Marilynne Robinson o wierze, wyobraźni i współczesnym świecie
O wierze, wyobraźni i współczesnym świecie, naznaczonym agresją i „trzecią wojną światową w kawałkach”, o której od ponad dziesięciu lat mówi papież Franciszek opowiada Marilynne Robinson, wybitna współczesna amerykańska pisarka w rozmowie z watykańskim dziennikiem „L`Osservatore Romano”.
26 listopada br. skończyła 80 lat. Jej powieści są przetłumaczone na język polski. Za powieść „Gilead” z 2008 roku, którą sama nazywa „ćwiczeniem z kontemplacji”, otrzymała Nagrodę Pulitzera. „Nie chciałabym napisać niczego, co nie byłoby prawdą. Pisanie jest formą myślenia od wewnątrz” – zaznacza. W rozmowie Robinson odnosi się do definicji październikowego Synodu w Watykanie podanej przez jego asystenta duchowego o. Timothy Radcliffe: „doświadczenie wyobraźni”, czyli okazja, dzięki której tak wielu ludzi siedzących przy tym samym stole porównało swoje własne wyobrażenia z wyobrażeniami innych, a tym samym nieuchronnie je przekształciło.
>>> Mąka, woda i delikatność – przepis na najlepsze opłatki [REPORTAŻ]
Potrzeba powrotu do pięknych historii
„Wierzę, że wyobraźnia, w indywidualnym ludzkim doświadczeniu, jest znacznie bardziej aktywna i wartościowa, niż nam się wydaje. Ludzki umysł istnieje w polu doświadczenia, które jest znacznie szersze, niż nam się wydaje i może faktycznie mieć wgląd, który jest objawieniem boskości, w taki sam sposób, jak to jest w przypadku wielkiego poety lub księgi Biblii. Coś prawdziwego w sensie prawdziwie świętego. Wierzę jednocześnie, że wyobraźnia może być nadużywana, jak wszystkie ludzkie sprawy. Myślę, że we współczesnej kulturze istnieje tendencja do niedoceniania istoty ludzkiej, czego konsekwencje ponosimy na wielu poziomach. Zamiast tego musimy uhonorować fakt, że nasze życie jest pełne wyobraźni. To jest jak `anioł` ludzkiej istoty, który widzi ponad to, co wydaje się realne i praktyczne. Po prostu dewaluujemy siebie i ograniczamy nasz potencjał, jeśli nie uznajemy potęgi wyobraźni” – mówi Robinson przyznając, że ludzki potencjał, podobnie jak wyobraźnia, jest niejednoznaczny i może być wykorzystywany w pozytywnym, ale i negatywnym sensie.
Komentując słowa papieża Franciszka z orędzia na Światowy Dzień Środków Społecznego Przekazu z 2020 r., który zwrócił uwagę na potrzebę powrotu do „opowiadania historii, dobrych i pięknych historii” Robinson mówi:
„Zgadzam się z papieżem i uważam, że niezwykłe historie mogą przynieść niezwykłe dobro. Nie mogę ogólnie powiedzieć, co sprawia, że historia jest dobra, ale mogę powiedzieć, że osobiście uwielbiam widzieć ludzkie pojednanie w opowieściach. Niestety, nie sądzę, abyśmy obecnie tworzyli wiele dobrych historii, ponieważ bardzo często ludzie, którzy rozpoznają zło, trudności, piszą o nich bez współczucia, w taki sposób, jakbyśmy zawsze wiedzieli, kogo obwinić. Myślę, że w ten sposób ludzie popadają w straszne problemy i nadużycia. Z drugiej strony wyobraźnia daje nam możliwość pełniejszego poczucia motywacji i postrzegania doświadczenia”.
Współczucie jest dziś trudniejsze
Pytana, czy refleksja nad potrzebą współczucia powinna zostać poddana refleksji po wszystkich wydarzeniach ostatnich trzech lat Robinson odpowiada: „Uważam, że współczucie jest dziś trudniejsze niż mogło być trzy lata temu. Szczerze mówiąc, nie rozumiem, co się dzieje, jaki jest powód, który motywuje ludzi. W Ameryce mamy oddzielne frakcje od czasów wojny domowej i w tych przypadkach jedna strona jest przeciwko drugiej. To dzieli rodziny. Ludzie, którzy powinni czuć się szczęśliwi, są pogrążeni w żałobie. Ludzie, którzy powinni być zdolni do współczucia, czują straszny gniew. Trudno mi to zrozumieć. To, co kocham w Ameryce, to fakt, że zawsze mieliśmy ciągłą imigrację, przez tak długi czas. Nagle jednak ludzie z kolejnego pokolenia nie mogą już znieść imigracji. Mówią brutalne rzeczy. Bardzo trudno to zrozumieć. Myślę, że jest to również porażka religii. Wiele Kościołów stało się organizacjami, które wspierają i zachęcają do pewnych rzeczy, które można wyraźnie uznać za niechrześcijańskie. Sama niedawno wysłałam krytyczny list do moich biskupów z pytaniem, dokąd zmierza liberalny Kościół. Szokująca jest pewność, z jaką niektórzy ludzie wierzą, że tylko inni są grzesznikami”.
Poproszona o skomentowanie słów z listu do syna w 1944 roku pisarza J.R.R. Tolkien, który napisał, że „człowieka może odkupić poruszająca historia” Robinson mówi: „Tak, pisanie jednak zawsze pozostaje czymś tajemniczym i zaskakującym. Czasami pisze się o wierze, o pojednaniu, o poznaniu tajemnicy drugiego człowieka, mimo że wielu nie wierzyło już, że jest to możliwe. A jednak jest. Jedyną rzeczą do zrobienia jest wypracowanie tego, a następnie odkrycie, że ludzie wciąż tęsknią za wizjami ludzkiej dobroci. Wielu pisze o przemocy i korupcji, jakby robili coś, by do nich zniechęcić, ale to nie jest to, o co wtedy chodzi”.
Historyczne zaangażowanie Kościoła w kreatywność
Robinson zgadza się z opinią, że w jej powieściach zawsze jest jakaś forma nadziei w myśl słynnej definicji amerykańskiej pisarki Flannery O’Connor, że zadaniem pisarza jest opisanie „dzieła łaski na terytorium zajętym przez diabła”.
„Absolutnie. Łaska jest bardzo ważna, podtrzymuje wszystko i jest nadzieją na wszystko. I jest podstawowym ludzkim doświadczeniem. Jedną z rzeczy, które najbardziej mnie niepokoją, jest to, że tylko jeśli jesteś w stanie to zauważyć, widzisz ludzi robiących wspaniałomyślne rzeczy przez cały czas” – zaznacza pisarka.
Pytana, czy zgadza się z tymi, którzy twierdzą, że w dzisiejszym społeczeństwie bombardowanym codziennie obrazami grozi pustynnienie ludzkiej wyobraźni Robinson odpowiada:
„Niedawno odwiedziłem Kaplicę Sykstyńską. Wierzę, że bogactwo obrazów może karmić wyobraźnię w niezwykły sposób. Myślę więc, że jest to kwestia zrozumienia, które obrazy i w jakim duchu są prezentowane”.
Robinson wyznaje, że jej literackie korzenie są szekspirowskie i zawsze do tego wraca .
„Uwielbiam też amerykańskich autorów z XIX wieku, takich jak Henry James, lub tych, którzy pisali o postrzeganej obecności Boga w naturze, kolejnej pięknej rzeczy, którą należy odzyskać, ponieważ ten wymiar został zredukowany do sentymentalizmu, tak jakby bardzo starożytna idea, że Bóg ozdabia świat pięknem, była bez znaczenia” – zaznacza.
Mówiąc o szczególnej odpowiedzialności artystów i pisarzy Robinson stwierdza:
„Doświadczenie osoby wierzącej polega na tym, że nieustannie prosi się nas o więcej, niż możemy dać, a to, co jest bardzo miłe, powinno pobudzić nasze zobowiązania wobec innych ludzi. Ludzie skłonni do refleksji od początku wierzyli, że w rzeczywistości jest coś więcej, mam na myśli coś znacznie głębszego niż to, czego doświadczamy. Aby właściwie docenić doświadczenie życia, musimy zdać sobie sprawę, że istniejemy w znacznie większym i znacznie bogatszym `systemie rzeczywistości`, niż jest to tradycyjnie rozpoznawalne”.
Komentując słowa papieża Franciszka wypowiedziane podczas niedawnego spotkania z artystami w Watykanie i jego wezwaniu do „nadania twarzy Chrystusa blasku za pomocą nowego języka” Robinson stwierdza:
„Myślę, że to niezwykłe. Historyczne zaangażowanie Kościoła w kreatywność jest tak głębokie. Rzeczywiście istnieje wielki związek. Cała sztuka, która stwarza poczucie łaski, dotyczy Jezusa. Jezus jest dla mnie ważny jako obecność w świecie, a nie jako człowiek, który żył w historii: Jezus jest widoczny w gestach wierzących”.
Piękno Księgi Rodzaju
Pytana o tekst „Reading Genesis” – „Odczytywanie Księgi Rodzaju”, który ukaże się 12 marca 2024 roku Robinson odpowiada: „To, co napisałam, to ponowne odczytanie Księgi Rodzaju, co uzasadnia się mocą samego tekstu. Interesuję się Księgą Rodzaju odkąd skończyłam 20 lat. Kiedy ją czytałem, wydawała mi się głęboką literaturą. Wydawało mi się to bardzo ważne, ponieważ w Księdze Rodzaju pokazana jest natura Boga, a także powiedziane są pewne fundamentalne rzeczy o człowieczeństwie. Nie należy jej odrzucać jako prymitywnego dokumentu z pięknymi, ale nieprawdziwymi historiami, takimi jak ta o grzechu pierworodnym. Osobiście wierzę w grzech pierworodny, myślę, że opisuje on coś, co jest prawdą. Nie wierzę, że samo zerwanie jabłka jest przyczyną naszego bólu, ale wierzę, że nawet w najlepszych okolicznościach, nawet przy najlepszych intencjach, jest całkiem niemożliwe, aby postąpić właściwie. Grzech pierworodny można rozumieć jako naszą niezdolność do czynienia dobra. Jeśli przeanalizujesz intencję stojącą za wszystkimi tekstami Pisma Świętego, jest ona naprawdę głęboka”.
Jej ulubioną postacią w Księdze Rodzaju jest Jakub, ale „cała Księga Rodzaju to piękna książka”. Robinson zgadza się, że jesteśmy cały czas uwikłani w grzech pierworodny, a tym samym w zło, że codzienne życie jest epopeją i zawsze walką.
„Tak, jest to epopeja, ale nadal uważam, że byłabym szczęśliwa, gdyby tak nie było. Sami dla siebie jesteśmy wielkim problemem, nasze człowieczeństwo tworzy niewyobrażalne konflikty. Potem musimy stworzyć sobie poczucie bezpieczeństwa i w końcu utożsamiamy niektórych ludzi ze złem. To przerażający mechanizm. Moim zdaniem lepiej jest myśleć o grzechu pierworodnym. Gdyby ludzie mogli po prostu nie zabijać, nie kraść, życie na świecie byłoby proste, ale zamiast tego pojawia się impuls do stworzenia mechanizmu bezpieczeństwa, utożsamiania się z prawą stroną, a żeby to zrobić, musimy też znaleźć złą stronę i zaludnić nią ludźmi” – mówi Marilynne Robinson.
Marilynne Robinson urodziła się i dorastała w Sandpoint w stanie Idaho. Jej pierwsza powieść, „Housekeeping”zdobyła w 1980 nagrodę PEN / Hemingway Award dla najlepszej debiutanckiej powieści. Druga jej powieść pt. „Gilead” zdobyła Nagrodę Pulitzera. Robinson pisze artykuły i recenzje książek dla „Harper”, „Paris Review” i „New York Timesa Book Review”. Gościnnie wykłada na licznych uniwersytetach, m.in na Uniwersytecie Kent, Amherst i Massachusetts. Obecnie uczy na Uniwersytecie Iowa.
Po polsku wydano jej powieści: „Gilead”, „Jack”, „Dom nad jeziorem smutku” i „Lila”.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |