Metoda małych kroków – niezawodny sposób na świętość
Było w nich coś, co przyciągało ludzi z różnych stron. Fascynował ich radykalizm, mądrość bezkompromisowość… I decyzja, by resztę życia spędzić na pustyni – jak Eliasz, Jan Chrzciciel, jak Chrystus – by stanąć szczerze wobec Boga, by walczyć z własnymi słabościami.
Pierwszym znanym z imienia Ojcem Pustyni był niejaki Abba Antoni, żyjący na przełomie III i IV w. Zostawił bo sobie mnóstwo apoftegmatów, czyli krótkich wypowiedzi, często po prostu sentencji, które dla wielu stały się inspiracją – tym jednym zdaniem, które raz usłyszane, potrafi poprowadzić człowieka przez resztę życia. Nie tylko słowa Abba Antoniego zapadały w pamięć, powtarzano też też myśli wielu innych Ojców, czasem nawet nieznanych z imienia. Wiele z ich słów zostało spisanych w tzw. Księdze Starców (Gerontikon), której lektura również dzisiaj może zmienić życie, a przynajmniej dotychczasowe spojrzenie na religijność. Sentencje Ojców nierzadko zaskakują prostotą, a przedstawione w Księdze „życie modlitwy” może wydawać się dość ubogie. Nie znajdziemy w relacjach Ojców ekstaz, mistycznych uniesień, wzlotów ku niebu, a „jedynie” proste, przyziemne – rzec można – intuicje i rady. Okazuje się jednak, że to właśnie w tej prostocie kryje się to, co najważniejsze, że tam możemy odkryć drogę do zbawienia.
Bracia spytali abba Agatona: „Ojcze, wypełnienie której cnoty wymaga największego trudu?”. On rzekł im: „Wybaczcie, lecz wydaje mi się, że nic nie wymaga takiego wysiłku jak modlitwa. Ilekroć bowiem człowiek chce się modlić, zawsze nieprzyjazne duchy starają się powstrzymać go od tego, wiedząc, że nic im bardziej nie stoi na przeszkodzie niż modlitwa płynąca do Boga. Każdy inny trud bowiem, który podejmuje człowiek o religijnym sposobie życia, choćby znoszony był długo i wytrwale, zakończy się jakimś wytchnieniem. Modlitwa natomiast ma to do siebie, że wymaga wielkiego wysiłku i walki aż do ostatniego tchnienia”.
Droga do modlitwy serca
Ojcowie Pustyni żyli w pojedynczych celach, najczęściej oddalonych od siebie. Budowali je sami albo dziedziczyli po innych ojcach. Czas spędzali na modlitwie i prostych, wydawać by się mogło, monotonnych czynnościach. Wielu np. zajmowało się wyplataniem koszy, była to mechaniczna, „nieciekawa” praca, ale właśnie dzięki swojej prostocie umożliwiała jednoczesną modlitwę. Bo to było głównym przesłaniem i zadaniem tych, którzy zdecydowali się odejść na pustynię. Modlili się praktycznie cały dzień – kiedy nie pracowali i kiedy pracowali – starali się być przy Bogu myślą i słowem, kontemplowali codziennie Pismo Święte. Wielu z nich, żeby móc rozważać Słowo Boże, najpierw musiało się nauczyć czytać. Odmawiali głownie psalmy, niektórzy każdego dnia cały psałterz. W Biblii szukali odpowiedzi na dręczące ich pytania i duchowe problemy, a jeżeli w Piśmie nie udało się ich odnaleźć, udawali się do starszych ojców i mędrców. Czasem wiele lat zajmowało im znalezienie właściwej – ich zdaniem – drogi, może też dlatego nie zawsze byli chętni do pomocy. „Grzechy moje stały się mrocznym murem pomiędzy mną a Bogiem” – miał kiedyś powiedzieć Abba Ammoe, odmawiając nauki pewnemu człowiekowi. „Sam jestem w niebezpieczeństwie, to cóż mam tobie mówić?” – można było usłyszeć od Teodora z Ferme. Również z tego doświadczenia niemocy narodziło się to, co dziś nazywamy „modlitwą Jezusową”. Ojcowie a uważali, że droga do modlitwy nieustannej – świadomości, że nasze życie zawsze dzieje się przed oczami Bożymi – wiedzie przez częste powtarzanie jednego modlitewnego wezwania. Często były to wersety Pisma św., słowa Psalmów, czasem – samo imię Jezus. Około VII w. ustaliła się praktyka polegającą na powtarzaniu na głos, bądź w myśli, bez przerwy, tego samego zdania, najczęściej – choć nie zawsze – „Panie Jezu Chryste, zmiłuj się nade mną! (grzesznikiem)”. Niezależnie od słów, które się wybierze, istotę wezwania stanowi samo Imię Jezus. Z czasem, słowa modlitwy zaczynają wypowiadać nie tylko usta ale i serce człowieka – dlatego też mówi się o „modlitwie serca”.
Do abba Lucjusza do Enaton przyszli kiedyś mnisi zwani euchitami; a starzec ich zapytał: „Jaką ręczną pracą wy się zajmujecie?”. Odrzekli: „My pracy ręcznej nie tykamy, ale według słów apostoła modlimy się nieustannie”. I spytał starzec: „Czy nie jadacie?”. Odpowiedzieli: „Owszem”. On rzekł: „Kiedy więc jecie, któż modli się za was?”. I pytał dalej: „Czy nie sypiacie?”. Odpowiedzieli: „Owszem”. A starzec na to: „Kiedy więc śpicie, któż modli się za was?”. I nie mieli na to odpowiedzi. A on powiedział: „Wybaczcie mi, ale nie tak żyjecie, jak mówicie. A ja pokażę wam, że wykonując pracę ręczną, modlę się nieustannie. Bo trwając w obecności Bożej, zwilżam sobie włókna palmowe; a siedząc i skręcając linę, mówię: «Zmiłuj się nade mną, Boże, w miłosierdziu swoim: w ogromie swej litości zgładź nieprawość moją»”. I zapytał ich: „Czyż to nie modlitwa?”. Odpowiedzieli: „Owszem”. On zaś mówił dalej: „I kiedy tak spędzę cały dzień na pracy i modlitwie, zarabiam mniej więcej szesnaście groszy: z tych dwa składam w bramie kościoła, a za resztę się utrzymuję. Ten zaś, kto weźmie tamte dwa grosze, modli się za mnie, czy ja jem, czy śpię: a tak za pomocą Bożą wypełniam nakaz modlitwy nieustannej”.
Jak widać odpowiedź na pytanie o modlitwę nieustanną była dość dosłowna. Nieustannie, to nieustanie. Da się? Da. Można powiedzieć, że sposób na życie Ojców Pustyni to metoda małych kroków. Małych kroków w modlitwie, bez mistycznych przeżyć, ale w codziennej regularności i wytrwałości. Małych kroków w pracy nad swoimi słabościami i zniechęceniami, w chwilach radości i zwątpienia, małych kroków ku świętości…
Modlitwa Jezusowa dzisiaj
Dzisiaj w zgłębianiu Modlitwy Jezusowej pomagają książki. Do najbardziej znanych należą zbiór tekstów o modlitwie „Filokalia” oraz napisane w XIX w. „Opowieści pielgrzyma”. Być może jednym z największych odkryć, do których mogą nas prowadzić, jest świadomość, że być z Panem Bogiem można w każdej minucie, w każdej sekundzie, że nasze życie takie, jakie jest – w naszych obowiązkach, trudnościach i radościach, w pracy i życiu rodzinnym – może być przepełnione Bożą obecnością. Tu i teraz. Doświadczenie Ojców Pustyni może też być wskazówką dla nas i wzywaniem – jak w tym pędzącym świecie znaleźć swoją pustynię, miejsce najprawdziwszego spotkanie z sobą i Bogiem?
Święty abba Antoni, kiedy mieszkał na pustyni, popadł raz w zniechęcenie i wielką ciemność wewnętrzną. I powiedział do Boga: „Panie, chcę się zbawić, ale mi myśli nie pozwalają: co mam robić w tym utrapieniu? Jak się zbawić?”. I chwilę potem, wyszedłszy na zewnątrz, zobaczył Antoni kogoś podobnego do siebie, kto siedział i pracował, potem wstawał od pracy i modlił się, a potem znowu siadał i plótł linę, i znów wstawał do modlitwy . A był to anioł Pański, wysłany po to, by go pouczyć i umocnić. I usłyszał Antoni głos anioła: „Tak rób, a będziesz zbawiony”. Gdy to usłyszał odczuł wielką radość i ufność; a robiąc tak, osiągnął zbawienie.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |