lublin katedra Matka Boża Częstochowska

Fot. wikipedia

Matka Boża płacze w Lublinie. Dziś rocznica cudu 

Dziś przypada 70. rocznica tego, co zostało nazwane cudem lubelskim. Wierni zgromadzeni w lubelskiej katedrze 3 lipca 1949 r. zobaczyli łzy na obrazie Matki Bożej, a informacja o tym rozniosła się błyskawicznie. 

 Na czole, policzkach i części nosa ukazały się krwawe plamy. Usta zaczęły się wykrzywiać coraz bardziej, a cała twarz przybrała tak bolesny wyraz, że nie wiedziałem, co się ze mną dzieje i czułem jedno: że muszę krzyczeć, bo inaczej serce mi pęknie – tak potem to wydarzenie opisywał jeden ze świadków. 

Wierni, którzy po mszy św. zostali przed obrazem na prywatnej modlitwie, zaalarmowali kościelnego, potem wikariusza. Gdy wiadomość się rozeszła, do katedry zaczęły schodzić się tłumy, tak że musiano zamknąć świątynię, ponieważ obawiano się o bezpieczeństwo ludzi 

Władze były przerażone

Do archikatedry zaczęły ściągać tłumy już nie tylko Lublinian, ale ludzi zjeżdżających się z całej Polski. Na pojedynczych zdjęciach z tamtego czasu można zobaczyć, że wierni są na placu przed kościołem, ale też stoją na ulicy. Władza ludowa była przerażona. Zaczęto represjonować wiernych. Na temat cudu lubelskiego pisano paszkwile, na specjalnie zwołanym wiecu partyjnym potępiano „ciemnotę i zabobony”. Wstrzymano sprzedaż biletów komunikacji publicznej do Lublina, a przed miastem ustawiono patrole milicji, których zadaniem było zatrzymywanie zmierzających do miasta. 

Badanie cudu

6 lipca 1949 r. biskup lubelski Piotr Kałwa w liście do wiernych pisał:  Z natury rzeczy badanie takich zjawisk wymaga dłuższego czasu, muszą bowiem wydać swoją opinię fachową o tych zjawiskach przedstawiciele różnych gałęzi wiedzy ludzkiej, każdy na swoim odcinku. 

Obraz Matki Bożej wstępnie przebadano. Zrobiła to komisja, w skład której weszli między innymi chemik i konserwator. Ale na dogłębne sprawdzenie cudu władze państwa się nie zgodziły 

lublin katedra Matka Boża Częstochowska

Fot. wikipedia

„Cudaki”, jeszcze tu jesteście?

Okazją do zaostrzenia ataków stała się tragiczna śmierć młodej dziewczyny i zranienie kilkunastu osób wskutek zamieszek na rusztowaniach przed katedrą, wywołanych przez prowokatorów. Po tym zdarzeniu w całej Polsce organizowano masówki, wiece, zebrania „postępowej inteligencji” przeciw Kościołowi. 

Aresztowano wikariuszy, służbę kościelną i świeckich, których próbowano zmusić do zaprzeczenia wydarzeniu i oskarżenia biskupów o manipulację. Nie doszło do rozprawy sądowej, dzięki interwencji Prymasa Stefana Wyszyńskiego osadzeni opuścili więzienie w lipcu 1950 r. 

Pani Maria, którą UB wtrąciło do celi w swojej siedzibie przy ul. Chopina, opowiada, że kiedy siedziała razem z innymi kobietami, od czasu do czasu do celi zaglądał funkcjonariusz i pytał:  „Cudaki”, jeszcze tu jesteście? jeszcze Matka Boska nie wypuściła was? W sumie aresztowano około 500 osób. 

Wierni nie przestają czcić Maryi

Wbrew tym działaniom kult Maryi stale się rozwijał, dopiero jednak w 1981 r. uczczono rocznicę cudownych zdarzeń, odprawiając nabożeństwo przed katedrą i niosąc obraz w procesji ulicą Królewską. W uroczystościach wzięło udział ponad 30 tysięcy osób. Władze państwowe zezwoliły na urządzenie uroczystości poza katedrą także w czasie stanu wojennego. 

W styczniu 1988 r. Stolica Apostolska zatwierdziła trwałość kultu Matki Bożej. 26 czerwca obraz koronowano. W czasie nabożeństwa przed pomnikiem ofiar Majdanka, które zgromadziło 350 tysięcy osób, korony poświęcił Prymas Polski kard. Józef Glemp. 

Świadectwa uzdrowień

Według zeznań świadków przed obrazem dochodziło do cudownych uzdrowień. Tuż po zdarzeniu ze względu na sytuację polityczną nie można było powołać komisji lekarskiej w sanktuarium, świadectwa uzdrowień zapisywano w specjalnej księdze. Dokument zaginął w czasie rewizji przeprowadzonej w katedrze przez UB. 

 Cud lubelski różni się od innych wydarzeń z okresu Polski Ludowej uznawanych przez wiernych za nadprzyrodzone. Nie był indywidualnym, cyklicznym objawieniem. Nie wiązały się z nim żadne orędzia. Ponadto nie wywołał konfliktu ani rozłamu w Kościele. Było to wydarzenie jednorazowe, adresowane do przybywających wiernych, a nie do jednej wybranej osoby. Najistotniejsza różnica dotyczy miejsca zdarzenia – jest nim kościół, a nie prywatny dom czy łąka, oraz osób, które pierwsze dostrzegły zmiany. Były to osoby konsekrowane, co automatycznie w świadomości podnosi wiarygodność tego wydarzenia – czytamy w streszczeniu właśnie wydanej książki Marioli Błasińskiej „Cud. W 1949 r. Lublin stał się Częstochową”. 

 

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze