Marysia, córka Małgorzaty, fot. arch, prywatne

„Kiedyś dokonałam aborcji. Dziś wiem, że nikt nie ma prawa decydować o życiu nienarodzonych”

Z dziennikarskiego obowiązku, ale i z dziennikarskiej ciekawości, poszedłem przed siedzibę Trybunału Konstytucyjnego. Trwała tam modlitwa różańcowa; modlitwa tych, którym zależy na tym, by jutrzejszy wyrok tej instytucji uznał aborcję eugeniczną za niezgodną z Konstytucją RP.

Po modlitwie rozmawiałem z kilkoma uczestnikami i uczestniczkami tego spotkania. Chciałem dowiedzieć się, dlaczego tu przyszli, czy liczą na zmiany w prawie i jak oceniają obecny stan przepisów ustawy aborcyjnej. Wśród nich spotkałem panią Małgorzatę Kurzeję. Umówiliśmy się na dłuższą rozmowę. W jej trakcie dowiedziałem się, że pani Małgorzata jest dziś szczęśliwą matką trójki dzieci, ale w przeszłości – czego dziś bardzo żałuje – zdecydowała się na aborcję właśnie ze względu na wrodzoną poważną wadę płodu. To właśnie wykreślenia tej przesłanki dopuszczającej aborcję domagają się posłowie, którzy podpisali się pod wnioskiem do Trybunału o rozpatrzenie tej sprawie. Autorem wniosku jest poznański poseł Prawa i Sprawiedliwości Bartłomiej Wróblewski. Pani Małgorzata jest dziś matką między innymi Marysi, której ciąża również była zagrożona, lekarze proponowali jej przerwanie.

Marysia po porodzie, fot. arch. prywatne

Trzy wyjątki od ochrony życia

Do pani Małgorzaty zaraz wrócimy. Teraz – w celu przypomnienia – kilka faktów. Obowiązująca od 1993 r. ustawa o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży zezwala na dokonanie aborcji w trzech przypadkach: gdy ciąża stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety; gdy jest duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu; lub gdy ciąża powstała w wyniku czynu zabronionego. W dwóch pierwszych przypadkach przerwanie ciąży jest dopuszczalne do chwili osiągnięcia przez płód zdolności do samodzielnego życia poza organizmem matki. W wypadku czynu zabronionego – jeśli od początku ciąży nie upłynęło więcej niż 12 tygodni.

>>> Działacze pro-life: ufamy, że Trybunał przyzna każdemu człowiekowi pełne prawo do życia

fot. arch. prywatne

Przesłanka sprzeczna z Konstytucją?

Obecne brzmienie ustawy pozwala więc przerwać ciążę w przypadku samego tylko dużego prawdopodobieństwa – a nie wystąpienia – ciężkiego upośledzenia lub choroby nienarodzonego dziecka. Wielu prawników i działaczy pro-life uważa tę przesłankę za wprost sprzeczną z Konsytuacją, która każdemu gwarantuje pełną ochronę życia. Przypomnieć też trzeba, że już w 1997 r. Trybunał uznał, że „od momentu powstania życie ludzkie staje się wartością chronioną konstytucyjnie”. Dotyczy to także fazy prenatalnej. Kluczowe jest tu określenie „momentu powstania”. W tej kwestii od lat toczy się spór o podłożu ideologicznym; to kwestie bioetyczne, których tu nie rozstrzygniemy.

>>> To dziecko miało umrzeć w łonie matki. Dziś ma 5 lat i jest pełne życia

Marysia w trakcie leczenia, fot. arch. prywatne

Deklaracja Praw Dziecka

Bez wątpienia jednak można stwierdzić, że obecna ustawa nie zapobiega dyskryminacji dzieci cierpiących na choroby o podłożu genetycznym, ale wprost ją dopuszcza poprzez selekcję nienarodzonych dzieci. Objęcie tej fazy życia ludzkiego ochroną znajduje też potwierdzenie w ratyfikowanej przez Polskę Konwencji o prawach dziecka, której preambuła głosi, nawiązując do Deklaracji Praw Dziecka, że „dziecko z uwagi na swą niedojrzałość fizyczną oraz umysłową, wymaga szczególnej opieki i troski, a zwłaszcza właściwej ochrony prawnej, zarówno przed, jak i po urodzeniu”. Art. 23 Konwencji zapewnia prawo do godności życia polegające na umożliwieniu osiągnięcia niezależności i ułatwianiu aktywnego uczestnictwa w życiu społecznym każdemu dziecku psychicznie lub fizycznie niepełnosprawnemu. Ostatnio Rzecznik Praw Dziecka w tym kontekście podkreślał, że „nie ma zaś jakiegokolwiek przepisu rangi konstytucyjnej lub międzynarodowej dopuszczającego prawo do śmierci, w tym prawo do aborcji. Tym bardziej na podstawie uprawdopodobnienia dysfunkcji zdrowotnych”.

Marysia w czasie kolędy z ks. Tomaszem Kancelarczykiem, fot. arch. prywatne

Trzymając różaniec w czasie porodu

Wróćmy przed Trybunał i do historii pani Małgorzaty. Wolontariuszka Fundacji Życie i Rodzina przyznaje, że dokonała aborcji, gdy była w ciąży ze swoim pierwszym dzieckiem – z powodu wady letalnej, chłopiec był bezczaszkowcem. – Byłam jednak – to odpowiednie słowo – zmanipulowana przez lekarzy… Przy kolejnej ciąży, z córką, też usłyszałem propozycję aborcji. Nie zgodziłam się, pomógł mi prof. Chazan. W 35. tygodniu Marysia się urodziła, trafiła na OIOM. Nawet w czasie cesarki trzymałam różaniec w ręku. Nikt nie ma prawa decydować o tym, czyje życie jest ważniejsze, a czyje mniej… – mówi z przekonaniem. Gdy pytam ją, czy liczy na to, że argumenty o sprzeczności aborcji z konstytucyjną ochroną życia przekonają sędziów Trybunału odpowiada: „Mam mieszane uczucia. Instytucje państwa już nas w tej kwestii zawiodły. Politycy PiS – przed wyborami – obiecali wzmocnienie ochrony życia, a gdy do Sejmu wpłynął projekt „Stop aborcji” to wielu z nich zagłosowało przeciw”.

Nie ma wartości wyższej niż życie drugiego człowieka, zwłaszcza w czasach, gdy tak bardzo dbamy o prawa i życie zwierząt, tym bardziej proceder aborcji jest uwłaczający godności człowieka. (Małgorzata Kurzeja, wolontariuszka Fundacji Życie i Rodzina)

Marysia przed Centrum Zdrowia Dziecka, fot. arch. prywatne

Niemoc prawna i polityczna

W stosunku do polityków ma jeszcze jedną uwagę i dotyczy ona zaniedbań w ochronie zdrowia na przestrzeni wielu lat. – Jestem matką dzieci, które zmagają się z chorobami. Gdy 20 lat temu dzwoniłam do poradni specjalistycznej, to na wizytę czekałam 2 miesiące. Dziś to niekiedy nawet 2 lata. W ciągu tych 20 lat spada liczba urodzeń, więc kolejki powinny być krótsze, a tak nie jest. Gdziekolwiek bym nie dzwoniła, czeka się bardzo długo. A to też jest miara ochrony życia i tego, czy matka, gdy słyszy o chorobie swojego dziecka, zaczyna skłaniać się ku aborcji… – mówi Małgorzata Kurzeja. Przyczyn tego stanu rzeczy może być wiele – więcej chorób wśród dzieci, ale i brak wzmacniania kadry lekarskiej. Gdy moją rozmówczynię pytam, jak to możliwe, że w kraju, w którym tak wiele mówi się o przywiązaniu do rodziny, wartości życia, zasad wiary chrześcijańskiej, nawet politycy konserwatywni niezbyt ochoczo podchodzą do zmiany prawa w tej kwestii odpowiada: „Rządzącym przez wiele lat pasował ten kompromis, bo tu też w grę wchodzą pieniądze. Chodzi o koszty leczenia dzieci, które rodzą się z chorobą czy niepełnosprawnością. Wygrywają pieniądze, które państwo musiałoby wydać na zasiłki socjalne; opiekuńcze, pielęgnacyjne czy rehabilitacyjne. To są poważne koszty dla państwa, nie oszukujmy się. I o tym wiedzą też politycy, którzy określają się jako konserwatywni i przywiązani do postulatów środowisk pro-life”.

Marysia na Jasnej Górze, fot. arch. prywatne

Prawdy nie można zmiękczać

Pytam, dlaczego przyszli przed siedzibę Trybunału. Przecież modlić można się w domu, w kościele, organizacje pro-life wysyłają listy, organizują spotkania, są aktywne w internecie. – To potrzeba serca. Widzimy, co się dzieje dookoła, są ludzie, którzy domagają się aborcji praktycznie na każdym etapie życia dziecka. My się z tym absolutnie nie zgadzamy. Jesteśmy tu, bo kieruje nami wewnętrzna potrzebna obrony dzieci, które same siebie nie potrafią obronić – mówi mi Małgorzata. A potem dodaje: „Pomijając istotne kwestie etyczne, aborcja nie jest zgodna z Konstytucja. Przecież ta sama Konstytucja przyznaje każdemu człowieku prawo do życia, tego prawa nie można różnicować. Jeśli przy obowiązywaniu tej Konstytucji będziemy zabijać dzieci nienarodzone, to za chwilę będziemy zabijać starych i niedołężnych ludzi”.

Marysia, fot. arch. prywatne

W naszej rozmowie poruszam jeszcze wątek formy protestów i tych spotkań. Można na nich zobaczyć plakaty, na których widać drastyczne zdjęcia ciał dzieci po zabiegu aborcji. Podaję argumenty (także ludzi wierzących), że to zbyt drastyczna forma, która nie pomaga w dialogu. Przypominam słowa Abby Johnson, która kiedyś pracowała w klinikach aborcyjnych w USA, a którą do zmiany poglądów przekonały spokojne modlitwy działaczy pro-life i wyciągnięta dłoń. Pani Małgorzata mówi, że „niestety, takie formy też są potrzebne”. – Znam kobietę, do której przemówiły właśnie te transparentny. Chciała dokonać aborcji eugenicznej z powodu swojej choroby nowotworowej, ale to dzięki pomocy m.in. Bractwa Małych Stópek wszystko się udało. Chłopiec przeżył, zresztą zaraz przyjeżdżają do mnie, bo jego mama musi załatwić kilka spraw, więc spędzimy trochę czasu razem. Potrzeba też tak mocnego przekazu. Cel – a nim jest obrona życia – jest tego wart. Dam jeszcze taki przykład. Matka Boża – w czasie objawień w Fatimie – powiedziała dzieciom: „Widzieliście piekło, dokąd idą dusze biednych grzeszników. Aby je zbawić, Bóg chce ustanowić w świecie nabożeństwo do mego Niepokalanego Serca”. Są więc sprawy, sprawy najważniejsze, kiedy nie można „zmiękczać” przekazu, tylko mówić, jak jest – podkreśla Małgorzata Kurzeja.

fot. arch. prywatne

Wydanie wyroku przez Trybunał Konstytucyjny zaplanowane jest na jutro, na 22 października (o ile nie spadnie z sądowej wokandy).

>>> Polskie Stowarzyszenia Obrońców Życia Człowieka: mamy nadzieję, że rozprawa TK nt. aborcji odbędzie się

Na koniec ważne dane (źródło: Ministerstwo Zdrowia). W 2019 r. w Polsce było 1110 przypadków aborcji (oczywiście tej zarejestrowanej w szpitalach, a więc zgodnej z obowiązującym prawem). Przerwanie ciąży z powodu przestępstwa – 3 przypadki. Z powodu zagrożenia dla życia matki – 33 przypadki. Z powodu wad płodu (bez wyszczególnienia, jak poważne były to wady) – zdecydowana większość, bo 1074 przypadki (to 97% wszystkich zabiegów aborcji).

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze