Fot. EPA/GEORGE VITSARAS

Ks. Waligóra: wszyscy oczekują końca wojny, na który się nie zanosi

„Teraz na Ukrainie najbardziej potrzebna jest żywność” – podkreśla ks. Jacek Waligóra, który jest proboszczem parafii bł. Jakuba Strzemię w Haliczu na Ukrainie i Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Jezupolu. „Jesteśmy niezwykle wdzięczni za pomoc, szczególnie tę płynącą z rodzimej diecezji bielsko-żywieckiej” – podkreśla.

W rozmowie z KAI mówi m. in. sytuacji i atmosferze społecznej panującej na Ukrainie, największych potrzebach ludności oraz coraz większej niechęci a wręcz nienawiści do Rosji.

Między granicą

Ks. Waligóra stale kursuje między granicą i Haliczem wożąc dary. „Póki co jest w miarę spokojnie, jeśli w ogóle można tak powiedzieć. Ludzie są zmęczeni. Ale też co raz mamy alarmy przeciwlotnicze. Niestety ludzie się już do tego przyzwyczaili i większość z nich nie udaje się do schronów, co jest niebezpieczne. Nie ustępuje atmosfera strachu” – mówi kapłan i dodaje: „Wszyscy oczywiście oczekują końca wojny, na który niestety się nie zanosi. Wielu ludzi nadal zadziwia postawa Zachodu wobec Rosji. Czasami ma się wrażenie, że tak jak od 2014 r. świat milczał o wojnie na wschodzie kraju tak teraz to się powtarza. Może wiele się mówi, ale brak jest jednak stanowczych kroków. Na Ukrainie naprawdę dzieje się wiele zła”.

>>> Maria z Mariupola: grzebano ich jak koty czy psy… [ROZMOWA]

Niezwykle ciężkim doświadczeniem duchowym są pogrzeby żołnierzy poległych na wojnie. „Wczoraj mieliśmy pogrzeb dwóch braci, którzy zginęli na froncie, jeden miał 21 a drugi 25 lat. Jest to tym bardziej tragiczne i smutne, że giną młodzi ludzie” – mówi ks. Waligóra.

Fot. PAP/EPA/ATEF SAFADI

Zwraca uwagę, na coraz większą niechęć a wręcz nienawiść do Rosji w społeczeństwie ukraińskim. „Choć z punktu chrześcijańskiego nie powinno tak być to z drugiej strony, gdy ogląda się w telewizji i mediach zdjęcia z miast i wsi, zabitych ludzi i zniszczonych zabudowań to widać jak bezwzględne i zezwierzęcone jest wojsko rosyjskie. Świat na to patrzy i w niewielkim stopniu reaguje. Bez wątpienia dużo mówi się na temat okrucieństwa wojny, ale chyba zbyt cicho a tu trzeba krzyczeć wniebogłosy” – mówi ks. Waligóra.

Poinformował, że staraniem parafii bł. Jakuba strzemię i św. Hipolita w Haliczu oraz parafii Trójcy Świętej w Mikulińcach została przekazana karetka od Bielskiego Pogotowia Ratunkowego dla szpitala w Mikulińcach. Ponadto tej placówce przekazano również środki medyczne i lekarstwa od Max Grundig Klinik w Niemczech. Ponadto do szpitala w Haliczu trafiły środki medyczne oraz leki z Finlandii oraz z Monachium i Germering w Niemczech. „Wszelkie środki medyczne są bardzo potrzebne, gdyż większość rodzimych trafia na front” – zaznacza i dodaje: „Jesteśmy niezwykle wdzięczni za pomoc, szczególnie tę płynącą z rodzimej diecezji bielsko-żywieckiej”.

>>> Kościoły potępiają rosyjskie zbrodnie wojenne w Ukrainie

Uchodźcy

W Haliczu oficjalnie zarejestrowanych jest ok 2 tys. uchodźców wewnętrznych i ich liczba jest na pewno większa. „Coraz większym problem staje się żywność. Kiedy na początku wojny każdy mógł sobie wziąć ile chciał to teraz żywość jest racjonowana. Żywność trafia głównie z Polski. Pochodząca z Zachodu pomoc pochodzi zazwyczaj od ukraińskiej emigracji. Prawie cała pomoc z Polski dla Halicza i okolic przechodzi przez naszą parafię. Ostatnio dziękował nam za to mer miasta” – mówi ks. Waligóra.

fot. EPA/ROMAN PILIPEY

>>> Szef ukraińskiej dyplomacji w Muzeum Powstania Warszawskiego: Rosja jest gorsza niż ISIS

Raz jeszcze podkreśla, że teraz Ukrainie najbardziej potrzebna jest żywność. „Dzisiaj jadę na granicę po dary dla domu opieki nad mężczyznami psychicznie chorymi. Żyje tam 105 mężczyzn w wieku od 10 do 60 lat. Dyrektorka ośrodka poinformowała mnie, że otrzymuje cały czas pieniądze od państwa na jego utrzymanie, ale jest to suma taka sama jak przed wojną, a teraz wszystko podrożało. Nie są w stanie kupić tego samego, co kupowali przed wojną. W tego typu placówkach zaczyna brakować żywności. Potrzeba także środków chemicznych, dla dzieci pampersów oraz środków opatrunkowych” – zaznacza proboszcz parafii bł. Jakuba Strzemię w Haliczu.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze