Arktyka: dziecięce marzenia
Dzieci w czasie śnieżycy nie wychodzą z domów. Za to uczą się arktycznego życia od swoich rodziców. Marzą o upolowanym niedźwiedziu i zabawie przez całą noc polarną.
Dzieciństwo jest to okres życia, który niemal zawsze wspominamy z nostalgią. Zimy były przecież najlepsze, gdy byliśmy dziećmi. Wakacje letnie nigdy nie były tak piękne. W ogóle, życie było spokojniejsze, czas tak szybko nie uciekał i problemy nie były tak wielkie. Dzieciństwo to chyba w każdej kulturze czas, który chętnie się wspomina, do którego chętnie się wraca we wspomnieniach. Miłe wspomnienia to niewątpliwie cecha dzieciństwa wspólna dla każdego pokolenia i dla każdej kultury.
Wychowanie dzieci jest jednym z najważniejszych zadań każdego ludu. W różnych częściach świata odbywa się ono inaczej, ale zawsze przywiązuje się do niego wagę. I choć znane afrykańskie przysłowie mówi, że „wychowanie dziecka to zadanie całej wioski”. Na pewno i niepodważalnie najważniejszą rolę odgrywają tutaj rodzice, mama i tata, później dochodzą różne grupy i organizacje społeczne.
Wychowanie dziecka na północnych krańcach naszej planety – Arktyce, wygląda dokładnie tak samo jak w innych częściach świata. Rodzina, grupy, organizacje, tak wygląda podstawowa rama wychowania. Oczywiście wygląda ona tutaj całkiem inaczej niż w Polsce czy na przykład w Afryce lub Azji. Tutaj ta „rama” jest wyżłobiona z lodu i śniegu przez mroźne, silne, północne wiatry.
Pięcioro dzieci to standard
Przede wszystkim trzeba podkreślić, że inuickie rodziny są bardzo liczne. Rodzina typu 2+3, czyli mama, tata i troje dzieci to rodzina małodzietna. Pięcioro dzieci w domu to standard. Wielodzietna rodzina to taka, gdzie dzieci jest 8 lub 10. Poza tym domy tutaj są wielopokoleniowe. Oczywisty z tego wynika fakt, że dzieci stanowią większość inuickich osad. Widać to w każdej wiosce. Po szkole czy w czasie wakacji to głównie dzieci widać na ulicy. Gdy odbywa się jakaś uroczystość w wiosce, to dzieci jest zawsze najwięcej. Izolacja arktycznych osad ma swoje dobre strony, gdyż nie ma tutaj możliwości, by ktoś dziecko porwał i wywiózł gdzieś daleko.
Uwaga na zwierzęta
Nie ma możliwości, by dziecko zabłądziło gdzieś w wiosce. Ruch uliczny jest ograniczony do kilku samochodów typu van lub pickup oraz kilku skuterów, które latem są zastępowane przez quady. Nie ma więc zbyt wielkiego niebezpieczeństwa, że dziecko zostanie potrącone w czasie zabawy na ulicy. Dlatego też dzieci większość czasu spędzają same na powietrzu. Rodzice nie muszą odprowadzać czy odwozić dzieci do kościoła, do szkoły, do znajomych, na zbiórki, spotkania, zabawy czy gdziekolwiek indziej. Wszędzie tam dziecko trafi samodzielnie, bo wioska jest mała i nie ma zagrożeń, które występują w bardziej cywilizowanych miejscowościach.
Jedynym wyjątkiem jest sytuacja, gdy w pobliżu wioski pojawi się niedźwiedź polarny albo lis. Nieuzbrojony dorosły nie ma szans z niedźwiedziem polarnym, a co dopiero dziecko. Jeśli lisy przychodzą do wioski, to jest duże podejrzenie, że mają wściekliznę, więc też lepiej takiego nie spotkać. Wtedy rodzice przyjeżdżają skuterem, by odebrać swoje dziecko i bezpiecznie zawieźć je do domu.
Gdy śnieżyca nie ma szkoły
Podobnie jest w czasie burzy śnieżnej. Szkoła jest wtedy zamknięta, ale i tak niektóre dzieci wychodzą, by bawić się i skakać w bardzo silnym, porywistym wietrze, niosącym tumany śniegu. Wiedzą jednak, by nie odchodzić daleko od domu, a już absolutnie nigdy poza wioskę. W czasie burzy śnieżnej widoczność jest praktycznie zerowa. Sam niekiedy miałem problem, by znaleźć niektóre domy, gdy chciałem odwiedzić rodziny w czasie takiej burzy. Do tego trzeba też pamiętać o panujących tutaj przez wiele tygodni nocy polarnej i dniu polarnym. Wtedy, gdy nie ma szkoły, zegarek dzieci, a także wielu dorosłych, jest całkowicie rozregulowany. Szczególnie latem nikogo nie dziwią dzieci bawiące się o północy albo o 4 nad ranem na powietrzu.
Na polowaniu
Ważniejszą częścią życia inuitów jest życie poza wioską. Wyjazdy na polowanie, na połów ryb czy po prostu pod namiot są tą częścią ich życia, która jest typowa dla ich kultury. W tym życiu aktywny udział biorą dzieci. W Arktyce dzieci, szczególnie chłopcy, biorą udział w polowaniach od najmłodszych lat. Dumą każdego ojca jest syn, który w jak najmłodszym wieku ustrzelił swoją pierwszą fokę lub caribou. Dla tutejszych ludzi, także dla dzieci, zabijanie zwierząt, widok krwi czy surowego mięsa to coś jak najbardziej normalnego. W każdym domu jest strzelba. Oczywiście dzieci wiedzą, by się nią nie bawić, ale nie dziwią się w ogóle, gdy ktoś w kuchni na stole ma rozłożonych kilka karabinów i je akurat czyści. Stawiają swoją szklankę z sokiem i swoją kanapkę obok strzelby i jedzą spokojnie, podczas gdy tata czyści i oliwi swoją broń myśliwską.
Pamiętam, gdy po polowaniu na wielkiego wieloryba grenlandzkiego, miejscowa szkoła puściła dla wszystkich dzieci nagranie wideo z polowania. Gdy nadszedł moment postrzału specjalnym granatnikiem, wieloryb zaczął bardzo obficie pluć krwią i w końcu przekręcił się w wodzie pletwami do góry. W tej chwili wszystkie dzieci spontanicznie zaczęły bić brawo. Widok, który dla wielu nawet dorosłych z tak zwanego „cywilizowanego” świata byłby powodem do odwrócenia wzroku, tutaj wywołał zachwyt i radość. A wszystko dlatego, że inuickie dzieci znają życie takie, jakie jest. Tutejszy obiad nie leży w ładnym, kolorowym, ale jednak sztucznym opakowaniu na półce w supermarkecie. Tutejszy obiad biega sobie na zewnątrz i trzeba go najpierw ustrzelić.
Nauka życia,
Nauka umiejętności przeżycia w każdej kulturze odbywa się przede wszystkim w rodzinie i tutaj też właśnie ojcowie uczą chłopców polowania, łowienia ryb, sztuki przeżycia w ekstremalnie zimnych warunkach Arktyki. Matki uczą dziewczynki wychowywania dzieci, noszenia niemowlaków w specjalnych ubraniach – amauti – z wielkim kapturem i szycia ciepłych ubrań. W wychowaniu tym uczestniczy też szkoła i inne grupy oraz organizacje społeczne. Te ramy wychowania są chyba wszędzie takie same, może inaczej trochę wyglądają, ale podstawa jest ta sama. Niestety też takie samo jest cierpienie dzieci wszędzie tam, gdzie są one krzywdzone. Największe cierpienie jest zawsze, gdy coś zawodzi w tej podstawowej komórce wychowania, jaką jest rodzina. I tutaj też dzieci najbardziej cierpią, gdy rodzice się kłócą, gdy w rodzinie obecny jest alkohol i narkotyki.
Jest chyba jeszcze jedna wspólna cecha dzieci w każdym zakątku świata. Są to marzenia, które w dzieciństwie są najpiękniejsze, może dlatego, że najodważniejsze, nie naznaczone jeszcze jarzmem zawodu. Arktyczne dzieci też mają piękne marzenia. Poza upolowaniem niedźwiedzia polarnego, marzą one o najprostszych rzeczach, by w domu był spokój, by mieć przyjaciół i by słońce latem zaświeciło, by można znów bawić się całą noc.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |