Fot. Unsplash/Alberico Bartoccini

Kolęda na Starym Kontynencie – wizyta duszpasterska w Portugalii, Anglii i Francji

Kolęda w Polsce bywa czasami jedną z nielicznych okazji do spotkania księdza z mieszkańcami parafii. Chociaż w Polakach wizyta duszpasterska potrafi wywołać skrajne emocje, to zwyczaj ten nikogo u nas nie dziwi.

A jak to wygląda w innych państwach Starego Kontynentu? Czy w zachodniej Europie można spotkać księdza chodzącego po kolędzie? A może istnieje jakaś inna forma, która przypomina naszą kolędę? Postanowiłem o to zapytać Portugalczyków oraz Polonię w Anglii i we Francji.

>>> „Turn on! – Włącz się!” – kolęda w bydgoskich akademikach

Portugalia

Ku mojemu zdziwieniu, Portugalczykom temat kolędy kojarzy się nie z Bożym Narodzeniem, tylko z Wielkanocą. Jak wyjaśniła mi młoda Portugalka Leonor, która sama nie deklarowała się jako osoba wierząca, spotkanie wielkanocne to czasami jedyna forma kontaktu z księdzem. W Portugalii zdarza się również, że to parafianie z duszpasterstwa odwiedzają domostwa. O tym zwyczaju opowiedział mi Joao. „Ludzie tutaj robią coś, co nazywamy janeiras. To wizyta duszpasterska w restauracjach i w domach. Polega ona na śpiewaniu katolickich pieśni, a potem na proszeniu o pieniądze” – wyjaśnił Joao.

Janeiras, fot. Domena publiczna

Anglia

O wizycie duszpasterskiej w Anglii miałem okazję porozmawiać z ks. Bartkiem Rajewskim, który jest proboszczem polskiej parafii w Londynie, ale również jest odpowiedzialny za duszpasterstwo w parafii angielskiej, która de facto jest parafią międzynarodową. Ksiądz Rajewski dokładnie opowiedział mi o urokach kolędy u Polonii. „Kolęda w Londynie różni się od tej w Polsce przede wszystkim tym, że Londyn jest jak «pół Polski». Moi parafianie mieszkają na ogromnym obszarze i zdarza się, że czasami jadę do nich ponad 2 godziny. Jeśli chodzi o Polonię w Londynie, to nie narzekam na brak zgłoszeń. Jest to zazwyczaj jedna kolęda dziennie. Ma to jednak swój urok, bo nie jest to taka gonitwa i z każdym można się wtedy spotkać i spokojnie porozmawiać. Większość moich parafian znam od lat i są to moi przyjaciele” – opowiada ks. Rajewski.

W rozmowie z proboszczem Polonii zaintrygował mnie również wątek duszpasterski w parafii międzynarodowej. Co ciekawe, niektórzy z tamtejszych parafian, którzy pochodzą z najdalszych zakątków świata, gdy tylko dowiedzieli się dlaczego ks. Bartek Rajewski codziennie wieczorem wyjeżdża, sami zdecydowali się zaprosić go na kolędę. Wierni z parafii międzynarodowej bardzo doceniają wizytę duszpasterską. – Oni są zadowoleni, bo jest to dla nich pewna nowość, coś ciekawego, coś, czego nigdy nie mieli – podsumowuje ks. Rajewski.

>>> Ks. Oscar Nejman: kolęda „od domu do domu” ma duży sens. Jesteśmy jak pierwsi chrześcijanie

Francja

Francja jest zdecydowanie krajem misyjnym, co bardzo dobitnie pokazuje kwestia wizyty duszpasterskiej w tym kraju. – Kolęda we Francji nie istnieje – powiedziała na początku rozmowy Justyna, która na misje do Francji wyjechała wraz ze swoim mężem. Liczba osób, które uczestniczą w jedynej niedzielnej mszy świętej cały czas spada. – Tutaj bardzo mało ludzi chodzi do kościoła. W naszej parafii na mszę świętą przychodzi maksymalnie 10 osób – opowiada Justyna. We Francji istnieje zwyczaj śpiewania kolęd przed mszą w wigilię Bożego Narodzenia, ale nawet wtedy do kościoła przychodzi ok. 30 0sób – powiedziała misjonarka. Trudno tutaj mówić o regularnej kolędzie, również dlatego obecność misjonarzy w tym kraju jest tak ważna.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze