ksiądz koloratka

Fot. unsplash/Grant Whitty

Małgorzata Madej: co myślą „zwykli księża” na temat aborcji?

Z wielkim zdumieniem przeczytałam opublikowane 22 lutego br. stanowisko „zwykłych księży i sióstr” dotyczące aborcji. Być może wielu z zapisanych w nim kwestii nie rozumiem, dlatego chciałabym  zabrać głos w dyskusji i być może sprowokować autorów tego stanowiska do wyjaśnienia, o co im właściwie chodzi.  

 Już w pierwszym akapicie uderza mnie problem, z jakim zmagają się „zwykli księża”. Chcą bowiem rozważyć pytanie, czy można pogodzić ze sobą prawo do życia przysługujące każdemu człowiekowi od chwili jego poczęcia „z prawem do dokonania przerwania ciąży przez kobiety, które doświadczają ogromnego lęku nosząc w swoim łonie dziecko dotknięte ciężkim i trwałym upośledzeniem”. Dostrzegam w cytowanym fragmencie pewien brak precyzji, bowiem generalnie samo przerwanie ciąży w wielu wypadkach ma uzasadnienie medyczne i nie musi kończyć się śmiercią dziecka. Takim sztucznym przerwaniem ciąży jest np. cesarskie cięcie. Co mają więc na myśli „zwykli księża”, pisząc o prawie do dokonania przerwania ciąży? Czy nie chodzi im czasem o takie przerwanie ciąży, którego intencją jest pozbawienie życia dziecka? Poza tym w cytowanej później przez księży encyklice Evangelium vitae zwrot „przerwanie ciąży” jest synonimem aborcji, którą można zdefiniować jako świadomą i dobrowolną decyzję pozbawienia życia niewinnej istoty ludzkiej. Pytanie zadane przez księży można zatem skrócić do takiego: czy prawo do życia można pogodzić z prawem do aborcji? Kościół jednak już jednoznacznie odpowiedział na to pytanie, nazywając prawo do życia pierwotnym i niezbywalnym. „Wśród wszystkich przestępstw przeciw życiu, jakie człowiek może popełnić, przerwanie ciąży ma cechy, które czynią z niego występek szczególnie poważny i godny potępienia” – czytamy w Evangelium vitae (58).  

>>> Ks. Kancelarczyk: legalna aborcja prowadzi do tego, że dzieci z wadami genetycznymi po prostu się nie rodzą [ROZMOWA]

 Po drugie, chciałam zauważyć, że ogromnego lęku doświadczają nie tylko kobiety, które  wiedzą, że noszą w swoim łonie dziecko dotknięte ciężkim i trwałym upośledzeniem. Jest to uczucie, którego doświadczyć mogą także kobiety w ciąży, u których diagnostyka prenatalna nie wykazuje chorób, ponieważ nie zawsze są one wykrywalne w badaniach. Poza tym, wielu rodziców całe życie nosi w sobie lęk o swoje dzieci, niezależnie od ich wieku i stanu zdrowia. Lęk jest bardzo subiektywnym uczuciem, więc chciałabym zapytać, dlaczego tylko kobiety doświadczającego „ogromnego lęku” mają mieć prawo do przerywania ciąży? A także na jakiej podstawie stwierdzić, czy ów lęk jest na tyle ogromny, aby dać kobiecie takie prawo? 

 „Nakazać urodzić dziecko” 

Kolejne zdaniem, które wzbudziło moje wątpliwości brzmi: „Czy można w tej sytuacji nakazać kobiecie urodzić dziecko, skazane na bezmierny ból […]?”.  Problem polega na tym, że nie można nikomu „nakazać urodzić dziecko”, chyba że siłą i bez zgody matki wywołamy u niej sztucznie poród lub wykonamy cięcie cesarskie. W każdym innym przypadku dziecko musi się urodzić, ponieważ taka jest fizjologia ludzka. Niezależnie od tego czy jest żywe, czy martwe dziecko musi odłączyć się od ciała matki i je opuścić. Obrońcom życia, także Kościołowi, nie  chodzi więc o „nakazywanie rodzenia”, ale o zakazanie wszelkich interwencji zmierzających do zabicia embrionu czy płodu ludzkiego, zgodnie ze słowami Jana Pawła II, które zresztą wspominają „zwykli księża”. Różnica w perspektywie jest szalenie istotna. Tak jak prawo nie nakazuje nikomu życia w grupie społecznej, a jedynie zabrania zabijania innych członków tej grupy (nikt nie powie, że państwo nie może mu zakazać zabijania drugiego człowieka, bo przez to nakazuje mu życie w jednym społeczeństwie z tym człowiekiem). 

Autorzy stanowiska pytają także, czy można, nakazując urodzenie dziecka, „matkę, […]  obarczyć obowiązkiem opieki nad tym dzieckiem, co ją może do głębi unieszczęśliwić?”. Po pierwsze, polskie prawo przewiduje oddanie dziecka do adopcji. Po drugie, nie rozumiem, co „zwykli księża” rozumieją przez „głębię unieszczęśliwienia”, ponieważ podobnie jak lęk, także i szczęście lub jego brak są bardzo subiektywnymi uczuciami. Sami zresztą przyznają, że taka opieka nad dzieckiem „może”, a musi unieszczęśliwiać.  

>>> Stojan Adašević: aborcja nie jest „ok”

Następnie księża, w kontekście opieki nad chorym dzieckiem, pytają, czy prawo może wymagać od kobiety takiego heroizmu? Zapewne opieka i wychowanie chorego dziecka  formą heroizmu, aczkolwiek – jak już wspomniano powyżej – państwo nie nakłada na matkę takiego obowiązku, dziecko można oddać do adopcji. Trzeba też zauważyć, że ten heroizm nie jest narzucony przez nikogo, jest skutkiem choroby czy wady, na którą nikt nie ma wpływu. Dotyczy on zarówno rodziców, których dzieci zachorowały w okresie płodowym, jak i tych, których dzieci zapadły na ciężką chorobą po urodzeniu. Dlaczego jednych rodziców mamy traktować inaczej, dawać im prawo do przerwania życia ich dziecka, tylko dlatego, że choroba ich dziecka została wykryta wcześniej?  

Prawo do życia jest fundamentalne  

Kolejne pytanie księży brzmi: „Czy troska o poczęte dziecko, nawet ciężko chore, nie przesłania tu troski o jego matkę, której odbiera się elementarne prawo do własnego planowania godnego życia?”. Można w tym momencie zapytać przekornie, czy czasem troska księży o matkę, której odbiera się prawo do własnego planowania godnego życia, nie przesłania elementarnego prawa do życia poczętego dziecka, nawet ciężko chorego? Które prawo jest bardziej elementarne, bardziej fundamentalne? Kościół odpowiada, że prawo do życia jest prawem naturalnym i jest fundamentem innych praw, „zwykli księża” chyba myślą inaczej… Poza tym zakaz pozbawiania życia drugiego człowieka nie odbiera prawa do planowania własnego i godnego życia, a jedynie wpływa na owo planowanie, w którym należy uwzględnić godność drugiego człowieka.  

Fot. pixabay

A teraz fragment, którego przyznam, nie jestem w stanie zrozumieć. „Zwykli księża” piszą: „Naszym zdaniem nie należy tej trudnej sprawy sprowadzać do płaszczyzny rozstrzygnięć prawno-karnych. Są one ważne, mają gwarantować wszystkim obywatelom możliwie najlepszą sprawiedliwość, bezpieczeństwo i ład społeczny”. Bo skoro prawo jest ważne dla wszystkich obywateli i ma gwarantować np. bezpieczeństwo, to dlaczego człowiek w fazie płodowej nie ma być objęty tym prawem? Zwłaszcza, że kilka akapitów wyżej księża piszą, iż „człowiek ma prawo do życia – i do jego prawnej ochrony (por. Art. 38 Konstytucji RP). Ta ochrona prawna należna jest każdemu człowiekowi, niezależnie od stanu jego zdrowia i wieku”. Księża uważają , że choć prawa są ważne to  „rozstrzygnięciami prawno-karnymi nie rozwiąże się wielu ludzkich spraw”. I tu mają rację, ponieważ prawo nie jest po to, żeby rozwiązywać ludzkie sprawy i problemy, a raczej, jak sami napisali, mają „gwarantować wszystkim obywatelom możliwie najlepszą sprawiedliwość, bezpieczeństwo i ład społeczny”. 

>>> Wielka Brytania: czy aborcja domowa zostanie zalegalizowana na stałe?

Wsparcie dla chorych i ich rodzin 

Następnie autorzy skupiają się na zaznaczeniu, jak potrzebne jest wsparcie dla chorych i ich rodzin. Dopiero po okazaniu tego wsparcia  księża uważają, że należy „zachęcać – ale nie zmuszać prawem – kobiety do urodzenia chorych dzieci”. Już wspomniałam powyżej, że nie można zmusić nikogo do urodzenia dziecka. Zastanawiam się jednak, gdzie jest ta granica i czy w ogóle istnieje, gdzie wszyscy będą zadowoleni z otrzymanego wsparcia? Kiedy sytuacja będzie na tyle dobra, że księża będą „zachęcać do urodzenia dziecka”? I czy to oznacza, że skoro obecną sytuację uważają za niezadowalającą, to nie zachęcają kobiet do rodzenia? Przypomnę jeszcze stanowisko Kościoła w sprawie ustawodawstwa dotyczącego aborcji: „Tak więc ustawy, które dopuszczają bezpośrednie zabójstwo niewinnych istot ludzkich, poprzez przerywanie ciąży i eutanazję, pozostają w całkowitej i nieusuwalnej sprzeczności z nienaruszalnym prawem do życia, właściwym wszystkim ludziom, i tym samym zaprzeczają równości wszystkich wobec prawa” Evangelium vitae (72), więc dlaczego księża chcą chronić dzieci tylko poprzez zachęcanie ich matek do dokonania słusznego wyboru i chcą je pozbawić ochrony prawnej? 

fot. pixabay

I ostatnie, bardzo kontrowersyjne zdanie, nad którym chciałabym się pochylić: „Nie chcemy śpieszyć się z potępianiem czynów tych kobiet, które – przeżywając ogromny dramat związany ze świadomością, iż noszą w swym łonie dziecko głęboko upośledzone i skazane na ciężki los po urodzeniu – decydują się na przewidzianą prawem aborcję”. Co ono właściwie oznacza? Jakich konkretnie czynów tych kobiet księża nie potępiają? Czy chodzi o czyny zmierzające do zabicia płodu ludzkiego, czyli aborcję, czy może o jakieś inne czyny? Jeżeli chodzi czyny zmierzające do zabicia embrionu czy płodu ludzkiego, to są one w Kościele postrzegane jako grzech, więc oznaczałoby to, że „zwykli księża” nie potępiają grzechu, co mam nadzieję nie jest prawdą.  

>>> Kleryk, który uratował dziecko przed aborcją

Jak widać, wątpliwości do stanowiska księży mam wiele i odnoszę wrażanie, że postulaty stawiane przez autorów stanowiska, są sprzeczne z nauką Kościoła. Mam gorącą nadzieję, że się mylę! Mam też nadzieję, że sprawa zostanie wyjaśniona przez sygnatariuszy stanowiska, tak aby wierni byli przekonani, że nauczanie Kościoła nie pozostawia wątpliwości: Życie ludzkie jest święte, ponieważ od samego początku domaga się »stwórczego działania Boga« i pozostaje na zawsze w specjalnym odniesieniu do Stwórcy, jedynego swego celu. Sam Bóg jest Panem życia, od jego początku aż do końca. Nikt, w żadnej sytuacji, nie może rościć sobie prawa do bezpośredniego zniszczenia niewinnej istoty ludzkiej 

 

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze