Ks. Budziński: ewangelizacja jest stylem życia [ROZMOWA]
Czy można wierzyć i nie ewangelizować? Tak się nie da. Ten, który wierzy, a nie ewangelizuje, ten nie ma w sobie żywej wiary. Czym ja ewangelizuję? Ewangelizacja jest stylem życia. To nie jest jakiś wyrywek – mówi ks. Przemek Budziński SAC, duszpasterz dzieci i młodzieży.
Antoni Jezierski (misyjne.pl): Kiedy zrodziło się w Księdzu pragnienie ewangelizowania?
Ks. Przemek Budziński SAC z parafii p.w. Św. Wawrzyńca w Poznaniu: – Takie konkretne pragnienie ewangelizowania zrodziło się chyba dopiero w seminarium, kiedy miałem praktyki we wspólnocie Szkoły Nowej Ewangelizacji. Wtedy prowadziłem konferencję i katechezy dla wspólnoty. Później pojechaliśmy na forum charyzmatyczne, gdzie usłyszałem o tym, żeby nie bać się wyjść i mówić.
To było dla Księdza trudne?
– To była najtrudniejsza rzecz – wyjść i opowiadać ludziom. Z moim typem charakteru wolałem siedzieć i pomodlić się za nich, zamiast stać i do nich mówić.
„Z moim typem charakteru” – co ma Ksiądz na myśli?
– Jestem introwertykiem.
Ciekawi mnie, jak ewangelizuje introwertyk. Pewnie to znacznie bardziej wymagające niż w przypadku ekstrawertyków.
– Nie wiem, jak ewangelizują ekstrawertycy. Myślę, że dla nich ewangelizowanie też jest konkretnym trudem. Co innego opowiadać o sobie, o sprawach codziennych, a co innego dawać Jezusa drugiemu człowiekowi. Ewangelizacja dla mnie jest otwarciem swojego serca, tego, co jest w nim najgłębiej i podzielenie się tym, co jest ukryte. Tak, dla introwertyka trudne są sytuacje, gdy musi w ogóle coś wyrazić, uzewnętrznić się. Dla mnie to jest łaska Pana Boga, namacalnie działająca, zwłaszcza w seminarium. Ja przez całe seminarium byłem tak z boku. Byłem obok, towarzyszyłem, ale nie angażowałem się. Pamiętam, jak mój ojciec duchowny modlił się nade mną, przerabialiśmy razem różne kwestie. Od razu po tej modlitwie o uwolnienie zaszła we mnie całkowita zmiana. Otrzymałem odwagę, dzięki której mogłem wejść w kapłaństwo i zaangażować się. Porzuciłem myślenie, że kiedy czymś się podzielę, to stanę się uboższy.
Czym jest ewangelizacja dla pallotyna? Jak przynależność do tego zgromadzenia i sama osoba Wincentego Pallottiego wpłynęły na Księdza spojrzenie na ewangelizację?
– Pallotti jest nazywany apostołem i mistykiem. Jako pierwsi do ewangelizacji zostali posłani apostołowie – „idźcie i głoście światu Ewangelię”. Dlaczego dla mnie Pallotti jest wzorem ewangelizacji? W kapłaństwie można obrać dwie drogi: być specjalistą w czymś albo być specjalistą od Pana Boga. Jak wiemy, ta pierwsza opcja jest dość kiepska. Kiedy zagłębimy się w dzieła Wincentego Pallottiego, to dostrzeżemy, że on robił wszystko. Był kapelanem więzienia, kapelanem szpitala, odwiedzał ubogich, zakładał ochronki dla dziewczyn, spowiadał papieża i wielu ludzi. Przychodzili do niego bogaci i biedni, ułożeni i rozwaleni duchowo. Nam łatwiej jest dzisiaj trzymać się wybranej działki – a Pallotti ogarniał wszystko. Założył buty ewangelizatora i wyruszył. To, co również zawdzięczamy Pallottiemu, to otwarcie Kościoła na ludzi świeckich – on zmieniał myślenie. Pokazywał, że Kościół to nie tylko papież i księża. Włączał świeckich w dzieło ewangelizacji.
Myślę, że kiedy dziś spowiadasz papieża, a jutro zakładasz ochronkę, to cały czas widzisz efekty swojej pracy. Jednak nie zawsze tak bywa. Może Ksiądz, kiedy mówi kazanie, ma czasami wrażenie, że wszyscy śpią. Czy ewangelizacja zawsze przynosi efekty? Jaki jest jej sens, gdy tych efektów nie widać?
– Czy ewangelizacja przynosi zawsze efekty? Chciałoby się powiedzieć, że tak, ale mamy takie doświadczenie, że nie zawsze widać owoce naszej pracy. Myślę, że każda ewangelizacja dotyka serca człowieka. Trzeba wejść w takie myślenie, że ja prowadzę ludzi do Boga, ale moim celem nie jest dziś nawracanie ich. Kiedy tak podejdę do sprawy, to mogę modlić się za tych, którym głoszę Jezusa. Ta modlitwa ma towarzyszyć mi do końca życia. Mam się modlić nieustannie za tych, którym głosiłem i za tych, którym będę głosił. Jak mówi św. Paweł – inny sieje, inny podlewa, inny zbiera. Gdyby jednak przerwać któryś z tych etapów, to może nie nastąpić moment zebrania owoców. Ja ewangelizuję przez cały czas i po mnie przyjdzie też ktoś, kto będzie ewangelizował, bo każdy z nas jest powołany do ewangelizacji. Jest to trudne doświadczenie.
>>> Ksiądz ewangelizujący na Instagramie – szansa czy groteska?
Czujesz, że jesteś narzędziem i nie możesz sobie przypisać zasług. Do mnie ostatnio trafia, że to nie ja ewangelizuję – tylko jestem narzędziem w rękach Boga.
– Mamy się otworzyć na Ducha Świętego, który będzie przez nas przemawiał. Ludzką rzeczą jest to, że chcemy zobaczyć owoce. Pamiętam moje pierwsze rekolekcje, które prowadziłem jako diakon. Byłem bardzo nastawiony na to, że muszę mieć feedback, jakąś konkretną odpowiedź. Zostawiłem wszystkim maila i prosiłem, by coś napisali. Chciałem wiedzieć, jak przeżywali rekolekcje. Nie mówię, że to było złe, ale z czasem zmieniło się moje podejście. Już nie oczekuje od razu konkretnych owoców.
A czy ktoś wtedy napisał?
– Tak, ktoś napisał i byłem bardzo szczęśliwy. Może Pan Bóg chciał mi wtedy pokazać, że są owoce, że nie mam się martwić, tylko wziąć się do roboty, a nie czekać na „ochy i achy”. Są jednak takie momenty, kiedy ewangelizujesz i ewangelizujesz, i guzik. Nic się nie dzieje. Co wtedy trzeba zrobić? Po prostu się pomodlić. Ja mogę zasiać ziarno, które potrzebuje czasu, by wykiełkować.
A czy można wierzyć i nie ewangelizować? Czy można zatrzymać się na relacji między mną a Bogiem i już dalej wiary nie przekazywać?
– To zależy od tego, jak rozumiemy ewangelizację.
>>> Polscy pallotyni objęli parafię w Burkina Faso
Są przecież klasztory klauzurowe, w których chyba jedyną formą ewangelizacji może być modlitwa, o której Ksiądz wspominał.
– Moim zdaniem mieszkańcy tych klasztorów są największymi ewangelizatorami. Zakony klauzurowe, w których bracia żyją zamknięci, są znakiem pewnego sprzeciwu dla świata. Gdyby nie było Boga, to bez sensu byłoby zamknięcie i rezygnacja ze wszystkiego z powodu wymyślonej idei. Ja ustawiłbym ich na samym początku jako czołowych ewangelizatorów. A czy można wierzyć i nie ewangelizować? Tak się nie da. Ten, który wierzy, a nie ewangelizuje, ten nie ma żywej wiary. Czym ja ewangelizuję? Ewangelizacja jest stylem życia. To nie jest jakiś wyrywek.
Nie można się przełączać między trybami: ewangelizacyjnym i nieewangelizacyjnym.
– Tak, bo ewangelizuję całym swoim życiem. Dlatego ktoś, kto żyje wiarą, kto żyje Bogiem w swojej codzienności, nie będzie potrafił nie ewangelizować. To jest to, co mówi słowo: „Nie możemy nie głosić tego, czego doświadczyliśmy”. W wierze piękne jest to, że kiedy doświadczasz Jezusa, to każdy może to zobaczyć. Ja się zawsze śmieję, jak ludzie w niektórych sytuacjach poznają, że jestem księdzem, mimo że jestem ubrany „na świecko”. Jest coś w tym, że nie da się tej wiary ukryć i tak ma być z naszym chrześcijaństwem. Relacja z Jezusem przemienia moje życie i ta przemiana wychodzi na zewnątrz – tego się nie da ukryć. Każde moje przeżycie z Bogiem jest transparentne dla tych, których mam obok siebie.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |