Kawa i wykłady po godzinach, czyli inna historia soboru watykańskiego II
„Stojąc przed wami i drżąc ze wzruszenia, pragnę z pokorą, ale i ze stanowczością ogłosić decyzję zwołania soboru ekumenicznego dla Kościoła powszechnego” – usłyszeli zgromadzeni w kościele kardynałowie. Był rok 1959, trwał Tydzień Modlitw o Jedność Chrześcijan, Jan XXIII odprawiał mszę na jego zakończenie. I właśnie wtedy zdecydował się ogłosić swoją decyzję. „Można by przypuszczać, iż zaczną podchodzić do nas, aby wyrazić swoje uznanie i przekazać życzenia powodzenia” – miał potem żartobliwie komentować całą sytuację. „Tak się jednak nie stało, zapanowała bowiem nadzwyczaj pobożna cisza” – kontynuował.
Łatwo się domyślić, że kardynałowie nie zareagowali entuzjastycznie. Może też dlatego, że nie spodziewali się takiego obrotu spraw. Mieli co prawda w świadomości, że sobór watykański I nie zdołał dokończyć tego, co zaczął, ale raczej nie myśleli, że dożyją takiej decyzji papieża. Zresztą nie uważali takich przedsięwzięć za konieczne. Skoro na poprzednim soborze przyjęto dogmat o nieomylności papieża, to po co zwoływać następny? Papież może sam zadecydować, w sprawach wiary, jeśli uważa to za stosowne. Nie bardzo więc rozumiano, po co to wszystko. Tym bardziej, że Jan XXIII dopiero od kilku miesięcy sprawował swój urząd, a decyzji o zwołaniu soboru nie konsultował praktycznie z żadnym ze współpracowników, oprócz osobistego sekretarza kard. Tardiniego. Ten akurat zareagował z dużą radością. Poza zdecydowanymi przeciwnikami zwołania soboru byli też tacy, jak np. Yves Congar OP, którzy uważali, że owszem sobór trzeba będzie w końcu zwołać, ale nie teraz. Może ten czas nadejdzie za jakieś 15 czy 20 lat, kiedy uda się już wdrożyć jakieś reformy. Jan XXIII rozeznał inaczej.
>>> Co wniósł Sobór Watykański II?
Przygotowania
Rozpoczęto przygotowania. Kardynał Tardini rozesłał blisko 3 tysiące listów do kardynałów, biskupów i innych ważnych osobistości na całym świecie. Pytał w nich o opinię na temat tego, czym miałby się zająć sobór. Pierwotny pomysł ankiety zastąpiono pytaniami otwartymi. Uznano, że to będzie bardziej odpowiednie i da obraz tego, jak wierni z różnych miejsc na świecie przeżywają rzeczywistość Kościoła. Odpowiedzi były bardzo różne – od tych nawołujących do „potępienie modernizmu”, przez te wzywające do doktrynalnego pochylenia się nad teologią maryjna, aż do – bardzo odważnych wtedy – postulatów większego zaangażowania ludzi świeckich.
Wśród odpowiedzi znalazły się też opinie z Polski. Młody krakowski biskup Karol Wojtyła np. napisał, że jego zdaniem ważnym zadaniem Kościoła jest opisanie rzeczywistości innym, bardziej duszpasterskim – niż używanym do tej pory „prawniczym” – językiem. Po otrzymaniu odpowiedzi z całego świata papież wyznaczył dziesięć komisji przygotowawczych, które miały się zająć opracowaniem wstępnych pism. Ostatecznie przygotowano kilkadziesiąt projektów różnych dokumentów. Plan był prosty. Założono, że ojcowie soborowi spokojnie te podsumowania będą studiować, wprowadzać korekty i akceptować. Nic skompilowanego, jedna sesja i po sprawie. Okazało się jednak, że Pan Bóg miał zupełnie inne plany. Ostatecznie z tych 70 przygotowanych projektów nie przyjęto żadnego, napisano za to… 13 nowych. To też jest obraz tego, co wtedy dokonało się w Kościele.
Uwspółcześnienie
„Niezwykły pochód, pochód dwukilometrowej długości. Idą w nim następcy apostołów, cała hierarchia Kościoła przybyła z pięciu kontynentów, prałaci i purpuraci wszelkich ras i kolorów, na tle białych szat odcinają się setki kolorowych twarzy: czarnych, żółtych i brązowych” – pisał w tamtym czasie Jerzy Turowicz. „Nie było w dziejach Kościoła takiego pochodu, nie było nigdy takiej manifestacji uniwersalizmu Kościoła, nie było chyba pochodu takiej wagi w dziejach świata” – kontynuował swoją relację dziennikarz „Tygodnika Powszechnego”. Wszyscy oni, w liczbie prawie trzech tysięcy, przybyli na plac św. Piotra 11 października 1962 roku, o godz. 8.30. Na końcu pochodu, na specjalnym tronie zwanym sedia gestatoria, niesiono papieża Jana XXIII. To do tego zwyczaju odniósł się kiedyś, mówiąc: „Powiedziano mi, że jestem skromny, ponieważ nie chciałem korzystać z sedia gestatoria. Ja nie jestem pokorny. Jestem gruby i boję się, że po prostu spadnę”.
Kiedy w tamten październikowy dzień jako ostatni wszedł do bazyliki, klęknął przy grobie św. Piotra i donośnym głosem rozpoczął hymn: Veni Creator Spiritus! Po mszy rozpoczynającej sobór, w mowie inauguracyjnej – którą, jak się po latach okazało, układał samodzielnie i przez długi czas – papież pokazał, o jakich zmianach w Kościele marzył. „Raduje się dziś Święta Matka Kościół, gdyż szczególnym darem Bożej Opatrzności nadszedł dzień tak bardzo upragniony, w którym II Watykański Sobór Powszechny rozpoczyna się uroczyście przy grobie św. Piotra, pod opieką Niepokalanej Dziewicy, której godność macierzyństwa Bożego dziś czcimy” – rozpoczął. W przemówieniu przewijała się m.in jedna z przewodnich idei soboru – aggiornamento, czyli uwspółcześnienie.
Bardzo wyraźnie w dyskusjach obradujących pojawiało się przekonanie, że Kościół powinien dostosować – przy wierności Ewangelii – sposób działania do zmieniającego się świata. Przełom XIX i XX wieku, i pierwsza połowa wieku XX, to czas powstawania coraz większych różnic między światem a Kościołem, to rozwój liberalnych doktryn, powstawanie nowych państw, pojawianie się problemów społecznych (związanych np. z ruchem robotniczym). Świat zmieniał się bardzo szybko, a Kościół na te zmiany – jeśli reagował – to z dużym opóźnieniem. „Uwspółcześnienie” oznaczało też po prostu „bycie bliżej ludzi”.
Mówi się, że sobór watykański II był bardziej soborem pastoralnym niż dogmatycznym. Obradujący mieli świadomość, że nie o kwestie doktrynalne chodzi, a raczej o to, jak z prawdą Ewangelii dotrzeć do ludzi żyjących w coraz szybciej zmieniającej się rzeczywistości. Realizację tego postulatu widać było już w samym przebiegu soboru i jego relacjonowaniu. Papież zadbał o to by – wtedy przecież w świecie bez internetu – dzięki prasie, radiu i telewizji wierni mogli dowiadywać się o postępach i przebiegu soborowych dyskusji. Już podczas drugiej sesji na salę zostali wpuszczeni katoliccy dziennikarze, od samego początku w wielu gazetach ukazywały się „dzienniki” uczestników soboru, organizowano konferencje prasowe. Sam Kościół hierarchiczny chętnie korzystał ze zdobyczy techniki – by odpowiednio nagłośnić wnętrze bazyliki użyto najnowocześniejszego sprzętu nagłaśniającego.
Rozmowy w kuluarach
Wbrew pierwotnym założeniom, że wszystko pójdzie w miarę szybko i sprawnie, okazało się, że sobór może trochę potrwać. Ostatecznie obrady rozciągnęły się na cztery sesje (w latach 1962-1965), w tym czasie odbyło się też 10 tzw. sesji publicznych, w których mogli uczestniczyć goście i ci, którym udało się zdobyć wejściówki. Spotkań roboczych odbyło się 168 – to wtedy prezentowano schematy przygotowanych wcześniej dokumentów, dyskutowano nad nimi i głosowano. Spotkania rozpoczynały się o 9.00 mszą świętą, trwały do południa, potem był czas na samodzielne studiowanie dokumentów i prac w małych komisjach. Specyfika tego soboru potwierdza fakt, że wiele pomysłów rodziło się też z rozmów w kuluarach, przy kawie. To wtedy, w kawiarniach umiejscowionych wewnątrz bazyliki, żywo dyskutowano, wymieniano poglądy, ale też nawiązywano nowe relacje.
Obecni na soborze teolodzy organizowali też nieformalne spotkania – wykłady po godzinach, podczas których biskupi mogli zapoznać się z rożnymi faktami z dziedziny teologii, liturgiki czy biblistyki, o których niekoniecznie pisano w podręcznikach. Jednym z najaktywniejszych ojców soborowych był Karol Wojtyła. Często występował z przemówieniami, włączył się w pracę nad dokumentami końcowymi. Jedną z jego propozycji było wprowadzenie (a właściwie przywrócenie) katechumenatu dorosłych, czyli dłuższego i systematycznego przygotowania do chrztu. W tym też kontekście Wojtyła mówił o potrzebne ponownego wprowadzania w wiarę również ludzi ochrzczonych, którzy z biegiem lat z wiarą mieli coraz mniej wspólnego. Wspominał też o potrzebie dobrego przygotowywania rodziców przed chrztem dziecka. Te wszystkie postulaty znalazły swój wyraz w późniejszych dokumentach kościelnych, takich jak np. Obrzęd Wtajemniczenia Chrześcijańskiego Dorosłych (1972), Kodeks Prawa Kanonicznego (1983 r), czy nawet Katechizm Kościoła z 1992 roku.
Finał
Jan XXIII zmarł 3 czerwca 1963 roku, czyli w trakcie trwania soboru. Wielu myślało, że to koniec obrad, że wraz ze śmiercią papieża kończy się sobór watykański II. Jak dziś wiemy, stało się inaczej. Kolejny papież, Paweł VI, choć był ponoć człowiekiem zupełnie innym niż jego poprzednik, poprowadził sobór dalej, ostatecznie doprowadzając do zatwierdzenia 16 dokumentów, wśród nich znalazły się m.in.: Konstytucja dogmatyczna o Kościele, Konsytuacja dogmatyczna o Objawieniu, Konstytucja o Liturgii, Konstytucja duszpasterska o Kościele w świecie współczesnym, Dekret o ekumenizmie czy Deklaracja o stosunku Kościoła do religii niechrześcijańskich. Sobór Watykański II został zamknięty 8 grudnia 1965. Na papierze. Bo jak wiemy – samo jego zwołanie, ale też przebieg, dokumenty i przede wszystkim realizacja postanowień, budzą emocje do dzisiaj.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |