Mały Król Lew i jego wielkie wartości
Ręka do góry, kto oglądając „Króla Lwa” nie uronił choć małej łzy ze wzruszenia. Na naszych oczach fantastyczna produkcja powraca, i to w wielkim stylu. Zobaczy ją cały świat. I cały świat doświadczy, jak głębokie przesłanie ze sobą niesie.
Postęp technologii filmowej i zaawansowane techniki animacji pozwoliły na nowo odkryć historię, która – opowiedziana 25 lat wcześniej w formie kreskówki – poruszyła miliony widzów na całym świecie. Amerykańskiego reżysera Jona Favreau czekało więc niełatwe zadanie. Musical z 1994 r. okazał się niewyobrażalnym sukcesem komercyjnym. Jest historią na tyle kultową i trwale wpisaną do kanonu filmografii, że każdy jej remake to podjęcie dużego ryzyka. Jak dobrze wiemy, to, że coś można zrobić, nie oznacza, że należy. W myśl tej zasady zagorzali fani oryginału mogą uznać cały projekt Favreau za zbędny. Reakcja innych widzów będzie w dużej mierze zależała od tego, jak komfortowo się poczują, widząc realnie odwzorowane zwierzęta w dialogach i typowo ludzkich odruchach. Bo trzeba przyznać, że wykorzystane w produkcji efekty specjalne i dopracowane w każdym calu animacje robią wrażenie nawet na doświadczonym kinomaniaku.
Fabuła
Film jest oczywiście fikcyjną biografią Simby, uroczego młodego lwa, potomka króla Mufasy i królowej Sarabi. Rządząca krainą rodzina królewska jest bardzo szanowana. W pierwszej, rozpoznawalnej na całym świecie scenie oglądamy prezentację nowo narodzonego Simby, którego z entuzjazmem wita większość stworzeń.
Niestety, narodziny młodego króla nie dla wszystkich są powodem do radości. Przyjście Simby na świat wykluczyło z kolejki do tronu jego stryja Skazę. Obmyśla on plan zemsty i zdradza swojego brata, dokonując zamachu stanu. Przy pomocy sfory złośliwych hien prowadzonej przez Shenzi udaje mu się wysłać bezbronnego Simbę na wygnanie.
Podczas pobytu poza ojczyzną Simba zaprzyjaźnia się z nadpobudliwą surykatką Timonem i nieco flegmatycznym guźcem Pumbą. Obaj nakłaniają go do beztroskiej egzystencji, pokazując uroki życia w zgodzie z przyrodą. Jednak Nala, najlepsza przyjaciółka Simby z dzieciństwa – z którą ostatecznie połączy go głębsza więź – jest przekonana, że powinien podjąć wyzwanie i powrócić, by odzyskać tron. Simba długo waha się nad właściwą decyzją. Ostatecznie zwycięża w nim lojalność wobec kraju. Wyrusza w drogę, by zostać królem.
Dobro walczy ze złem
Scenariusz przedstawiony przez Jeffa Nathansona próbuje pokazać dwa kontrastujące ze sobą spojrzenia na świat. Ilustrują je piosenki Eltona Johna i Tima Rice’a. Nastrojowy „Krąg życia” zwraca uwagę na konieczność poszukiwania własnej życiowej drogi, wpisanej odwiecznie w naturę. Energiczny utwór „Hakuna Matata” mówi z kolei o przeżywaniu życia bez zmartwień i czerpaniu radości z każdej chwili.
Za motyw przewodni całego filmu można jednak bez wątpienia uznać walkę dobra ze złem. Fabuła „Króla Lwa” jest świetnym przykładem ewolucji zła. Kiedy w Skazie rodzi się zazdrość wobec nowego następcy tronu, wystarczy tylko trochę ją podsycić, żeby doprowadziła do tragicznej w skutkach decyzji o morderstwie własnego brata. Zabójstwo Mufasy z kolei jeszcze bardziej degraduje wnętrze Skazy. Zło, które w nim tkwi, silnie działa na jego otoczenie, coraz bardziej poszerzając zasięg. W konsekwencji szczęśliwa dotąd kraina Mufasy pod rządami Skazy zostaje spustoszona, dotknięta klęską i opuszczona przez mieszkańców. Problem zła dotyka także wygnanego Simbę. Zło unieruchamia go, paraliżuje i nie pozwala na podjęcie słusznej decyzji. Młody lew miota się między beztroskim rzuceniem się w wir przyjemności a podjęciem odpowiedzialności za zwierzęta i zniszczoną krainę. Dopiero dzięki radzie Nali, Simba wybiera właściwą drogę. Przekonuje się, że postępowanie zgodnie z głosem serca, pokonanie egoizmu i kierowanie się wyższym dobrem przynosi szczęście nie tylko jemu, ale wszystkim, wśród których żyje.
Chrześcijaństwo w „Królu Lwie”?
W obrazie Disneya znajdziemy też odrobinę pozabiblijnej mistyki. Pojawia się ona głównie za sprawą dostojnego mandryla Rafiki, który w świecie zwierząt pełni rolę szamana. To on dokonuje „chrztu” królewskiego potomka i przewodniczy obrzędom zaślubin. Rafiki kontaktuje się także ze światem zmarłych, jest pośrednikiem między przodkami a ich potomnymi. Jego postać stanowi swego rodzaju most łączący rzeczywistość ziemską z przestrzenią nieba. Choć trudno wyciągać oczywiste wnioski, można pokusić się o znalezienie w „Królu Lwie” wielu wartości obecnych w duchowości chrześcijańskiej. Film akcentuje wiarę w życie pozagrobowe, odwołuje się do obcowania świętych i przede wszystkim udowadnia, że na końcu wszystkiego z wielką mocą zatriumfuje dobro.
***
Trudno się nie zgodzić, że „Król Lew” to piękny film. Nawet jeśli ktoś nie do końca odnajduje się w świecie zwierząt albo trudno mu przenieść się wyobraźnią w jego realia musi przyznać, że produkcja wyczerpująco porusza szereg uniwersalnych wartości, bliskich każdemu człowiekowi. Być może właśnie to leży u podstaw tak wielkiego sukcesu filmu. Warto pozostać wrażliwym na te wartości, bo mały „Król Lew” może nas wiele nauczyć.
Korzystałem z portalu catholicnews.com.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |