Małżeństwo otwarte na życie, czyli o granicach wielkoduszności
„A skąd się biorą dzieci?” – tego pytania obawia się wielu rodziców. Trochę tych obaw nie rozumiem, bo odpowiedź jest banalnie prosta: z miłości.
Od miłości mężczyzny i kobiety już tylko krok do seksualności. A temat ten, chyba zwłaszcza w środowiskach katolickich, nadal uważany jest za wyjątkowo wstydliwy. Mało o tym mówimy, niewiele więcej wiemy i zazwyczaj boimy się sprawdzić lub zapytać. Tymczasem w małżeństwie jest kilka kluczowych kwestii, z którymi trzeba się zmierzyć. Warto być na to przygotowanym i nauczyć się o tym rozmawiać.
Ile powinniśmy mieć dzieci?
Na katechezie przedmałżeńskiej prowadzący zachęcał nas, żebyśmy zadali sobie kluczowe pytanie: „Ile chcielibyście mieć dzieci?”. Można oczywiście rozmowę na ten temat sprowadzać do ogólników, że będziemy mieć „tyle dzieci, ile Pan Bóg da”, ale to poniekąd ucieczka. Planowanie rodziny to proces, który musi oczywiście zakładać „wielkoduszność”, jak czytamy w encyklice Humanae Vitae, ale musi też uwzględniać „roztropny namysł”. Wyważenie tych dwóch czynników i postaw to ważne zadanie każdego małżeństwa. Odpowiedź na pytanie, czym jest wielkoduszność poparta roztropnym namysłem z pewnością nie jest oczywista. Bo dla jednej pary szczytem możliwości będzie dwójka dzieci, a dla innej nawet pięcioosobowa gromadka maluchów nie będzie wielkim wyzwaniem.
>>> Mąż na porodówce. Czy to dobry pomysł?
Bliskość
Katolicy mają czasem tendencję, żeby oceniać wspomnianą wielkoduszność małżeństwa na podstawie liczby posiadanych przez nich dzieci. A przecież brak potomstwa nie musi oznaczać, że para jest zamknięta na życie. Wielu ma dzisiaj poważne problemy z płodnością. Na świecie dotyczy to kilkudziesięciu milionów par. A przecież seksualność jest dla małżeństwa darem nie tylko dlatego, że daje możliwość posiadania potomstwa. Bliskość w małżeństwie jest ważna sama w sobie i ma służyć nie tylko prokreacji, ale także przyjemności oraz okazywaniu miłości. Jeśli kobieta i mężczyzna o tym zapomną, znajdą się na prostej drodze do oddalania się od siebie w sensie fizycznym, ale też emocjonalnym.
Granice wielkoduszności
Można jednak zadać sobie dość zasadne pytanie, gdzie jest granica wspomnianej „wielkoduszności” i otwartości na życie. Małżonkowie muszą wspólnie ustalić swoje możliwości w tym zakresie. I nie chodzi tylko o rodzenie dzieci, bo to akurat nie jest aż tak trudne, choć także wymaga sporego poświęcenia, ale przede wszystkim o proces wychowawczy. Tutaj kluczowe mogą być czynniki psychiczne. Nie każdy jest w stanie, mówiąc kolokwialnie, ogarnąć gromadkę dzieci. Każdy, kto ma choć jedno dziecko wie, że zorganizowanie życia rodzinnego bywa bardzo wymagające.
>>> Misja: ojcostwo. Jak się na to przygotować?
Małżonkowie powinni otwierać się na to, aby dawać życie, ale muszą mieć także czas i możliwość zadbania o siebie nawzajem. Przy opiekowaniu się kilkorgiem dzieci takiej możliwości najczęściej nie ma. Dlatego papież Franciszek dość zabawnie stwierdził kiedyś, że „katolicy nie muszą się mnożyć jak króliki”.
„Wspominałem o kobiecie, która spodziewała się ósmego dziecka, mając już siedmioro urodzonych przez cesarskie cięcie. To jest nieodpowiedzialność. Ta kobieta mogłaby odpowiedzieć: »Nie, ja ufam Bogu«. Ale patrzcie, Bóg daje nam środki, by być odpowiedzialnymi. Niektórzy uważają, że – przepraszam za język – aby być dobrymi katolikami, musimy być jak króliki. Nie. Rodzicielstwo ma być odpowiedzialne. To jest jasne i dlatego w Kościele są grupy wsparcia dla małżeństw, są eksperci, są duszpasterze, do których można się zwrócić” – mówi papież Franciszek.
Czy antykoncepcja jest zawsze zła?
I to jest sedno sprawy. Nie da się dać jednoznacznej odpowiedzi w kwestii tego, ile dzieci powinno mieć katolickie małżeństwo. To kwestia ich rozmowy, ustaleń, predyspozycji, a także sytuacji materialnej. Dobrze jest zachowywać otwartość na kolejne dzieci w rodzinie, ale trzeba także odpowiedzialnie i rozsądnie oceniać swoje możliwości.
Znam przypadek kobiety, która po rozmowie ze spowiednikiem dostała od niego zalecenie korzystania z antykoncepcji. Nie dlatego, że jest ona dobra, słuszna i pochwalana przez Kościół, bo tak nie jest. Ale w jej konkretnym przypadku brak antykoncepcji oznaczałby rezygnację ze współżycia z własnym mężem. W takiej sytuacji małżeństwo i towarzyszący im duszpasterz muszą patrzeć na dobro ich związku. Nieżyjący już ks. Jan Kaczkowski zajmujący się bioetyką w swoich wypowiedziach wyraźnie podkreślał, że są takie sytuacje, w których „zabezpieczenie” przed ciążą jest w pełni uzasadnione. I nie chodzi tu o obawę „przed pieluchami”, ale uzasadnioną możliwość zagrożenia życia w przypadku ciąży.
Rodzicielstwo to rezygnacja z siebie
Łatwo jest zachęcać do wielodzietności, ale podjęcie takiego wyzwania jest ekstremalnie trudne. I nie jest to przesada. Rodzicielstwo jest jednym z najbardziej wymagających zadań, wobec których człowiek może stanąć. Bo nie chodzi tylko o to, że w mieszkaniu trzeba znaleźć miejsce na nowe łóżeczko. Chodzi przede wszystkim o to, że trzeba znaleźć w sobie energię na codzienną, całodobową opiekę, troskę i bliskość. Będąc rodzicem musisz mieć siłę na zabawę, kiedy sam padasz na twarz ze zmęczenia. Musisz trwać przy chorym dziecku, kiedy sam czujesz się fatalnie. Musisz się uśmiechać, kiedy problemy totalnie cię przytłaczają. To poświęcenie. To rezygnacja z siebie. To miłość. Piękna i szlachetna, ale bardzo wymagająca. Czasem po prostu brakuje już fizycznych i psychicznych sił na to, by podjąć ten trud przy kolejnym dziecku. Kościół musi to szanować. Dlatego papież Franciszek nie narzuca nikomu sztywnych reguł, ale zachęca do rozeznawania sytuacji w towarzystwie duszpasterza. Rozpoczynajmy to rozeznawanie najpierw w małżeństwie.
>>> Małżeństwo drogą do świętości
Cudownie jest być rodzicem. To radość, a wręcz zaszczyt towarzyszyć małemu człowiekowi w rozwoju i poznawaniu świata. Wiem to z własnego doświadczenia. Ale wiem też, że to duży codzienny wysiłek, od którego nie można zrobić sobie przerwy. I trzeba to uwzględnić już na etapie planowania rodziny. Wielkoduszność jest potrzebna, ale nie może być ślepa na nasze własne ograniczenia. Inaczej będziemy krzywdzić siebie, a nawet swoje własne dzieci.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |