Nabożeństwa majowe. Lekka forma pięknej modlitwy
To nabożeństwo, które jest przyjemne jak wiosenny wiaterek. To modlitwa, która przynosi uśmiech, tak jak pierwsze ciepłe promienie słońca. To spotkanie w Kościele, które jest lekkie jak majowy deszcz. Tak samo pachnie, tak samo sprawia przyjemność. Sprawia, że chce się śpiewać!
Przy okazji jednego z majowych nabożeństw zauważyłem stojącego przed kościołem (na placu przy ulicy Chłodnej przy kościele św. Andrzeja w Warszawie w dzielnicy Mirów) młodego człowieka. Stał przed figurą Matki Bożej i przez dłuższy czas modlił się. Nie zwracał uwagi na przechodzących niedaleko ludzi, bawiące się dzieci. On, skoncentrowany, trwał na modlitwie, na rozmowie z Matką Bożą:
Kościół, niektórym kojarzy się z tym, co podniosłe, poważne, niekiedy zimne (bo w murach starych świątyń), czasem „przydługawe”. Nabożeństwa majowe, na które możemy chodzić już od 3 dni, przekonują, że bywa inaczej. Mam szczególne upodobanie do „majowych”. Od dziecka często na nie chodziłem, jeszcze jako ministrant. Bardzo lubię melodię, na którą w Polsce odmawiamy Litanię Loretańską. Choć pewnie, co kraj (co region), to obyczaj.
O historii Litanii Loretańskiej pisaliśmy już na naszym portalu. Pięknem tych nabożeństw (i potwierdzeniem słów o lekkości i przystępności tej modlitwy) jest to, że odmawiane są często nawet nie w kościele, ale podczas spotkań mieszkańców wsi czy osiedli przy figurach Matki Bożej i przy przydrożnych kaplicach.
Przyznacie, że bywają takie nabożeństwa, które są naprawdę oryginalne. Piękna jest ta ludowość. Ludowość, której może na co dzień „fanem” nie jestem, może jednak od czasu do czasu warto dostrzec jej piękno i unikatowość.
Publiczne śpiewanie „majowych” to jednak nie tylko domena małych miejscowości i wiosek. Bywa tak i w dużych miastach:
Melodii, którymi modlimy się Litanią Loretańską, jest wiele. Ta z pierwszego nagrania jest popularna, jest – można powiedzieć – utrzymana w radosnym klimacie. Mi bardzo „do gustu” przypadła też ta, którą modlą się m.in. kapucyni z warszawskiego kościoła Przemienienia Pańskiego przy ulicy Miodowej. To melodia w tonacji molowej, smutniejsza, ale jednocześnie bardzo uspokajająca.
Oczywiście nie tylko organy mogą „chwalić łąki umajone”, co pokazały siostry z Orlika:
Na „majowe” warto czasami wejść tak po prostu, przy okazji wiosennego spaceru, jakiejś wycieczki. Dodają one kolorytu tym dniom, jednocześnie pięknie wpisują się w nasz (polski) kult maryjny. To, że są „lekkie” i krótkie nie oznacza, by wejść do kościoła w krótkich spodenkach i w koszulkach bez rękawów. Szacunek do świętego miejsca przede wszystkim. Wybierając się na majówkową wycieczkę wystarczy do plecaka wziąć coś, co można na siebie szybko nałożyć i problem z głowy! Nie raz miewałem tak, że „majowego” nie planowałem jakoś szczególnie od rana, ale gdy zbliżał się czas popołudniowych nabożeństw, sprawdzałem do którego kościoła mi najbliżej. Na przykład w drodze z pracy czy przy po prostu przejeżdżaniu przez miasto.
Jak cudownie jest wtedy, gdy dzięki dobrej pogodzie, której w tych dniach akurat brakuje, drzwi kościoła są otwarte. Wtedy śpiew Kościoła łączy się ze śpiewem otoczenia, wiosennej, ożywionej przyrody. Śpiew wiernych i gra organów wydobywa się na zewnątrz, słychać ją na ulicy, z kolei – w drugą stronę – do środka „wkrada się” śpiew ptaków. Piękna symbioza, która chwali Maryję:
Ona dzieł Boskich korona,
Nad Anioły wywyższona;
Choć jest Panią nieba, ziemi,
Nie gardzi dary naszymi.
Wdzięcznym strumyki mruczeniem,
Ptaszęta słodkim kwileniem,
I co czuje, i co żyje,
Niech z nami sławi Maryję!
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |