Marcin Zieliński: bez wspólnoty i Kościoła byłoby mi zdecydowanie ciężej
„Bez wspólnoty i Kościoła byłoby mi zdecydowanie ciężej w życiu” – mówi Marcin Zieliński, ewangelizator i autor książek, m.in. „OdNowa! Znam Kościół, który żyje” (wyd. Znak). W rozmowie z Katolicką Agencją Informacyjną opowiada m. in. o ewangelizacji, wyzwaniach dla Kościoła i modlitwie.
Dawid Gospodarek (KAI): Badania od dawna wskazują, że trwa pędząca sekularyzacja, zwłaszcza wśród młodych. Jednak gdy patrzę na Twoje media społecznościowe, nic na to nie wskazuje – kościoły i wielkie hale wypełnione młodymi, rozmodlonymi ludźmi… Jak to jest z tą pobożnością naszego społeczeństwa?
Marcin Zieliński: Myślę, że wbrew pozorom ludzie nie przeżywają dziś kryzysu duchowości, wielu z nich odczuwa pustkę w sercu, szuka sposobu wypełnienia jej. Problem pojawia się wtedy, kiedy my jako Kościół nie wychodzimy do nich z odpowiednią propozycją. Często sposób duszpasterstwa proponowany przez nas w wielu parafiach, nie jest adekwatny do języka, który jest zrozumiały dla współczesnego człowieka. Nierzadko korzystamy z narzędzi, które były zrozumiałe dla pokolenia naszych dziadków, a dzisiaj nikt ich nie rozumie. Potem dziwimy się, że nie ma w kościele młodych, a oni po prostu nie rozumieją, co się w nim dzieje. Czasy się zmieniły.
Myślę, że to jest też wierzchołek góry lodowej, ponieważ tracimy wielu młodych już na etapie ich dzieciństwa, gdy poza nielicznymi przypadkami, nie proponujemy dzieciom adekwatnej formacji, która sprawiałaby, że chcieliby przychodzić do Kościoła i zaciekawić się relacją z Panem Bogiem.
>>> Bp Maciej Małyga: twórzmy w Kościele przestrzenie, które pociągają głębią duchowości
To, że na naszych spotkaniach jest tak wielu ludzi, w tym młodych, jest według mnie sumą kilku prostych czynników. Głoszone jest żywe Słowo, świadectwo życia. Eucharystię celebruje ksiądz, który szczerze cieszy się z obecności ludzi i nie tworzy poczucia dystansu lub wyższości – to naprawdę wiele! Temu towarzyszy dobra jakościowo muzyka, która pomaga w modlitwie i świadectwa ludzi dotkniętych przez Boga. To tworzy żywą wspólnotę wiary, której potrzebuje dzisiejszy człowiek.
Działasz wśród młodych – jakie masz rady na ich ewangelizację? Jak z tym młodym pokoleniem, często zobojętniałym na religijne i duchowe wartości, rozmawiać o Jezusie?
Nie ma nic skuteczniejszego niż dzielenie się świadectwem. Kilka dni temu byłem zaproszony na spotkanie dla studentów w jednej z warszawskich uczelni. Przyszło tam sporo osób, które uważały się za niewierzące i mówili o sobie wprost, że są ateistami. Dzieliłem się z nimi swoim świadectwem, a po czasie odpowiedzi na ich pytania poprowadziłem krótką modlitwę. To naprawdę nie kosztowało wiele, a tak wielu z nich przyszło po spotkaniu, by powiedzieć, że byli poruszeni i bardzo dziękują za ten czas. Myślę, że potrzebujemy wrócić do najprostszych sposobów, wziętych prosto z Ewangelii.
Dziś problemem jest też samo głoszenie kerygmatu. Opowiadasz o Bożej miłości, konsekwencjach grzechu i wreszcie zbawieniu, ale ludzie kompletnie nie rozumieją pojęcia “zbawienie”. To abstrakcja. Do tego opowieść o Bogu, który zsyła swojego Syna na śmierć za czyjeś grzechy – co to za miłosierny Ojciec? Jak głosić kerygmat, żeby był zrozumiały, poruszający i nie wypaczał obrazu Boga?
Myślę, że tym, co przynosi owoc w mojej posłudze, jest to, że naprawdę dużo modlimy się z ludźmi. To na modlitwie teoria, którą ma się w głowie, staje się osobistym doświadczeniem i sam Duch Święty przekonuje człowieka o jego grzechu, potrzebie Zbawiciela i miłości Bożej.
Często sam jestem zdziwiony jak szybko ludzie łapią biblijne prawdy, o których naprawdę wiele się nie mówiło. Pamiętam młodą dziewczynę, która przyszła do nas po modlitwie, którą prowadziliśmy, i powiedziała, że jest przekonana, że musi przebaczyć swojemu tacie, z którym miała bardzo trudną relację. Ta dziewczyna nie usłyszała nauczania o potrzebie przebaczenia, sam Duch Święty dotknął jej serca na modlitwie. Podczas ostatnich dwóch wydarzeń „Chwała MU” modliliśmy się na Arenie w Łodzi i stadionie we Wrocławiu z tysiącami ludzi. Mieliśmy prosty plan, modlić się z ludźmi przez 6 godzin modlitwą uwielbienia, było niewiele głoszenia poza kerygmatem. Po spotkaniu dostałem tak wiele telefonów od księży, którzy mówili, że na tych spotkaniach wysłuchali najmocniejszych spowiedzi podczas swojego kapłańskiego życia. Módlmy się z ludźmi, a Bóg zrobi swoje.
A jak głosisz ludziom, którzy w Kościele doświadczyli przemocy, zła, którzy są zgorszeni działaniami i słowami duchownych?
Takich ludzi najpierw staram się wysłuchać, nie mogę dyskutować z ich bólem. Myślę, że samo poświęcenie komuś czasu, bycie z nim, to naprawdę wiele. Niedawno byłem w telewizji śniadaniowej, gdzie rozmawiałem z prowadzącymi, którzy przedstawili się jako ateista oraz wierząca w Boga, ale nie w Kościół. To właśnie ta kobieta miała w sobie wiele bólu, odrzucenia i ran, z którymi nie mogła sobie poradzić. Opowiedziała o odrzuceniu, którego doświadczyła w Kościele. To był program na żywo. Mogłem jej wysłuchać i przeprosić za to, czego doświadczyła. Myślę, że to było tylko tyle, albo AŻ tyle, co mogłem zrobić.
Czy „zewangelizowany” człowiek potrzebuje Kościoła? Po co Ci Kościół? Co atrakcyjnego dziś człowiek znajdzie w Kościele, o którym słyszy i czasem widzi raczej rzeczy odpychające…
Jak najbardziej tak! Potrzebujemy wierzyć razem. Naturalną rzeczą po doświadczeniu Boga powinno być dołączenie do wspólnoty. Ludzie naprawdę tego potrzebują. Przykładowo, prowadzimy w Warszawie modlitwę o uzdrowienie już od długiego czasu. W pewnym momencie zdecydowaliśmy się, by stworzyć dla uczestników spotkań ewangelizacyjnych miejsce wzrostu. Ponad sto osób przeszło formację wstępną i dołączyło do formacji stałej we wspólnocie. To nie brzmi jak kryzys duchowości… Myślę, że ludzie znajdują w takim Kościele zrozumienie, bliskość drugiego człowieka i wzrost duchowy, który przekłada się na jakość życia w codzienności. Ja we wspólnocie znajduję wsparcie, gdy przychodzą trudniejsze momenty, ale i ja mogę być pomocą dla tych, którzy mają się w danej chwili gorzej. Bez wspólnoty i Kościoła byłoby mi zdecydowanie ciężej w życiu.
Jesteś dość uprzywilejowany, bo gdy Tobie ludzie Kościoła zarzucają niecne rzeczy, dzwoni do Ciebie biskup z pocieszeniem. Masz księży, którzy Cię wspierają i z nimi możesz współpracować. Przeciętnego parafianina jednak często nawet nie zna z imienia jego proboszcz. Jak budować żywą wspólnotę w Kościele?
Faktycznie jeden biskup zadzwonił do mnie kiedyś z pocieszeniem, ale w sytuacji, gdy uznał, że jego brat w biskupstwie zachował się w stosunku do mnie nie tak jak powinien zachować się pasterz. Ja nigdy takich relacji nie szukałem, one zaczęły się budować samoistnie na szlaku ewangelizacji. Z wieloma obecnymi biskupami poznałem się wspólnie głosząc ewangelię w kraju czy za granicą, gdy pracowali jeszcze na przykład jako proboszczowie. To wtedy udało się zbudować wspólne zaufanie. Myślę, że, aby budować żywą wspólnotę Kościoła, warto dołączyć do małej wspólnoty, gdzie zaczynasz odnajdywać swoje miejsce w Kościele. Warto zorientować się, co dzieje się we własnej parafii, aby znaleźć w niej miejsce dla siebie. Myślę, że wszystkie dalsze kroki dzieją się z czasem.
Co zrobić, żeby słowo „kościół” nie kojarzyło się przede wszystkim z biskupem i księdzem?
Myślę, że to kwestia edukacji. Mówienia o tym z ambony. Dzielenia się prawdą o tym, że odpowiedzialność za Kościół mamy wszyscy. Potrzebujemy odkryć, co już dokonało się w naszym chrzcie, co przyjęliśmy w bierzmowaniu. A skąd zwykły Kowalski ma to wiedzieć, skoro nie słyszymy tego z ambon w niedzielę?
Trwa Synod o synodalności, mocno podkreśla się podmiotowość świeckich. Jak sprawić, żeby ochrzczeni wzięli odpowiedzialność za Kościół, żeby odkrywali w nim swoje charyzmaty i służyli kompetencjami? I żeby księża byli otwarci na tę aktywną obecność?
Warto powiedzieć, że zarówno księża – kapłaństwo służebne – jak i my świeccy poprzez chrzcielne kapłaństwo powszechne, mamy do odegrania ważną rolę w Kościele i błędem jest patrzenie na siebie jak na konkurencję. Nie byłoby również dobre wchodzenie sobie w kompetencje. O tych współzależnościach mówi więcej dokument Kongregacji Nauki Wiary „Iuvenescit Ecclesia”. Uważam, że dzisiaj dobre i skuteczne duszpasterstwo jest możliwe, kiedy w pokorze umiemy odkryć w sobie nawzajem charyzmaty, które dla budowania Kościoła złożył w nas Duch Święty. Potrzebujemy wzajemnego szacunku i pokory względem siebie. Za dobry przykład mogę podać moją współpracę z o. Lechem Dorobczyńskim, proboszczem parafii św. Antoniego Padewskiego w Warszawie. Owocem naszej współpracy są tłumy w Kościołach, chcące modlić się do późnych godzin nocnych i formujących się we wspólnocie. Ojciec Lech sprawuje swoją posługę sakramentalną, głosi homilie, spowiada wiernych, a ja jako świecki prowadzę modlitwę o uzdrowienie, składam świadectwo mojej wiary i życia słowem Bożym i to przynosi ogromne owoce. Wzajemnie się szanujemy i uznajemy swoje dary i odrębne zadania. Naprawdę nie trzeba wiele, by osiągnąć „sukces” duszpasterski.
>>> Brat Maciej z Taizé: młodzi ludzie pytają o swoje miejsce w Kościele
Od ostatniego soboru Kościół otworzył się na ekumenizm i zachęca do działania na tym polu. Jak Ty rozumiesz ekumenizm i jak realizujesz go w praktyce, będąc członkiem większościowego w naszym kraju Kościoła?
Jan Paweł II mówił nam o ekumenizmie jako o wymianie duchowych darów. To znaczy uznaniu, że mój brat w Chrystusie może mnie ubogacić swoją wiarą. Ekumenizm nie jest na pewno prozelityzmem, o czym wielokrotnie przypomina nam papież Franciszek. Czyli nie chodzi w nim o to, aby przeciągać się nawzajem do swoich wspólnot czy Kościołów. Ja realizuję ekumenizm poprzez relacje. Mam wielu przyjaciół z innych wyznań chrześcijańskich. Często spotykam się z nimi przy obiedzie, dużo rozmawiamy, lubimy się ze sobą modlić. Budujemy tam, gdzie możemy i szanujemy swoje odmienne zdania w niektórych tematach. Bardzo pomagają mi słowa świętego Pawła, który podpowiada nam, „abyśmy traktowali innych jako wyżej stojących od siebie”. (Flp 2,3). Pokora jest kluczem do wielu spraw w Bożym Królestwie.
Jesteś charyzmatykiem, zresztą jak każdy ochrzczony. Nie mogę nie zapytać – Co dziś mówi Duch do Kościoła w Polsce?
Nie czuję się kompetentny by wyrokować i ogłaszać, co dziś mówi Duch do całego Kościoła. Jednak, jeśli miałbym powiedzieć coś z mojej perspektywy świeckiego ewangelizatora, to ewidentnie Bóg wzbudza pośród ludzi świeckich dary i charyzmaty, które mogą stać się niezwykle cennym wsparciem dla Kościoła dzisiejszych czasów w skutecznym przepowiadaniu Ewangelii. Widać również ogromne wylanie Ducha Bożego, które towarzyszy modlitwie uwielbienia nie tylko w naszym kraju, ale w wielu krajach świata. Myślę, że warto się temu przyglądać i zastanowić, jak my w Polsce możemy wykorzystać te dary do przyprowadzenia ludzi do spotkania z Chrystusem w Kościele.
***
Marcin Zieliński (ur. 1992) jest ewangelizatorem i autorem książek o rozwoju duchowym. Lider wspólnoty „Głos Pana” w Skierniewicach.
Z Renatą Czerwicką napisali książkę „OdNowa! Znam Kościół, który żyje”, która ukazała się nakładem Domu Wydawniczego Znak. Opowiada o rozwoju duchowym, o relacjach duchownych ze świeckimi i o zmianach, jakie czekają Kościół.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |