Kościół jest święty. Grzech pochodzi z zewnątrz [FELIETON]
Kościół, założony przez samego Boga, Jezusa Chrystusa, jest święty. Założenia są święte i cel jest święty. Ludzie są grzeszni. Jednak grzech nie wychodzi z Kościoła, tylko do niego wchodzi, bo Kościół pochodzi od Boga, a grzech jest ludzki. Zło nie jest wynikiem nauczania Jezusa, tylko ludzkiej słabości. To nie przez święte sakramenty grzeszymy. To grzech przedostaje się, pomimo tych sakramentów.
Kiedyś przeczytałem jakiś szkalujący Kościół artykuł, w którym jednak bardzo trafnie użyto pewnego zwrotu. Napiszę ogólnikowo, bo nie jest teraz moim celem skupianie się na konkretnym grzechu. Użyto określenia „przestępca w sutannie”. Spodobało mi się to i podebrałem nazwę. Bo jaka jest rzeczywistość? Czy istnieje choćby najmniejsze nauczanie Kościoła, z którego mogłoby wynikać poparcie zbrodni? Nie. Znowu więc to nie stan duchowny nacechowany jest grzesznością – tylko to, co pochodzi od człowieka, ma takie znamiona. Nie z założenia stanu duchownego jest zbrodnia, tylko człowiek zdolny do takiej zbrodni wszedł w stan duchowny. Z tego powodu określenie „przestępca w sutannie” jest dużo bardziej trafne niż „ksiądz przestępca” – mimo określania tej samej osoby. Dla wszystkich jest to dość jasne, gdy mówimy o innych zawodach. Przecież nie próbujemy łączyć np. zawodu hydraulika z przestępczością.
>>> Ks. Jan Frąckowiak: Kościół to raczej KTOŚ niż COŚ [PODKAST]
Czy nauka Kościoła zachęca do mordowania? Do kradzieży? Do gwałtu? Nie. To nie tkwi w Kościele. To nie pochodzi z Kościoła, to pochodzi od człowieka. Jeżeli katolik popełni taką zbrodnię, to nie ma to związku z jego katolicyzmem. Albo nawet inaczej. Ma dość duży, bo jest zaprzeczeniem tego katolicyzmu. To nie przez swoją wiarę ktoś popełnia takie przestępstwo, tylko popełnia je, odwracając się od nauk tej wiary. Istnieje oczywiście możliwość, że ludzie będą popełniali przestępstwa z różańcem w ręku i z modlitwą na ustach. Czy to jednak oznacza, że to wina wiary, różańca i modlitwy? Co najwyżej wiary tej konkretnie osoby w to, że jego w rzeczywistości błędne podejście do katolicyzmu usprawiedliwia zbrodnie.
Zły, bo z Kościoła
Niestety, w przestrzeni publicznej te rzeczy łączy się ze sobą. Jak pojawia się jakieś zło z udziałem duchownego, to temat jest podchwytywany i tak przedstawiany, jakby to właśnie jego stan miał na to wpływ, a wiara była tego źródłem. Byłem nawet świadkiem postawienia kuriozalnej tezy o podobnej tematyce przez obserwowany przez prawie 100 tysięcy osób profil na Facebooku. Teza odnosiła się do spowiedzi jako formy oczyszczenia z grzechów… w celu dalszego grzeszenia. Autor stwierdził, że źle jest mu żyć obok ludzi, którzy do zmycia z siebie grzechów potrzebują spowiedzi, bo to znaczy, że mogą po niej dalej robić złe uczynki. Pomijając całkowity brak wiedzy autora na temat warunków i celu spowiedzi, to trzeba zaznaczyć, że jest wręcz odwrotnie.
Spowiedź – dodatkowy bezpiecznik
Jeżeli weźmiemy pod uwagę tego samego przestępcę, to gdy jest niewierzący, nie musi iść do spowiedzi. Jedynym, co go powstrzymuje przed dalszym czynieniem zła, jest jego własne zdanie. A co jeżeli nie ma wewnętrznych, moralnych zahamowań? Jeżeli ten sam przestępca jest katolikiem, wierzy w moc spowiedzi, to na jego drodze pojawia się dodatkowy bezpiecznik. Informacja z zewnątrz: „Robisz źle, zastanów się nad sobą”. Bardzo bym chciał, żeby każdy człowiek, a szczególnie ci pozbawieni wewnętrznych hamulców, miał chociaż zewnętrzne bezpieczniki. Jednym z nich jest dla wszystkich prawo, drugim, dla katolików, prawo Boże. W takich przypadkach im więcej, tym lepiej.
Religie odpowiedzialne za wojny
Idealnym przykładem bezpodstawnego łączenia religii ze zbrodnią jest teza, z którą również często się spotykam, o odpowiedzialności religii (ogólnie) za większość konfliktów zbrojnych. Czasami jest to też przedstawiane w formie „religii odpowiedzialnych za najwięcej zabójstw”, albo „za największe zbrodnie”. To jest idealny przykład na kilka zagadnień. Po pierwsze – przypisuje się konflikt danej religii, nawet jeśli z założenia łamie się zasady danej religii. Zarzut odnosi się do wszystkich religii, więc nie będę teraz tego zbiorczo omawiał, gdyż niektóre religie faktycznie mogą usprawiedliwiać napaść. Po drugie, właśnie, wrzuca się wszystkie wyznania do jednego worka i go krytykuje. Żeby miało to sens, to do idei teistycznych, którymi są religie, musielibyśmy dorzucić do worka również ideologie nieteistyczne. Takie jak z założenia ateistyczny komunizm z milionami ofiar, które pochłonął. Jednak w tym momencie raczej każdy się zgodzi, że ocenianie wszystkich idei naraz jest metodą całkowicie pozbawioną sensu. Po trzecie – omawiany zarzut to zwykłe kłamstwo. Kłamstwo bazujące na własnej niewiedzy i na nieświadomości odbiorcy. W książce „Seven Myths of Military History” John D. Hosler, historyk średniowiecza, profesor historii wojskowości w Kolegium Dowództwa i Sztabu Generalnego w Fort Leavenworth w stanie Kansas, opierając się również o prace innych naukowców, analizuje powody 1763 wojen. Liczba nie jest przypadkowa, są to wojny opisane w trzytomowej „Encyklopedii wojen” autorstwa Charlesa Phillipsa i Alana Axelroda.
>>> Kościół – Mistyczne Ciało Chrystusa
Wniosek jest miażdżący – dla propagatorów wspomnianego zarzutu. Tylko 121 konfliktów mieści się w rubryce „wojny religijne”. Jest to 6,9% z całej listy badanych wojen. Autor zaznacza, że różni historycy mogą tę liczbę modyfikować i część ze 121 wojen odrzucić, albo coś do tej listy dodać. Jednak dojście do tezy, że to „większość wojen jest konfliktami religijnymi” jest skrajnie wysoce nieprawdopodobne. Dodatkowo autor zaznacza, że w 100 największych okrucieństwach tylko 11% można głównie przypisać pobudkom religijnym. Przy czym na koniec przypomnę, że mówimy zbiorczo – o wszystkich religiach świata. W rzeczywistości więc żadna z wersji zarzutu nie jest prawdziwa. Idąc tokiem myślenia autorów zarzutu, można by budować tezę, że prawie wszystkie wojny (93,1%) miały ateistyczne powody i aż 89 z nich należą do największych okrucieństw. Jednak tutaj tylko „puszczam oczko”, bo generalizowanie i wrzucanie do jednego worka nie jest logiczną, a co za tym idzie dobrą metodą – i nie będę jej powielał.
Ludzie, grzesząc, odwracają się od Kościoła, a nie wynoszą grzechy z Jego nauczania. To nie wina Kościoła, to nie efekt kościelnego nauczania, to nie nauki Jezusa. To nie od Kościoła wychodzi grzech. Grzech tkwi w człowieku. „Nikt nie jest dobry, tylko sam Bóg” (Mk 10,18), a w przypisie dodatkowo czytamy: „Jako najwyższe dobro i źródło wszelkiego dobra”.
Dla pewności zaznaczę, że powyższy tekst w najmniejszym stopniu nie usprawiedliwia żadnego, nawet najmniejszego, przestępstwa. Nie jest moim celem omawianie przypadku konfliktu czy pojedynczej zbrodni i proszę w taki sposób nie próbować interpretować moich słów. Ani jako opisu przypadku, ani jako jego usprawiedliwienia.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |