Komentarz do Ewangelii, 12 listopada 2017

Z Ewangelii na dziś: „Lecz o północy rozległo się wołanie: «Oto pan młody idzie, wyjdźcie mu na spotkanie!». Wtedy powstały wszystkie owe panny i opatrzyły swe lampy. A nierozsądne rzekły do roztropnych: «Użyczcie nam swej oliwy, bo nasze lampy gasną». Odpowiedziały roztropne: «Mogłoby i nam, i wam nie wystarczyć. Idźcie raczej do sprzedających i kupcie sobie». Gdy one szły kupić, nadszedł pan młody. Te, które były gotowe, weszły z nim na ucztę weselną, i drzwi zamknięto. Nadchodzą w końcu i pozostałe panny, prosząc: «Panie, panie, otwórz nam!». Lecz on odpowiedział: «Zaprawdę, powiadam wam, nie znam was». Czuwajcie więc, bo nie znacie dnia ani godziny” (Mt 25, 7-13). 

 

Ta sama Ewangelia powtarza się trzeci raz od sierpnia. Może dlatego, że jest ważna. Mam wrażenie, że jest trudna dla zrozumienia w dobie dzisiejszej technologii. Na lampach oliwnych znają się może jeszcze harcerze czy inni surviwalowcy, ale na drugim etapie obrzędu żydowskiego ślubu (nissuin), o którym tu mowa, już prawie nikt. Problem w tym, że gdy druhny nie przyjmą pana młodego i nie przyprowadzą go do domu małżonki, to ceremonia ślubu nie zakończy się – nie będą mogli zamieszkać razem. Ciąży na nich duża odpowiedzialność za szczęście młodych. Zwyczajowo żydowskie zaślubiny (kidduszin) – znacznie upraszczając – to coś w rodzaju uroczystego ogłoszenia zaręczyn. Małżonkowie zamieszkiwali razem dopiero po około roku, po przeprowadzeniu drugiego etapu ceremonii ślubnej (nissuin). Ta Ewangelia uczy czujności. Bóg przychodzi zaskakująco – czasem w bezdomnym, biednym, wykluczonym. Przychodzi na różne sposoby, o różnych porach dnia i nocy. Mądrość polega na tym, abyśmy byli gotowi na spotkanie z Nim. Pamiętając, że nie jesteśmy sami, że czasem i od nas zależy szczęście innych. 

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze