Caritas w Meksyku: pomagamy także tym, którym z Kościołem nie po drodze [REPORTAŻ]
– W terenach niebezpiecznych źli ludzie znają wolontariuszy i dobrze wiedzą, że nie można ich źle traktować, bo oni niosą pomoc. Wolontariusze Caritas są bardzo szanowani w swoich społecznościach – opowiada „Paco”, pracownik Caritas Diecezji Guadalajary. W Meksyku ok. 40% populacji żyje poniżej granicy ubóstwa, mając problem z zapewnieniem swoim rodzinom wyżywienia.
Z kolei ok. 10% społeczeństwa meksykańskiego (co stanowi ok. 13 mln ludzi) żyje w biedzie ekstremalnej. Skala ubóstwa jest więc ogromna. Wiele osób, zwłaszcza poza dużymi miastami, ma nawet problem z dostępem do wody pitnej. Warto dodać, że ten latynoski kraj nie należy też do najtańszych. Nie kupi się tutaj jedzenia za kilka groszy. Dodatkowo trzeba płacić za wiele usług, które w krajach europejskich zapewnia państwo. – Ostatnie badania mówią, że rodzina w Meksyku potrzebuje dochodu 0k. 18 000 pesos (ok. 4300 zł.), by żyć powyżej granicy ubóstwa, nazywanej obecnie granicą dobrobytu. Bardzo niewielu jest w stanie osiągnąć takie zarobki – tłumaczy ks. Francisco, dyrektor Caritas w Guadalajarze. Zdecydowana większość Meksykanów zarabia mniej niż wynosi najniższa krajowa w Polsce.
Ciężka praca popłaca?
Meksyk to kraj skrajności. Chociaż nie jest prawdą, że jest się tutaj albo biednym, albo bogatym (jest kilka klas społecznych), to łatwo dostrzec przenikanie się przerażającego wręcz ubóstwa z ogromnym przepychem. Ze zrujnowanych i lichych dzielnic widać czasem zamknięte i strzeżone osiedla ekskluzywnych willi i strzelające wysoko w górę bogate apartamentowce, w których wynajem mieszkania kosztuje czasem nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych. W miejscu, gdzie „dorobić się” wcale nie jest łatwo bez kapitału finansowego, kulturowego czy po prostu znajomości, nie wszyscy są chętni do wyjawiania źródeł swoich zarobków. – Czasem lepiej nie pytać, skąd dana osoba ma pieniądze. Po prostu je ma. W razie konfliktów na tle finansowym często też odpuszczam. Nigdy nie wiadomo, z kim się ma do czynienia – powiedział jeden z biznesmenów mieszkających w zamożnej dzielnicy Andares. Miejsce to w ostatnim czasie było świadkiem wielu porachunków i strzelanin.
Niesprawiedliwość polega na tym, że wielu normalnych i uczciwych ludzi może ciężko pracować całe życie i nigdy nie wyjść nawet poza granice ubóstwa. Wędrując po bardzo ubogich dzielnicach nie widziałem ludzi leniwych, popijających tequilę pod palmą. Niektórzy pracują od rana do nocy siedem dni w tygodniu, żeby móc cokolwiek zjeść. Bieda Meksykanów nie wynika z lenistwa, jak mogą głosić niektóre stereotypy. – W Meksyku czasem się mówi „biedny jest biedny, ponieważ chce być biedny”. Nie zwracamy wówczas uwagi na struktury polityczne, ekonomiczne i społeczne, które nie pozwalają ludziom biednym na zostawienie ubóstwa. W Caritas oczywiście nie używamy takiego sformułowania, lecz pracujemy, aby te struktury zmienić i pomagać ludziom wychodzić z biedy. Nie znam nikogo, kto by mówił „chcę być biedny!”. Myślenie w takich kategoriach to jakieś nieporozumienie – powiedział „Paco”. – Ubóstwo tutaj nie wynika z niepracowania – dodaje ks. Francisco, dyrektor Caritas Archidiecezji Guadalajary. – Oczywiście, znajdziemy też takich, którzy nie chcą pracować. Jednak to głównie problem systemowy i prawie w całości jest związany z redystrybucją bogactwa – tłumaczy.
Zaklęty krąg
W mocno zabetonowanym systemie, gdzie bogactwo i bieda są w licznych przypadkach de facto dziedziczone, niełatwo wyjść poza ten schemat. Wszystko zaczyna się od miejsca urodzenia. – Tutaj, zwłaszcza w społecznościach wiejskich, nie ma edukacji dla wszystkich, nie ma żywności dla wszystkich, nie ma nawet wody pitnej. To są przywileje, które mają nieliczni – tłumaczy „Paco”. A edukacja w Meksyku jest silnie skorelowana z biedą. Jeśli ktoś nie ma do niej dostępu, to praktycznie traci szansę na poprawę swojego losu. – Jeśli nie posiadasz odpowiedniego wykształcenia, zazwyczaj nie jesteś w stanie zdobyć pracy, w której zarabiałbyś konkretne pieniądze – wyjaśnia dyrektor Caritas. – Jeśli nie możesz odpowiednio wyżywić swoich dzieci z powodu biedy, to wpływa to na całe ich życie. Jeśli nie masz prawidłowych posiłków w wieku 0-5 lat, to twoje zdolności intelektualne w małym lub nawet bardzo dużym stopniu się obniżają – w zależności od stopnia ubóstwa – dodaje z pewną goryczą w głosie.
Dlatego wielu ubogich Meksykanów już na samym starcie otrzymuje tor przeszkód, który dla większości z nich jest nie do pokonania. – Te osoby nie mają dostępu do podstawowych rzeczy, więc muszą pracować więcej, żeby te podstawowe rzeczy w ogóle uzyskać. Pracują więcej, żeby móc cokolwiek zjeść, pracują więcej, żeby móc się ubrać, i wciąż pracują więcej, i zawsze będą coraz więcej pracować, ale nigdy nie będą w stanie wyjść z tego kręgu biedy i ciężkiej pracy, żeby mieć chociaż na najbardziej podstawowe potrzeby. To są struktury stworzone wiele lat temu – mówi „Paco”.
Pomoc socjalna ważna, ale to dopiero początek
Jak tłumaczy dyrektor Caritas w Guadalajarze nie można myśleć tylko o przemianie struktur społecznych i działaniach systemowych. Pomoc musi być wielowymiarowa. Caritas w tej archidiecezji działa niejako trójtorowo. Na początku należy zaspokoić podstawowe potrzeby. Głodnemu trzeba dać jeść, żeby mógł w ogóle myśleć o poprawie swojego losu. Poważnie choremu musi być udzielona pomoc medyczna, bez której nie ruszy dalej, a może nawet umrzeć. Nazywają to primera intervención, czyli pierwszą interwencją. Nie można bowiem człowiekowi głodującemu dać od razu wędki, której nie tylko nie umie używać, ale i nie ma żadnych sił, żeby się tego nauczyć. Najpierw musi się pożywić. Nie można się jednak na tym zatrzymać, trzeba iść potem w uświadamianie, edukację i zmianę całych struktur.
– W redystrybucji bogactwa nie chodzi o to, że jakaś struktura zabiera cały majątek i potem go rozdziela między różnymi osobami, bo to nie rozwiązuje problemów – podkreśla ks. Francisco – To byłoby zatrzymanie się jedynie na pomocy socjalnej – daję tobie, mimo że nie pracujesz. Nie, podział bogactwa zaczyna się przez powolne wyrównywanie płac. Co może robić Kościół katolicki? Może chociażby uświadamiać, na przykład przedsiębiorców. W Meksyku niektórzy katoliccy biznesmeni wyrównują już płace – tłumaczy kapłan.
Innym aspektem, który Kościół może podejmować, jest wpływanie na p0litykę publiczną i społeczną. Należy poprawiać usługi publiczne, aby były one dostępne nie tylko dla tych, którzy mają pieniądze. – Jeśli ktoś poważnie zachoruje i nie ma państwowego ubezpieczenia społecznego lub ubezpieczenia prywatnego, to jest prawie pewne, że umrze – mówi dyrektor Caritas w Guadalajarze. – Umrze nie z powodu choroby, lecz biedy, bo nie może się leczyć. Wiele chorób jest uleczalnych, ale z powodu kosztów kuracji, wiele osób nie jest w stanie jej podjąć. Dlatego Kościół powinien nalegać na zmianę polityki publicznej, żebyśmy wszyscy mieli chociaż zapewniona realizację podstawowych potrzeb – mówi ks. Francisco.
Wolontariusz Caritas budzi respekt
Ważne jest także wspieranie rozwoju osób. Dzieciom należy pomagać w konkursach i w szkole, wszystkich uczyć różnych rzeczy i zapewniać odpowiednią formację, której wielu jest pozbawionych. Szczególnie istotna jest formacja wolontariuszy. Systemowe działania muszą być wspierane przez pojedyncze aktywności jednostek. Wolontariusze mają za zadanie przemieniać rzeczywistość wokół siebie, w swoich lokalnych wspólnotach. I to robią. – Pracują oni z wielką nadzieją, aby stworzyć nowe społeczeństwo – podkreśla „Paco”.
Caritas ma więc w Meksyku ręce pełne roboty. A przecież nie wspomnieliśmy o licznych innych obszarach działalności – jak pomoc imigrantom czy wspieranie ludzi dotkniętych klęskami naturalnymi, których w Meksyku nie brakuje. Sam mieszkam tu dopiero od połowy roku, a już kilka doświadczyłem trzęsienia ziemi. Ta praca jest również widoczna i respektowana. – Na terenach niebezpiecznych źli ludzie znają wolontariuszy i dobrze wiedzą, że nie można ich źle traktować, bo oni niosą pomoc. Wolontariusze Caritas są bardzo szanowani w swoich społecznościach. Kościół pomaga każdemu, bez wyjątku. Pomagamy osobom innych religii, mniejszościom seksualnym, osobom, którym z Kościołem nie po drodze i przedstawicielom innych narodowości. Kto przyjdzie i powie, że potrzebuje pomocy, otrzyma ją od nas. Tak robi Kościół katolicki – opowiada „Paco”. Przynajmniej tutaj, w Guadalajarze i okolicach, znane jest zaangażowanie Caritas. Otrzymuje też dużą pomoc od prywatnych przedsiębiorców i państwa, mimo że – delikatnie mówiąc – rząd do klerykalnych nie należy. – Niektórzy myślą wręcz, że jesteśmy organizacją rządową – śmieje się wolontariusz.
Wśród wolontariuszy znajdują się także obcokrajowcy. W głównej siedzibie Caritas Guadalajary spotkałem Niklasa, który jest Niemcem. Studiuje obecnie w Guadalajarze, a swój wolny czas poświęca pomaganiu ubogim. Wcześniej działał w organizacji wspierającej imigrantów.
Media są bardzo ważne
To, że Caritas jest znana z pomocy, to zasługa również skutecznych kampanii medialnych. – Promujemy się w mediach społecznościowych, w telewizji i w radiu. Pomogliśmy wielu osobom, które o nas świadczą. Nie o to chodzi, żeby się chwalić, ale potrzebujemy pozyskiwać środki na wsparcie, żeby móc dalej działać. Tutaj, konkretnie w to jedno miejsce [ośrodków Caritas w archidiecezji Guadalajary są setki – Piotr E.], średnio przychodzi dziennie 30 osób, pomóc możemy tylko czterem. Jeśli chcemy wspierać większą liczbę osób, to musimy się promować, żeby otrzymywać finansowe wsparcie. Pieniędzy nie ma dużo. Poza tym ludzie muszą też wiedzieć, że tutaj mogą otrzymać pomoc. Takie informacje powinny się więc znaleźć w przestrzeni medialnej – tłumaczy „Paco”.
Dyrektor Caritas zaznacza wyraźnie, że organizacja ta musi współdziałać z instytucjami państwowymi i innymi organizacjami charytatywnymi. – Nie ma na świecie takiej organizacji czy instytucji, która sama mogłaby rozwiązać te wszystkie problemy – podkreśla. Dlatego współpraca jest konieczna.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |