ks. Tomas Halik, fot. Youtube

Ks. Tomas Halik: nie byli zapisani w kościelnych metrykach, ale byli i są zapisani w sercu Jezusa

W czasie VI Kongresu Nowej Ewangelizacji w Łodzi można było wysłuchać między innymi konferencji ks. Tomasa Halika. Czeski teolog zachęcał do odkrycia peryferii Kościoła – jako miejsca, które – paradoksalnie – stoi w centrum Ewangelii. 

Konferencja księdza Halika była niezwykle treściwa. Stąd też w mediach podkreślono już rozmaite jej aspekty. Zwracano uwagę zwłaszcza na krytykę triumfalizmu czy na bratanie się Kościoła z władzą. Warto podkreślić jeszcze jeden wątek. A mianowicie to, co zdaniem czeskiego teologa powinno być w centrum ewangelizacji. Kilka myśli księdza Halika skłoniło mnie do osobistych refleksji. 

Jezus prowokator? 

– Jezus dawał ludzi z marginesu za przykład tym, którzy byli przekonani, że są w centrum wspólnoty pobożnych i sprawiedliwych. Bohaterami jego historii są „ci drudzy”, pogardzani, znienawidzeni, odrzucani – Samarytanie, obcokrajowcy, celnicy i nierządnice, ludzie znajdujący się w „sytuacjach nieregularnych” z punktu widzenia prawa religijnego. Jezus nie miał romantycznego upodobania dla świata przestępczego, ani nie był notorycznym prowokatorem czy rewolucjonistą politycznym – mówił ks. Halik.

>>> Kraków: zbliża się II Kongres Duchowości Młodych

O co więc chodzi? To ci ubodzy, nie tylko materialnie, ale także egzystencjalnie, duchowo stają się tymi, którzy są adresatami orędzia o zbawieniu. Orędzia rozumianego nie tylko jako wypowiadanie słów, ale jako wcielenie zwycięstwa życia nad śmiercią w ich konkretne sytuacje życiowe. Chrystus spotyka ubogich w ich konkretnej życiowej sytuacji. Ich życie staje się Ewangelią, czyli opowieścią o tym, w jaki sposób Bóg, w jaki sposób zbawienie przemienia człowieka. 

fot. EPA/CLEMENS BILAN

Rany Chrystusa 

Istnieje pokusa, by odwrócić oczy. Nie patrzeć na rany. Chcieć od nich uciec i o nich zapomnieć. Wielu nie chce ich widzieć, ponieważ wydają się one porażką, czymś zbyt ludzkim, by dostrzec w nich Boga. Ci wszyscy, którzy są żywymi ranami, którzy noszą swoje zranienie – spowodowane przez ludzi Kościoła – są obliczem Chrystusa odrzuconego, pobitego, ukrzyżowanego. Wielu nawet najgorliwszych apostołów, widząc takiego Nauczyciela, takiego Zbawiciela, odeszło spod krzyża. My wciąż mamy szansę, by dostrzec w sercach pełnych cierpienia samego Chrystusa, który w ten sposób zaprasza nas do odkrywania głębszego sensu cierpienia, wytrwania. Do okrycia nadziei pomimo ran. Tomasz poznał Jezusa po ranach. My także możemy Go rozpoznać „po ranach” – tak, i to również po ranach zadanych przez przedstawicieli Kościoła  powiedział ks. Halik. 

Dla Boga nie są anonimowi 

– Tak, również ci, którzy na pozór są „przeciwko nam”, często walczą tylko przeciw swoim własnym wyobrażeniom na temat Kościoła, religii i Boga, albo przeciw konkretnej formie religii, z którą się zetknęli. Dzisiaj sporo jest tych, „którzy z nami nie chodzą” – i my musimy się nauczyć rozpoznawać w nich Chrystusa – mówił ks. Halik. Czeski teolog wspomniał także o tym, że nasze wyobrażenie Kościoła, jako Mistycznego Ciała i jako Królestwa Bożego, jest węższe niż zamysł Boga. – Tak, do niebieskiej pełni Kościoła należą także anonimowi święci, anonimowi chrześcijanie i anonimowi katechumeni, czyli ci wszyscy, którzy z najrozmaitszych powodów nie przyjęli chrztu lub nie poznali i nie wyznali Chrystusa według imienia (nierzadko z powodu antyświadectwa nas – chrześcijan). Wiara, relacja do Chrystusa, była obecna implicite w ich solidarnej miłości do ludzi oraz w ich szczerym pragnieniu prawdy, miłości bezgranicznej. Tych, którzy dążyli do zgody, przebaczenia, braterstwa, którzy burzyli mury uprzedzeń i nienawiści między rasami, narodami, kulturami i religiami. (…) Nawet jeżeli nie byli zapisani w kościelnych metrykach, to byli i są zapisani w sercu Jezusa – powiedział ks. Halik.

>>> Franciszek napisał wstęp do książki Benedykta XVI na temat Europy

fot. pexels.com

Musimy więc przyjąć, że nasz punkt widzenia, nasze rozumienie i wiara są często zbyt ograniczone i brakuje nam wyobraźni, także wyobraźni miłosierdzia, by pojąć Boży zamysł względem każdego człowieka. – Za powodami, które ludzie wymieniają jako uzasadnienie tego, dlaczego utrzymują dystans od Kościoła lub nawet dlaczego z Kościoła odchodzą, często znajdują się kolejne warstwy motywacji. Do tych najgłębszych często nie mają dostępu nawet ci, których to dotyczy – tylko Bóg potrafi je przeniknąć. Nas obowiązuje hasło: „nie osądzajcie”– dodał ks. Halik. 

Zmiana perspektywy patrzenia na Kościół, w centrum którego mają być wszyscy ubodzy, wymaga często rewolucji we własnym myśleniu. Wymaga dostrzeżenia swojego ubóstwa przed Bogiem jako miejsca, do którego On chce przyjść. Dostrzeżenia twarzy Chrystusa w naznaczonej ubóstwem twarzy drugiego człowieka. I wreszcie dostrzeżenia oblicza Kościoła, połamanego, niedoskonałego, zranionego. Porzucenia myślenia o triumfalizmie czy fasadowości. 

Naszym zwycięstwem jest przyjęcia Chrystusa Zmartwychwstałego, którzy przychodzi do naszych śmierci. Naszym bogactwem jest Jego paschalna nadzieja, która leczy nasze ubóstwo i cierpienie z beznadziei.

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze