Labrador – pomoc na czterech łapach [ROZMOWA]
Fundacja na rzecz Osób Niewidomych Labrador Pies Przewodnik z siedzibą w Poznaniu działa już od dziewiętnastu lat. Przez ten czas wyszkoliła już wiele psów dla osób niewidomych, a od niedawna szkoli również dla tych z zespołem stresu pourazowego. Z Ireną Semmler – prezes fundacji – rozmawiała Karolina Binek.
Karolina Binek (misyjne.pl): Dlaczego akurat labradory?
Irena Semmler: Odpowiedź na to pytanie jest bardzo prosta – ponieważ można je spotkać chyba wszędzie, poza obroną i stróżowaniem. Należą do najpopularniejszych ras psów, jeśli chodzi o psy asystujące dla osób z niepełnosprawnościami. Jeśli natomiast chodzi o psy przewodniki, to stanowią ponad 80%. Możemy je spotkać w ratownictwie wodnym, w ratownictwie lawinowym czy też w ratownictwie związanym ze strażą pożarną, czyli poszukiwawczym. Ta wszechstronność wynika stąd, że labrador obdarzony jest doskonałym węchem, doskonałą pamięcią. Jest to też rasa wyhodowana jako myśliwska, mają ogromną chęć współpracy z człowiekiem i dążenia do tego, żeby wykonywać powierzone im zadania. To psy, które się bardzo łatwo i bardzo chętnie uczą i wszystkie te cechy zebrane razem powodują, iż labradory są tak wszechstronne, uniwersalne i wykorzystywane praktycznie wszędzie.
W jaki sposób wybiera się psa, który będzie odpowiedni do bycia psem asystującym? Czy te psy pochodzą z jednej hodowli?
– Nie jest to jedna hodowla. Przynajmniej nie w Polsce. W innych miejscach na świecie są duże szkoły psów przewodników, które mają własne hodowle. Są to wręcz już prawie przedsiębiorstwa, które zatrudniają genetyków, fachowców od rozrodu. U nas wszystko wygląda zdecydowanie bardziej skromnie. Żadna z polskich szkół psów przewodników nie ma własnej hodowli, kupujemy psy w hodowlach zarejestrowanych w Związku Kynologicznym w Polsce (ZKwP), czyli są to psy o udokumentowanym pochodzeniu, często kilkanaście pokoleń wstecz. Ich rodzice muszą spełniać określone wymagania zdrowotne, to znaczy wymagane jest nie tylko to, czego wymaga ZKwP w przepisach hodowlanych. Związek wymaga badania radiologicznego stawów biodrowych, a my do tego ponadto wymagamy badania radiologicznego stawów łokciowych, badań genetycznych obowiązkowo w kierunku zapaści wysiłkowej i postępującego zaniku siatkówki. Bardzo dobrze jest, jeżeli rodzice przyszłych psów asystujących przebadani są również w kierunku innych chorób genetycznych, takich jak na przykład miopatia, mielopatia czy też tak zwana dysplazja szkieletowa, czy też dysplazja siatkówki. Są to choroby, które bardzo łatwo wychwycić.
Jakie wymogi musi spełnić hodowla, by można było z niej kupić psa do fundacji?
– Jeżeli zdecydujemy się na zakup szczeniąt, kupujemy je z hodowli, które po pierwsze – dbają o zwierzęta, mają te zwierzęta zdrowe i przebadane. Po drugie – staramy się też wybierać psy z takich hodowli, które mogą się już poszczycić jakimś dorobkiem, jeśli chodzi o psy asystujące, czyli wiemy, że na przykład z tej hodowli psy już albo pracują u nas, albo pracują w innej organizacji lub też są na przykład wykorzystywane w straży pożarnej czy policji. Takie wymagania mamy jeśli chodzi o rodziców szczeniąt.
>>> „Ten pies też jadł z tego talerza” – zabawne anegdoty ks. Pawlukiewicza [WIDEO]
A jeśli chodzi o same szczenięta?
– Nabywamy je, kiedy mają 8-9 tygodni. To jest zbyt wcześnie, żeby powiedzieć, czy ten pies na pewno będzie nadawał się w przyszłości na psiego asystenta. Wobec tego te psy testujemy pod kątem ich chęci współpracy z człowiekiem, a także cech charakteru takich jak lękliwość, nadpobudliwość, agresja. Wybieramy psy średnie, czyli ani zbyt pobudliwe, ani też tchórzliwe, niedominujące i nieuległe, ani nazbyt aktywne, ani też zbyt powolne i spokojne.
Kiedy zapada ostateczna decyzja, czy pies nadaje się do pracy?
– Decyzja o przyznaniu psa w charakterze psa przewodnika bądź psa asystującego sygnalizującego atak choroby zapada mniej więcej wtedy, kiedy pies ma rok. Wtedy wiemy już, jakimi cechami się charakteryzuje każdy pies, jakie predyspozycje wykazuje i wówczas możemy podjąć decyzję, że na przykład lepiej będzie się sprawdzał jako pies przewodnik, bądź też jako pies asystujący.
Jak długo trwa szkolenie labradora, który będzie psem przewodnikiem lub psem asystującym?
Sam proces szkolenia to prawie 24 miesiące, więc jest on dość długi. Jak wspomniałam wcześniej, trafiają do nas ośmio- lub dziewięciotygodniowe psy i one przez pierwszy rok mieszkają u wolontariuszy. Tam uczą się właściwie podstaw życia. Nauka zaczyna się od nauki czystości, potem jest nauka funkcjonowania w mieście w dużym ruchu, w otoczeniu innych ludzi. Taki pies musi jeździć komunikacją publiczną, musi też nie bać się jazdy samochodem, nie może bać się tłumu, powinien się czuć komfortowo w każdej sytuacji – czy to będzie dworzec, czy to będzie restauracja, czy to też będzie na przykład galeria handlowa. Chodzi o to, żeby pies czuł się komfortowo, żeby to nie było dla niego stresujące, ale też żeby umiał się należycie zachować, czyli na przykład nie kręcił się pod stolikiem w restauracji, nie obwąchiwał towaru w sklepie, nie próbował zaczepiać ludzi. Główny ciężar tych zadań spoczywa więc na wolontariuszach, którzy pod okiem naszych specjalistów od szkolenia psów, pomagają przygotować psy do przyszłej pracy. Są wsparciem i pomocą dla wolontariuszy. Po tym roku pobytu w rodzinach zastępczych i po zdaniu egzaminu pies trafia do trenera. Tam się zaczyna to właściwe szkolenie, takie samo dla obydwu kategorii. Z czasem następuje rozdział – pies przewodnik idzie swoją drogą, a pies asystujący swoją. Pies przewodnik musi zdobyć pewien katalog umiejętności ściśle określonych, które powinien znać. Natomiast pies asystujący/sygnalizujący jest przygotowywany pod potrzeby konkretnej osoby, w zależności od tego, z jakim problemem osoba się mierzy, tak tego psa przygotowujemy. Ten proces szkolenia specjalistycznego trwa 6-8 miesięcy. Kończy się zdaniem egzaminu i przekazaniem psa osobie z niepełnosprawnością.
>>> Pies, różaniec i heretycy, czyli niezwykłe życie św. Dominika
Co robi taki pies asystujący?
– Niektóre wybudzają ze snu w momencie, kiedy śnią się koszmary i jest nawrót wspomnień w nocy. Wówczas na przykład zapalają światło. U kogoś innego będzie to przerwanie ataku poprzez odwrócenie uwagi, na przykład od czynnika stresującego, co też może być robione na różne sposoby – przez skakanie na człowieka, lizanie, ciągnięcie za odzież. Pies musi zrobić wszystko, żeby odwrócić uwagę człowieka od tego, co się dzieje wokół, czyli od tego czynnika wywołującego stres, przypomnienie i atak paniki.
Trudno znaleźć wolontariuszy, którzy będą chcieli zaopiekować się psem przez pierwszy rok jego życia?
– W tej chwili mamy akcję poszukiwania wolontariuszy w Łodzi. Mamy tam już dwa młode psy i chcielibyśmy liczbę psów zwiększyć. Mamy jednak trochę problemów z Łodzią, może dlatego, że tam dopiero zaczynamy i ludzie nie mają jeszcze wiedzy na ten temat. W Poznaniu bywają takie momenty, że jest dużo chętnych, a bywa też tak, że jest ogromny problem. Tutaj o dziwo przyszła nam bardzo z pomocą pandemia. Na początku naprawdę mieliśmy bardzo duże zainteresowanie wolontariatem, teraz już jest trochę mniejsze. Ale nabór wolontariuszy trwa u nas przez cały rok. Kiedy są chętne dwie lub trzy osoby, wtedy przeprowadzamy im szkolenie i czekają na psa, lub też jeśli akurat go nie ma, to czasami zajmują się psami w trakcie weekendów, kiedy wolontariusz główny musi na przykład wyjechać.
>>> Pies zamieszkał na cmentarzu. Od dwóch lat siedzi przy grobie właściciela
Pies nie tęskni za swoim pierwszym opiekunem, kiedy zostanie już oddany na szkolenie i później już do pracy?
– Musimy pamiętać, że jest to labrador, czyli pies, który bardzo dobrze i bardzo łatwo przystosowuje się do wszelkich zmian swojego otoczenia i zmiany właścicieli. Oczywiście to nie jest tak, że ten pies nie tęskni, bo on tęskni, ale nie jest tak jak w przypadku owczarka niemieckiego, który potrafi nie jeść. Z labradorem to wygląda tak, że on przez pierwsze dwa lub trzy dni jest ostrożny, patrzy, co się dzieje, a jak już się przekona, pozna nowy dom, to bardzo szybko zaczyna funkcjonować tak, jak powinien. Natomiast ważne jest również nawiązanie więzi pomiędzy psem asystującym a osobą z niepełnosprawnością. My – ludzie, często za bardzo uczłowieczamy psy i mówiąc o pewnych psich rzeczach myślimy kategoriami naszymi. Zdarza się więc często, że w komentarzach pod naszymi postami pojawiają się właśnie wypowiedzi sugerujące, że jesteśmy bez serca, bo wolontariusz oddaje psa. Oczywiście szanujemy to zdanie, ale ludzie, którzy decydują się na współpracę z nami w charakterze wolontariatu, mają pełną świadomość tego, że te psy za rok od nich odejdą. Wiedzą jednak, że robią to dla kogoś innego, a nie dla siebie. Później oczywiście są powiadamiani o tym, co z psem się dzieje, a jeśli jest taka możliwość, to organizujemy spotkanie wolontariusza z osobą, która dostanie wychowanego przez niego psa
Osoby, które potrzebują psa otrzymują go odpłatnie?
– Psy są przekazywane całkowicie nieodpłatnie. Ale pies przez cały czas swojej pracy pozostaje naszą własnością. Ma to obustronne korzyści. Mamy cały czas wgląd w to, co się z psem dzieje, więc monitorujemy naszych beneficjentów, zapewniamy im obsługę i wsparcia instruktorskie. Mamy obowiązek sprawdzić pewne rzeczy, a oni mają obowiązek temu sprawdzeniu się poddać. Czuwamy też nad dobrostanem zwierzęcia. Z kolei korzyścią dla osoby, która otrzyma psa jest to, że w każdej chwili może zadzwonić i poprosić właśnie o wsparcie instruktorskie i o pomoc. Natomiast w momencie, kiedy decydujemy się na przekazanie psa na emeryturę, istnieje możliwość, że beneficjent go po prostu zatrzyma i wtedy już będzie jego właścicielem. Z naszych doświadczeń wynika, że naprawdę 99,9% osób tak właśnie robi. Jest jeszcze także opcja, z której nie korzystaliśmy jak dotąd, a mianowicie, jeżeli osoba niewidoma sama nie może zaopiekować się psem lub też nie ma nikogo, komu mogłaby tę opiekę przekazać, wówczas może zwrócić się do nas z prośbą o pomoc w znalezieniu nowego właściciela.
W jaki sposób można zgłosić się do fundacji, jeśli chce się otrzymać psa?
– Procedura kwalifikacji to jest proces dosyć długi, bo rozpoczyna się kontaktem – czy to mailowym, czy to telefonicznym, następny etap to tak zwana ankieta aplikacyjna, którą należy wypełnić i złożyć. Ten etap nazywamy tak zwaną kwalifikacją wstępną, po niej następuje kwalifikacją zaawansowana. Jeżeli te dwa etapy zakończą się pozytywnie, zostaje wydana decyzja pozytywna o ukończeniu kwalifikacji. Kolejny krok to teoretyczne szkolenie wprowadzające podczas którego przyszły opiekun psa przewodnika uzyskuje podstawową wiedzę dotyczącą pracy z psem i opieki weterynaryjnej. Poruszane są również aspekty prawne. Po ukończeniu takiego szkolenia pozostaje czekać na swojego psa. W tej chwili oczekujących na psy jest ponad 20 osób, a psów w tym roku będzie sześć, więc już wiadomo, że nie każdy go dostanie.
>>> Modlitwa przed posiłkiem? Ten pies to potrafi! [WIDEO]
Czy w związku z tym jest jakaś kolejność, według której przyznaje się psy osobom czekającym?
– Preferencje wyglądają tak, że pierwszeństwo mają osoby, które już miały z danej organizacji psa, bądź też które już w ogóle miały psa przewodnika. Następnie weterani ociemniali, dalej osoby, dla których psów nie starczyło we wcześniejszych rozdaniach. Jeżeli w ubiegłym roku mieliśmy za mało psów, to w tym roku wiadomo, że mamy grupę uprzywilejowaną, która nam została z ubiegłego roku i oni powinni dostać w pierwszej kolejności psa.
Długo czeka się na takiego psa?
– Dwa lata, ale koszt wyszkolenia psa to jest w tej chwili ponad 50 000 zł. Gdybyśmy chcieli szkolić te psy tylko ze środków, które pozyskaliśmy, szkolilibyśmy może trzy psy rocznie, czyli ta kolejka byłaby jeszcze dłuższa. Dzięki projektom z PFRON-u możliwe jest szkolenie większej liczby tych psów, ale i tak to ciągle jeszcze jest za mało. Dlatego staramy się pozyskiwać właśnie środki, żeby poza tym, co mamy jeszcze dodatkowo wyszkolić dwa lub trzy psy ze środków własnych.
W jakim przedziale wiekowym są osoby, które otrzymują psy? Mogą to być też niepełnoletni?
– Najliczniejszy przedział wiekowy to ludzie między 30. a 50. rokiem życia. Zdarzają się osoby starsze, też powyżej 60. roku życia, zdarzają się też osoby młodsze. Dwukrotnie zdarzyło nam się przyznać psa osobie poniżej 18. roku życia – było to dwóch chłopców, którzy mieli 17 lat i te psy mogły mieszkać z nimi w internacie – miały ich wspierać i im pomagać. W przypadku osób niepełnoletnich ta procedura jest inna – umowę przekazania podpisujemy z rodzicami i oni na siebie właśnie tę odpowiedzialność posiadania psa przez dzieci przyjmują.
Pies jest bardziej potrzebny komuś, kto mieszka na wsi czy w mieście?
– Różnie to bywa. Wszystkie psy przygotowywane są do pracy w dużym mieście, dlatego że łatwiej przestawić psa, który był przygotowywany do pracy w dużym mieście do małego miasteczka, aniżeli miałoby być odwrotnie. Natomiast to też kwestia tego, komu jest bardziej potrzebny. Jeden z naszych klientów na przykład, aby dostać się do dużego miasta, musi przejść 4 kilometry pieszo poboczem. Gdy nie miał psa, to szedł po prostu z laską. Teraz, idąc z psem, twierdzi, że czuje się bezpieczniej i pewniej, jest też bardziej widoczny. Może się z kolei okazać, że komuś w dużym mieście pies nie będzie potrzebny, bo ma prostą drogę do pracy i nie ma potrzeby wychodzenia do znajomych. Chcemy jednak, żeby nasza praca i wyszkolenie psa przyniosło wymierne efekty, dlatego dajemy psy ludziom, którzy są aktywni, którzy pracują, a jeżeli nie pracują, to prowadzą aktywny tryb życia.
W jaki sposób dobiera się psa przewodnika do człowieka? To jakaś dłuższa procedura czy wystarczy jedno spotkanie z osobą niewidomą?
– To też jest kolejny bardzo skomplikowany proces, bo inaczej znowu wygląda to w przypadku psa przewodnika i inaczej w przypadku psa asystującego. Jeżeli chodzi o psa przewodnika, to zanim osoba niewidoma otrzyma tego psa, musi przejść przez tak zwaną kwalifikację. W trakcie kwalifikacji spotyka się z psychologiem , z instruktorem orientacji przestrzennej oraz instruktorami szkolącymi psy. Instruktor orientacji ocenia stopnień samodzielności osoby niewidomej lub niedowidzącej w zakresie samodzielnego poruszania się. W naszym przypadku warunkiem bezwzględnym otrzymania psa jest, właśnie duża samodzielność. Pies przewodnik nie pomoże osobie, która nie jest samodzielna. To nie jest tak, że pies nas zaprowadzi tam, gdzie chcemy na dane hasło. To człowiek musi wiedzieć dokąd chce iść i to człowiek kieruje, wydając komendy. Pies wykonuje polecenia.
Z kolei instruktorzy szkolący psy oceniają tempo poruszania się, sposób wydawania komend, siłę głosu, z jaką dany człowiek wydaje komendy. Oceniają też ludzi pod kątem wzrostu, tempa poruszania się i w ten sposób dobierają psy.
Czym w takim razie różni się proces kwalifikacji w przypadku osób z PTSD?
– Jeżeli chodzi o psy asystujące, tutaj także jest proces kwalifikacji, jednak przebiega on inaczej. Osobami kwalifikującymi są lekarz psychiatra i psycholog lub psychoterapeuta, ale musi to być też psycholog z odpowiednio dużym doświadczeniem, najlepiej jeżeli jest to psycholog kliniczny. Instruktorzy z kolei w oparciu o wywiad z osobą ubiegająca się o psa, wspólnie z nią decydują o tym, w jaki sposób pies ma pomagać. Warto pamiętać, że pies sygnalizujący nie wyleczy nikogo z PTSD, to nie jest lekarstwo, to jest tylko wsparcie w terapii.
Bez względu na to, czy jest to pies przewodnik, czy pies asystujący sygnalizujący, badamy dość dokładnie sytuację danej osoby i oceniamy ją pod kątem psa, bo dla nas ważne jest nie tylko to, żeby pomóc człowiekowi, ale ważne jest też to, aby pies był należycie traktowany, nie był zaniedbany, mieszkał w dobrych warunkach i był przyjacielem, a nie narzędziem.
Taki pies cały czas jest w pracy czy ma też możliwość zabawy?
– Zawsze ma czas na zabawy. Tak naprawdę to on więcej czasu nie pracuje niż pracuje. Dla psa przewodnika i w ogóle dla jakiegokolwiek psa asystującego hasłem do pracy jest założenie specjalnej uprzęży. Gdy się ją zdejmuję, to pies staje się „zwykłym” psem. Tak samo gdy pies idzie z osobą niewidomą do pracy, prowadzi ją – to pracuje. Ale gdy już czeka na nią w pracy, gdy nie ma uprzęży, jest po prostu „zwykłym” psem. To nie jest tak, że te psy są przeciążone pracą. Większą część dnia nie pracują, kładziemy bardzo duży nacisk na zachowanie dobrostanu. Na to, żeby pies, tak jak wspomniałam wcześniej, miał zapewnione odpowiednie warunki. Tutaj też staramy się pomóc osobom, które mają od nas psy, wspierając je finansowo właśnie poprzez refundowanie zakupu kosztów karmy i opieki weterynaryjnej. To też jest możliwe dzięki środkom z PFRON-u.
Kilka razy widziałam, że pies przewodnik pokazuje osobie niewidomej wolne miejsce w tramwaju. Skąd pies wie, że w danym miejscu można usiąść?
– Tak jak człowiek – jest w stanie to rozpoznać. Na hasło „miejsce pokaż” po prostu szuka miejsca, którego nikt nie zajmuje. Jeśli natomiast jest czerwone światło, to pies oczywiście tego nie wie. Jest nauczony, że dochodzi do krawężnika i zatrzymuje się bez względu na to, czy jest sygnalizacja, czy tej sygnalizacji nie ma. Sygnał do przejścia daje mu dopiero człowiek, który albo słyszy dźwięk oznajmiający zielone światło albo też poprosi kogoś o pomoc.
Często w sklepach lub w restauracjach można znaleźć informację dotyczącą zakazu przebywania w nich z psem. A co, jeśli ktoś ma psa przewodnika lub psa asystującego? Można z nim wejść wszędzie?
– W tej chwili już rzadko zdarza się, że nie wolno wejść z psem, natomiast status psa asystującego regulują przepisy ustawy o zatrudnianiu i rehabilitacji osób niepełnosprawnych i te przepisy w sposób bardzo jasny mówią, jakie uprawnienia przysługują osobie z niepełnosprawnością korzystającej z pomocy psa asystującego. Taka osoba może z nim wejść do każdej tak zwanej przestrzeni publicznej. Takim miejscem są również restauracje. Nie ma tłumaczenia, że restauracja jest własnością prywatną, gdyż wszystkie restauracje są teraz własnością prywatną, natomiast to także sfera publiczna, do której można zabrać psa przewodnika. Ostatnio jednak zadzwoniła do mnie osoba, której właśnie przydarzył się bardzo nieprzyjemny incydent. Została źle potraktowana przez właściciela jednej z restauracji. Doszło wręcz do przemocy fizycznej, została wezwana policja i sprawa zakończy się postępowaniem karnym w stosunku do właściciela. Inna sytuacja jest natomiast z taksówkami, bo musimy mieć na uwadze, że pojazdy najczęściej nie są własnością korporacji, tylko kierowców. Dlatego warto wcześniej uprzedzić, że będzie się jechało z psem i wówczas zostanie wysłana odpowiednia taksówka.
Są jednak miejsca, w których pies asystujący nie powinien przebywać – tak zwane miejsca o podwyższonym rygorze sanitarnym, czyli na przykład gabinety zabiegowe, chociaż stomatolodzy często godzą się na obecność czworonoga. To też miejsca, w których przygotowywane są posiłki bądź też jest na przykład pakowana żywność.
W jaki sposób powinniśmy się zachować, jeśli spotkamy na ulicy niewidomego z psem przewodnikiem? Chyba nie powinno się takiego psa głaskać?
– Przede wszystkim nie rozpraszać to znaczy nie wykonywać żadnych zachęcających gestów, nie głaskać, nie wpatrywać się, nie cmokać itp. Pamiętajmy, że pies w uprzęży jest w pracy i odpowiada za bezpieczeństwo swego opiekuna. Nie należy mu przeszkadzać i go rozpraszać.
Pies przewodnik i pies asystujący przechodzi w pewnym wieku na emeryturę?
– Oczywiście idzie na emeryturę. Zgodnie ze standardami wiek emerytalny pies przewodnik osiąga w roku, w którym kończy 8. rok życia, ale jeżeli stan zdrowia jest dobry, a w większości przypadków jest dobry, to bazując na opinii lekarza weterynarii oraz opinii instruktorów wyrażamy zgodę na pracę jeszcze przez rok. Wówczas wydajemy jednoroczny certyfikat i jeżeli po tym roku okaże się, że nadal jest wszystko dobrze, to na tej samej zasadzie możemy go przedłużyć. I definitywnie w roku, w którym pies ukończy 10 lat, rozpoczyna emeryturę. Labrador należy do psów dużych ras, które starzeją się szybciej niż małe pieski.
Galeria (15 zdjęć) |
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |