Drzewo sykomory, fot. Gilly Stewart/unsplash

Komentarz do Ewangelii, 3 listopada 2019

Z Ewangelii na dziś: „Jezus wszedł do Jerycha i przechodził przez miasto. A pewien człowiek, imieniem Zacheusz, który był zwierzchnikiem celników i był bardzo bogaty, chciał koniecznie zobaczyć Jezusa, któż to jest, ale sam nie mógł z powodu tłumu, gdyż był niskiego wzrostu. Pobiegł więc naprzód i wspiął się na sykomorę, aby móc Go ujrzeć, tamtędy bowiem miał przechodzić” (Mt 18,1-2).  

 

Wszystko dzieje się w Jerychu. W tamtym czasie było to znane uzdrowisko, miasto bogate, światowe. Słowo „Jerycho” oznacza „pachnąca”. Jednak zapach tego miasta na pewno nie był zapachem świętości, bo np. mieszkały tam luksusowe prostytutki. Przy drodze do miasta rosły sykomory. Korzenie tej rośliny wychodzą na zewnątrz pnia i rosną w kierunku ziemi. Dlatego wejście na sykomorę nie sprawiało większego problemu. Wyobraźmy sobie: biegnie pan Zacheusz, dyrektor urzędu celnego. Biegnie na złamanie karku, w eleganckim garniturze. Wspina się na drzewo, jak chłopiec, który chce zerwać czereśnie z ogrodu sąsiada. Ten widok na pewno rozbawił tłum czekający na Jezusa. Ale Zacheusz nie ogląda się na boki. Chce tylko „zobaczyć Jezusa, kto to jest”. Cała trudność w wejściu na sykomorę nie polegała na umiejętnościach wspinaczkowych, ale na tym, by zaryzykować bycie wyśmianym. Czasem narazić się na śmiechy otoczenia. Warto. 

 

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze