Fot. Justyna Nowicka/misyjne.pl

Marcin i Monika Gajdowie: być rękami Chrystusa, który przyjmuje nasze dziecko

Małżeństwo w swojej prelekcji podczas Kongresu Nowej Ewangelizacji w Tarnowie mówiło o tym, jak towarzyszyć dziecku w sytuacjach nieregularnych moralnie. Tarnowskie spotkanie poświęcone jest ewangelizacji w rodzinach, w których dorosłe dzieci odeszły od wiary i Kościoła.

Monika i Marcin Gajdowie podkreślili, że często w sytuacjach, kiedy dzieci wybierają inne wartości moralne, kiedy odchodzą z Kościoła, rodzice przeżywają życiowy dramat. – To, co dla nas jest nieregularne moralnie, dla świata jest całkowicie do przyjęcia. Warto o tym pamiętać, żeby się nie zachowywać arogancko. Dla kogoś, kto jest spoza naszej wspólnoty Kościoła, para żyjąca bez ślubu nie jest niemoralna – mówił Marcin Gajda.

Moje ego

Monika dodała, że np. kiedy okazuje się, że dziecko żyje w związku homoseksualnym to taka sytuacja budzi u rodziców lęk, poczucie winy. Pojawia się bunt, złość na Boga, dzieci, bo rozpada się nasze wyobrażenie o dzieciach. Podkreślała, że ważne jest, by pozwolić sobie na te uczucia. – Jesteśmy psychoterapeutami i wiemy, że aby pójść dalej – musimy się z tymi uczuciami spotkać, aby wiedzieć, co w nas w ogóle jest. Mamy prawo czuć lęk, mamy prawo czuć to wszystko, co w nas jest – mówiła prelegentka.

Marcin Gajda wskazywał, że te uczucia mogą płynąć z miłości, ale także z naszego ego. – Z ego, czyli w dużej mierze z lęku, który jest u podstaw tej postawy. Możesz się nie zorientować w tym, co się z tobą tak naprawdę dzieje i w związku z tym nie móc się spotkać ze swoimi dziećmi. Jeżeli nie zauważysz tego lęku – to możesz nie zauważyć swoich postaw obronnych. Mamy w zasadzie trzy podstawowe postawy obronne. Najbardziej prymitywna to tak zwane „znieruchomiałe gąsienice”, które dotknięte mówią „nie ma mnie”. To znieruchomienie, wyparcie i przemilczenie. Postawa druga, najbardziej znana, czyli ucieczka, a więc będzie to izolacja i usunięcie się od tej osoby czy sytuacji, która wywołuje we mnie dyskomfort. Trzeci mechanizm to atak, czyli forma bezpośredniej agresji. Dobrze jest uczciwie się z tym w sobie spotkać, zrozumieć, że tak właśnie zaczynam funkcjonować. Bo tylko miłość pozwala przełamać te postawy – mówił prelegent.

 – Trzeba odwagi i pokory, żeby się do tego przyznać. Kiedy dziecko odchodzi z Kościoła, mam być może większy problem z moim ego, niż z samym dzieckiem. Gdy u źródeł twojej postawy będzie ego, subtelnie zawsze będzie chodziło o własne zadowolenie, nie o dobro dziecka, tylko o swój spokój – kontynuował.

>>> Dk. Marcin Gajda dla misyjne.pl: czkawką odbija nam się to, że Kościół stał się częścią struktury państwowej

Fot. Justyna Nowicka/misyjne.pl

Fałszywy obraz Boga i fałszywa pokora

Małżeństwo proponowało, by zapytać samego siebie o to, jaki obraz Boga stoi za tym lękiem o dziecko, które odeszło z Kościoła, jaki jest ten Bóg. Ponieważ być może okaże się, że to jednak jest Bóg, który jest sędzią i rodzice obawiają się o dzieci, że po śmierci się z nim nie spotkają, że nie osiągną królestwa Bożego.

U podstaw może stać fałszywy obraz Boga, ale też rodzaj fałszywej pokory. – Trudno nam się przyznać do naszych błędów. Do tego, że być może gdzieś je popełniliśmy. Mamy boskie aspiracje, żeby wszystko szło tak, jak my sobie wyobrazimy. Czyli fałszywa pokora polega na niezgodzie na to, że nie jesteśmy idealni, że nie ma idealnych rodziców, ale że popełniamy błędy, które wynikają z naszej słabości, z naszych ran – mówiła Monika Gajda.

– Jeśli poradzisz sobie sam ze sobą, będziesz mógł spotkać się też ze swoimi dziećmi, bez chęci manipulacji, bez chęci narzucania, ale z ciekawością usłyszenia, jaki świat stoi za tym, co dziecko robi, jakie są jego przekonania. Nie po to, żeby zaatakować, ale po to, żeby zrozumieć drugiego człowieka i żeby w przyszłości móc się z nim spotkać – nawet jeśli w jakiejś sytuacji radykalnie inaczej niż ty wybiera, jeśli chodzi o kwestie moralne – mówił Marcin Gajda. 

Goście kongresu wskazywali także, że odejście z Kościoła nie powinno być utożsamiane z odrzuceniem Boga. – Być może twoje dziecko jest wierne Bogu i przez to, że jest wierne swojemu sumieniu, ono każe mu w tym momencie odejść z Kościoła. Wiem, że to może brzmieć szokująco. Pamiętajmy, że Bóg udziela się ludziom także poza Kościołem – powiedział Marcin Gajda. – Jeżeli zapytamy ludzi niewierzących, w jakiego Boga oni nie wierzą, to naprawdę często ja w takiego samego Boga nie wierzę. Pamiętajmy, że Bóg udziela się ludziom także poza Kościołem – dodał.

Fot. Justyna Nowicka/misyjne.pl

Być rękami Chrystusa

Małżeństwo mówiło także o tym, że Jezus przebywał z celnikami i grzesznikami – i tak był rozpoznawany. – On miał problem z tak zwanymi ludźmi pobożnymi, którzy bronili wartości i tradycji. Szokujące jest to, że to właśnie ci ludzie Go ukrzyżowali rękami Rzymian. Jezusa ukrzyżowali pobożni ludzie broniący wartości. Za rzadko sobie to mówimy – mówił Marcin Gajda.

Monika Gajda mówiła, że patrzymy na trudne sytuacje jak na zaproszenie do nawrócenia. Nawrócenia rozumianego nie jako powrót do zasad i norm tradycji, ale jako zmiana myślenia. To, co się dzieje z naszymi dziećmi zaprasza nas do zmiany myślenia. – Można się zapytać, do czego zaprasza mnie to, co dzieje się z moim dzieckiem. Kryzys jest potrzebny do tego, by się rozwijać. A więc to, co się dzieje z naszymi dziećmi możemy przeżyć także jako moment który prowadzi nas do nawrócenia – podkreślała.

– Myślimy wtedy o tym, w jaki sposób dziecko zreewangelizować, aby się nawróciło, ale tak naprawdę ta sytuacja jest wezwaniem do mojego osobistego nawrócenia, do tego, żebym ja sprawdził, jaki mam rozmiar serca. Jak ja się mam do Chrystusa. Tutaj, na konferencji, wiele razy padały słowa i pytanie: jak przyprowadzić dziecko do Jezusa. Z Moniką mamy taką tezę, że nie chodzi o to, żeby dzieci przyprowadzić do Jezusa, ale by stać się samemu Chrystusem, który przyjmuje nasze dzieci. Byśmy się skoncentrowali na własnym przebóstwieniu, by stać się jak Chrystus, który był przyjacielem celników i grzeszników – mówił Marcin Gajda. – Ja mam się przebóstwić, aby Chrystus moimi rękami pochylił się nad moim synem czy nad moją córką – dodał.

Państwo Gajdowie mówili także o tym, że mówimy, aby dziecko powróciło do Kościoła, czyli do domu. Ale pierwszym domem jest serce rodzica i przez ten dom, być może, dziecko kiedyś wejdzie do Kościoła instytucjonalnego.

– Czy ja mam gotowość i odwagę tak kochać, wbrew może porządnym katolikom z mojej wspólnoty, którzy gorszą się moim stosunkiem do dziecka – pytał Marcin Gajda.

Małżeństwo podkreślało, że ważne jest, aby rodzice spotykali się ze swoimi dziećmi przede wszystkim na płaszczyźnie swojego człowieczeństwa, by zapraszali do domu, organizowali spotkania przy wspólnym stole i mówili, że kochają swoje dzieci. – Warto się zastanowić, jaki obraz Boga stoi za twoją postawą, jakie owoce przyniesie to, co robisz – czy jeszcze masz więź, czy właśnie została zerwana ostatnia nitka. Dziecko też ryzykuje, przychodząc do ciebie. Tylko miłość zmienia ludzkie serca. Okaż szacunek i wzmacniaj to, co współdzielimy – powiedział Marcin Gajda.

Fot. Justyna Nowicka/misyjne.pl

Tegoroczny Ogólnopolski Kongres Nowej Ewangelizacji pt. „Droga do domu” odbywa się w Tarnowie od 18 do 20 października. Poświęcony jest ewangelizacji w rodzinach, w których dorosłe dzieci odeszły od wiary i Kościoła.

Organizatorami kongresu są: Zespół ds. Nowej Ewangelizacji Konferencji Episkopatu Polski, Fundacja Porta Fidei oraz Stowarzyszenie Akademickie Tratwa w Tarnowie.

W Ogólnopolskim Kongresie Nowej Ewangelizacji uczestniczy ok. 350 osób.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze