fot. unsplash

Michał Jóźwiak: odbudowę katolicyzmu zacznijmy od siebie [FELIETON]

Czasem nie dziwię się osobom niewierzącym, że śmieją się z katolików. Bo jak inaczej reagować na tych, którzy z pobożnymi minami klęczą przed obrazem Matki Bożej, a później obgadują swojego sąsiada?

Rodzaje pobożności, duchowości i wrażliwości religijnej bywają różne. Jedni do rozwoju wiary potrzebują dobrej duchowej lektury, a drudzy bardziej cenią sobie przyjazd do ich parafii kopii obrazu Matki Bożej Częstochowskiej. Problem w tym, że w Polsce nadal dominuje pobożność ludowa, a ona nie dość, że odpycha młodych ludzi od Kościoła, to jeszcze sama w sobie jest płytka i często ma niewiele wspólnego z chrześcijaństwem.

>>> Księża porzuceni [REPORTAŻ]

Pobożność ludowa

Kiedy obserwuję obrazki z trwającej w archidiecezji poznańskiej peregrynacji kopii obrazu Matki Bożej Częstochowskiej albo relacje z odpustów mam mieszane odczucia. Z jednej strony mam oczywiście szacunek do tych, dla których przyjazd wizerunku Maryi jest niezwykle ważnym wydarzeniem. Dla niektórych tak istotnym, że w ich oczach pojawiają się łzy, kiedy parafia „żegna” obraz. Z drugiej jednak strony wydaję mi się, że właśnie przez takie obrazki osoby niewierzące śmieją się z katolików. Sztuczna pompa, a czasem także kiczowatość, jaka towarzyszy wizytacji obrazu w parafiach jest dla mnie rażąca, a zamontowanie plastikowych koron wokół pomarańczowych lamp sygnalizacyjno-ostrzegawczych na dachu auta, którym przewożony jest obraz Maryi, jest wręcz groteskowe. Nie mam nic do kultu Maryi, nie chcę nawet jakoś szczególnie czepiać się pobożności ludowej, która ma przecież swoją wartość. Irytuję się jednak, gdy wiara sprowadzana jest do pustych, a na dodatek estetycznie wątpliwych wydarzeń. Mam smutne wrażenie, że tego typu eventy są cienkim i jedynym włoskiem, na którym trzyma się jeszcze polski katolicyzm, a właściwie jego pozór. Dlaczego? Bo nie mamy nic w zamian. Owszem, w miastach są duszpasterstwa akademickie, wspólnoty, w których ludzie wierzący mogą poszukiwać relacji z Bogiem i innymi ludźmi. Ale na wsiach i w mniejszych miejscowościach Kościół bazuje na tych archaicznych formach, które już tylko w oczach starszych ludzi mogą spowodować zakręcenie się łezki w oku. Do młodych to nie trafia. Nawet jeśli ku uciesze babci wezmą udział w odpuście czy peregrynacji, to później wrócą do swojej codzienności, w której na chrześcijańskie wartości miejsca zbyt wiele nie ma. Oddychamy z ulgą kiedy widzimy, że miejscami uroczystości kościelne cieszą się zainteresowaniem, ale to pozory, które szybko zostaną obnażone.

Fot. Justyna Nowicka

Młodzi odchodzą z Kościoła

Kto ma nadzieję na to, że małomiasteczkowe imprezy z burmistrzem, strażą pożarną i kilkoma sztandarami będą w Polsce ostoją katolicyzmu, ten szybko przekona się jak bardzo jest ona płonna. Młodzi znikną z Kościoła szybciej, niż nam się wydaje. W zasadzie to już ich nie ma.

„Ludowy katolicyzm przed niczym nie ratuje, to bzdura. Katolicyzm na wsi rozpada się jeszcze szybciej niż w mieście, bo nawet jeśli poziom praktyk nie spada tak szybko, to wypłukanie wartości z życia jest równie dramatyczne. My tu możemy sobie pozwolić na wyższą kulturę, oni mają tylko telewizor i internet” – mówi Tomasz Terlikowski w rozmowie z Robertem Mazurkiem na łamach „Dziennika Gazety Prawnej”. „W Polsce nie ma już katolicyzmu kulturowego, nawet on upadł. Młodzi ludzie są jeszcze posyłani do Pierwszej Komunii, jeszcze przez kilka lat chodzą na religię, lecz nie mają już żadnego doświadczenia Kościoła” – dodaje publicysta.

Jeszcze kilka lat temu przekornie mówiło się, że dla wielu młodych ludzi bierzmowanie jest sakramentem pożegnania się z Kościołem. Dzisiaj spora grupa młodzieży odchodzi jeszcze wcześniej i nie jest w stanie dotrwać nawet do bierzmowania. Taką niestety mamy rzeczywistość.

Postawić diagnozę

Narzekanie i wypieranie tego faktu oczywiście w niczym nie pomoże. Trzeba zacząć od porządnej diagnozy naszej sytuacji. I tu, niestety, pojawia się pierwszy problem. „Oni nie wiedzą, jak żyją ludzie” – mówi o biskupach Tomasz Terlikowski. „Kilka dobrych lat temu jako dziennikarz nagrywałem jednego z biskupów, który mówił mi, że młodzież złoży Ojcu Świętemu w darze Księgę Wyrzeczeń. Pytam o to, czego się młodzi wyrzekają? »Obiecują, że będą grzeczni, będą słuchać rodziców i wyrzucać śmieci«. Jak to usłyszałem, to pomyślałem, że nie mogę tego wypuścić, bo biskup wyjdzie na idiotę. »Księże biskupie, a może oni wyrzekliby się narkotyków, alkoholu, seksu przedmałżeńskiego?«. »No chyba pan nie myśli, że nasza młodzież robi takie rzeczy?«” – relacjonuje dziennikarz we wspomnianym wcześniej wywiadzie.

>>> Tomasz Terlikowski: Kościół stracił wiarę [ROZMOWA]

Na tym nie koniec, bo planów na wyjście z kryzysu również nie widać. Obawiam się, że jesteśmy na tyle zadowoleni z siebie, że nie chcemy nic zmieniać. Jest trochę jak w tym dowcipie, że „lepiej się nie nawracać, bo obecne życie jest wygodniejsze”. I tak sobie trwamy w „nienawróceniu”, w powierzchowności i w coraz bardziej groteskowej pobożności. Żeby było jasne – nie jest ona groteskowa dlatego, że jej estetyka jest dyskusyjna. To akurat zawsze można jakoś przeskoczyć. Gorsze jest to, że za praktykami religijnymi absolutnie nie idzie sposób życia. Trudno nazwać to chrześcijaństwem.

Fot. pixabay

Dobra i zła wiadomość

Zła wiadomość jest taka, że z katolicyzmem w Polsce jest naprawdę kiepsko. Ale jest i dobra wiadomość – wciąż jest jeszcze nadzieja. Nie ma się co łudzić, że nagle trendy się odwrócą, a kościoły wypełnią się po brzegi głęboko wierzącymi ludźmi. Ciągle jednak mamy szansę na to, że Kościół będzie wspólnotą, choć mniej liczną, to bardziej uduchowioną i zaangażowaną. Przewidywał to już wiele lat temu ks. Joseph Ratzinger, późniejszy papież Benedykt XVI.

>>> Czy Benedykt XVI przewidział przyszłość Kościoła katolickiego?

„Z obecnego kryzysu wyłoni się Kościół jutra – Kościół, który stracił wiele. Będzie niewielki i będzie musiał zacząć od nowa, mniej więcej od początku. Nie będzie już w stanie zajmować wielu budowli, które wzniósł w czasach pomyślności. Ponieważ liczba jego zwolenników maleje, więc straci wiele ze swoich przywilejów społecznych. W przeciwieństwie do wcześniejszych czasów będzie postrzegany dużo bardziej jako dobrowolne stowarzyszenie, do którego przystępuje się tylko na podstawie samodzielnej decyzji. Jako mała wspólnota, będzie kładł dużo większy nacisk na inicjatywę swoich poszczególnych członków” – pisał ks. Ratzinger.

Gdy przyglądamy się statystykom i trendom, to gołym okiem widać, że przeżywamy kryzys. Jednak to, jak będzie wyglądał w przyszłości polski katolicyzm i w jakiej kondycji będzie w Polsce Kościół – zależy od każdego z nas. Jeśli mamy coś odbudować, to musimy zacząć od siebie.

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze