także, że doświadcza się wielu niespodzianek. Siostra Jonatana w pewien czwartkowy poranek w drodze na mszę do kościoła parafialnego powiedziała do siostry Augusty, że zjadłaby sobie jutro jajecznicę. Na co siostra Augusta odpowiada: „Ale nie zjesz, bo nie mamy jajek”. Kiedy wracały do domu zobaczyły, że na masce ich samochodu ktoś zostawił dla nich 10 jajek. Następnego dnia na śniadanie mogły zjeść jajecznicę.  

Na samym początku istnienia Karmelu siostry chciały zjeść tylko ziemniaki z kwaśnym mlekiem, ale kiedy miały już siadać do obiadu – przyszła sąsiadka i na talerzu przyniosła pięć mielonych kotletów. 

Bywają także bardziej spektakularne „zbiegi okoliczności”. Kiedy siostry budowały dom i zaczęły kończyć im  się pieniądze – to powiedziały sobie, że jeszcze tydzień i będą musiały powiedzieć robotnikom, że to koniec prac. Wtedy pojawiła się pewna pani, która przyszła po prostu zobaczyć, co się tutaj dzieje, kim są siostry. Powiedziała, że dostała pewną sumę pieniędzy i chciałaby się nią podzielić, ale nie padły żadne kwoty. Siostry nie mówiły, ile potrzebują, a pani nie mówiła, ile chciałaby dać. Kilka dni później, we wspomnienie Małej Arabki, na koncie sióstr pojawił się przelew na dokładnie taką ilość pieniędzy, jaka była potrzebna do dokończenia prac budowlanych. 

– Nie patrzymy nigdy na to tylko w kategoriach tego, że jest to pieniądz, ale widzimy za tym czyjś konkretny czas, zaangażowanie, wyrzeczenie się czegoś. Tak naprawdę chodzi o dzielenie się sobą – powiedziała siostra Augusta. 

Czasami spotykają się także z niezrozumieniem ich formy życia. Czasem ludzie nie dostrzegają tego czasu poświęconego dla innych i nazywają siostry na przykład „darmozjadami”. 

fot. Justyna Nowicka/Misyjne Drogi

Czasami mamy tylko 5 minut 

Siostra Augusta doświadcza działania Opatrzności nie tylko przez materialne rzeczy, choć może te wydają się bardziej spektakularne. Ale doświadcza tego działania także w momentach rozmowy z drugim człowiekiem – kiedy nagle wie, co ma powiedzieć lub przypomina jej się tytuł książki, którą chciałaby polecić. Nie chodzi tutaj tylko o umiejętności i doświadczenie, ale jest w tym coś o wiele bardziej nieuchwytnego, co trudno jest wytłumaczyć, jeżeli się tego nie doświadcza. 

– Czasami inaczej niż natchnieniem Ducha Świętego nie można tego wytłumaczyć – kiedy wiesz, że masz tylko 5 minut na spotkanie z tym człowiekiem, 5 minut, by móc coś mu powiedzieć, bo drugi raz być może ta osoba już nie przyjdzie – dopowiada siostra Jonatana. 

fot. Justyna Nowicka/Misyjne Drogi

Marzenia, czyli Bóg i tak nas zaskoczy

Marzenie pierwsze. Wolno stojąca kaplica, niepołączona z domem, ale otoczona małymi pustelniami, gdzieś w głębi lasu, dokąd nie docierają inne dźwięki. Można być naprawdę sam na sam z Bogiem. To marzenie, które siostry chciałyby zrealizować „na już”. 

Marzenie drugie. By coraz więcej osób chciało być świętymi, by ludzie zrozumieli, że bycie świętym to jest naprawdę szczęśliwe życie. I aby nie bali się tego w ten sposób nazwać.  

Marzenie trzecie. By nasze życie było na tyle w pozytywny sposób prowokujące, by ludzie zadawali sobie pytanie – dlaczego tak jest, że te kobiety zostawiły wszystko i żyją w ten sposób? Co takiego zadziało się w ich życiu? O jaką rzeczywistość chodzi? To marzenie, by ludzie odeszli z tymi pytaniami, by ich życie nie było już takie same. 

Marzenie czwarte. To nowe wspólnoty Karmelu Ducha Świętego, które będę powstawały w innych miejscach. To marzenie jest w zasadzie przyszłościowe. Ale marzenie to dotyczy także innych wspólnot pomagających ludziom rozeznawać swoje powołanie, ale też dary, które mogliby realizować i budować w swoim życiu. 

Marzenie piąte, najbardziej szalone. To stworzenie osiedla, w którym mogliby mieszkać ludzie, którzy w jakiś sposób chcą żyć duchowością karmelu, ale z różnych względów nie mogą tego zrobić w formach, które są przez Kościół proponowane. Mogliby być także dla siebie wsparciem, rodzajem wspólnoty. 

Bóg jednak już nie raz Karmel Ducha Świętego zaskakiwał i siostry mają swoje marzenia, jednak wiedzą, że Bóg może chcieć ich życie urządzić w inny sposób.   

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze