Fot. pixabay

Komentarz do Ewangelii, 12 lipca 2020

Z Ewangelii na dziś: Owego dnia Jezus wyszedł z domu i usiadł nad jeziorem. Wnet zebrały się koło Niego tłumy tak wielkie, że wszedł do łodzi i usiadł, a cały lud stał na brzegu. I mówił im wiele w przypowieściach tymi słowami: «Oto siewca wyszedł siać. A gdy siał, jedne ziarna padły na drogę, nadleciały ptaki i wydziobały je. Inne padły na grunt skalisty, gdzie niewiele miały ziemi; i wnet powschodziły, bo gleba nie była głęboka. Lecz gdy słońce wzeszło, przypaliły się i uschły, bo nie miały korzenia. Inne znowu padły między ciernie, a ciernie wybujały i zagłuszyły je. Inne wreszcie padły na ziemię żyzną i plon wydały, jedno stokrotny, drugie sześćdziesięciokrotny, a inne trzydziestokrotny. Kto ma uszy, niechaj słucha! (Mt 13, 1-9). 

 

Zastanawiam się, jaką glebą jestem. Nie jestem jakimś korposzczurem wiary, który jest najlepszy i pierwszy w dążeniu do świętości – taki turbo-, forte-, megachrześcijanin. Topornie zmagam się ze swoimi słabościami, przyzwyczajeniami, grzechem, co chyba najlepiej widzą najbliżsi – współbracia. Czasem jestem żyzną glebą, a czasem taką płytką lub zadeptaną, prawie jałową, z której nie będzie dobrego plonu – bywa z tym naprawdę różnie. Proszę Boga o pomoc. Bo widzę, że sam, bez Niego, słabo sobie radzę, a przemiana na człowieka Ewangelii idzie mi topornie. 

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze