Fot. Piotr Ewertowski/misyjne.pl

6 tys. młodych na rekolekcjach i działanie Ducha Świętego [ŚWIADECTWA]

Ok. 6 tys. młodych z całego Meksyku spotkało się na trzydniowych rekolekcjach w ramach Narodowego Spotkania Młodzieży w Duchu Świętym. Odbyło się ono w sanktuarium Męczenników Meksykańskich w Guadalajarze. Kilkoro uczestników podzieliło się z nami swoimi świadectwami.

– Młodzi przyjechali tutaj z całego Meksyku. Niektórzy podróżują nawet 20 godzin, by tutaj dotrzeć – mówi Daniel Contreras, który od 15 lat należy do Odnowy Charyzmatycznej. Działa w apostolacie porządkowym i odpowiada za organizacją wydarzeń, między innymi właśnie ENJES. Najwięcej uczestników pojawiło się z centralnej oraz zachodniej części Meksyku – to regiony kraju uznawane są za najbardziej katolickie. Encuentro Nacional de Jóvenes en el Espíritu Santo (ENJES) to coroczne spotkania młodych członków Odnowy Charyzmatycznej. – Kluczem naszego spotkania jest modlitwa, prośby i wdzięczność – wskazuje Daniel.  – Odnowa daje mi dużo błogosławieństwa, ponieważ Bóg nigdy cię nie zostawia samego. Jeśli ty Mu dasz swój czas, On da ci dużo więcej rzeczy – dodaje.

Fot. Piotr Ewertowski/misyjne.pl
Fot. Piotr Ewertowski/misyjne.pl
Fot. Piotr Ewertowski/misyjne.pl

Zapytaliśmy kilku młodych o ich wiarę i poprosiliśmy o podzielenie się z nami swoimi świadectwami.

Świadectwa

Nayeli

Zbliżyłam się do Odnowy dzięki rodzinie i przyjaciołom. Żyję dziś życiem pełnym błogosławieństwa i szczęścia. Doświadczyłam prawdziwego nawrócenia. Przyjechałam dzisiaj dziękować Bogu, bo jeszcze niedawno byłam w głębokiej depresji i Bóg pomógł mi z niej wyjść.

Byłam katoliczką, ale nie miałam przekonania do mówienia o Panu. Zbliżyłam się do Niego bardziej przez wątpliwości niż przekonanie. To paradoksalnie pomogło mi dużo wzmocnić moją wiarę, zobaczyć w końcu, że On jest żywy.

Od lewej Patricia i Nayeli/Fot. Piotr Ewertowski/misyjne.pl

Przełomem była rozmowa z bardzo pobożną osobą, będąca blisko Boga i obdarzoną przez Niego licznymi darami. Opowiedziała mi sprawy z mojego życia, o których nigdy nikomu nie mówiłam. Ta osoba od lat się za mną wstawiała i modliła się za mnie. To mnie bardzo dotknęło i sprawiło, że ja też zechciałam się zbliżyć do Boga.

W życiu codziennym wiara pomaga mi podejmować słuszne decyzje. Jestem adwokatką i w tej profesji to bardzo ważne, a i nierzadko trudne. Prawo nie jest jednoznaczne w wielu wypadkach. Zasady etyczne są sprzeczne z tym, co studiowałam. Odkryłam, że pomimo tego również przez ten zawód Bóg wzywa. Bóg potrzebuje specjalistów, którzy pracują dla Niego, mówią o Nim, bronią Go. Bóg pomaga mi słuchać i rozumieć tych, którym w swojej pracy służę, pomaga dostrzec problem i znaleźć rozwiązanie. Mam też wiele okazji, by świadczyć o Bogu wśród innych adwokatów.

Fot. Piotr Ewertowski/misyjne.pl

Poznałam adwokatów, którzy nie mają prawie żadnego lepszego rozeznania w religii lub takich, którzy je mają, ale trwają w oddaleniu od Boga i Jego zasad. Poznałem niedawno jedną adwokatkę, która zachorowała na raka. Pewnego razu powiedziała mi, że noszę w sobie wiele pokoju i szczęścia i chciałaby mieć to samo. Wiedziałam, że mówienie o religii może napotkać wiele oporów i sprzeciwu, dlatego po prostu opowiedziałam moje świadectwo i zapewniłam ją o modlitwie. Wierzyłam też, że Duch Święty mnie w tym poprowadzi. Ostatnio stwierdziła, że chce wrócić do wiary, w przyszłym tygodniu podaruję jej różaniec. Wyzdrowiała z raka, do dzisiaj choroba nie wróciła.

Patricia

Wierzyłam w Boga od małego, ale rodzice nigdy nie przybliżyli mnie do Kościoła. Moja babcia z kolei miała silne przekonanie do modlitwy. Dla mnie Bóg był daleki, nie był Bogiem żywym, który może kiedyś działał, ale teraz nie jest już obecny.

Nawrócenie i zbliżanie się do Boga to proces. Pojechałam na rekolekcje. Czułam, że potrzebuje czegoś więcej, chciałam Go szukać, miałam pragnienie jak biblijna Samarytanka. Dzięki Bogu moja mama przeżyła seminarium Odnowy Życia i powiedziała mi, że te rekolekcje są dla mnie, zachęciła mnie do uczestnictwa w nich. Wróciłam z nich pełna łaski. To coś niesamowitego, kiedy odkrywasz, że Jezus jest żywy. Otrzymałam wówczas to pragnienie, aby ukazywać Go światu. To niezwykłe, co Jezus robi dla każdego z tych młodych.

Fot. Piotr Ewertowski/misyjne.pl

Dzisiaj z radością chce mówić innym o Bogu – dawać im uśmiech i uświadamiać, że mają po swojej stronie Boga, który nie jest daleki, który jest blisko. Dzisiaj wiele osób jest daleko od wiary, ale myślę, że przez naszą pracę, nasze rodziny, nasze życie codzienne i świadectwo możemy mówić o Chrystusie. Przez nasze nawrócenie i dążenie do świętości ukazujemy, że On żyje. Ważna dla mnie jest również pobożność Maryjna. Najświętsza Panienka wstawia się zawsze za nami.

Eduardo

Kilka lat temu uczestniczyłem w rekolekcjach, które zmieniły moje życie. Nie wierzyłem wówczas w Boga. Byłem zbuntowany przeciwko zasadom, czułem się zagubiony w świecie. Brałem narkotyki, dużo imprezowałem i spotykałem się z wieloma dziewczynami naraz. To był styl życia bardzo zgubny. Miałem w sobie wiele nienawiści, zwłaszcza do mamy i taty. Żyłem bardzo źle. Ale podczas tych rekolekcji dwa razy doświadczyłem tchnienia Ducha Świętego. Wtedy też moje życie się zmieniło.

Rozpocząłem rekolekcje bez żadnych oczekiwań i robiłem jedynie to, o co mnie prosili. Powiedzieli, żeby prosić o Ducha Świętego, więc zacząłem prosić. Zaciskałem przy tym pięści i zęby. Podczas tej pierwszej modlitwy o Ducha Świętego poczułem linię, która przechodziła przez moje ciało od jednego ramienia do drugiego. Myślałem wtedy, że czuję się źle i chciałem już iść do domu. Dzięki Bogu nie poszedłem. Podczas drugiej modlitwy o Ducha Świętego przez swoją ignorancję wystawiłem Boga na próbę. Powiedziałem Mu, żeby udowodnił mi swoje istnienie, obiecując jednocześnie pewną rzecz. Wówczas ponownie poczułem tę linię od ramienia do ramienia i kolejną linię od ramienia do pasa. Zrozumiałem wtedy, że to krzyż, który krzyżował się na moim sercu i mnie palił. Wtedy stwierdziłem, że nie mogę tego dłużej ignorować, że to Bóg, który do mnie mówi i chcę za Nim iść.

Eduardo mieszka w Ciudad Juarez w stanie Chihuahua przy granicy z USA/Fot. Piotr Ewertowski/misyjne.pl

Zostawiłem moje nałogi i to wszystko, co robiło mi krzywdę. Zaangażowałem się w Kościół i wiele wspólnot. Czytałem Youcat, czyli katechizm dla młodych. Mnie zawsze pasjonowała muzyka. Jeden chłopak z Odnowy nauczył mnie grać na gitarze. Dzisiaj w ten sposób służę Bogu i wspólnocie. Rozwinąłem się jako osoba. Zostawiłem wulgaryzmy, traktowanie ludzi w sposób niegrzeczny, przestałem kłamać, co wcześniej robiłem notorycznie. Wszystko się zmieniło kompletnie, było to nawrócenie myślenia i serca. Wcześniej nie czułem zbytnio sympatii do innych. Ostatnimi czasy stałem się bardziej wrażliwy, życzliwy i czuły.

Zacząłem też żyć dużo lepiej z mamą. Pytasz się, skąd się wzięła ta nienawiść do własnych rodziców. Kiedy byłem mały, to czułem, że mama za bardzo mnie nie kochała. Zawsze mnie zostawiała z babcią, która mnie wychowywała. Nie miałem więc zbyt dużo kontaktu z moją mamą. Odczuwałem więc pewne odrzucenie z jej strony. Moja babcia zawsze mi powtarzała, że na końcu dnia to przecież jest moja mama. Po nawróceniu i dzięki radom mojej babci postanowiłem przebaczyć mamie. Wiedziałem, że to będzie bolesne, bo to jest pewien proces, który trwa. To sprawiło, że zbliżyliśmy się do siebie. Wiem, że ona mnie kocha, choć nie wszystko było idealne. I ja ją także kocham.

Soledad

Od dziecka byłam blisko Kościoła i miałam dość mocną wiarę. W pewnym momencie nabrałam wątpliwości w obliczu sytuacji, jakie miały miejsce w moim życiu. Ale tak naprawdę na różne sposoby Bóg pokazywał mi, że jest przy mnie. W ten sposób powoli zbliżałam się do Niego. Cieszę się, że mogę być tutaj. My wszyscy nosimy w sobie jakieś rany, bagaż doświadczeń, który możemy powierzyć Bogu. To wszystko oddaję Mu też podczas tych trzech dni.

Wcześniej widziałam siebie samą jako osobę bezwartościową, która znaczy mniej. Zbliżając się do Boga, zaczęłam kochać siebie bardziej, wierzyć w siebie i akceptować siebie taką, jaka jestem. Jeśli On mnie kocha z moim wadami i zaletami, z absolutnie wszystkim, przecież uczynił mnie na swój obraz i podobieństwo, to dlaczego miałabym siebie odrzucać? Przez to też zaczęłam kochać bardziej ludzi, którzy mnie otaczają.

Soledad/Fot. Piotr Ewertowski/misyjne.pl

Mam nadzieję, że otrzymam podczas tego wydarzenia wiele nowych sił, bo szczęśliwie obecnie tworzę wspólnotę dla młodych. Chcę ich zbliżać do Kościoła, zapoznawać ze słowem Bożym, aby wiedzieli, że nie są sami. Aktualnie cierpimy wiele, niebezpieczeństwo i zło są obecnie blisko nas, młodych. Cieszę się, że będę mogła wrócić do nich ze swoim świadectwem. Świadectwem także tego, co Bóg uczyni w moim życiu podczas tych rekolekcji.

Niedawno spotkałam 14-letniego chłopaka, który wpadł w uzależnienie od narkotyków. Oddalił się od swojej rodziny. Aktualnie pozwolił nam, byśmy go lepiej poznali. Być może nie jest teraz tak blisko religii, tak blisko Boga, ale ma sposobność, by poznać lepiej słowo Boże i miłość, którą może otrzymać, aby ruszyć do przodu.

Galeria (9 zdjęć)
Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze