Matka Boża Zwycięska
Był październik 1571 r. Papież podniósł się z kolan. 67 lat życia miał już za sobą, ile przed sobą – wtedy Bóg jeden wiedział, a jak się później okazało – niewiele. Ale był to chyba najważniejszy czas w jego życiu. Był zakonnikiem, wiele lat spędził w dominikańskich klasztorach, od pięciu zasiadał na Stolicy Piotrowej. Pontyfikat poświęcił reformom Kościoła i walce z herezjami. Chciał zrobić moralny porządek w Rzymie, m.in. ogłosił Tomasza z Akwinu Doktorem Kościoła i nakazał wydanie wszystkich jego dzieł. Ale został zapamiętany również z innego powodu.
Ów październikowy dzień był szczególny. Miesiąc wcześniej do Europy dotarła wiadomość, że armada turecka opuściła porty Konstantynopola. Muzułmanie ruszyli, by zająć resztę chrześcijańskiego świata. Historia działa się na jego oczach. W zamyśleniu spojrzał przed siebie. Teraz zapewne zorganizowana przez niego flota Świętej Ligi – koalicji chrześcijańskich państw – zbliżała się do tureckich okrętów. Odruchowo chwycił leżący nieopodal różaniec: Ave Maria, gratia plena – zaczął, i znów padł na kolana. Miał świadomość, że wraz z nim modli się cały Rzym.
„Kiedy zaś niewierni mahometanie, ufni w swą flotę potężną i wojska ogromne –- nieśli narodom Europy klęskę i niewolę, wzywano z woli Ojca Świętego z całą usilnością opieki Matki niebieskiej i pokonano w ten sposób wrogów, a statki ich zatopiono” – pisał w XIX w. Pius IX w encyklice „Ingravescentibus malis”. A jego następca, Leon XIII dodał: „Skuteczność i moc tego nabożeństwa ujawniły się w XVI w., kiedy potężne siły tureckie zagrażały niemal całej Europie, chcąc narzucić jej jarzmo przesądów i barbarzyństwa. W owym czasie Najwyższy Pasterz, św. Pius V, po obudzeniu wśród wszystkich władców chrześcijańskich gorliwości do wspólnej obrony, zabiegał z wielką żarliwością o uzyskanie dla chrześcijaństwa łaski najpotężniejszej Matki Bożej. Dał niebu i ziemi tak szlachetny przykład, że zgromadził wokół siebie wszystkie umysły i serca ówczesnej epoki. Rycerze wierni Chrystusowi, którzy przygotowywali się do złożenia ofiary ze swego życia i krwi w walce za wiarę i za swoją ojczyznę, bez lęku wypłynęli w morze, by zewrzeć się z nieprzyjaciółmi nie opodal Zatoki Korynckiej. Tymczasem ci, którzy nie byli zdolni do włączenia się z nimi do boju, uformowali armię pobożnych suplikantów, którzy wzywali Maryję i jednym głosem pozdrawiali Ją słowami różańca, błagając Matkę Bożą o wielkie zwycięstwo dla walczących towarzyszy”.
Papież musiał już trwać na modlitwie kilka godzin, przesuwając paciorki różańca, kiedy nagle wydało mu się, że widzi ogromne floty przygotowujące się do starcia. Nad nimi ujrzał Maryję, która patrzyła na niego spokojnym wzrokiem. Nieoczekiwana zmiana kierunku wiatru uniemożliwiła manewry muzułmanom, a sprzyjała flocie chrześcijańskiej… Widział to i wiedział, że uda się powstrzymać turecką inwazję. „Nie odwaga, nie broń, nie dowódcy, ale Maria Różańcowa dała nam zwycięstwo” – napisano potem na ścianie jednej z weneckich kaplic.
Dzień zwycięskiej bitwy, 7 października, został ogłoszony świętem Matki Bożej Zwycięskiej, a potem zaczęto go obchodzić jako Święto Matki Bożej Różańcowej. Początkowo święto obchodzono tylko w miejscach, w których znajdowały się bractwa różańcowe, z czasem w całym Kościele. W 1883 r. wspomniany Leon XIII wprowadził do Litanii Loretańskiej wezwanie „Królowo Różańca świętego – módl się za nami”, a dwa lata później zalecił, by w kościołach odmawiano różaniec przez cały październik. I tak jest do dziś.
Około cztery wieki przed wydarzeniami pod Lepanto niejaki Dominik Guzman, założyciel Zakonu Kaznodziejskiego – tego samego, do którego wstąpił potem przyszły papież, Pius V – chodził od miasteczka do miasteczka, od wsi do wsi, głosząc Ewangelię. Zakonnik został posłany przez papieża, by zwalczyć herezje. Przez wiele lat działał gorliwie, ale wydawało się, że zupełnie bezskutecznie. Na nic nie zdawały się płomienne kazania i rozmowy z ludźmi „Święty Dominik, widząc, że ciężar grzechów uniemożliwia albigensom nawrócenie, odszedł w lasy w pobliżu Tuluzy, gdzie modlił się bez przerwy przez trzy dni i noce – pisał Ludwik de Montfort.
W tym czasie nic nie robił, płakał tylko i zadawał sobie surowe pokuty, by powstrzymać gniew Boga. Biczował się tak bardzo, że jego ciało całe krwawiło, aż w końcu stracił przytomność. Wówczas ukazała mu się Najświętsza Maryja Panna w towarzystwie trzech aniołów i powiedziała: «Drogi Dominiku, czy wiesz, jakiej broni chce użyć Błogosławiona Trójca, aby zmienić ten świat?». «O, moja Pani – odpowiedział św. Dominik – lepiej wiesz ode mnie, bo Ty zawsze byłaś obok Jezusa Chrystusa głównym narzędziem naszego zbawienia». Wówczas Maryja rzekła: «Chcę, abyś wiedział, że w tego rodzaju walce taranem pozostaje zawsze Psałterz anielski, który jest kamieniem węgielnym Nowego Testamentu. Jeśli więc chcesz zdobyć te zatwardziałe dusze i pozyskać je dla Boga, głoś mój Psałterz». Święty Dominik powstał pocieszony i ruszył prosto do katedry. Natychmiast niewidzialni aniołowie uderzyli w dzwony, aby zgromadzić ludzi na kazanie św. Dominika. Na samym początku kazania rozpętała się przerażająca burza, ziemia się zatrzęsła, słońce utraciło blask, a grzmoty i błyskawice były tak wielkie, że wszystkich ogarnął lęk. Jeszcze większa trwoga ich ogarnęła, kiedy spojrzeli na obraz Najświętszej Maryi Panny umieszczony na naczelnym miejscu i zobaczyli, że Maryja trzykrotnie unosi ku niebu dłonie, by przyzywać Bożą pomstę, jeśli się nie nawrócą, aby naprawić swoje życie i szukać opieki u Świętej Bożej Rodzicielki. Bóg chciał przez te nadprzyrodzone zjawiska rozpowszechnić nowe nabożeństwo świętego różańca i uczynić je szeroko znanym. W końcu w odpowiedzi na modlitwy św. Dominika burza ucichła, a on zaczął nauczać. „Tak gorąco i przekonująco wyjaśniał znaczenie i wartość różańca, że niemal wszyscy mieszkańcy Tuluzy przyjęli go i odrzucili fałszywe wierzenia – przekazuje tradycja. – W krótkim czasie w mieście dało się zauważyć wiele zmian na lepsze. Ludzie zaczęli wieść chrześcijańskie życie i porzucili swoje poprzednie złe obyczaje”.
Mimo iż od czasów św. Dominika świat zmienił się nie do poznania, siła modlitwy różańcowej pozostaje ta sama. „Różaniec jest najpiękniejszą i najcenniejszą ze wszystkich modlitw do Pośredniczki wszelkich łask i modlitwą najbliższą sercu Matki Bożej. Módlcie się na nim codziennie” (Pius X).
* * *
Pius V zmarł w 1572 r. Niedługo po zwycięstwie pod Lepanto zachorował na nerki i nie dało się mu pomóc. Umierając, miał się modlić: „Panie, powiększaj moje cierpienia, ale z nimi powiększaj cierpliwość”. Zmarł 1 maja 1572 r. w wieku 68 lat. Pochowany został w zwykłym dominikańskim habicie, zapewne z różańcem w rękach. W 1672 r. został ogłoszony błogosławionym, a 1712 r. świętym Kościoła katolickiego.
Beata Legutko
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |