Kino, które otwiera nas na drugiego [RECENZJA]
„A oni dalej grzeszą, dobry Boże!” – te francuską komedię możemy obecnie zobaczyć w kinach. To świetne kino. Zabawne, ale i pouczające – bo otwiera nas na inne religie i kultury.
Pierwszy film z tego cyklu – „Za jakie grzechy, dobry Boże?” – oglądałem kilka lat temu podczas letniego kina plenerowego. Seans odbywał się w przyklasztornym ogrodzie, więc spodziewałem się jakiejś bardzo ugładzonej, katolickiej komedii. Byłem zaskoczony, gdy okazało się, że jest zupełnie inaczej. Śmiałem się do rozpuku, a żarty pojawiające się w filmie były bardzo odważne. Kątem oka spoglądałem wtedy na zakonnice, bo byłem ciekaw ich reakcji na filmowe dowcipy. Śmiały się, czasem i bardzo mocno. W trudnych czasach humor może zdziałać naprawdę wiele!
>>> Problemy czasu dorastania w formie animowanej [RECENZJA]
Dobre komedie
W tytułach wszystkich trzech filmów występuje Bóg – „Za jakie grzechy, dobry Boże?” (2014), „I znowu zgrzeszyliśmy, dobry Boże!” (2019) i „A oni dalej grzeszą, dobry Boże!” (2022). Obecność Boga w tytułach w tym wypadku akurat nie świadczy o tym, że mamy do czynienia z tzw. katofilmami. I bardzo dobrze – bo osobiście za tym gatunkiem nie przepadam. Katofilmy bardzo często skupiają się na przekazie, a zapominają o ciekawej fabule i dobrej grze, przez co w ostateczności otrzymujemy film, w którym na siłę próbuje się nas do czegoś przekonać (co z tego, że w ten sposób próbuje się przekazać dobre wartości – skoro robi się to w fatalnym stylu). Trzy francuskie filmy to na szczęście zwyczajne komedie. I trzeba dodać, że bardzo dobre komedie. Twórcom udaje się połączyć humor z ciekawą akcją i świetnie napisanymi postaciami. To się bardzo dobrze ogląda. Akcja jest szybka, wartka i zaskakująca – choć wiemy, że wszystko musi doprowadzić do jakiegoś happy endu.
W tyglu kultur i religii
Jak wspomniałem, nie są to katofilmy. Jednak Bóg w ich tytułach nie pojawia się znikąd. W pewien sposób religia ma dla tych obrazów kolosalne znaczenie. Religia – a właściwie to religia i kultura. Większość żartów słownych, sytuacyjnych czy jakichkolwiek innych w cyklu filmów o rodzinie Verneuil zasadza się właśnie na różnicach religijno-kulturowych. Cykl tych trzech filmów pozwala nam skonfrontować się z różnymi stereotypami związanymi z wyznawcami poszczególnych religii i ludźmi pochodzącymi z kultur innych niż ta europejska. W tym sensie trzeba te trzy francuskie komedie uznać za bardzo postępowe i edukacyjne. Przede wszystkim – pokazują nam (i przedstawicielom innych religii i kultur), że nie jesteśmy sami na tym świecie, że obok nas mogą żyć ludzie, których różni od nas religia czy kolor skóry. Ale te różnice nie powodują, że się z tymi ludźmi nie dogadamy. Dialog zawsze jest możliwy – trzeba tylko schować swoje uprzedzenia i otworzyć się na człowieka różnego ode mnie. Tego już od pierwszej części uczą się pastwo Verneuil, zwłaszcza Claude, ojciec rodziny (wciela się w niego fenomenalnie Christian Clavier). Bardzo tradycyjne, katolickie małżeństwo musi mierzyć się z tym, że ich córki związały się z wyznawcami innych religii. Ich partnerami są muzułmanin, żyd i wyznawca jednej z chińskich religii. Tylko czwarta córka wybiera sobie partnera, który jest katolikiem – ale pochodzi z Afryki i jest czarnoskóry. To zaskakujące, że twórcom udało się na tej różnicy religijno-kulturowej oprzeć już trzy filmy. Więcej, powiedziałbym nawet, że jest potencjał na kontynuowanie tej historii. Oczywiście, widać pewną ewolucję. W pierwszej części żarty bardzo wprost odnosiły się do różnic kulturowych. W najnowszej, którą można oglądać teraz w kinach, też tak jest – ale pojawia się również coraz więcej humoru ogólnego. Twórcy nie grają aż tak bardzo różnicami kulturowymi.
Inni wśród nas
W trzeciej części zbliża się 40. rocznica ślubu państwa Verneuil. Ich córki postanowiły zorganizować dla rodziców z tej okazji niespodziankę. W przygotowania zaangażowały też swoich partnerów. Uroczystość ma być świętem całej rodziny – a więc zaproszeni zostali również teściowie każdej z córek. Trzeba ich ugościć. Dzięki temu mamy powód do kolejnej farsy, w której nasi bohaterowie musza się przełamać i pokazać, że są ponad podziałami religijnymi i kulturowymi. Ciekawie się zresztą obserwuje dynamikę pomiędzy poszczególnymi bohaterami (bo przecież to nie tylko Claude ma problem z dogadaniem się z ludźmi różniącymi się od niego). Ciekawostką jest wprowadzenie też nowego bohatera – Helmuta. Niemiec jest wyraźnie zainteresowany żoną Claude’a. To też prowokuje zabawne sytuacje – ale i wyciąga na wierz stereotypy, jakie zakorzeniły się w myśleniu Francuzów o Niemcach i Niemców o Francuzach. Filmy z tego cyklu może nie zmienią oblicza kina, ale na pewno niejednego widza skłonią do refleksji na temat innego. Tak lubimy zakopywać się we własnych przekonaniach – czas jednak otworzyć się i zainteresować się owym innym. On ma nam wiele ciekawego do powiedzenia. Seans „A oni dalej grzeszą, dobry Boże!” w te wakacje to dobry punkt wyjścia do refleksji nad swoją otwartością na spotkanie drugiego człowieka. Polecam!
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |