Sudan, Fot. CARLA FIBLA GARCÍA-SALA

Bp Carlassare z Sudanu Południowego: od papieża oczekujemy błogosławieństwa i nadziei

„Chrześcijanie oczekują od papieża błogosławieństwa, które będzie w stanie zmienić, a przede wszystkim rozbroić serca ludzi agresywnych, aby jedność i pokój były możliwą drogą. Ogólnie jednak mieszkańcy tego afrykańskiego kraju mają nadzieję, że przy tej okazji oczy świata zwrócą się na ich ojczyznę, która wciąż bardzo potrzebuje wsparcia ze strony społeczności międzynarodowej” – mówi biskup Rumbeku w Sudanie Południowym Christian Carlassare.

W rozmowie hierarcha zwraca uwagę, że w kraj ma obecnie rząd przejściowy i jedności narodowej, który otrzymał mandat przygotowania demokratycznych wyborów oraz zjednoczenia kraju. „Zadanie jest zniechęcające, a społeczność międzynarodowa, z różnych powodów, wydaje się być raczej nieśmiała w monitorowaniu tego procesu” – zaznacza. Papież Franciszek odwiedzi Sudan Południowy w dniach 3-5 lutego w ramach swojej 40 podróży zagranicznej.

Piotr Dziubak (KAI): Jaki klimat panuje w Sudanie Południowym w oczekiwaniu na przyjazd tam Franciszka?

Bp Christian Carlassare: Ludzie bardzo cieszą się na powitanie Ojca Świętego, bo mają świadomość, że jest on wielkim błogosławieństwem. Papież często mówił, że modli się za Sudan Południowy, a także opowiadał się za pokojem, gdy zaprosił południowosudańskich przywódców politycznych na rekolekcje do Rzymu. Gdy przyjął ich w Watykanie [16 marca 2019], ukląkł i ucałował ich stopy, dając potężny znak oraz prosząc ich, by byli ojcami narodu i służyli dobru wspólnemu. Mamy teraz rząd przejściowy i jedności narodowej, który otrzymał mandat przygotowania demokratycznych wyborów oraz zjednoczenia kraju. Zadanie jest zniechęcające, a społeczność międzynarodowa, z różnych powodów, wydaje się być raczej nieśmiała w monitorowaniu tego procesu.

Czego oczekują od tej podróży Południowi Sudańczycy?

– Chrześcijanie oczekują od papieża błogosławieństwa, które będzie w stanie zmienić, a przede wszystkim rozbroić serca ludzi agresywnych, aby jedność i pokój były możliwą drogą. Ogólnie jednak mieszkańcy tego afrykańskiego kraju mają nadzieję, że przy tej okazji oczy świata zwrócą się na ich ojczyznę, która wciąż bardzo potrzebuje wsparcia ze strony społeczności międzynarodowej.

Czy osiągnięcie pokoju jest tam realną możliwością?

– Z pewnością żaden naród nie jest skazany na wieczne konflikty. Pan nadal obdarza pokojem serca nawróconych i przemienionych ludzi, a oni mogą otworzyć drogę innym, którzy pójdą za nimi i całe społeczeństwo zostanie tym poruszone i zmienione. Oczywiście jest to długa droga i taka, na której można znaleźć również przeszkody. Nie można jednak iść do przodu, jeśli nie ma się odwagi, by je pokonać. Ale nie ma innego wyjścia. Albo się idzie drogą pokoju, albo nie będzie życia a tym bardziej godnego. Wierzę, że potrzeba i poszukiwanie pełni życia pomogą nam iść razem i nie porzucić drogi pokoju.

Czy setki tysięcy uchodźców z Sudanu Południowego, także tych w Ugandzie, marzą o powrocie do domów?

– Z pewnością przesiedleńcy i uchodźcy marzą o pokoju, by móc wrócić do swoich domów. Ale i tak wielu z nich woli żyć na wygnaniu niż bać się wrócić, bo nie wiadomo, co tam mogą zastać. Istnieje potrzeba przywrócenia zaufania przez silniejsze instytucje, rozbrojenie, odbudowę gospodarczą i oświatę.

Sudan południowy, fot. EPA/WFP/ LENI KINZLI HANDOUT

Czy jest możliwe przezwyciężenie napięć plemiennych (Dinka, Nuer i inne drobne)?

– Południowosudańczycy żyją razem od setek lat i dłużej. Znają się i wiedzą, jak współdziałać nawet wtedy, gdy pojawiają się spory i nieporozumienia. Na wielu obszarach grupy etniczne są tak wymieszane w wyniku małżeństw, że nie sposób odróżnić, kto należy do której grupy etnicznej. Problem polega na manipulowaniu taką różnorodnością z uprzedzeniami i strachem w imię osiągnięcia celów bardzo materialistycznych: władzy i kontroli zasobów.

Co jest potrzebne do prawdziwego pojednania Sudanu Południowego?

– Konieczne jest podtrzymanie zaangażowania instytucji w dialog i pokój, dalsze kształcenie sumień obywateli w kierunku dobra wspólnego, a nie grupowego, edukacja dzieci, rozbrojenie nie tylko wojskowe, ale także gniewu i frustracji, które wielu nosi w sobie. Rany po traumie wymagają uzdrowienia. I wreszcie tworzenie miejsc pracy i ożywienie gospodarcze, bo tak wiele jest tu nędzy, a dopiero zaspokojenie podstawowych potrzeb daje widoki na nowo odkryte i możliwe człowieczeństwo. Solidarności nie brakuje. I to jest właśnie siła Sudanu Południowego.

Czy wszyscy odpowiednio odczytali ucałowanie przez papieża w Watykanie stóp przywódców tego kraju? A może niektórych polityków rozpierała myśl: oto papież, taka ważna osoba na świecie, całuje nogi naszych przywódców?

– U niektórych polityków można dostrzec pokusę szukania dla siebie aprobaty Kościoła. Ale ogólnie powiedziałbym, że ten gest Ojca Świętego przyjęto z wielką pokorą i w poczuciu odpowiedzialności, bo rzeczywiście chciał on im pokazać, że przywódca jest przede wszystkim sługą i jest gotów zrobić wszystko, nawet się uniżyć, dla dobra innych i całego narodu. Oczywiście ten gest musi być ciągle powtarzany, teraz nie przez papieża, ale przez nas, którzy pracujemy w Sudanie Południowym.

Wkrótce po nominacji na biskupa Rumbeku przeżył Ksiądz Biskup poważny zamach na swoją osobę, strzelano do niego. Jak dziś Ekscelencja widzi tamto zdarzenie?

– Tego aktu dokonali ludzie, którzy są tak samo zaślepieni jak każdy, kto dopuszcza się przemocy. Z drugiej strony, dla mnie był to powód do solidarności i wspólnoty z mieszkańcami tego kraju, którzy często padają ofiarami przemocy. Czułem, że wspólnota chrześcijańska była mi bardzo bliska i nie przestaje mi okazywać swojej nadziei na społeczeństwo ostatecznie pojednane. Bardzo chcę być częścią tej nadziei.

Czy będziecie na spotkaniu z Papieżem w Dżubie? Czy pójdziecie tam pieszo?

– Wyruszyliśmy jako diecezja we wszystkich aspektach i dlatego chcemy dołączyć do papieża w Dżubie w pieszej pielgrzymce. Jest to pielgrzymka zarazem pokoju, jak nazwał swoją wizytę sam Franciszek, jak i ekumeniczna, bo jesteśmy grupą osiemdziesięciu młodych ludzi z różnych Kościołów. Udaliśmy się w drogę w środę 25 stycznia w dniu modlitwy o jedność chrześcijan. Wędrujemy przez dziewięć dni. Codziennie zatrzymujemy się w jednej ze wspólnot chrześcijańskich, aby zanieść tam orędzie komunii i pojednania. Dziennie idziemy około 20 kilometrów, resztę trasy będziemy pokonywać pojazdem, aby zdążyć na spotkania wspólnotowe, modlitwę i animację. Przywieziemy też teatr pokoju… i przyjmiemy to, co mają do powiedzenia miejscowe społeczności. Do stolicy dotrzemy 2 lutego. Będzie to podróż pełna radości i nadziei. Będziemy ją kontynuować nawet po odjeździe papieża, aby zanieść jego przesłanie do wszystkich wspólnot Sudanu Południowego.

Fot. pixabay


Bp Christian Carlassare urodził się 1 października 1977 w Schio (prowincja Vicenza w płn. Włoszech). Kształcił się w seminarium duchownym misjonarzy kombonianów w Thiene (Vicenza), a następnie we Florencji oraz na Papieskich Uniwersytetach Gregoriańskim (2000-03) i Urbanianum (2003-04) w Rzymie. W 2003 złożył śluby wieczyste u kombonianów i 4 września 2004 przyjął święcenia kapłańskie. Wkrótce potem odbył roczny kurs języka angielskiego, po czym w 2005 wyjechał do dzisiejszego Sudanu Południowego, gdzie uczył się języka nuer i pracował duszpastersko w różnych miejscach. Od 2020 był wikariuszem generalnym diecezji Malakal. 8 marca 2021 Franciszek mianował go biskupem Rumbeku. Sakrę miał przyjąć 23 maja tegoż roku w Rumbeku, ale w nocy z 25 na 26 kwietnia został ciężko ranny w wyniku zamachu i musiał przejść długie leczenie i rekonwalescencję. Ostatecznie na biskupa wyświęcił go 25 marca 2022 w katedrze w Rumbeku arcybiskup-senior Chartumu kard. Gabriel Zubeir Wako.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze