Leszno: dom zwykły i niezwykły, w którym dzieci, choć niespokrewnione, tworzą jedną rodzinę [REPORTAŻ]
„Nasz dom jest domem zwykłym i niezwykłym” – mówi na początku naszej rozmowy siostra dyrektorka Regina Zymela – Nazaretanka. Dlaczego właśnie tak jest? Odpowiedź na to pytanie znaleźć można w reportażu Karoliny Binek na temat Domu Dziecka CARITAS im. Swiętej Rodziny w Lesznie.
Budynek znajdujący się w Lesznie przy ulicy Paderewskiego 8 wcześniej należał do sióstr elżbietanek, które zajmowały się w nim starszymi członkiniami zgromadzenia. Z czasem miejsce to zostało zaadaptowane do pełnienia swojej dzisiejszej funkcji. Budynek należy do zabytków, jest pięknie wyremontowaną kamienicą z ogrodem , placem zabaw i boiskiem do piłki nożnej, kosza itp., na budynku nie ma tabliczki mówiącej o przeznaczeniu domu. Mieszkają w nim dzieci i młodzież, którzy na chwilę obecną potrzebuje wsparcia.
Wcześniej dom dziecka znajdował się przy ulicy Lipowej, jednak nadawał się do remontu i w 2018 r. zdecydowano o zmianie adresu.
W domu, zgodnie z ustawą, przebywa czternaścioro dzieci. To taka duża rodzinka. Owszem istniały kiedyś duże domy dziecka, spełniały swoją rolę, jednak trudno było w nich o indywidualizm. Obecnie kładzie się duży nacisk na ten aspekt kontaktu z dzieckiem i na to, by bardziej aktywnie uczestniczyć w jego życiu poprzez udzielanie różnego rodzaju pomocy i wsparcia. Poza tym, w mniejszej grupie dzieci lepiej się rozwijają, łatwiej jest im zbudować relacje między sobą. Wychowawcom zaś i pedagogom łatwiej dotrzeć do poszczególnych podopiecznych – wyjaśnia nazaretanka.
Dzień dobry
„U nas dzień jak co dzień” – słyszę odpowiedź na pytanie o to, jak wygląda dzień w domu dziecka w Lesznie. Dzieci wstają około godziny siódmej. Wszystko w zależności od tego, do jakiej szkoły chodzą., o której godzinie rozpoczynają lekcje Niektóre z nich są w przedszkolu, a inne w szkołach podstawowych lub ponadpodstawowych. Co istotne – wychowankowie chodzą do różnych szkół. Po znalezieniu się w domu dziecka nie zmieniają bowiem swojej dotychczasowej placówki edukacyjnej. Zachowanie środowiska zewnętrznego jest bardzo ważne, gdyż samo umieszczenie w domu dziecka i odłączenie od rodziny naturalnej jest dla dziecka bardzo stresujące.
Dzieci, które akurat nie idą do szkoły, po śniadaniu biorą w domu udział w zajęciach indywidualnych. Obiad dzieci jedzą w szkołach w dni nauki szkolnej, ważne jest aby posiłek był ciepły i świeży, o co trudno byłoby zadbać w domu, kiedy lekcje kończą się o różnych porach. W weekendy i święta wychowankowie gotują razem z wychowawcami, dzięki czemu doskonalą swoje umiejętności kulinarne.
Po powrocie ze szkoły każdy może chwilę odpocząć, a następnie przygotowuje się do zajęć szkolnych na następny dzień. Wolny czas wypełniają wspólne gry planszowe lub komputerowe., wyjścia do znajomych, do kina itp. Niektórzy uczestniczą również w zajęciach dodatkowych, na przykład z piłki nożnej lub tańca. Nie wszystkie dzieci mają zainteresowania, które chcą rozwijać, często brakuje im motywacji lub zwyczajnie, nie odkryli swoich możliwości i zdolności.
Przed godziną osiemnastą wszyscy zbierają się na wspólnej modlitwie i jedzą kolację. Później starsze dzieci mogą wyjść jeszcze na zewnątrz – zobaczyć się ze znajomymi, pograć w piłkę lub pojeździć rowerem. O 22 rozpoczyna się cisza nocna.
Bezpieczeństwo i pomoc
Do domu dziecka w Lesznie dzieci kierowane są na podstawie postanowienia sądu i skierowania przez Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie.
– Czy dziecko jest do tego przygotowane i łatwo do niego dotrzeć? To zawsze są trudne sytuacje. Wyobraźmy sobie, że ktoś funkcjonuje w rodzinie i nagle musi ją opuścić, musi zmienić miejsce, do którego jest przyzwyczajony, które kocha. Nagle zmieniają się pewne reguły życia i organizacja dnia. Cały dotychczasowy, znany świat wywraca się do góry nogami. Bywa, że dzieciom przyszło wychowywać się w trudnym środowisku, było zaniedbane przez rodziców, żyło z osobami, które je krzywdziły i wprowadzały niepokój. Zawsze są to dla dziecka jednak osoby znane, przy których poniekąd czuły się bezpiecznie. Tymczasem dom dziecka jest miejscem , gdzie wszystko jest nowe. Pierwsze reakcje są bardzo różne: zaciekawienie, smutek, próba nawiązania nowych znajomości, odkrywanie nowej rzeczywistości, są też łzy. Z pomocą przychodzą specjaliści psycholog, pedagog, wychowawcy cały personel świecki i zakonny. Staramy się stworzyć dobrą, rodzinną atmosferę.
Każde dziecko ma indywidualnego wychowawcę prowadzącego. To osoba, która towarzyszy dziecku bezpośrednio, jest przy nim od samego przyjęcia, pomaga wejść w struktury domu, pomaga mu w codziennych sprawach – w odrabianiu lekcji, zakupie ubrań, pójściu do lekarza pierwszego kontaktu czy też idzie na wywiadówkę do szkoły. Poza tym każde dziecko otrzymuje pomoc specjalistyczną na zewnątrz jeśli takową potrzebuje – opowiada siostra.
Co istotne – jeśli nie ma do tego przeciwskazań – dzieci trafiające do ośrodka nie zrywają kontaktu ze swoimi rodzinami. Dziecko może zadzwonić do opiekunów, oni mogą je odwiedzić. Mogą także, za zgodą sądu odwiedzać dom rodzinny.
Do domu dziecka w Lesznie często trafiają rodzeństwa, które wspierają się nawzajem, są bardzo solidarni. Jest to czynnik bardzo istotny w procesie przystosowania się do nowej sytuacji. Poza tym każdego wychowanka wspiera cała społeczność domu.
>>> Kiedy następne? Nie pytaj. Bo sama chciałabym wiedzieć [FELIETON]
„Kocham was wszystkich”
Do domu dziecka w Lesznie trafiają zazwyczaj dzieci których rodzice mają ograniczone prawa rodzicielskie poprzez umieszczenie dziecka w pieczy zastępczej.
Pracownicy starają się rozpoznać, co dzieje się w rodzinie ich wychowanków. Pracujemy z rodziną, organizujemy dla nich kursy i warsztaty, dzięki którym mogą podnieść swoje kwalifikacje rodzicielskie. Wszystkie podejmowane wysiłki mają na celu uregulowanie sytuacji prawnej i zminimalizowanie czasu pobytu dzieci w placówce.
Zdarza się, że wychowankowie wracają do swoich rodzin biologicznych, czasem do rodzin zastępczych czy tez adopcji.
Jak wspomniałam głównym zdaniem takiej placówki jak nasza jest uregulowanie sytuacji prawnej, czyli podejmowanie kroków w celu usamodzielnienia dziecka, adopcji albo przeniesienia do rodziny zastępczej. Instytucja jest właściwie ostateczną formą pomocy. Dzieci czują się tutaj dobrze i w jakiś sposób tworzą rodzinę.
Pamiętam dziewczynkę, która miała u nas pierwszy raz w życiu organizowane urodziny. Była tym tak przejęta i tak zachwycona, że w pewnym momencie weszła na krzesło i powiedziała, że wszystkich kocha. Takie momenty pokazują, że często dzieci mogą doświadczyć u nas czegoś, czego nie doświadczały nigdy wcześniej w swoich rodzinach. U nas są najważniejsi, są docenieni, zauważani. W rodzinach nawet w dniu urodzin nie były traktowane jak najważniejsi – przyznaje siostra, której w pamięć zapadło wiele wzruszających momentów z życia podopiecznych. Jeden z chłopców, mając za zadanie narysowanie domu, narysował dom w Lesznie, przed nim stała mama i tata, a podpis brzmiał: „Kocham mamę i tatę”. Jak wyjaśnia moja rozmówczyni – z tej pracy wynikało, że dziecko chce połączyć dwa światy – dom dziecka, w którym jest mu dobrze, i rodziców, których w nim nie ma, za którymi tęskni, przez co pojawia się jakieś wewnętrzne rozdarcie.
Plan usamodzielnienia
W domu dziecka w Lesznie mogą przebywać dzieci powyżej dziesiątego roku życia lub – jeśli mają młodsze rodzeństwo – zostają do niego skierowani razem. Teoretycznie podopieczni mają możliwość mieszkania tutaj do ukończenia pełnoletności. Natomiast, gdy chcą wciąż się uczyć lub studiować, to nic nie stoi na przeszkodzie, by ich obecność w placówce była dłuższa.
– Dobrze, że jest taka możliwość. W tej chwili mamy jedną taką wychowankę. Niedawno usamodzielniła się inna. Niedługo kolejny chłopak wejdzie w dorosłe życie, ponieważ kontynuuje naukę może zostać u nas. Myślę, że to jest mądre i rozsądne rozwiązanie. Jednoczesna nauka i praca w tak młodym wieku jest dość karkołomna, co czasami potwierdzają nasi wychowankowie, którzy wracają do nas po latach podczas odwiedzin już ze swoimi rodzinami – mówi nazaretanka.
Po ukończeniu osiemnastego roku życia każdy z podopiecznych układa tzw plan usamodzielnienia. Wymienia się w nim, czego potrzebuje, co powinien zrobić w niedalekiej przyszłości. Wybiera tzw. opiekuna usamodzielnienia. Opiekun usamodzielnienia to taka osoba do której zawsze można się zwrócić, jeśli potrzebuje się pomocy lub ma się jakiś dylemat do rozwiązania. Czasami nawet opiekunowie są proszeni o zostanie chrzestnymi dzieci swoich wychowanków.
– Ja do dzisiaj dostaję co chwilę wiadomości od swoich podopiecznych. Szczególnie zapadła mi w pamięć jedna z nich, której byłam wychowawcą prowadzącym przez osiem lat. Później zostałam jej opiekunem prawnym i bardzo się przez ten czas zżyłyśmy. Omówiłyśmy razem wiele tematów i można powiedzieć, że przeprowadziłam ją przez życie. Jak tylko coś się dzieje, to kontaktuje się ze mną, na przykład w sprawie dokumentów. Ten przykład pokazuje to duże zaufanie do nas, wychowawców, a jednocześnie dojrzałość wychowanków i ich mądrość życiową. Bo jeśli ktoś potrafi prosić o pomoc, to dobrze o nim świadczy – uśmiecha się Ania – jedna z wychowawczyń w domu dziecka.
Gdy przychodzi Pan Bóg
„Święta Bożego Narodzenia to święta, które są bardzo radosne, ale które niosą też ze sobą wiele emocji” – zauważa siostra, gdy pytam ją o ten wyjątkowy czas w roku. Każde z dzieci chciałoby spędzić te dni ze swoją rodziną, a niestety nie zawsze jest to możliwe. Dlatego też siostry i inni pracownicy domu dziecka starają się stworzyć w nim świąteczną atmosferę. Nie tylko z zewnętrznej strony, do której zaliczają się choinki i wiele ozdób, ale też poprzez wewnętrzne wzmocnienie i ubogacenie.
– Przychodzi do nas Pan Bóg pod postacią małego dziecka. Przychodzi do mnie, do konkretnego człowieka, przypomnieć, że ja człowiek jestem ważny dla Niego – Boga – wyjaśnia nazaretanka.
Motyw ten jest przypominany zarówno podczas wigilii z udziałem dyrektora Caritas, odbywającej się w placówce 23 grudnia, jak i tej, która ma miejsce dzień później. Są białe obrusy, jest msza święta i opłatek. Każde dziecko dostaje prezent. Wielu podopiecznych doświadcza wtedy pierwszy raz Bożego Narodzenia w takiej formie.
Te momenty zawsze chwytają za serce.
Wybierając zgromadzenie, myślałam o pracy z rodziną. I dziś czuję się spełniona. Przez dwadzieścia pięć lat pracowałam z dziećmi z niepełnosprawnością intelektualną. Obecna posługa w tym domu jest dla mnie bardzo ważna i bardzo potrzebna. Cieszę się, że mogę ją pełnić, choć mam świadomość, że miejscem każdego dziecka jest kochająca rodzina. Próbujemy taką rodzinę stworzyć tutaj – kochającą, troskliwą, ciepłą, bezpieczną na wzór rodziny z Nazaretu – podsumowuje siostra.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |