fot. Grzegorz Szpak/NINIWA

Komentarz do Ewangelii, 20 września 2025

Z Ewangelii na dziś: „Gdy zebrał się wielki tłum i z poszczególnych miast przychodzili do Jezusa, opowiedział im przypowieść: «Siewca wyszedł siać swoje ziarno. A gdy siał, jedno padło na drogę i zostało podeptane, a ptaki podniebne wydziobały je. Inne padło na skałę i gdy wzeszło, uschło, bo nie miało wilgoci. Inne znowu padło między ciernie, a ciernie razem z nim wyrosły i zagłuszyły je. Inne w końcu padło na ziemię żyzną i gdy wzrosło, wydało plon stokrotny». To mówiąc, wołał: «Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha!». Pytali Go więc Jego uczniowie, co oznacza ta przypowieść. On rzekł: «Wam dano poznać wprost tajemnice królestwa Bożego, innym zaś w przypowieściach, ‘aby patrząc, nie widzieli, i słuchając, nie rozumieli’. Takie jest znaczenie przypowieści: Ziarnem jest słowo Boże. Tymi zaś na drodze są ci, którzy słuchają słowa; potem przychodzi diabeł i zabiera słowo z ich serca, żeby nie uwierzyli i nie byli zbawieni. Na skałę pada u tych, którzy gdy usłyszą, z radością przyjmują słowo, lecz nie mają korzenia: wierzą do czasu, a w chwili pokusy odstępują. To, które padło między ciernie, oznacza tych, którzy słuchają słowa, lecz potem odchodzą, a zagłuszeni przez troski, bogactwa i rozkosze życia, nie wydają owocu. Wreszcie ziarno w żyznej ziemi oznacza tych, którzy wysłuchawszy słowa sercem szlachetnym i dobrym, zatrzymują je i wydają owoc dzięki wytrwałości»” (Łk 8,4-15). 

Przypowieść o siewcy wraca do nas czasem trzy razy w roku. Może dlatego, że ciągle jesteśmy w procesie – i trzeba nam przypominać, że Bóg sieje cierpliwie. Nie czeka na idealną glebę. Po prostu sieje. Nie jestem turbo-, forte-, megachrześcijaninem, przynoszącym wielkie plony ewangelicznego przemienienia, życia. Mam w sobie kawałki różnych gleb: żyzną, kiedy w modlitwie łapię sens; skalistą, kiedy szybko się zniechęcam; zarośniętą, kiedy codzienność i tempo życia zagłuszają wszystko; i tę przy drodze – kiedy coś usłyszę, ale zaraz o tym zapominam. W starożytnej Palestynie najpierw rozsiewano ziarno, a dopiero potem zaorywano ziemię. To oznacza, że nasiono zawsze miało szansę – nawet jeśli początkowo spadło „źle”. Bóg wie, jaką ziemią jesteśmy dzisiaj. I nie przestaje siać. Ma nadzieję, że z czasem coś zacznie kiełkować. Choćby najmniejsze ziarenko – cierpliwości, przebaczenia, dobrej ewangelicznej decyzji. Nie wszystko musi rosnąć naraz. Nie jesteśmy glebą z betonu. I nie jesteśmy sami. On naprawdę nigdy nie rezygnuje z siania w nas Ewangelii. 

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze